Dzień trzeci – Miłość zwycięża zakusy szatańskie
Ta konferencja pomoże duszom maleńkim rozeznać się w tym jak należy przyjmować wszelkie zakusy szatańskie, ataki i wszelkie zło, które będzie starało się nas dotknąć. Bóg nas wybrał – cóż to oznacza? Mianowicie to, że znaleźliśmy w Sercu Boga szczególne miejsce. W tym szczególnym miejscu nas posadził i obdarza swoimi łaskami nasze serca. Dusze kształtuje tak jak tylko On wie i jak tego pragnie. Oznacza to również, że przeznaczył nas do ważnej misji, a u kresu naszych dni mamy zapowiedziane szczęście u Jego boku. Jednak tak samo, jak to miało miejsce w życiu wybranych dusz, które wcześniej spełniały jakieś zadania z natchnienia Bożego, tak jak wielcy święci i wielcy prorocy, tak jak ukryci święci, znani i nieznani męczennicy, tak jak dusze, które w różnych wiekach realizowały zadanie Boże, tak i my narażeni jesteśmy na ataki szatana.
Narażeni jesteśmy na ataki szatana bardziej niż inne dusze. Dlaczego? Dlatego, że odpowiadamy Bogu na Jego wezwanie, a więc stajemy się duszami, które w pewien sposób już wymykają się szatanowi z rąk. Nie są to dusze zimne, nie są chłodne, nie są obojętne, a więc nie są dla niego łatwym łupem. O tamte nawet nie musi się zbytnio starać ani zabiegać, same wpadają w jego ręce. Natomiast my, którzy stajemy się gorącymi duszami jesteśmy ciekawym kąskiem, trudnym, a jednak szatan właśnie szczególnie nas pragnie posiąść dla siebie. Jednak nie musimy obawiać się, to tylko niektórzy święci, niektóre dusze miały bezpośredni kontakt z szatanem, do tego były też przygotowywane. My, jako dusze najmniejsze, wspomniane napaści szatańskie doświadczać będziemy przez pośredni kontakt z nim. To znaczy, iż będzie próbował nas złamać poprzez różne zdarzenia; poprzez słowa i poprzez wciskane w nasz umysł i serce wątpliwości. Szatan będzie często wybierał takie momenty, które są bardzo ważne dla naszego rozwoju duchowego, aby właśnie w tych momentach nas uniżyć, potępić, upodlić, aby nas złamać i zmusić do tego, byśmy się załamali.
Jednocześnie musimy wiedzieć, że Bóg czuwa nad wszystkim i dopuszcza szatana w wybranych przez siebie momentach. Szatanowi wydaje się, że to on jest panem sytuacji, a to Bóg wybiera momenty odpowiednie, abyśmy mieli jeszcze większą szansę wzrostu duchowego. Każdy bowiem atak szatana jest dla duszy wybranej szansą na rozwój. Wtedy kiedy wszystko dzieje się dobrze, kiedy dusza doznaje szczęścia zaczyna przysypiać. Natomiast kiedy następuje atak szatana, dusza cała się mobilizuje. Toteż pamiętajmy o tym, że kiedy dzieje się coś w naszym życiu, coś nie po naszej myśli, a mogą to być sprawy codzienne, ale mogą to być również jakieś tragedie, czasem nieszczęścia, czasem zdarzenia, które wydawać się będą tragedią. Tutaj zauważmy, że mówimy „wydawać”, ponieważ to diabeł będzie nam tak je opisywał, tak je przedstawiał, abyśmy popadli w strach, w rozpacz, w popłoch, a to szatan będzie wyolbrzymiał niektóre sprawy do kolosalnych rozmiarów, gigantycznych. Wtedy:
- Pierwsza myśl to nasza Matka. Bóg wie wszystko i czuwa nad nami, nie popozostawia nas samych nigdy. Dusze wybrane są szczególnie uprzywilejowane w tym. Bóg nieustannie nosi je na rękach, dlatego pierwsza myśl, to ufne podejście do Matki, do Maryi i złożenie w Niej, w Jej Sercu wszystkiego. Złożenie tych spraw, które nas dotykają, osób, a przede wszystkim samych siebie. Wyrażenie swoją wolą ufności i wiary w Jej Matczyną opiekę.
