Dzień skupienia
w Gietrzwałdzie
17 luty 2012 r.
Rozpoczynamy przygotowanie do Wielkiego Postu
Rozpoczynamy dzisiaj przygotowanie do
wspaniałego okresu liturgicznego, do czasu, w którym w pełni objawia się Boża
miłość, jednocześnie do czasu, który wciąż jeszcze nie jest dobrze przez nas rozumiany.
Jakże często bowiem ten okres roku liturgicznego przyjmowany jest z przygnębieniem i z
niechęcią. Dobrze by było, by nasze spojrzenie na Wielki Post było inne, aby
zwiększyła się nasza świadomość tego, czym jest Wielki Post i czym może być dla
każdej duszy.
Wiemy już, że Bóg umiłował nas miłością
nieskończoną. Miłością, którą ludzki język nie jest w stanie opisać. Wyobraźnia
ludzka nie jest w stanie sobie tego wyobrazić, pojąć, przedstawić. Ta miłość
jest nieskończona. Będziemy ją poznawać przez całą wieczność i stale zachwycać się
jej nowymi aspektami. Jednak to poznawanie możemy zacząć już teraz i to właśnie
teraz podczas trwania Wielkiego Postu, który przygotowuje nas do
najwspanialszego wydarzenia w historii ludzkości, do wydarzenia zbawczego.
2.
Decyzja godna tylko Boga
Bóg umiłował ciebie, zanim jeszcze
oczyścił cię z grzechu pierworodnego. Umiłował ciebie takiego brudnego,
umorusanego grzechem, skażonego grzechem. Umiłował każdą duszę, którą przecież
stworzył, powołał z miłości. Umiłował tak bardzo, że zdecydował się na
niesamowity krok. Oddał swojego pierworodnego Syna, prawdziwego Syna, pozwalając
na to, by doświadczał cierpienia i aby umarł z rąk człowieka, którego zbawił
poprzez tę Mękę. Bóg zdecydował się na ten krok mimo, że to Jezus jest Jego
Synem, a ty jedynie przybranym Jego dzieckiem. Mimo, że to Jezus jest czysty,
święty i doskonały, a ty grzeszny, brudny i słaby. Zdecydował się poświęcić
Jego życie, aby dać je tobie. Niesamowity krok! Decyzja godna tylko Boga.
Człowiek słaby sam z siebie nie jest w stanie uczynić takiego kroku. Tylko Bóg
taką miłością kocha. I już chociażby z tego względu powinieneś oczekiwać na
Triduum Paschalne z wielką tęsknotą. Powinieneś pragnąć przeżyć ten czas bardzo
głęboko, w ścisłym zjednoczeniu z Jezusem, aby być jak najbliżej miłości
doskonałej, największej, nieskończonej, czystej, ofiarnej. A Jezus przecież też
ciebie umiłował, też tą doskonalą miłością. Inaczej nie zdecydował by się wziąć
Krzyża i umrzeć. Jego miłość to Boska miłość.
3.
Istota przeżyć Wielkiego Postu
Czas Wielkiego Postu wydaje się często
człowiekowi zbyt długi. Jakże często dusze usiłują w sposób sztuczny budować
smutek w sobie. W sposób dziwny przyjmują wszelkie rozważania Męki Jezusa,
traktując wszystko jako coś co jest nieprzyjemne, do czego trzeba się nakłonić.
Ale nie bardzo dusze potrafią dojść sedna, istoty przeżyć Wielkiego Postu. Dzisiejsze
Słowa z Ewangelii mówią o tym, by naśladować Jezusa trzeba wziąć swój krzyż,
tak jak Jezus i iść, tak jak On. I znowu nie zawsze dusze rozumieją na czym ma
to polegać. Myślą o wielkich sprawach, o bardzo trudnych sytuacjach, o wręcz
heroicznych wydarzeniach. Krzyż, o którym mowa w Ewangelii to nasz krzyż
codzienności. To krzyż, o którym wielokrotnie już mówiliśmy. To zwykła szara
codzienność. To relacje z naszymi bliskimi. To uśmiech mimo, iż nie mamy na to
ochoty. To przebaczenie mimo, że serce co innego dyktuje. To zwykłe usłużenie
drugiej osobie, chociaż nie była zbyt miła dla nas. To zgoda na zwykłe
codzienne obowiązki i czynienie ich z uśmiechem, z ochotą, bez narzekania, bez
słowa skargi. To zgoda na to, że mamy jakieś cierpienia, jakieś choroby, coś co
nas nęka, coś co utrudnia nieco życie, sprawia, że nie jest zbyt wygodne lub
zbyt przyjemne. To zgoda w swoim sercu.
