3. Tajemnice bolesne
Dusza maleńka, najmniejsza – to dusza, która również jest maleńką wobec Jezusa podejmującego swoje Dzieło Zbawcze. A więc myśląc o tym, iż wspólnota uczestniczy w wielkim Dziele Zbawczym Jezusa, trzeba mieć świadomość, iż nadal jesteśmy duszami najmniejszymi. Nie wielkimi, nie silnymi, nie mocarnymi, aby wraz z Jezusem unieść Krzyż, iść na ten Krzyż, podejmować mękę, ale cały czas jesteśmy duszami najmniejszymi i z tej pozycji podchodzimy do Jezusa i do całego Dzieła Zbawczego. Z tej pozycji patrzymy i z tej pozycji uczestniczymy w tym dziele, a więc jako dusze najmniejsze.
Tajemnica I – Modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu
Dusza najmniejsza, dusza maleńka – to dusza, która z jednej strony tak jak dziecko obawia się chociażby ciemności, obawia się różnych rzeczy, ale z drugiej strony to dusza, która pragnie być blisko Boga, bo Bóg daje duszy poczucie bezpieczeństwa, bo w Bogu widzi ochronę, w Bogu ona otrzymuje pokój swego serca. Bóg jest miłością, jej miłością, więc biegnie do Boga, aby z Nim wszystko przeżywać.
Często dusze będą przeżywać różne trudne chwile, jakieś trudności, przeciwności. Tak dzieje się w każdym życiu, z tym, że duszę maleńką może przerażać wielkość świata, bo ona jest maleńka. Jednak ona biegnie do Boga, który jest jej miłością, aby tam razem z Nim przeżywać swój dzień, trudności, przeciwności, realizować obowiązki, czyli godzić się na to, co dla niej jest krzyżem, decydować się na codzienność, którą Bóg daje, aby ona mogła przyjmując ją wziąć udział w Dziele Zbawczym. Nieraz dusze obawiając się powołania, trudności, które się pojawiają na ich drodze życiowej, robią poważny błąd, czyli nie uciekają się do Boga, by razem z Nim to przeżyć, tylko próbują właśnie same. Uważają, że Bóg daje im te trudności i że skoro od Boga one pochodzą, w związku z tym obawiają się, że jeszcze więcej otrzymają ciężarów. Same więc pozostają z obawami, z trudem, z ciężarem.
Możemy się wzorować patrząc na postawę Jezusa w Ogrójcu. Miał podjąć ostateczny krok, by zrealizować misję. I co zrobił? Wyszedł, aby się modlić, aby swojemu Ojcu powierzyć swój lęk, który przeżywał przed swoją męką, aby zaczerpnąć mocy do realizacji powierzonej Mu misji.
Dusza maleńka nie ma takich krzyży, nie ma takiej trudnej drogi życiowej, jaką mieli wielcy święci męczennicy, ale ponieważ jest maleńka, to dla niej codzienność może się wydawać ogromnym ciężarem, przed którym może odczuwać lęk. Dlatego patrząc na Jezusa ma dokładnie robić to, co On, czyli z Bogiem wszystko omawiać. I mówić Mu, że się boi, że nie podoła, ale niech się dzieje to, co Bóg chce. Dusza otrzymuje umocnienie z Nieba – tak jak Jezus otrzymał – by móc realizować swoją maleńką drogę miłości, a na tej drodze pokonywać jakieś konkretne trudności, przeszkody, podejmować kolejny krok.
Ojcze nasz…, 10 razy – Zdrowaś Maryjo…, Chwała Ojcu…, O mój Jezu…, Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze”
Tajemnica II – Biczowanie Pana Jezusa
Uczestnictwem duszy maleńkiej w wielkim Dziele Zbawczym jest samo podjęcie maleńkiej drogi miłości, podjęcie swego powołania. Ktoś mógłby się zdziwić, jak to możliwe, żeby droga miłości mogła być uczestnictwem w dziele, a więc w męce Jezusa, w śmierci i w Jego zmartwychwstaniu. Raczej kojarzy się to uczestnictwo z cierpieniem. Droga miłości, na którą Bóg zaprasza duszę maleńką jest związana z cierpieniem. Prawdziwa miłość wiąże się z cierpieniem. To tylko człowiek wyidealizował sobie miłość jako uczucie, emocje, jako coś, co jest samą tylko przyjemnością. To, co człowiek nazywa miłością nie jest nią. Prawdziwą miłość widać w Jezusie, w Jego męce, Jego krzyżu, śmierci, zmartwychwstaniu. Tam widzimy prawdziwą miłość, a więc wiąże się ona z cierpieniem, z ofiarą z samego siebie.
