11. Oto ja oddaję go Panu
Wspólnie oczekujemy na Jezusa. Staramy uświadamiać sobie, kim On jest. Naród wybrany czekał na Mesjasza. Różne były jego wyobrażenia o Nim, w jaki sposób wybawi naród wybrany. W sposób wręcz radykalny różniły się od tego, kim rzeczywiście jest Mesjasz, Zbawiciel. Gdy Jezus już przyszedł, ci którzy czekali na swoje wyobrażenie Mesjasza, odrzucili Jezusa, bo nie pasował do ich oczekiwań, do ich wyobrażeń.
A jak jest z naszymi sercami? Na kogo czekamy? Bowiem przyjść ma Zbawiciel. Każdy z nas wie, co oznacza Zbawiciel, każdy wie, w jaki sposób Jezus dokona Zbawienia. Bardzo często dusze podczas Adwentu oczekują jedynie na maleńkiego Jezusa, odsuwając od siebie myśl o tym, kim On jest naprawdę – odsuwają myśl o krzyżu, o męce, o śmierci. Wydaje im się, że jest to coś sprzecznego z oczekiwaniem na narodziny Jezusa, że to są dwie różne osoby, że nie można cieszyć się oczekując na Jezusa Ukrzyżowanego. Jakże dusze te są w błędzie. Dusza zakochana w Bogu, ona rozumie cudowną jedność pomiędzy maleńkim Jezusem a Jezusem na krzyżu. W duszy tej nie powstaje żadna sprzeczność i nie zmniejsza się miłość, radość oczekiwania, gdy myśli o Jezusie Ukrzyżowanym, bowiem dusza, która prawdziwie miłuje Jezusa nazywa Go swoim Oblubieńcem. Jezus konający jest prawdziwym Oblubieńcem dusz. Na krzyżu Jezus poślubia duszę. Krzyż jest łożem miłości, jest ołtarzem, na którym składana jest Ofiara miłości. Nigdzie indziej Bóg tak nie ukazuje potęgi swojej miłości do duszy, jak na Krzyżu.
Niech w naszych sercach będzie wielka miłość, która niejako przyciągać będzie Jezusa tu na ziemię, będzie Go niejako przyspieszać, by jak najszybciej przyszedł, bo są dusze, które Go kochają całą mocą swoich serc, które pragną Go przyjąć do swego wnętrza takim, jakim jest naprawdę, nie wyznaczając Mu granic swoją wyobraźnią, nie ograniczając Go żadną swoją słabością.
Bóg przygotowuje nasze dusze, aby były oblubienicami Boga. Jednak trzeba dobrze rozumieć, co to znaczy, iż dusza jest oblubienicą Jezusa. Dusza, która prawdziwie miłuje, w sposób szczególny miłuje Krzyż i Jezusa konającego. W stronę Krzyża kieruje swój wzrok nieustannie, bo tam na Krzyżu widzi wyznanie miłości, jakie czyni Bóg wobec niej. Oczekujmy swojego Oblubieńca z miłością, z tęsknotą, z wielkim pragnieniem jak najszybszego spotkania się z Nim i dobrze rozważajmy, kim jest ten Oblubieniec.
***
Ofiara – temat wydaje się być trudnym i niekiedy dusze nie łączą go z oczekiwaniem na przyjście Boga, a jednak właśnie ofiara łączy bohaterki czytania (1 Sm 1, 24-28) i Ewangelii (Łk 1, 46-56), łączy Boga z człowiekiem. Właśnie ofiara wprowadza dusze do Nieba. Bez ofiary nie byłoby i Bożego Narodzenia, i Zbawienia. Oczekując na Jezusa, na Jego przyjście wyglądajmy Jezusa, który wisi na Krzyżu, który kona z miłości oddając życie każdemu z nas. Miłość łączy się z ofiarą, z cierpieniem. Są nierozłączne. Jeśli ktoś twierdzi, że kocha, a nie doświadcza cierpienia, nie wie, o czym mówi, nie zna miłości. Prawdziwa miłość zawsze łączy się z ofiarą – możemy to zaobserwować w życiu rodzinnym, małżeńskim, wspólnotowym, w sposób doskonały w życiu Jezusa.