W dzisiejszym pierwszym czytaniu jest
również mowa o tym, iż wiara bez uczynków jest martwa. To prawda, bo jeśli
mówisz, że wierzysz miłości, a potem narzekasz, a potem jesteś zły, wściekły i
nie potrafisz pohamować swoich emocji w kontaktach z ludźmi, to gdzież jest
twoja wiara w miłość? Mówisz, że tę miłość przyjmujesz, dlaczego tą miłością
nie promieniujesz? Dusze często szukają w sobie bardzo spektakularnych win,
grzechów, słabości, takich bardzo wyraźnych, obrazowych. Rozważając Drogę
Krzyżową również myślą o czymś co jest duże, wielkie, spostrzegane przez
wszystkich. A tu chodzi o rzeczy małe, rzeczy drobne, rzeczy, które zazwyczaj
dokonują się w sercu. Jest to codzienna walka z samym sobą, codzienne
przełamywanie siebie, codzienne nakłanianie siebie do czegoś, co jest nam
niewygodne, co nie jest zbyt miłe, co jest nieprzyjemne. To przełamywanie, aby
przebaczyć, aby przejść pomimo zranienia, aby starać się nie dostrzegać
czyjegoś nieprzyjemnego chociażby wzroku, czyjejś nieprzyjemnej uwagi, ale z
miłością odpowiedzieć, z miłością się zachować. To będą te uczynki. To będzie umieranie
samego siebie, swojego ja. To będzie podjęcie krzyża, tego krzyża codzienności.
4.
Jezus już wziął twój krzyż codzienności
Cóż Jezus wziął jako Krzyż? Twoją
codzienność, twoje zmaganie się z niesympatycznymi słowami współmałżonka, z
jego niedostrzeganiem twojej pomocy, jakiej udzielasz. On wziął to, iż twoja
bliska osoba nie dostrzega twojego bólu, twojego cierpienia. On wziął twój
smutek związany z tym, jak twoi bliscy zachowują się w stosunku do ciebie,
twoje rany serca. On wziął taki krzyż! On wziął wszystkie twoje odpowiedzi na niemiłe,
niesympatyczne, niewygodne sytuacje. On wziął też cięższe rzeczy. On wziął wszystko,
co ciebie bardzo boli, co ciebie bardzo rani, co wydaje ci się nie do
uniesienia, na co nie potrafisz reagować z miłością, na co odpowiadasz z
niechęcią, z nienawiścią, ze złością, na co nie potrafisz się godzić. On wziął
wszystko. Od najmniejszych drobiazgów do największych rzeczy, które ciebie
przytłaczają do ziemi.
5.
Spróbuj i ty ten krzyż nieść z Jezusem
w tym. Skoro On wziął krzyż twojej codzienności, ty masz spróbować uczynić to
samo. Kiedy o tym słyszysz, kiedy o tym jest mowa wydaje się to oczywiste,
zrozumiałe. Jednak kiedy przychodzi jakaś konkretna sytuacja, to już nie jest
takie oczywiste, takie proste, ponieważ twoje „ja” bierze górę, twoje emocje,
uczucia, twoje wygodnictwo, twoje marzenia, pragnienia. Twoje „ja” bierze górę!
Twoja słabość bierze górę! I cóż wtedy robić? Wtedy należy klęknąć przed Bogiem
i powiedzieć: Jezu, nie potrafię wziąć
tego krzyża. Jezu chciałbym, ale wydaje mi się za trudny, wydaje mi się za
ciężki. Chciałbym ze względu na Ciebie i na Twoją miłość, ale wzdrygam się, bo
się go boję, bo cierpię, bo wydaje mi się, że już więcej nie potrafię go
unieść, wydaje mi się za ciężki. Proszę, weź go ze mną, bo chcę iść razem z
Tobą ze względu na Twoją miłość do mnie, ze względu na to, że w moim sercu
wzbudzasz to pragnienie, ze względu na nieskończoną Twoją miłość, ze względu na
Niebo, na wieczność. Proszę, weź ten krzyż ze mną.