- Następnie – to Bóg. Maryja podprowadzi nas do Chrystusa, do Ducha Świętego, do Boga Ojca. Wyznajmy zatem wiarę w Jedynego Boga, który dla nas jest Królem, Panem i Władcą. Który jest Stwórcą całego świata, a my i wszystko dookoła to Jego stworzenie, tylko stworzenie. To Bóg jest Władcą, to Bóg włada, my jesteśmy stworzeniem.
- Potem, po wyznaniu wiary, ufności Bogu, potem mamy powiedzieć, iż należymy do Boga. Nasze życie należy do Boga. Nasza dusza i ciało należy do Boga, nie do człowieka, nie do sytuacji i nie do tych wydarzeń. My należymy do Boga. Sami o sobie nie stanowimy. W związku z tym, ktokolwiek atakuje nas nie atakuje nas ale Boga. Jeżeli ktoś podnosi na nas rękę to czyni to w stosunku do Boga, nie w stosunku do nas, bo my do siebie nie należymy tylko do Boga. Jesteśmy Jego własnością, a więc niech lęka się ten kto atakuje a nie my. My natomiast oddajmy się Bogu jeszcze raz cali i w wielkim zawierzeniu i zaufaniu mówiąc, aby Bóg czynił co zechce, bo do Niego należymy i Jemu ufamy.
- Ofiarujmy również Bogu tę sprawę, te wydarzenia, te osoby i – co ważne – przyjmijmy w tej intencji, w intencji tych spraw, tych osób, czy tych spraw ofiarę. Powiedzmy Bogu, że ofiarujemy się w tej intencji, w intencji tych osób, prosząc, by zatryumfowała miłość Boża w ich życiu i w naszym życiu. Aby tryumf miłości nastąpił w tym wydarzeniu, w tej sprawie. Czyńmy to z wielką ufnością i z wielką wiarą. Jeśli w sercu brakuje nam tej wiary i tej ufności czyńmy to mimo wszystko swoją wolą, bardzo często powtarzając z mocą, że Bóg jest naszym Panem, On jest naszą Mocą i że to Bóg jest naszą Twierdzą i Tarczą.
Nigdy nie lękajmy się szatana. Czasem niektórym z nas szatan objawi siebie. Wyjawi swoje działanie i będzie starał się zastraszyć w tych wydarzeniach, w tych osobach, czasem poprzez osobisty kontakt poprzez ukazanie swojej postaci. Ale my jesteśmy w Bogu, a więc szatan może czynić różne rzeczy, nas nie dosięgnie bo jesteśmy zanurzeni w miłości. A więc, w wielkim pokoju, w wielkiej ufności powierzajmy się tej miłości, w której jesteśmy i okazujmy ufność, a zwycięstwo Boga nad szatanem będzie wielkie. A my będziemy w tym uczestniczyć.
I jeszcze jedno, nigdy z szatanem nie dyskutujmy. Nigdy nie dyskutujmy z myślami, z wątpliwościami, nigdy nie podejmujmy dyskusji w chwilach wielkiego wzburzenia i emocji, nie dyskutujmy wtedy z innymi osobami. To szatan podjudza nas do tej dyskusji czy do tych rozmów, czy do podejmowania decyzji. Nigdy tego nie czyńmy. Pierwsza rzecz to Matka i Jej zawierzenie się. Potem Bóg i wyznanie wiary. Ofiarowanie się, a potem powiedzenie, że należymy do Boga. Jego jesteśmy własnością. Ten, kto nas atakuje – podnosi rękę na Boga. Wiara, ufność, zawierzenie, zanurzenie w miłości, tylko to. Bóg da w pewnym momencie natchnienie i będziemy mogli podjąć rozmowę czy decyzję. Wtedy, gdy w sercu będzie pokój, a nie wtedy gdy w sercu jest lęk, niepokój czy wzburzenie. Wtedy, gdy w sercu czujemy ogarniający nas pokój. To nic, że na zewnątrz będzie szalała burza, to nic, że zewnętrznie możemy nawet odczuwać niepokój, w głębi serc, w głębi swojej duszy zaznamy pokoju. Tym pokojem się kierujmy. To Bóg, który jest w nas.
Pamiętajmy, że jesteśmy duszami wybranymi, powołanymi do zadania, a więc nie oczekujmy drogi usłanej różami; kolce, ciernie, trudności, cierpienie – to znajdziemy na swojej drodze. Ale Bóg będzie czynił wszystko, bo przecież jesteśmy zanurzeni w Bogu. Do Niego należymy i to wszystko dotykać nie będzie nas, będzie wymierzone przeciwko Bogu i On nas ochroni i On będzie toczyć walkę, my mamy okazać ufność i wiarę.
Niech Bóg błogosławi nas. Postarajmy się w czasie Mszy świętej całych siebie ofiarować Bogu. Z wielką ufnością z wielką wiarą powiedzmy Mu w swoich sercach, że całkowicie należymy do Niego. Życie nasze i dusza i ciało, całe jestestwo do nikogo nie należy tylko do Boga, a więc nic nas dotknąć nie może. W Niego wierzymy, On jest naszym Panem, On jest Władcą i Królem. Potem, potem przyjmijmy moc samego Boga, który w ten sposób odpowie nam na naszą wiarę, nasze zawierzenie się Jemu, na wasze ofiarowanie się Jemu i cali zanurzmy się w Jego miłości. Niech uwielbiona będzie miłość.
Miłość Boża odpowiedzią na problemy i słabości
Odpowiedzią na wszelkie problemy, odpowiedzią na wszelkie słabości, jest po prostu Miłość. To Miłość daje siły. Miłość sprawia, że człowiek ufa, że człowiek wierzy. Miłość daje odwagę. Miłość jeszcze bardziej otwiera. Miłość. Nie szukajmy żadnych ćwiczeń duchowych, które by udoskonaliły nas. Nie szukajmy żadnych ćwiczeń i żadnych wskazań dodatkowych. Miłość, módlmy się po prostu o Miłość. W Niej jest wszystko, bo w Niej jest Bóg. A z Boga wszystko jest. Cokolwiek jest dobrego pochodzi od Boga. Ufność, wiara, zaufanie, nadzieja, pokój. To, co człowiek ma w sercu, pochodzi od Boga. A więc skąd mamy zaczerpnąć tej ufności i wiary? Z Boga! Z Miłości! Jest to swego rodzaju koło zamknięte, ale trzeba prosić o Miłość. Prosić o Miłość. I tak, jak człowiek potrafi, otwierać się na Nią. Prosić Ducha Świętego o otwartość serca – na Miłość!
Kiedy się kocha, to się i wierzy i ufa i ma się pokój. Wtedy człowiek rozumie mowę Boga w swojej duszy. I wypełnia Jego wolę. Kiedy prawdziwie kocha, kiedy jest otwarty na miłość Bożą. Nie szukajmy innych sposobów. To tylko ćwiczenia gimnastyczne mogą wyćwiczyć ciało. W pewnym stopniu wydoskonalić. Do pewnego stopnia człowiek osiągnie jakąś sprawność. Natomiast jeśli chodzi o duszę, każde ćwiczenie może być wypaczone. I tak często się dzieje. Dusze, dla samych ćwiczeń zaczynają je wykonywać, gubiąc po drodze Boga. Więc nie otrzymamy żadnych innych ćwiczeń, żadnych innych sposobów, tylko Miłość. Otwarcie się na Miłość, w oczekiwaniu od Boga, że to On otworzy nasze serca. Oczekiwanie od Boga wszystkiego. Stanięcie przed Nim takimi, jakimi jesteśmy. A więc stanięcie w swojej nędzy. W zupełnej, całkowitej nędzy. W niemożności zrobienia czegokolwiek. W niemożności, nawet poprzez sekundę, skierowania wzroku ku Bogu, skierowania ku Niemu myśli, drżenia serca ku Bogu. Nic. Człowiek sam z siebie jest niczym. I nic nie uczyni. Choćby się gimnastykował latami. Natomiast, jeśli staniemy przed Bogiem w prawdzie, takimi, jakimi jesteśmy i powiemy Mu: Boże mój, jestem tak słaby, że nic nie potrafię Chciałbym wierzyć, ale nie umiem. Chciałbym zaufać, ale nie potrafię. Chciałbym poznać Twoją miłość. Nie umiem tego zrobić. Chciałbym kochać, ale moje serce jest za słabe. Proszę, naucz mnie kochać. Daj mi poznanie Twojej miłości. Otwórz mnie na nią i poprowadź mnie.
Jeśli szczerze to uczynimy, to pokonamy kosmiczną odległość w ciągu jednej sekundy. Inni latami wspinać się będą na wyżyny duchowe. A nas sam Bóg uniesie na sam szczyt, bo otworzymy się na Niego. Bo On jest wszystkim. I z dobroci swego Serca hojną ręką rozdaje tym, którzy pragną, proszą, chcą. Których wybiera i posyła. Nic swoją mocą. Nic swoim wysiłkiem. Nic. Prochem każdy człowiek jest. Prochem, tylko prochem. A proch niczego nie czyni. Jedynie wiatr może go rozwiać. I już go nie będzie. Bóg zaś może ten proch wziąć w swoje dłonie, tchnąć nowe życie w niego, obdarzyć miłością, złączyć ze Swoim Sercem i przemienić w Boga. Złączeni staną się jednym – Bóg i proch. To może uczynić tylko Bóg – Miłość. Pamiętajmy, tylko Miłość. Nic innego.
Dziękczynienie podczas Mszy Świętej
Uwielbiam Ciebie, Panie mój. Uwielbiam Ciebie, Królu mojego serca Władco przestworzy. Uwielbiam Ciebie, mój oblubieńcu. Uwielbiam Ciebie, który jesteś Miłością. Uwielbiam Ciebie, który przynosisz pokój. Uwielbiam Ciebie, który wlewasz w moje serce nadzieję i dajesz ufność. Uwielbiam Ciebie, który jesteś Stwórcą. Powołałeś do życia tę maleńką duszę. Uwielbiam Ciebie, Panie, bo powołałeś do życia miliony dusz maleńkich. Uwielbiam Ciebie, bo codziennie powołujesz następne. Uwielbiam Ciebie, bo wylewasz ogrom miłości na każdą z nich i na wszystkie razem. Uwielbiam Ciebie, bo jesteś tak hojnym Dawcą. Chociaż stworzenie tak marne nie docenia Twojego daru, to mimo wszystko wlewasz miłość swoją w pełni na każdego z nich. Uwielbiam Ciebie, bo każdego z ich ukryłeś w Swoim Sercu. Uwielbiam Ciebie, bo każdego z nich otoczyłeś skrzydłami Swojej opieki. Uwielbiam Ciebie, bo dla każdego jesteś Tarczą, chronisz przed złem. Uwielbiam Ciebie, bo dajesz im tak wiele, nie patrząc na ich nędzę, małość, na to, że nie potrafią odwzajemnić Twego daru. Uwielbiam Ciebie, bo Ty dajesz im wszystko. Również usposabiasz ich serca, by mogły przyjmować miłość i później ją odwzajemniać. Bo Ty dajesz im w serce swoją miłość, aby mogły kochać Ciebie. Uwielbiam Ciebie w niepojętej Boskiej Miłości. Uwielbiam Ciebie, który jesteś Mocą, który jesteś Potęgą. Nic Ciebie nie przemoże, nic nie pokona. Uwielbiam Ciebie w Twojej mocy i sile. Uwielbiam Ciebie w Twojej wielkości, nieskończoności, nieograniczoności. Uwielbiam Ciebie, który jesteś, byłeś, będziesz. Uwielbiam Ciebie, bowiem miłość Twoja jest Panią świata. Uwielbiam Ciebie, bo miłość Twoja tryumfuje. Uwielbiam Ciebie, bo miłość Twoja króluje. Uwielbiam Ciebie, bo miłość Twoja przyjmuje u kresu życia każdą duszę, która za życia się Tobie ofiarowała. Uwielbiam Ciebie w całej rzeszy świętych, którzy mogą już teraz poznawać Cię twarzą w twarz. Uwielbiam Ciebie, bo dajesz poznawać Siebie. A święci, którzy Ciebie poznają, uwielbiają Ciebie tym bardziej im bardziej poznają miłość Twoją. I stale, choć nasyceni miłością, pragną jej i chcą ją poznawać. Choć poznają i zaznają, to nadal wydaje im się, że to jeszcze nie koniec poznania. Uwielbiam Ciebie, który wypełniasz do końca, ale człowiek nie może się w pełni nasycić, bo pragnie i pragnie. Uwielbiam Ciebie, który jesteś tęsknotą duszy, pragnieniem serc. Uwielbiam Ciebie. Uwielbiam, Panie Mój, który jesteś miłością mojego serca, Oblubieńcu mojej duszy, sensie mojego życia, Panie mojego jestestwa. Który cały zawładnąłeś mną. Do którego należę cała. Uwielbiam Ciebie, bo Ty jesteś Królem a ja należę do Ciebie. Mój Pan jest Królem. Mój Bóg. Uwielbiam Ciebie, Miłości moja. Niech moje serce nieustannie głosi Twoja chwałę. Amen.
Serce Jezusa i Serce Maryi w zjednoczeniu na Golgocie
Wzgórze Golgoty, na Krzyżu umierający Jezus, u stóp wiszącego na drzewie hańby Syna Jego Matka. Wokół szaleństwo, straszliwa wichura, pioruny, trzęsienie ziemi, krzyki, jęki, wycia, strach, płacz, bieganie. Jedni drugich wręcz depczą. Jedni drugich przewracają, biegnąc po omacku biegną po nich, nie zważają na nic. To wszystko jest konsekwencją wielkiego strachu, ogromnego przerażenia. I w tym wszystkim takim ogromnym zamieszaniu widać postać Maryi, tak jak gdyby wyjęta z tego szaleństwa zupełnego. Ona jedna pozostaje bez ruchu.
Jest to moment śmierci Syna Bożego. Głowa Jezusa opada. Maryja patrzy oniemiała. Jej twarz unieruchomiona, pełna bólu, przerażenia. Z jednej strony, jakby nie chciała wierzyć w to, co się właśnie dokonało, a z drugiej strony jakby dochodziło do Jej świadomości co się stało. Straszliwy ból na Jej twarzy, wielkie cierpienie, że trudno to opisać. Ona cała jest znieruchomiała. Za moment, dopiero po chwili, tak jakby doszło to do Jej świadomości, że Jezus umarł. W tym bólu mdleje, osuwa się podtrzymywana przez św. Jana.
Obok nadal ciągłe szaleństwo, niesamowite szaleństwo tłumu. Jan podtrzymuje Maryję, jednocześnie stara się utrzymać równowagę. Matka Boża tego wszystkiego dookoła nie widzi, nie czuje. W Niej jest tylko straszliwy ból, tylko ten ból. Po chwili, jakby znowu wróciła jej świadomość. Znowu patrzy na Jezusa. Jakby przykucnęła, czy klęczała – wyciąga ręce do swego Syna. Obok stoi Maria Magdalena, straszliwie płacze na głos, jakby oszalała. Jan, który podtrzymuje Maryję, straszliwie cierpi. Łzy płyną po Jego twarzy. Są jeszcze inni przyjaciele. Tworzą gromadkę osób, które nie zwracają uwagi na nic tylko na Jezusa. Matka Boża nadal oniemiała, łzy płyną po jej twarzy, jednak zachowuje spokój. Widać w Niej to straszliwe cierpienie, jeszcze bardziej spotęgowane.
Teraz dopiero Matka Najświętsza wydobywa z siebie głos i przez łzy szeptem mówi: „Moje dziecko, mój Jezus. Synku!.” Płacze, tak jakby teraz dopiero mogły uwolnić się łzy, płyną ciurkiem. Razem z Janem i towarzyszącymi kobietami podchodzi do Krzyża. Matka Boża przytula się do Krzyża, klęka przy nim. Czołem, twarzą dotyka drzewa, a potem po prostu płacze, trwając z pochyloną głową aż do ziemi. Kobiety podtrzymują Ją. Jedna z nich, jest to Jej krewna, bierze Maryję w objęcia i jak dziecko przytula do siebie. Wtedy Matka Boża wybucha głośnym płaczem. Kobieta mówi: „Jesteś Świętą Matką, Matką Boga.”
