„Obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.” (J 19,25-27).
Komentarz: Bóg umiłował człowieka. Umiłował tak bardzo, że dał mu swojego Syna, a potem Matkę. Jednak myliłby się ten, kto uważałby, że w Bogu jest tylko miłość Ojcowska. On jest źródłem wszelkiej miłości, a więc również tej Matczynej. Wybierając Maryję na Matkę swojego Syna, wypełnił Ją tą miłością i sprawił, że Ona pokochała nią całą ludzkość w sposób doskonały. Można by snuć różne przypuszczenia, dlaczego Bóg to uczynił, skoro w Nim samym jest ta pełnia miłości i On zawsze objawiał wobec człowieka zarówno miłość Ojcowską, jak i Macierzyńską. Przedstawimy tylko jeden argument. To ze względu na ludzką słabość i sposób rozumowania Bóg dał człowiekowi Matkę. Łatwiej bowiem jest człowiekowi zwrócić się do Matki, a poprzez Nią – do Ojca.
W Bogu jest pełnia wszystkiego. On jest źródłem wszystkiego. Z Niego wszystko wychodzi i do Niego powraca. Maryja nie ma nic, czego nie otrzymałaby od Boga. Każda łaska, błogosławieństwo czy dar jedynie przechodzi przez Serce Matki, ale pochodzi z Serca Bożego. To Bóg sprawił, że Jej Serce obejmuje miłością całą ludzkość. To On wypełnił Maryję miłością Macierzyńską, a więc ta miłość pochodzi od Niego. I to On ma w sobie tę czułość, delikatność, wyrozumiałość; to najcudowniejsze, najdelikatniejsze Matczyne Serce. Całe piękno Matki, które spostrzegamy w Osobie Maryi, pochodzi od Boga. Bowiem świętość, czystość, miłość, które nadają piękno ludzkiej postaci – piękno wewnętrzne, ale ujawniające się na zewnątrz – pochodzą od Boga. On Maryję stworzył i obdarował wszystkim. Ona nie jest twórcą samej siebie. Jest stworzeniem Boga. Nie posiada nic swojego. Wszystko jest dziełem Bożym. Gdy więc będzie się chlubić – to Bogiem i Jego miłością, Jego czułym Sercem, Jego pięknem i doskonałością.
Dzisiaj cały Kościół czci Maryję jako Matkę Kościoła. My – jako ten mały Kościół – czcimy Ją jako swoją Matkę – Matkę dusz najmniejszych. Matka cieszy się, że Bóg w Jej ręce składa dusze ludzkie. Obdarowana Jego miłością doświadcza dokładnie tego, co jest w Sercu Bożym. Kocha więc nas Jego miłością. Pragnie Jego pragnieniami, abyśmy przyjęli tę miłość i żyli szczęśliwie. Serce Matki pragnie uratowania i zbawienia każdej duszy – i to też pochodzi od Boga. W Jej Sercu jest ogromna troska o Kościół, który jest oczkiem w Sercu Boga. W Sercu Matki jest każde uczucie Boże, każdy najmniejszy odcień tego uczucia. Ona nie posiada nic swojego, wszystko otrzymała od Boga. Dzięki temu Maryja wie, czego potrzebują dusze, co jest potrzebą Kościoła. Maryja wie też, w jaki sposób Bóg pragnie prowadzić w Kościele dusze najmniejsze. Wszystko to jest w Niej jako stworzeniu Bożym w Nim zanurzonym, w którym odbijają się Jego blaski, w którym odbija się sam Bóg. Każde pouczenie, każde słowo, zachęta czy przestroga nie pochodzą od Maryi, ale od Boga. To prawda, że Pan powierzył Matce Bożej nas, ale Ona należy do Niego. Dlatego w Sercu Matki jest to co i w Bożym. Ona realizuje Jego pragnienia, przekazuje nam Jego pouczenia, przedstawia nam wizję Jego planów. Nie daje nam niczego, co pochodziłoby od Niej. Wszystko jest łaską Boga dla nas, ale również wobec Niej. To dla Maryi ogromna radość, że poprzez Nią Bóg prowadzi każdego z nas; że poprze Jej Serce obdarza nas miłością i każdy jest szczególnie umiłowany.
Życie Boga stało się życiem Maryi. Nie posiada innego. Tym życiem Maryja dzieli się z nami i czyni to całkowicie, nie pozostawiając nic dla siebie czy też na potem. Całą pełnię przekazuje nam nieustannie. Człowiekowi trudno jest wyobrazić sobie to życie życiem Boga. Zakorzenione jest bowiem w nim własne „ego”, którym kieruje się, nawet jeśli chce realizować plany Boże. W Maryi wszystko to co Jej niejako zlało się z Bogiem i Jego wolą, z Jego Sercem, z Jego miłością. I tak naprawdę nie ma już Maryi – człowieka, który posiada własne „ja”, bowiem przyjęła dobrowolnie Boże „Ja”. Nie ma więc rozdźwięku pomiędzy tym co Maryi, a tym co Boże. Nie ma też żadnego smutku z powodu konieczności „pozostawienia” siebie. Ona to uczyniła z radością, pełnią swojej woli. A skoro w Maryi przejawia się Boża miłość, Boża wola, przez Nią realizują się Boże plany, to możemy być szczęśliwi, że sam Bóg prowadzi nas za rękę, objawia nam swoją miłość i czyni tyle niezwykłych rzeczy wobec nas. Daje nam tak dużo, ze trudno jest znaleźć podobną Wspólnotę, wobec której Bóg przejawiałby taką hojność. Razem więc dzisiaj uwielbijmy Boga za Jego dobroć, w której są zarówno aspekty Ojcowskie, jak i Macierzyńskie. Jest również i przejaw miłości oblubieńczej. Ta miłość zawiera w sobie wszystkie rodzaje miłości znanych człowiekowi – wobec swoich dzieci, współmałżonka czy narzeczonego, wobec przyjaciela, wobec narodu… To Miłość, którą trudno jest opisać. Poznawać będziemy ją w pełni w przyszłości.
Niech nasze serca uwielbią Boga poprzez ofiarowanie siebie, dziękczynienie, modlitwę. Okażmy Panu wdzięczność za wszystko, czym nas obdarza – również za dar Matki, bo w tym też przejawia się Jego nieskończona miłość. Maryja będzie razem z nami Bogu dziękować i Go wielbić.