6.
Bóg zna twoje cierpienie
heroiczności. Nie oczekuje od ciebie, iż będziesz mocarzem, że będziesz kimś
mocnym, wielkim, że będziesz trwał niezachwianie przy Nim. Nie oczekuje tego.
Bóg przecież zna ciebie i wie, że jesteś duszą maleńką. On wie, że jesteś
bardzo słaby. Wie, że nie masz siły. On zna twoje cierpienie. I chociaż na
zewnątrz możesz nic nie pokazać, to On widzi twoje wewnętrzne łzy, kiedy
zmagasz się z cierpieniem, z bólem, z ciężarem. On to wszystko wie, On to
wszystko widzi. Przed Nim nie musisz udawać nikogo innego. Przed Nim masz
stawać w prawdzie, być tym, kim naprawdę jesteś. I kiedy będziesz przedstawiał
Bogu prawdę, którą On zna, a którą ty sam musisz sobie uświadomić i się do niej
przyznać, wtedy Bóg pomoże ci nieść twój krzyż. I odczujesz Jego pomoc,
ponieważ to prawda wyzwala człowieka. To prawda pomaga człowiekowi zbliżyć się
do Boga, być blisko Niego, otworzyć się na Jego łaskę i doświadczyć Jego
miłości. To bycie prawdziwym przed Bogiem. Kiedy nie stajesz w prawdzie, to otaczasz
się murem. To jest maska, którą zakładasz, ten kolejny strój, kostium, przebranie.
Jest to coś co ciebie od Boga w jakiś sposób odgradza, zasłania i nie ma między
tobą a Nim bezpośredniego kontaktu. Stawaj zatem przed Bogiem ty jako ty, jako
słaba mała dusza, która nie radzi sobie z niczym. Przyznawaj się do tego i proś
Boga, by to On dźwigał twój krzyż, by to
On dawał tobie siły, moc. I tak będzie. Kiedy będziesz tak czynił, kiedy
będziesz pokornie uznawał przed Bogiem, że jesteś mały i słaby, zaczniesz doświadczać
Bożej miłości. I okaże się, że w tym
krzyżu codzienności doznasz słodyczy. Wyda ci się to wręcz dziwne, że można
doświadczyć słodyczy w cierpieniu. A jednak tak jest, ponieważ to Bóg obecny w
twoim życiu da ci poznać swoją obecność, swoje wsparcie, swoją pomoc. Ponieważ
wtedy zaczniesz rozumieć głębię krzyża, który niesiesz. Krzyża, który jest dla
ciebie zbawiennym, który tak naprawdę jest ci bardzo potrzebny. Bez niego nie
doświadczysz zbawienia. Zaczniesz otwierać się na prawdę o krzyżu. Zobaczysz,
iż to, co jest tą twoją codziennością, co jest tym krzyżem, zobaczysz iż jest
to niezbędne dla ciebie, abyś mógł iść do Nieba, abyś mógł kroczyć drogą ku
świętości. Zobaczysz, iż jest to Boża łaska, która codziennie na ciebie spływa.
7.
Krzyż i cierpienie jest łaską
Może ci się to wydawać absurdalne:
krzyż, cierpienie łaską? To, co ciebie boli, przez co cierpisz, co się wydaje
ciężarem nie do uniesienia – jest łaską daną od Boga. Łaską, która ciebie może
unieść do Nieba. Która, jeśli chwycisz ją sama ciebie wyniesie do Nieba. By to
jednak przyjąć sercem, nie umysłem, nie intelektem, ale sercem, by to
prawdziwie przyjąć, by poczuć w tym swoje własne życie, by tego doświadczyć
wewnętrznie, trzeba próbować stawać przed Bogiem i przyjmować krzyż codzienności.
8.
Jezus zaprasza nas do jednoczenia się z Jego Krzyżem
To wszystko, o czym była mowa powyżej, jest
jedną tylko stroną przeżywania czasu Wielkiego Postu. Jest bowiem jeszcze druga
strona, która jest – tak często się uważa – przeznaczona bardziej dla świętych
niż dla zwykłych dusz. A jednak i tę stronę Bóg pragnie również tobie pokazać.
