Środa Popielcowa, 22 luty 2012 r.
Rozpoczynamy piękny czas, czas zbliżania
się coraz bardziej do miłości, czas jednoczenia się z miłością, czas poznawania
siebie i stawania w prawdzie przed Bogiem, czas, w którym poznanie miłości
niesie również poznanie swego człowieczeństwa. A to poznanie prowadzi serce do
pokory, do pokuty. To poznanie pomaga sercu kochać i okazywać na różny sposób
tę miłość.
W naszej wspólnocie już wielokrotnie
przeżywaliśmy czas Wielkiego Postu. Za każdym razem tłumaczymy sobie, iż nie
chodzi o zewnętrzną formę przygotowania, ale o serce. Za każdym razem jesteśmy proszeni,
abyśmy pozostawili narzucanie sobie różnych dodatkowych ciężarów, bowiem
ciężary w naszym życiu już się zdarzają, krzyże już mamy. Teraz należy
odpowiednio swoje serce usposobić, aby przyjmować to co jest. Nie chcemy
negować podejmowanych wyrzeczeń przez tak wiele dusz, nie chcemy negować
postów, różnych postanowień. Chcemy tylko zwrócić naszą uwagę na to, iż to nasze
serce ma teraz dany czas łaski, by prawdziwie otworzyć się i zobaczyć Bożą
miłość. To teraz nasze serce otrzymuje szczególne błogosławieństwo z Nieba, aby
spotkać się z miłością, aby na nowo ją zobaczyć, zrozumieć. Teraz rozpoczynamy
czas tak cudowny i tak wspaniały, bowiem najwspanialszą i najcudowniejszą jest
miłość wyrażająca się w Krzyżu. A Święta, które czekają na nas, przeżycie
Triduum Paschalnego wraz ze Zmartwychwstaniem jest najwspanialszym przeżyciem
podczas całego roku liturgicznego, bowiem jest to przeżycie sedna, całego sensu
Bożej miłości. Jest to doświadczenie głębi, najgłębszej Bożej Istoty. Jest to
możliwość zjednoczenia się z samym Bożym Sercem, możliwość przyjęcia w sposób
głębszy największego Bożego Daru płynącego z miłości, tj. Zbawienia.
Podczas Wielkiego Postu mówi się o tym,
aby dusza podejmowała post, modlitwę, jałmużnę, by w ten sposób wyrażała swoje
nawrócenie, by się doskonaliła, by pracowała nad sobą, aby stawać się świętą. I
to jest prawda. Ten czas temu służy, aby się nawrócić i aby dążyć do świętości.
Pragniemy sobie wytłumaczyć, czym ma być ten post, ta modlitwa, ta jałmużna dla
nas, w przeżywaniu wspólnie tego okresu. Post, modlitwa, jałmużna – to rzeczywistość,
w której mamy doświadczać całkowitego swojego ogołocenia. Post, modlitwa,
jałmużna – to stawanie przed Bogiem bez niczego. To przyjmowanie prawdy o sobie
w obliczu Bożej miłości. To spotkanie serca z miłością, serca, które tą
miłością dotknięte zaczyna rozumieć, czym ta miłość jest. I dopiero wtedy wszelkie
działanie, postawa, słowo z tej miłości wypływające. Z tej miłości, którą dusza
ma w sobie zaczyna ona w swoim środowisku czynić dobro. Wtedy zaczyna czynić
znaki miłości swoim słowem. Wtedy sama staje się miłością i przyjmuje postawę
miłości. Wtedy zaczyna być zdolna do rezygnacji z siebie, do wyrzeczenia na
rzecz innych. Wtedy z serca wypływają słowa miłości do Jezusa. Wtedy pojawia
się pragnienie, by przy Jezusie być jeszcze więcej, jeszcze częściej. Wtedy
dusza pragnie czynić coś dobrego na rzecz innych i to czyni.