Ofiara ponoszona z miłości do Boga wprowadza duszę na tory zbawienia, to znaczy włącza jej życie w Dzieło Zbawcze. I choćby życie tej duszy by było najmniej znaczące, szare, ukryte, małe, biedne w momencie, gdy dusza ta żyje miłością ofiarną, jej życie nabiera niebywałego sensu, dlatego, że jest włączone w Dzieło Zbawcze. Może ktoś zapytać, a co z bohaterką z pierwszego czytania? Zwykła kobieta, w dodatku przez długie lata nosiła piętno bezpłodności, urodziła. Zdarzył się cud – Bóg udzielił jej łaski i urodziła Samuela. Jego życie miało ogromny wpływ na życie narodu wybranego. Przecież to Samuel namaścił Dawida na króla. Jezus pochodzi z rodu Dawida, jeśli chodzi o rodowód ludzki. W narodzie wybranym bardzo zaznaczało się rodowód, wywodzenie swego pochodzenia z rodu Dawida. O życiu tej kobiety nic byśmy nie wiedzieli, gdyby nie to, że Bóg udzielił jej łaski, a ona otworzyła się na tę łaskę i odpowiedziała całą miłością. Złożyła z tej miłości ofiarę Bogu – oddała syna. Przyznajmy, że niezdolni bylibyśmy poświęcić swoje dziecko, które w wieku trzech lat trzeba by oddać.
Maryja również otrzymała łaskę – Bóg w Niej złożył swego Syna. Od samego początku miała pełną świadomość, kim jest Jezus. Swego Serca nie przywiązywała do Jezusa jako do własności. Nie był Jej, choć Bóg uczynił Ją Jego Matką. Kochała Go, ale oddała Go Bogu. Pierwsze takie ofiarowanie było w świątyni. Wtedy też było Jej uświadomione, iż przyjmując Jezusa czyni ofiarę z całego swojego życia. Drugi raz, gdy ta ofiara wypełniła się. Można ją naocznie zobaczyć, kiedy Jezus szedł z krzyżem, kiedy został ukrzyżowany i kiedy umierał. To była również Jej ofiara miłości.
Gdybyśmy spojrzeli na życie innych osób zapisanych w Piśmie Świętym, moglibyśmy dojrzeć więcej takich postaw, gdzie człowiek przyjmuje łaskę Bożą i odpowiada miłością i ofiarą ze swojego życia. Za każdym razem jego życie włączane jest w całe Dzieło Zbawcze. Nie ważne jest, kiedy dokonała się ta ofiara, że przed wiekami, zanim jeszcze narodził się Jezus. Śledząc następne pokolenia krok po kroku dochodzimy do Dzieła Zbawczego. Ale również po Chrystusie, spoglądając na życie ludzi, których teraz nazywamy świętymi, widać, że oni swoje małe, szare życie ofiarowali Bogu, ofiarowując ze swego życia coś co było cenne, oddając Bogu swoje serce, poświęcając Mu całych siebie. Z tych często nic nie znaczących osób stali się świętymi, a całe ich życie nabrało niebywałego sensu, ogromnego wymiaru, włączone zostało w Dzieło Zbawcze. Oni uczestniczą w tym, czego dokonuje Jezus na krzyżu. Oni też uczestniczą w zbawianiu dusz.
Oczekując na Jezusa, na Tego, który przychodzi, aby składając ofiarę ze swego życia, to życie dać nam, pomyślmy w jaki sposób my możemy odpowiedzieć na tę Miłość. Prawdziwą odpowiedzią miłości jest ofiara. Tylko ofiara! Spróbujmy połączyć się z ofiarą kobiety, ofiarowującej Bogu Samuela, na którego czekała tyle lat. Spróbujmy się połączyć chociażby z ofiarą Elżbiety, która w swojej starości urodziła Jana. Połączmy się z ofiarą wielu świętych, którzy oddali wszystko, aby żyć tylko dla Boga, poświęcając często to, co w oczach ludzkich jest cenne, chociażby swoje zdolności. Jakże często ludzie mówili: Szkoda, nie marnuj zdolności. Oni poświęcili je. Poświęcali swój majątek, swoje zdrowie, swoje życie. Łączmy się z ofiarą miłości Maryi, aby uczestnicząc w niej lepiej zrozumieć, co znaczy kochać, lepiej zrozumieć, kto nadchodzi, jak przyjąć Jezusa. W radości oczekiwania na przyjście Jezusa nie może zabraknąć Krzyża, nie może zabraknąć Dzieła Zbawczego, świadomości po co Jezus przychodzi. Ta świadomość ma być połączona z miłością w naszych sercach, z miłosnym oczekiwaniem na Tego, który przychodzi z miłości, aby wejść na krzyż, który na krzyżu z miłości do nas przyjmuje wszystko, całe cierpienie świata i który z miłości zaprasza dusze również na krzyż. Z miłości na tym krzyżu pragnie duszę poślubić i który z miłości chce ją włączyć w to, co jest najdoskonalsze, najcudowniejsze, największe – w Ofiarę miłości.
Prawdziwie trzeba kochać, aby to zrozumieć. Trzeba zakochać się w Bogu, aby z głębi serca wydobyło się to wielkie, ogromne pragnienie krzyża i zjednoczenia z Jezusem Ukrzyżowanym. Trzeba otworzyć się na łaskę, bo tylko dzięki łasce człowiek może zakochać się w Jezusie Ukrzyżowanym. Tylko dzięki łasce można umiłować Rany Jezusa, Jego Krew. Tylko łaska wprowadza duszę w zjednoczenie z Bogiem na krzyżu, dokonuje zaślubin duszy z Bogiem właśnie na krzyżu. Tylko łaska taką duszę prowadzi na sam szczyt miłości, ofiary, świętości.
- Czy pragniesz takiego Jezusa, takiej miłości?
- Czy oczekujesz Jezusa, który wisi na krzyżu, jest okrutnie umęczony, poraniony, który kona i który całym sobą, każdą kroplą swojej Krwi, każdą kroplą swego potu, każdą łzą wyznaje ci miłość i zaprasza ciebie na najcudowniejsze i niepojęte łoże miłości?
- Czy jesteś w stanie oczekiwać właśnie na takiego Jezusa?
- Czy jesteś w stanie tęsknić do takiego Jezusa?
- Czy jesteś w stanie z miłości konać, nie mogąc doczekać się przyjścia takiego Jezusa?
- Czy o takiego Jezusa wołasz, takiego wyglądasz?
- Czy do takiego kierujesz słowa miłości?
Jeśli tak, otworzyłeś się na łaskę. Z wielką obfitością spływać będzie ona na ciebie, na twoje serce. Wielką radość sprawiasz Bogu, w Sercu Boga wywołujesz wielkie wzruszenie, bo nie każda dusza otwiera się na taką łaskę, nie każda to rozumie, nie każda chce zrozumieć. Wiedz, że już samo zrozumienie, iż jest to najcudowniejsze wyznanie miłości, jakie w ogóle istnieje, iż jest to najwyższa łaska – zaproszenie na krzyż. I ty dostępujesz tej łaski.
Podczas Eucharystii połóż swoje serce na Ołtarzu i poproś Ducha Świętego, aby poprowadził twoje serce w te wielkie tajemnice, które zgłębiać można jedynie dzięki Niemu i jedynie sercem. Umysł tego nie pojmie.
Modlitwa po Komunii św.
Panie mój, tak niewiele rozumień z tego, co ukazujesz memu sercu. To co mówisz jest tak różne od tego, w jaki sposób jeszcze do niedawna przeżywałem Adwent i Święta Bożego Narodzenia, tak różne od mojego pojmowania Ciebie, Boże. Jednocześnie czuję, jak dotykasz mego serca, jak je poruszasz, jak pociągasz je miłością. I chociaż nie rozumiem to pragnę Ciebie, pragnę Twego krzyża, pragnę zjednoczenia na krzyżu. Pragnę, Jezu! Czekam na Twoje przyjście, a w moim sercu płonie ogromna miłość do krzyża i zaczyna się tęsknota za Tobą, Jezu konający, za Twoimi Ranami, za Twoją Krwią. Po ludzku jest to co najmniej dziwne, a już na pewno niezrozumiałe, ale w sercu, Boże, doznaję tak wielkiej miłości do Twojej Krwi Przenajświętszej, do Twoich Ran, do Twojego Krzyża, że cierpię strasznie pragnąc Ciebie, czekając na Ciebie. O, Panie, wydaje mi się, że moje serce wręcz umiera nie mogąc doczekać się, bo ból tęsknoty, wielkość pragnienia przewyższają wszystko, co tylko może znieść dusza.
Panie mój, płonę miłością za Tobą. Kocham Ciebie, Jezu i wołam: Przyjdź! Proszę, przyjdź! Nie zwlekaj, Jezu, przyjdź do mojej duszy! Zobacz serce otwarte jest, spragnione Ciebie. W sercu, Panie, uczyniłem miejsce dla Ciebie. Będziesz mógł odpocząć w moim sercu, a ja będę opatrywać Twoje Rany. O, Panie mój, w moim sercu każda kropla Twojej Krwi znajdzie miejsce, będzie umiłowaną. W moim sercu, Jezu, Twoje dłonie, stopy będziesz mógł położyć, a ja będę obsypywać je pocałunkami, aby ból Twój był mniejszy. Głowę przytulisz do mojego serca. Panie mój, przyjdź, tak czekam na Ciebie! Tak proszę, wołam, błagam – Panie mój, przyjdź!
***
Wiem, Jezu, że dotykasz mego serca swoją łaską. Inaczej niczego bym nie czuł i niczego bym nie widział. Twoja miłość wybrała moje serce, Twoja miłość otworzyła moje serce. Sprawiłeś, że przejrzałem i ukazałeś mi siebie. Dałeś zrozumienie, co jest prawdziwym pięknem Twojej miłości. Od tej pory, kiedy pozwoliłeś mi widzieć Twój Krzyż, Twoje Rany, nie ma nic piękniejszego dla mnie od tego widoku. Wszystko, co czynisz wobec mojego serca jest cudowną łaską i za wszystko chcę Ci dziękować. Ale najbardziej za Ciebie samego, który przychodzisz do mojego serca, który objawiasz mi siebie, dajesz mi siebie, łączysz ze sobą. Panie mój, tak bardzo pragnę, abyś już przyszedł. Tak bardzo pragnę, abyś złączył moje serce ze swoim. Tak bardzo pragnę, abyś przemienił mnie w miłość, upodobnił mnie do siebie. Tak bardzo pragnę być miłością w Tobie. Boże, tak bardzo pragnę Ciebie samego!
Boże mój, podtrzymuj moje serce łaską swoją, bo nie wytrzyma tej tęsknoty. A może, Panie mój, pozwolisz mi, by moje serce nie wytrzymało. Wtedy, o Panie… Wiem, mój Jezu, jeszcze nie czas. Więc nie daj czekać na siebie tak długo, bo wiesz, że cierpię. Niech moje serce zazna ukojenia w Tobie. Daj mi swój Krzyż, daj mi siebie, pozwól zanurzyć się w Twoim Sercu. O Panie mój, tak bardzo pragnę, tak czekam na Ciebie.
***
Widok Twojego Krzyża, Jezu, napełnia moje serce czułą miłością. Kocham i kocham coraz bardziej. Patrzę na Krzyż Twój i doznaję jakiejś przeogromnej mocy. Niepojęte, jak wielka moc, Boże, jest w Krzyżu! Wielka moc płynie z Krzyża. Właśnie na Krzyżu widzę, Boże, że jesteś Królem, właśnie na Krzyżu objawia się Twoje panowanie nad światem. Widzę to jasno. O, Panie mój, o mój Królu, o mój Boże dziękuję Ci! Dziękuję Ci!
Boże mój, nie wiem jak wyrazić to, co widzę. O, Panie, wybacz mi, jeśli kiedykolwiek wstydziłem się Krzyża. Przepraszam, jeśli kiedykolwiek wątpiłem w moc Twoją z Krzyża płynącą. Przepraszam, jeśli kiedykolwiek w życiu potraktowałem krzyż, którego doświadczałem jako coś co jest słabością, jako coś co mi przeszkadza, uwiera. O, Panie, od tej pory będę chlubić się krzyżem, chwalić się, wielbić Twój Krzyż. Teraz już będę wiedział, krzyż to znak mocy, znak władzy, panowania. Jesteś Królem! Jesteś Jedynym Władcą. Jedynym! Uwielbiam Ciebie, Boże! Oddaję Tobie cześć jako Królowi. Bądź uwielbiony, Boże!
***
O, Panie mój, wobec Twojej Potęgi, wobec Twojego Majestatu całkowicie opadłem z sił. Tak wielkim jesteś, tak potężnym. Nie mogę pojąć, że możesz przychodzić do mnie, do tak maleńkiej duszy, stworzenia tak małego, że możesz przychodzić z miłością. Możesz pochylać się nade mną z taką czułością, że możesz być tak zatroskany o mnie, tak stale zajmować się mną. To wszystko nie do pojęcia. Choć jestem nikim, traktujesz mnie jak swoje umiłowane dziecko. Kim jesteś, Boże? Kim jesteś, Panie? Serce moje truchleje wobec Twojej obecności. Kim jesteś, Boże? Twoja miłość zalewa moje serce z taką siłą. O, Panie mój, kim jesteś, że kochasz takie nic jak ja? Kim jesteś?