Droga miłości duszy maleńkiej, zatem wiąże się z ofiarą i cierpieniem. Na tej drodze dusza maleńka może przeżywać coś w rodzaju biczowania, coś, co może doświadczać jako porównywalne, analogiczne do biczowania. Kiedy decyduje się na realizację powołania i zaczyna iść tą drogą doświadcza z różnych stron przeciwności, które dotykają jej wnętrza, które ranią ją. Ona chce iść drogą powołania i nią idzie, chce ją realizować i stara się to robić, ale doświadcza czy to sytuacji, zdarzeń, czy słów od różnych osób, które są biczowaniem dla niej, chłostą. Nie powstrzymują one jej przed realizacją swojej drogi, jednak sprawiają ból. Dusza ma w tym jednoczyć się z Jezusem, ma po prostu klęknąć u stóp Jezusa biczowanego i patrząc na Niego z miłością ofiarowywać Mu swoje cierpienie, swój ból, zranienie. Obecność duszy przy Jezusie, która już rozpoczęła swoje cierpienie jest dla niej samej bardzo ważna, dlatego, że sama obecność przy Bogu umacnia ją, utwierdza w jej drodze. To jest dopiero początek drogi. Cierpienie, choć może się wydawać duże nie jest jeszcze ostatecznym krzyżem duszy. Ona nauczy się przyjmować tego typu cierpienie. Potem, gdy będzie patrzyła z perspektywy lat zobaczy, że to cierpienie jeszcze nie było właściwym krzyżem. Ono zapowiadało krzyż.
Ojcze nasz…, 10 razy – Zdrowaś Maryjo…, Chwała Ojcu…, O mój Jezu…, Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze”
Tajemnica III – Cierniem Ukoronowanie Pana Jezusa
Przychodzi taki czas na duszę, kiedy utwierdza się ona w przekonaniu, iż droga, którą idzie jest jej właściwą drogą, jest to droga wytyczona jej przez Boga. Coraz więcej rozumie, doświadczyła już cierpienia na tej drodze i staje przed Bogiem jak gdyby w pełniejszej świadomości, czym jest ta droga, na czym polega krzyż, którego ma się podjąć. Wtedy czuje się w jakimś stopniu połączona z Jezusem w koronie ciernistej, bowiem ukoronowanie jest stwierdzeniem, iż oto Jezus jest Królem, który zbawia; jest Królem, który poprzez swoją ofiarę króluje, zdobywa ludzkie serca, panowanie nad nimi, zdobywa ludzi, życie dla nich. Nałożenie korony jest jak gdyby ostatnim punktem przed pójściem na Golgotę, przed wzięciem Krzyża. Ale jest to ten moment, kiedy wiadomo już, że Jezus weźmie Krzyż.
Podobnie jest z duszą, która już wie na pewno, już podejmuje się wziąć krzyż, jest w dużym stopniu świadoma, na czym on ma polegać. Jest to wewnętrzne doświadczenie duszy, które trudno opisać, a w którym dusza, choć cierpi i wie, jakie to cierpienie będzie, przyjmuje koronę cierniową, ponieważ ona oznacza, że dusza będzie zdobywać inne dusze drogą swojej ofiary, ofiary z samej siebie. Dusza ma być u stóp Jezusa. Nie musi być herosem, nie musi być kimś, kto idzie na męczeństwo z wielką odwagą, pewnością siebie. Dusza jest maleńka, ona raczej ukrywa się u stóp Jezusa, jak gdyby chce się w Niego wtulić niż staje dumnie, by poddać głowę pod koronę. Dusza ma prawo i powinna być cały czas samą słabością, maleńką przy Jezusie, bo to jest prawda o niej. To nie ona jest kimś odważnym, kimś kto za chwilę poniesie krzyż, ona jest duszą maleńką, która złączona z Jezusem będzie w tym uczestniczyć.
Możemy czytać o różnych męczennikach i wielkich świętych, którzy podejmowali krzyż, chociażby męczeńską śmierć bardzo odważnie, wyznając wiarę w Jezusa, wiedząc, że za to wyznanie wiary grożą im tortury. Oni te tortury znosili i znowu wyznawali wiarę i następne tortury przeżywali. To byli herosi. Dusza maleńka jest najmniejsza, jest dzieckiem. A dziecko kryje się u stóp Jezusa w koronie cierniowej, tuli się po prostu do Niego i poprzez przytulenie uczestniczy w Dziele Zbawczym.
Ojcze nasz…, 10 razy – Zdrowaś Maryjo…, Chwała Ojcu…, O mój Jezu…, Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze”
Tajemnica IV – Droga Krzyżowa Pana Jezusa
Droga krzyżowa – to dla duszy maleńkiej czas właściwej realizacji powołania, kiedy dusza jest już bardziej świadoma, kiedy jest już jak gdyby zaprawiona na tej drodze i po prostu nią idzie. To jest czas jednoczenia się z drogą krzyżową Pana Jezusa, to jest jej droga krzyżowa.