Zauważmy różnicę pomiędzy tym, co tak
często jest przyjmowane przez różne dusze. Najpierw pragną dokonać czynów, a
więc pragną, podejmują postanowienia o wyrzeczeniach, podejmują postanowienie o
jakichś czynach miłosiernych, podejmują postanowienia na Wielki Post. Potem
walczą ze sobą, walczą z tym, co podjęły. Różnie im to wychodzi. My mówimy o zbliżeniu
się do Jezusa, o otworzeniu serc i doświadczeniu Jego miłości. Bowiem to
doświadczenie miłości spowoduje u nas pragnienie dokonywania czynów miłości. I
wtedy post, modlitwa i jałmużna wypływać będzie z naszego serca. Wypływać będą
z serca, z wielkiego pragnienia czynienia miłości. I realizować to będziemy nie
w sposób tak bardzo widzialny, może szumny, hałaśliwy, ale jako rzeczy proste i
zwyczajne, codzienne.
O tym stale mówimy. O zwykłych gestach
czynionych wobec swoich bliskich, o zwykłych słowach, prostych, wypowiedzianych
z miłością, o uśmiechu, o wyrzeczeniu, o uczynieniu czegoś dobrego, na co do
tej pory nie zawsze mogliśmy się zdobyć, ponieważ w sercu nie było miłości,
przebaczenia. Po spotkaniu z miłością człowiek ma siły, by kochać bez względu
na to czego doświadcza od innych. Do tej pory, kiedy człowiek opiera się na
miłości ludzkiej trudno mu jest przezwyciężyć samego siebie i kochać wtedy,
kiedy nie jest kochany. Kiedy doświadcza się Bożej miłości, kiedy serce
wypełnia Boża miłość, a Boża miłość jest pełna, nieskończona i bezwarunkowa,
wtedy kocha się wszystkich. Nie ze względu na to, że ktoś coś dobrego zrobił,
ale dlatego, że są stworzeniami Bożymi. Dlatego, że Bóg je kocha.
I taka miłość może być w naszych sercach.
Doświadczając Bożej miłości, tą miłością możemy kochać swoich bliskich i
znajomych w swoim środowisku. I wtedy potrafimy, mamy siły, aby przełamać się w
stosunku do tych, do których do tej pory nie odczuwaliśmy zbytniej życzliwości,
do tych, od których doświadczyliśmy braku życzliwości. Dzięki miłości
doświadczanej w sercu od Jezusa możemy na nowo patrzeć na swoich bliskich i
zaczynamy ich rozumieć. Mamy daną łaskę, by zmienić swoje postępowanie w
stosunku do nich, by było ono miłością. A podejmowana walka ze swoim „ja”,
uśmiercanie samego siebie, wyrzekanie się tego, na co mamy ochotę, na co mamy pragnienie,
czy też do czego dążymy, na rzecz miłości do Boga jest wspomnianym postem,
jałmużną i czynioną modlitwą, do czego zachęca nas Kościół.
Będąc świadomymi tego, możemy prosić, by
Bóg obdarowywał nas stale łaską miłości. Możemy Bogu ofiarowywać drobne
podejmowane krzyżyki na swojej drodze. Możemy świadomie prosić, by miłość jeszcze
bardziej obejmowała nasze serce, byśmy mimo różnych przeciwnych emocji, uczuć
jeszcze więcej prawdziwie kochali naszych bliskich i wyrażali tę miłość słowem,
gestem, postawą, czynem. Doświadczenie miłości jest najważniejszym
doświadczeniem w życiu człowieka. Bez tego doświadczenia człowiek jest kaleką.
Nawet dochodzi do śmierci, jeśli człowiek nie doświadcza miłości. Rozwój
człowieka bez miłości jest rozwojem koślawym. Jest bardziej deformacją niż
formowaniem. Bez miłości człowiek nie żyje, a umiera. Nie żyje prawdziwie.
Zatem
Bóg daje nam czas Wielkiego Postu, byśmy mogli doświadczyć życia, byśmy mogli
odnowić swoje życie, byśmy mogli zacząć żyć na nowo, by nasze serca odrodziły
się, by nasze dusze mogły się uświęcić. To jest czas niosący ogromną nadzieję.
Czas, kiedy może umacniać się nasza wiara i ufność. Jest to czas, w którym choć
przeżywamy Mękę Jezusa i Jego śmierć, to jednak wewnętrznie możemy doświadczać
radości, zachwytu nad objawiającą się miłością w Krzyżu, w cierpieniu i w
Zmartwychwstaniu.
W przeżywaniu cierpienia, a jednocześnie
radości nie ma sprzeczności dla duszy, która prawdziwie kocha, która
doświadczyła miłości i na tę miłość odpowiada. Nie ma sprzeczności pomiędzy
przeżywaniem wraz z Jezusem cierpienia, Męki, Krzyża, Ukrzyżowania a
rozradowywaniem serca i zachwytem serca nad potęgą i ogromem Bożej miłości.
Dusza otrzymuje łaskę współodczuwania Bożego cierpienia. Często otrzymuje łaskę
widzenia Jezusa na Drodze Krzyżowej, wchodzenia w różne sceny kolejnych Stacji
Drogi Krzyżowej. Wystarczy naprawdę niewiele. Wystarczy, że dusza pragnie
towarzyszyć Jezusowi, gdy podejmuje wysiłek, znalezienie czasu, uklęknięcie na
chwilę. A Bóg daje łaskę tak wspaniałą, niewspółmierną do niewielkiego wysiłku
duszy, wielką, ogromną łaskę. I dusza swoim sercem doświadcza miłości w
cierpieniu. Otwierają jej się oczy jeszcze szerzej na tę niepojętą miłość, na
piękno tej miłości, ogrom tej miłości. Z jednej strony zachwyca się cała
malejąc przed tą miłością, a jednocześnie wzrusza się i cierpi z Jezusem. Doświadcza
też własnej maleńkości, doświadcza własnego „nic”, własnej nędzy, grzechu, zła,
jakie czyni. Ale w tym doświadczeniu, często bardzo bolesnym, doświadczeniu
własnej nicości, dusza jest otoczona nieskończoną miłością. I dusza płacze
wobec ogromu tej miłości, która zatapia ogrom jej nędzy. I w tej duszy jest
wszystko: wielki ból z powodu własnej grzeszności, wielkie wzruszenie wobec
Bożej miłości, zachwyt nad pięknem tej miłości i wielkie ogromne pragnienie
zadośćuczynienia Bogu za to wszystko, co do tej pory ona czyniła wobec Boga
raniąc Go. Pojawia się w tej duszy ogromne pragnienie naprawiania tego
wszystkiego co czyniła do tej pory Bogu. Za to wszystko pragnie przepraszać,
prosić o przebaczenie i od tej pory pragnie czynić samo dobro. I cała ogarnięta
miłością zaczyna widzieć różne okazje, drobne, małe, a jakże ważne do tego, by
czynić dobro, by kochać. Kochać tych, z którymi żyje na co dzień. I znajduje
siły, by pokonywać samą siebie, by rezygnować na rzecz miłości.
Tak jak powiedzieliśmy, są to drobiazgi.
Naprawdę drobiazgi. Ale jeśli w drobiazgach będziesz wierny Bogu, jeśli w
drobiazgach będziesz objawiać miłość do Boga, to Bóg objawi ci ogrom niepojętej
swojej miłości i wywyższy ciebie do tak wielkiej miłości i posadzi ciebie u
swego boku. Tylko za to, że ty z miłością do swojego współmałżonka uśmiechniesz
się, chociaż jego słowo mogło ciebie zranić, ty uczynisz gest przyjazny wobec
osoby, która okazała ci coś innego, ty pomożesz komuś, chociaż wcale nie musisz
tego czynić. Ty powiesz słowo miłości, ty pomodlisz się w czyjejś intencji,
widząc taką potrzebę. Ty usłużysz komuś w trudnej rzeczy, naprawdę w drobnej,
ale z miłości. Nagroda czeka w Niebie za takie „nic”. Ale do takiego „nic”
uzdolni ciebie miłość, na którą masz otwierać serce, z którą masz się spotykać.
Podczas tego Wielkiego Postu do takiego
„nic”, do którego teraz nie jesteś zdolny, uzdolni ciebie spotkanie z Jezusem.