Pragnę kochać Ciebie, Boże. Mogę jedynie wyrażać to pragnienie. Wobec tego wszystkiego, czego doświadcza moja dusza nie ośmieliłbym powiedzieć, że Ciebie kocham, choć chciałbym tak mówić. Od razu, gdy wypowiadam słowo „kocham”, „miłość” poznaję Ciebie, poznaję kim jesteś, poznaję, czym jest miłość prawdziwa. I zawstydzam się, bo ja nie potrafię kochać. Dlatego będę prosić Ciebie, abyś Ty wlał we mnie swoją miłość, abyś posłużył się moim sercem i w moim sercu kochał. Twoja miłość jest doskonałą i cudowną. Żaden człowiek na ziemi nie może powiedzieć, że poznał Twoją miłość, że ją zna, ponieważ ona wszystko przewyższa, ona jest ponad wszystko. A człowiek nie jest w stanie jej pojąć, dopóki nie zjednoczy się z Tobą poprzez śmierć. To, co dajesz poznać duszy za życia na ziemi jest tak cudowne i tak piękne, tak wielkie, tak potężne, że dusza nie odnajduje słów, aby nazwać to doświadczenie. Nie znajduje też żadnego porównania, aby opisać Twoją miłość. Ale wiem jedno, że Krzyż doskonale ukazuje Twoją miłość. Cóż z tego, skoro jesteśmy ślepi i nie potrafimy patrzeć, a nasze serca są zamknięte i nie potrafią przyjąć. Jak biedny jest człowiek, Panie mój, jak biedny, ślepy, zamknięty w sobie. Przecież to jest największy dramat człowieka, że nawet może stać pod Krzyżem, a nie poznaje Twojej miłości.
Pomóż nam. Otwórz nasze serca, nasze oczy. Pomóż nam zobaczyć Twoją miłość, doświadczyć w sercu, zachwycić się miłością Twoją, odpowiedzieć na nią. Panie, tak bardzo pragnę! Boże mój, tak bardzo tęsknię! O, Panie, Ty wiesz, Ty wiesz, Boże, że można pragnąć śmierci nie ze względu na samą śmierć, nie z powodu ucieczki od czegoś, ale z wielkiej miłości do Ciebie i z wielkiego pragnienia zjednoczenia z Twoim Sercem, z wielkiego pragnienia poznania Ciebie. O, Boże mój, tak pragnę Ciebie!
***
Niczego uczynić nie mogę. Nie mam w sobie żadnej mocy, żadnej siły. Ty, Boże jesteś wszystkim i Ty wszystko możesz. Więc moje serce oddaję Ci, kładąc u stóp Twoich. Wierzę, że tylko Ty możesz dać mi pokój, tylko Ty możesz dać mi szczęście, tylko Ty możesz wypełnić mnie prawdziwą miłością. Tylko Ty możesz zjednoczyć mnie z Krzyżem, możesz wprowadzić mnie na Krzyż, tylko Ty możesz połączyć nasze serca na tym najcudowniejszym łożu miłości. Tylko Ty możesz sprawić, że dusza tak mała, tak słaba, tak marna będzie uczestniczyć w Twoim Dziele Zbawczym. Tylko Ty możesz to uczynić. Ty jesteś sprawcą wszelkiego dobra, które mnie dotyka, które staje się moim udziałem. Tylko Ty! Pobłogosław mnie, Jezu. Niech Twoje błogosławieństwo złączy mnie z Tobą na zawsze.
Próbujmy otwierać się na Boga i prośmy, aby objawił nam siebie
Bóg jest tak pięknym. Jego miłość tak cudowna, że dusza może nieustannie otwierać się na Niego, poznawać Go i stale będzie zachwycona, zadziwiona. Stale będzie mogła wchodzić w głąb tajemnicy Boga i nigdy nie powie, że poznała do końca.
Próbujmy otwierać się na Boga. Zapraszajmy Go, oczekujmy. Prośmy, aby objawił nam siebie. A jeśli On udzieli nam tej łaski będziemy zachwycać się, będziemy szczęśliwi. Ale wtedy dopiero zobaczymy, że jest to początek cudownej, niepojętej przygody z Bogiem; że jest to dopiero początek poznania. Dopiero, gdy człowiek ma ukazane jakąś małą cząstkę z tajemnicy Boga, wtedy widzi nieskończoność. Widzi wielkość Boga, ten bezmiar tajemnicy, której nie da się objąć, nie da się pojąć. Ten, kto nie doświadczył Boga, w swej pysze uważa, że Go zna i potrafi nieraz jednym słowem, zdaniem powiedzieć, kim jest Bóg. Prawdziwe spotkanie z Nim, napełnia duszę pokorą i sprawia, że wobec tego, co poznała nie jest w stanie powiedzieć o Bogu, choćby jednego zdania, bo widzi, że nic nie opisze dokładnie tego, kim jest Bóg. Ale warto mieć to poznanie i zaniemówić.