Oczywiście nie należy tutaj rozumieć jako takiej drogi krzyżowej pełnej niesamowitych cierpień czy mąk, tylko jako codzienność, którą dusza podejmuje każdego dnia już w pewnym stopniu zaprawiona, już obyta z tym wszystkim, co jest jej życiem, już dużo rozumiejąca. Ale droga jest trudem, w związku z tym jest krzyżem dla niej. Z tym, że ona już sporo rzeczy swoim sercem zrozumiała, doświadczyła, jak gdyby oswoiła się i tą drogą idzie. Najważniejsze jest to, aby być blisko Jezusa, aby do Niego się przytulić, aby to wszystko, co się samemu niesie, przeżywa, każdą chwilę w ciągu dnia przeżywać z Jezusem, z Jezusem niosącym Krzyż, kochając Jezusa, dla Jezusa, z miłości do Jezusa. Wtedy najzwyklejsza czynność, najzwyklejszy obowiązek, wszystko to, co jest zwykłe i właściwie niezauważalne przez człowieka, wszystko można Bogu ofiarować jako dowód miłości, jako swoją ofiarę dla Niego.
Dusza jest już w pewnym stopniu dojrzała. Ona zaczyna rozumieć to, co może Bogu ofiarować. Zaczyna jak gdyby przetwarzać codzienność i widzieć w niej krzyżyki, które ona niesie. Na razie jeszcze nie widzimy tych krzyżyków, chociaż mamy ich bardzo dużo. Odczuwamy dopiero jako krzyż to, co jest rzeczywiście bardzo ciężkie, jakieś większe doświadczenia, większe cierpienia. Wtedy widzimy, że to jest krzyż. A tak naprawdę tych krzyżyków mamy bardzo dużo każdego dnia i nie wykorzystujemy łaski posiadania takich krzyżyków i nie ofiarowujemy ich Bogu. Przez to nie uczestniczymy w pełni w Jego drodze krzyżowej i Dziele Zbawczym.
Natomiast przyjdzie taki czas, kiedy Bóg da nam zrozumienie w sercu, pokazując zwykłe drobnostki codzienności, uświadamiając, czym są tak naprawdę, w jaki sposób możemy je wypełniając uczestniczyć w Dziele Zbawczym Jezusa, w Jego drodze krzyżowej.
Ojcze nasz…, 10 razy – Zdrowaś Maryjo…, Chwała Ojcu…, O mój Jezu…, Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze”
Tajemnica V – Ukrzyżowanie i śmierć na Krzyżu Pana Jezusa
Ukrzyżowanie i śmierć – to ostatni etap życia duszy maleńkiej, to dojście na szczyt drogi, którą idzie, to wydoskonalenie się w miłości, wydoskonalenie się na maleńkiej drodze, kiedy rzeczywiście dusza daje się ukrzyżować i oddaje całą siebie za dusze. Osiąga świętość i umiera z miłości. Niekoniecznie tutaj chodzi o jakieś mistyczne doznanie, po którym następuje śmierć. Raczej tu chodzi o szczyt miłości ofiarnej, który osiąga dusza. Kończy się jak gdyby ten szczyt miłości tu na ziemi i następuje śmierć.
Trwanie na tym szczycie może mieć różny czas. Jezus na Krzyżu umierał trzy godziny. Dusza osiągając ten szczyt może trwać na nim różną długość czasu. Może to być kilka lat, kilka miesięcy, kilka dni, a może osiągnąć szczyt w dniu swojej śmierci, potem umrzeć. Ale będzie to śmierć z miłości, w złączeniu z Jezusem, który też oddaje życie z miłości za dusze. Wypełni się w duszy powołanie, droga życiowa i Bóg po wypełnieniu się wszystkiego przyjmie maleńką duszę do Nieba. Taka droga i taki szczyt, i taka śmierć z miłości jest przepiękną. Do doskonałego wypełnienia swego powołania i do takiej śmierci może tęsknić każda dusza maleńka, może takiej śmierci pragnąć; śmierci, podczas której sam Jezus wyciąga swoje dłonie, by zdjąć tę duszę z jej krzyża i unosi do Nieba, jak gdyby przejmuje ją z rąk ziemskiego życia i przenosi w ręce Bożej wieczności.
Dzieje się to dzięki miłości. To niezwykłe doznanie, doświadczenie, niezwykła głębia takiej miłości po ofiarę, niezwykła głębia takiej śmierci z miłości. Można tę drogę kontemplować, nieustannie zgłębiać. O takiej śmierci marzyli Święci. Trudno zwykłej duszy zrozumieć istotę takiej śmierci, trudno w ogóle zrozumieć pragnienie takiej śmierci, ponieważ dusze obawiają się śmierci, boją się, nie chcą, za wszelką cenę trzymają się życia. Nie rozumieją, czym jest Dzieło Zbawcze, czym jest Dzieło, którego dokonał Jezus na Krzyżu, czym jest Jego śmierć na Krzyżu. Nie potrafią zobaczyć piękna ukrzyżowanej miłości.
Starajmy się rozważać całą drogę prowadzącą do śmierci z miłości, aby ją zrozumieć. Prośmy Ducha Świętego, aby dał nam zrozumienie, bo jest to cały sens naszego życia. Do tego ta droga prowadzi. Jest to jednocześnie wielkie wyróżnienie, bo przecież dusza zawiśnie na krzyżu razem z Jezusem, w Jego ramionach umrze, On ją zabierze do Ojca.
Ojcze nasz…, 10 razy – Zdrowaś Maryjo…, Chwała Ojcu…, O mój Jezu…, Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze”