12. Nieustannie podążajmy do Betlejem
Czy serce czuje już bliskość nadchodzącego Jezusa? Czy oczy duszy widzą Go już? Jakże to ważne, gdyż w życiu człowieka najważniejszy jest Chrystus. Nie ma nic ważniejszego nad Boga. Człowiek stale ustala sobie pewien porządek, hierarchię różnych spraw, rzeczy, autorytetów i w ustaleniach swoich bardzo często zapomina o Bogu. Daje pierwszeństwo ludziom, wydarzeniom, chociażby przygotowaniom do uroczystości czy świąt. Mimo, że większość wierzących na pytanie: Kto jest najważniejszy? odpowiedziałaby: Bóg, to nie żyją tym, co głoszą.
Od początku Adwentu zwracamy uwagę na Jezusa i na to, by sercem nieustannie wypatrywać Go, kochać; by skupić się na miłości. A jednak tak wiele spraw zajmuje umysł, już wiele osób wpada w wir przygotowań. To prawda, ważne są różne czynności i potrzebne różne prace do wykonania. Jednak, by nie stracić z oczu tego, co najważniejsze trzeba nieustannie starać się powracać do Jezusa, trzeba nieustannie podążać do Betlejem. Trzeba dbać, by nie zatrzymać się gdzieś na dłużej w tej wędrówce.
W Ziemi Świętej idąc Drogą Krzyżową na Golgotę trzeba przejść obok wielu straganów. Jeśli człowiek nie skupi się na rozmyślaniu Męki Jezusa, to jego oczy zajmą się tym, co zupełnie nie jest związane z Bogiem. Wielu pielgrzymów zamienia się w turystów, którzy oglądają, handlują, kupują, targują się i spóźnieni docierają na Golgotę, a tam ich serca nie są zupełnie przygotowane do spotkania z Bogiem. Tam nadal trwa hałas, nadal jest wielkie zamieszanie w ich sercach i umysłach. I tak naprawdę nie wiedzą, w jakim są miejscu, po co przyszli. Ich serca nie doświadczają tego, co najważniejsze – nie spotykają Jezusa.
W tym tygodniu będziemy już przygotowywać się do Świąt. Niejeden raz złapiemy się za głowę, ile to jeszcze pracy trzeba wykonać. A jednak wtedy warto pomyśleć o Betlejem, by nie stracić z oczu tego widoku. Niejeden raz trzeba będzie zastanowić się, jakiego wyboru dokonać, co jest ważniejsze? Pozostało tak niewiele czasu. Serca nie są jeszcze gotowe, a przecież najważniejszym jest, by przygotować serce; by tak umiłować, aby spotkać Boga; by tak zapragnąć, aby otworzyć się na łaskę Bożego Narodzenia. Właśnie w tych dniach, kiedy coraz więcej będzie pracy, trzeba nasilić swoją miłość, swoją uwagę skupić na Jezusie, swoje pragnienie, by zdążyć do Betlejem na Boże Narodzenie.
Jeśli nie będziemy starali się ze wszystkich sił właśnie o tym myśleć, o tym pamiętać, do tego dążyć, wpadniemy w wir przygotowań. Owszem, wyjdą piękne ciasta, wspaniałe pierogi, usmażymy pyszną rybę, a jednak nie zaznamy radości. O ileż spokojniejsze i bardziej szczęśliwe byłoby serce, gdyby na stole pojawił się opłatek, świeca, dwie, trzy potrawy i serca pełne miłości, które przeczytawszy Słowo Boga, rozmiłowałyby się w Nim, połączyły w modlitwie uwielbienia, dziękczynienia. I potem w atmosferze wielkiej radości, wielkiego Święta spożyliby wieczerzę skromną, jeśli chodzi o dania, a jakże bogatą w obecność Boga. Tradycję, owszem, trzeba zachowywać, ale trzeba też spojrzeć na pewne rzeczy z dystansu, bowiem takie zachowywanie niektórych tradycji np. dwunastu potraw na siłę nie jest dobre, bowiem każdy zajęty jest potrawami – najpierw przygotowaniem, potem podaniem do stołu, potem spożyciem. A gdzie Jezus?
Maryja jest pośród nas i cały czas nas zapewnia, że razem z Nią idziemy do Betlejem i razem czekamy na Jezusa. Ona okrywa nas swym welonem i zabiera do swojego Serca. Jakże pragnie, aby właśnie w nas była miłość do Jezusa! Jakże On potrzebuje miłości! Miłość jest tym, co najlepiej przygotowuje serce. Miłość jest najlepszym przyjęciem Jezusa. Miłość w naszych sercach sprawi Mu radość i wylew obfitych łask. Miłość sprawi, że zrozumiemy więcej z tego cudownego czasu. To ona sprawi, że przeżyjemy Święta tak, jak należy – cali zanurzeni w Betlejem, w grocie, gdzie narodzi się Jezus, przy Nim i przy Jego Opiekunach. Jakże mało potrzeba, by prawdziwie doświadczyć cudu Bożych Narodzin. Potrzeba tylko:
- serce napełnić miłością;
- kochać każdego dnia coraz bardziej;
- myśleć o Jezusie z wielką tęsknotą i pragnieniem;
- wszystko czynić z myślą o Nim i dla Niego;
- wypełniając swoje obowiązki radować się na myśl o Narodzinach Bożych. Wtedy te obowiązki nie będą tak ciężkie, zmęczenie nie będzie dokuczliwe.
- pamiętać o Nim rano, w południe i wieczór;
- nieustannie nakłaniać swoje myśli, by tylko dążyły do Betlejem;
- nieustannie nakłaniać swoje serce, by otwierało się na rodzącego się Boga.
Bóg w wielu sercach już się rodzi. W wielu sercach Boże Narodzenie trwa cały rok. To serca, które kochają. To nie są serca mocarzy; to serca maleńkie, ale kochające; serca, które zapragnęły żyć z Bogiem i oddały się Jemu. Postępują cały czas konsekwentnie, ponieważ ofiarowały się Bogu. Czynią wszystko z myślą o Nim, dla Niego. Są w tym konsekwentne.
I my możemy już widzieć schodzącą nad grotę Gwiazdę. Możemy już zobaczyć cudowne światło z Nieba obejmujące grotę, wnikające do jej wnętrza. I my możemy zobaczyć rodzącego się Boga. Wystarczy zapragnąć i kochać. To nic, że myśli czasem uciekną gdzieś w bok. Należy powracać znowu i znowu, stale, nieustannie i prosić Boga o ciągłe dotykanie serca, by przypomnieć o Betlejem.
Kiedy serce prosto i szczerze będzie oddawać się Bogu i prosić o pomoc, o błogosławieństwo, aby stale podążać do Betlejem, Bóg udzieli łask, Bóg pomoże, przecież dobrze wie, jacy jesteśmy; dobrze wie, żeśmy mali i słabi. On pragnie dać nam siebie! Pragnie nasze serca objąć miłością, umieścić je w samym centrum groty, tuż przy Jezusie. Pragnie, aby nasze serca napełniły się Miłością – Jezusem.
Przecież Jezus rodzi się ze względu na nas! Przecież Bóg Ojciec posyła Syna ze względu na nas! Jezus z miłości do nas przychodzi na ziemię i chce obdarować niezwykłą miłością. Jak można zajmować się czymś innym, gdy Bóg z miłości do człowieka schodzi na ziemię, by podarować mu to, co najcenniejsze – swoje życie? Czy rzeczywiście ten Dar jest czymś mniejszym niż dwanaście potraw, wystrój mieszkań i prezenty, które będziemy dawać sobie nawzajem?
Dar Boga jest najcenniejszy, największy a w dodatku my możemy nim obdarować Kościół. Przygotujmy swoje serca, aby przyjąć ten Dar i dać Go swoim bliskim, dać Go innym duszom. Nieważne, co będą myśleć inni o nas. Ważne, że Jezus znajdzie w naszych sercach godne zamieszkanie, znajdzie miłość.
Podczas Eucharystii połóżmy swoje serca na Ołtarzu, prosząc Ducha Świętego, by On przygotował nas, poprowadził serca przez te kolejne dni.
Modlitwa po Komunii św.
Dziękuję Ci, Jezu! Prowadzisz moją duszę. Czynisz to w sposób delikatny, a jednak stanowczy. Moja dusza poddaje się Tobie i doświadczam Twojej miłości.
Panie mój! Dziękuję Ci za każde Słowo. Dziękuję Ci za to wszystko, co pojawia się w sercu! Dziękuję Ci za Twoją bliskość, tak niebywałą; za to, że przemawiasz wprost do mego serca; że moje serce staje przed Tobą; że Twoja bliskość wypełnia mnie całego; że jestem w Tobie, a Ty jesteś we mnie. Dziękuję Ci, Jezu!
***
Kocham Ciebie, Jezu! W moim sercu, dzięki Twojej łasce, idę do Betlejem. Już jestem w nim. W moim sercu już czekam na Ciebie w grocie Narodzenia. Dotykam tych miejsc, napełniając się jeszcze miłością. W moim sercu jesteś, Jezu, a ja mogę wziąć Ciebie w ramiona i tulić maleńkie Dziecię. Boże! Jak Ciebie kocham! Jak Ci dziękuję! Uwielbiam Ciebie, Boże!
***
- Dziękuję Ci, Jezu! Dajesz mi wszystko. Dajesz mi wszystko za darmo. Nie posiadam w sobie niczego, co w jakiś sposób tłumaczyłoby to obdarowanie. A jestem obdarowany tak cudownie.
- Dziękuję Ci, Jezu, i pragnę Ciebie z każdą chwilą coraz bardziej. Dziękuję Ci za wszystko, co pojawia się w moim sercu.
- Dziękuję Ci za Matkę, za Jej miłość tak cudowną.
- Dziękuję Ci, Maryjo, że uczyniłaś mnie swoim dzieckiem; że mogę widzieć Twoją cudowną twarz, Twoje oczy, doświadczać Twojej miłości.
- Dziękuję za wszystko, co objawione jest memu sercu, tak niepojęte i tak cudowne.
Nie potrafię wyrazić swojej wdzięczności. Nie potrafię. Pragnę uwielbiać Ciebie, Boże! Pragnę, aby moje serce całkowicie należało do Ciebie i żyło tylko Tobą, aby już nigdy nie zajmowało się niczym innym. Chciałbym, aby moje myśli nieustannie dążyły do Ciebie. Jakże bym pragnął być przemieniony cały w miłość, w Ciebie, by wszystkim mówić o Twojej miłości, by inni mogli poznać Twoją miłość, Boże. Marne narzędzie wybrałeś sobie. Tak marne! Ale ufam w Twoją wszechmoc i wierzę, że z czasem Twa łaska, tak wielka i cudowna, przemieni mnie i będę mógł oddawać Tobie chwałę przez całe wieki, wysławiając Twoją miłość i tą miłością pociągając do Ciebie inne dusze. Bądź uwielbiony, Boże!
***
Dziękuję Tobie, Maryjo! Moja Mamusiu! Za to, że dajesz mi Jezusa, że mogę Go trzymać w swoich objęciach i Go tulić. Dziękuję Ci, że moje serce napełniasz radością. Dziękuję Ci, że mogę razem z Tobą zanieść maleńkiego Jezusa moim najbliższym, moim znajomym. Dziękuję Ci, że mogę być posłańcem radości, który innym będzie nieść radość Bożych narodzin, radość narodzin maleńkiego Jezusa. Och, pomóż mi Matko Najświętsza, abym jak najwięcej serc zapalił tą radością, miłością. Jakże chciałbym, żeby i inne serca dotykiem łaski Boga zobaczyły maleńkie Dziecię i aby mogły rozradować się.