Otóż Jezus zaprasza nas, szczególnie teraz w okresie Wielkiego Postu, do
jednoczenia się z Jego Krzyżem, z Jego cierpieniem poprzez umiłowanie Jezusa
samego w tej Męce. Jezus podczas całej swojej Męki, jakiej doświadczał już w
Ogrójcu, poprzez noc pełną męczarni, poprzez Wielki Piątek, przez cały czas aż
do śmierci na Golgocie promieniował niesamowicie miłością. Wiele dusz wybranych
przez Boga, które otwierały się na to, doświadczały Bożej miłości, doświadczały
jej w różny sposób. Jedne duchowo widziały Mękę Jezusa, inne doświadczały Jego
Męki w sobie, nawet w sposób fizyczny. Jeszcze inne czuły w swoim sercu wielkie
płomienie miłości, które przyciągały je do Krzyża. Dusze święte czuły wielką
miłość do Krzyża. Pragnęły nieustannie Go adorować. Pragnęły być przy ranach
Jezusa. Pragnęły dotykać tych ran, całować je i zalewać łzami. Gdy to czyniły
doświadczały jeszcze większej miłości, która jeszcze bardziej skłoniła je do
umiłowania Jezusa Ukrzyżowanego. To zjednoczenie z Jezusem Ukrzyżowanym przemieniało
i uświęcało je w sposób niemalże doskonały. Bóg zaprasza również nas do takiej
świętości, wysyła promienie miłości bardzo intensywnie do nas, byśmy umiłowali
Jego Syna. Byśmy doświadczając Jego Męki umiłowali Jego biedne, umęczone Ciało.
Byśmy oczami duszy zobaczyli Jego rany i sercem doświadczyli Jego Krwi, Jego
Potu, jego Łez. Byśmy zapragnęli przytulić Go i całować. Byśmy pragnęli
opatrywać Jego rany.
9.
Wszystkiego w duszy dokonuje Bóg
Bóg pragnie miłości czułej, miłości
bardzo bliskiej, intymnej. Miłości, jaką otoczyła Go Matka Boża. Miłości, jaką
Bóg obdarzył Maryję, wlał w Jej Serce i zjednoczył ze sobą. To Bóg uzdalnia
duszę do takiego umiłowania, aby potrafiła kochać, nie widzialnego człowieka,
ale samego Boga. By duchowo potrafiła jednoczyć się ze Stwórcą. Bóg uzdalnia
duszę do tej wyższej miłości, doskonałej miłości, do zjednoczenia. By dusza
mogła uczestniczyć w zbawianiu świata. Dusza nie musi myśleć o tym, że ma
zbawiać inne dusze. To Bóg poprzez nią to czyni. Ona ma po prostu kochać, ma zakochać
się w Bogu, szczególnie zakochać się w Jezusie na Krzyżu, bo wtedy objawiła się
pełnia Bożej miłości. I dusza ma tę pełnię przyjąć i sama stawać się tą pełnią.
Wszystkiego w duszy dokonuje Bóg. Dusza sama nie jest zdolna do tego. Ona może
jedynie prosić, otwierać się, wyciągać ręce i ufać, wierzyć, bo przecież Bóg
pragnie to dać każdej duszy. Inaczej nie zgodziłby się na Krzyż. A On już się
zgodził, już zawisł i już zbawił. Rzecz w tym, żeby to przyjąć.
Złóżmy dzisiaj swoje serca na ołtarzu z wielką prośbą,
aby Bóg pozwolił naszym sercom otworzyć się na cudowną pełnię miłości. Aby
dotknął duszę miłością Krzyża, aby uwrażliwił duszę, by sprawił, aby ta dusza
potrafiła stawać przed Bogiem w prawdzie i prosić. Prośmy, aby Bóg w sposób
szczególny nasze dusze prowadził przez okres Wielkiego Postu, przygotowując do
Triduum Paschalnego, przygotowując do Męki Jezusa, do jego Krzyża, do śmierci
na Krzyżu i do Zmartwychwstania. Prośmy, by Bóg udzielił nam miłości do Krzyża.
Prośmy, by dusze nasze otworzyły się na szczególne działanie łaski. Prośmy,
abyśmy zrozumieli czym jest krzyż każdego z nas, na czym polega, byśmy zaczęli
go dostrzegać w każdym dniu, w każdej godzinie i w każdej sekundzie. Byśmy
mieli to zrozumienie, to przyjęli i doświadczyli słodyczy Krzyża przyjmując Go.