Spotkanie jak najczęstsze, jak najczęstsze otwieranie serca przed Krzyżem,
przed Jezusem cierpiącym, jak najczęstsze przyleganie sercem do Jego Ran, jak
najczęstsze po prostu trwanie przy Nim. Do miłości prawdziwej, heroicznej,
ofiarnej uzdolni ciebie Bóg, gdy ty Mu na to pozwolisz. A więc, gdy podejdziesz
do Niego i będziesz przy Nim trwał. Będziesz czekał, aby dał ci tę miłość. Bądź
wytrwały! Jak najczęściej stawaj u stóp Boga! Jak najczęściej wpatruj się w
Jezusa konającego! Jak najczęściej spoglądaj na Jego Rany! Jak najczęściej
zbieraj Jego Krew! Jak najczęściej zbieraj Jego Pot, Łzy i adoruj! Jak najczęściej przebywaj w tej cudownej
obecności objawiającej się miłości w całej jej pełni, byś tą pełnią mógł cały
się wypełnić. I by ta pełnia w końcu obmyła twoje oczy z bielma. By ta pełnia
otworzyła prawdziwie twoje serce. By ta pełnia miłości obmyła ciebie ze
wszystkich twoich narośli, wszystkich masek, kostiumów, wyobrażeń. Z
wszystkiego! By ta pełnia dotarła do twojego jestestwa, wydobyła je niejako na
zewnątrz i pokazała ci, kim jesteś? By ta pełnia przyczyniła się do twojej
pokory, do tego byś znalazł właściwe miejsce swoje przed Bogiem. Byś zrozumiał
to miejsce, to kim jesteś? Byś zrozumiał to, jakim jesteś wobec Boga?
Do tej pory cały czas odnosisz siebie do
innych, do świata. A ty masz siebie odnieść tylko do Boga, bo dopiero wtedy
jest prawdziwość poznania, zrozumienia. Tak jak w fizyce, aby cokolwiek
określić, trzeba mieć punkt odniesienia. Kiedy człowiek idzie drogą, też musi
mieć punkt odniesienia, żeby wiedzieć w jaki sposób się porusza. Ale kiedy
siedzi w pociągu jadącym, wydaje mu się, że się w ogóle nie porusza. Musi też
podjąć odpowiedni punkt odniesienia aby zobaczyć czy rzeczywiście wykonuje ruch
względem ziemi. I tak samo ty, abyś właściwie spojrzał na siebie i zobaczył
prawdę, czy się poruszasz czy nie i w jakim kierunku, musisz mieć ten właściwy
punkt odniesienia. Nim jest Bóg. Dopiero wtedy przejrzysz, poznasz, doznasz
przemiany i zaczniesz prawdziwą formację. Wtedy będziesz mógł jednoczyć się z
Bogiem. A więc będziesz osiągał cel, do którego jesteś powołany.
Na ołtarzu złóżmy dzisiaj swoje serca,
prosząc, by Bóg na ten czas Wielkiego Postu objął szczególną troską nasze
serca. Prośmy, by cała Trójca Święta zaopiekowała się naszymi sercami, bowiem
pragniemy poznawać miłość i pragniemy poznawać prawdę tej miłości, pełnię tej
miłości. Pragniemy poznawać! Niech Bóg udzieli nam wytrwałości w tym dążeniu do
poznawania miłości. Niech udzieli nam ufności, wiary, że to jest możliwe. Niech
doda nam siły, byśmy pomimo wszystko powstawali i nadal dążyli do celu. Niech
objawia nam swoją miłość płynącą z Krzyża i uzdolni do przyjęcia tej miłości i
do życia tą miłością. Niech udzieli swego światła, jaką jest ta miłość, byśmy
prawdziwie odkryli piękno, moc i nieskończoność tej miłości. Módlmy się o to,
byśmy prawdziwie czynili post, modlitwę i jałmużnę, tak jak tego oczekuje Bóg.
Byśmy to czynili sercem z miłości i by dokonało się nasze nawrócenie. By nie
był to tylko krok, dwa, trzy do przodu, a potem znowu do tyłu, ale byśmy
prawdziwie poszli w górę.
Niech za nami wstawia się Matka Najświętsza upraszając
to wszystko.