Och, proszę Ciebie, Mamusiu! Tak jak dajesz mi Jezusa, przecież możesz dać Go każdemu i myślę, że chcesz dawać. Dotykaj łaską Boga każde serce, niech się otwiera na Twoją obecność; niech otwiera się na Bożą obecność, na przychodzącego Jezusa. Proszę, aby każde serce napełniło się miłością tak wielką, że narodzi się Jezus w każdym sercu. Cóż to jest dla Ciebie, Maryjo! Każda łaska dana jest Tobie, bo przez Twoje Serce Bóg objawia swoją moc, wystarczy, że tylko poprosisz. Proszę więc Ciebie, abyś Ty prosiła.
Daję Ci moje serce, Mamusiu. Czyń z nim, co zechcesz. Posługuj się tak, jak Ty chcesz i wypełniaj je miłością. Przemieniaj, upodabniając do Twojego. O, jakże chciałbym, aby Jezus był szczęśliwy przebywając we mnie, radosny, pocieszony. Och, Matko Najświętsza! Ty rozporządzaj moim sercem! Ty je kształtuj, formuj! Ty je prowadź! W moim sercu Ty kołysz Jezusa, śpiewaj Mu kołysanki, przemawiaj do Niego słowami miłości. Och, Matko Najświętsza! Jak cudownie, że jesteś! Kocham Cię, Maryjo!
***
- Dziękuję Ci, Boże! Właściwie nie powinienem nic innego robić, tylko ciągle Ci dziękować w każdej sekundzie dnia i nocy za wszystko.
- Dziękuję Ci, Maryjo, za to, że jesteś moją Matką i za wszystko, co mieści się w pojęciu „Matka”, co w Tobie wyraża się najpełniej.
- Dziękuję Ci, cała Trójco Święta, za zaproszenie do życia w Twoim wnętrzu, za wielkie umiłowanie, którego doświadczam i za wszystko, co czuje moje serce, a czego wyrazić nie potrafię.
Nie chciałbym, Boże, zmarnować ani jednej łaski. Cały się Tobie oddaję należąc we wszystkim do Ciebie, ale znam swoją słabość, więc proszę, byś mnie cały czas prowadził; by Twój Duch wziął mnie w posiadanie. Chcę należeć bezwzględnie do Ciebie, być niewolnikiem Twoim. Nie chcę posiadać swojej woli. Och, proszę!
Panie mój! Daje Ci prawo, abyś czynił, co zechcesz ze mną, bez pytania mnie o zgodę. A ja wszystko przyjmować będę, bo wiem, że Twoja miłość nie pozwoli Ci czynić czegokolwiek, co byłoby przeciwko mnie. Wszystko, cokolwiek czynić będziesz będzie służyło mojej duszy i innym duszom. Nie patrz na moje wyobrażenia, jak to powinno wszystko wyglądać i nie patrz na moje pragnienia, bo ja jestem człowiekiem małym, nierozumnym, niczego nie wiem i nic nie rozumiem. Stale popełniam błędy we wszystkim. A Ty jesteś Mądrością. Więc polegać będę na Twojej mądrości, która jest przeniknięta Twoją miłością i poddaję się całkowicie Tobie. Proszę, abyś mnie na ten czas pobłogosławił, abyś sprawił, że żyć będę w Tobie, Tobą, dla Ciebie.
Kochajmy Jezusa, jeśli chcemy doświadczyć Jego narodzin
Kochajmy Jezusa, jeśli chcemy doświadczyć Jego narodzin w swoim sercu. Miłość wystarczy. Nie potrzeba niczego innego, aby Boże Narodzenie w nas stało się faktem. Po prostu kochajmy, a wszystko to, co jest miłością będzie w nas, a więc oczekiwanie, pragnienie, tęsknota, myślenie o Jezusie, wypatrywanie, przenoszenie się sercem do Betlejem – to wszystko będzie w nas, bo miłość to uczyni. A więc postarajmy się o miłość. Wszystko inne otrzymamy.