W tym czasie żołnierz przebija bok Jezusa. Matka Najświętsza nie widzi tego momentu. Wytrysnęła Krew i Woda na oczy żołnierza. On klęka i wyznaje swoją wiarę w Syna Bożego. Wokół zaczyna się uspokajać. Nie ma już grzmotów, ucichła wichura. Krzyki, które wciąż słychać dochodzą z daleka, z Jerozolimy i z jej okolic. Wokół ogólne przerażenie, trzęsieniem ziemi. Ludzie przerażeni opowiadają sobie nawzajem o zmarłych, którzy wyszli z grobów. Boją się już siebie nawzajem.
Matka Boża co jakiś czas patrzy na Jezusa.. Jej bliscy mówią, żeby poszła z nimi i odpoczęła. Ona jednak nie może się oderwać od Jezusa. Jest pełna bólu. W końcu, jak nieprzytomną, prowadzą Ją do domu, aby i tak wrócić niedługo.
Rozważanie podczas Apelu Jasnogórskiego
Duch Święty jest obecny w naszym życiu, W Jego obecności możemy się zanurzać nieustannie, odwołując się do tajemnic Różańca Świętego, do tajemnic z życia Jezusa, do wydarzeń z Ewangelii. W każdym wydarzeniu, patrząc na Ewangelię możemy zauważyć działanie Ducha Świętego. I nasze życie, sytuacje przeróżne możemy odnosić właśnie do wydarzeń z Ewangelii i do Ducha Świętego i w swoim życiu zanurzać się w Duchu Świętym w tych wydarzeniach, które są w Ewangelii. Niejako przenosić się w swoim życiu w te wydarzenia sprzed 2000 lat i korzystać z tej mocy, która jest, która jest. Mamy korzystać z mocy Ducha Świętego i o tym nie zapominajmy. Nieustannie kochając prośmy o Ducha Miłości, nieustannie kochając prośmy o Ducha Mocy, Ducha Siły, Ducha Wiary, Ducha Ufności, Ducha Nadziei, Ducha Pokoju. Nieustannie, nieustannie starajmy się również w miarę swoich możliwości, tak jak usposobi nas właśnie Duch, starajmy się podczas Koronki, podczas Różańca Świętego, podczas innych modlitw otworzyć swoje serce na działanie łaski Ducha Świętego. Postarajmy się wchodzić w świat Ducha, wtedy doświadczymy czegoś, co trudno jest opisać słowami. Jest to moc, moc działania Ducha, który nas ogarnie, obejmie, który będzie w naszych sercach, który będzie je umacniał, który będzie nas przemieniał. Ducha, który przeniesie nas, przeniesie nas w te wydarzenia z Ewangelii, z życia Jezusa, z życia Maryi. Duch Święty to Bóg., Bóg obecny pośród nas, Bóg, który przejawia w sposób szczególny swoje działanie, można obserwować znaki, cuda, które są tak rzeczywiście widoczne dla ludzkich oczu, ale można też doświadczać działania Ducha w swojej duszy, w swoim sercu, oczami serca i duszy zobaczyć Jego działanie, odczuć Jego działanie. I do tego w sposób szczególny jesteśmy zaproszeni.
Druga rzecz, to powołanie, do jakiego każdy z nas jest wezwany, do zadania, jakiego jesteśmy powołani. To wszystko, to misja, to dzieło sprawia, że my jako dusze do tego powołane, będziemy doświadczać różnych rzeczy. Będziemy doświadczać również zła, dlatego zwracamy uwagę na to, abyśmy zajęli odpowiednią postawę wobec zła, które będzie starało się nas dotknąć, uniemożliwić rozwój dzieła. I o tym mówimy. Zawsze w różnych momentach trudnych pamiętajmy o otwartym Sercu Maryi. Pamiętajmy o miłości w Jej Sercu, w której to mamy się zanurzać. Pamiętajmy o Bogu, który jest Władcą, Panem Wszechświata, który jest również Królem naszego serca. Oddając się temu Władcy, Najpotężniejszemu, oddając siebie całych, nie pozostawiając sobie niczego, oddając siebie całych mówiąc Mu, iż należymy tylko do Niego i tylko do Niego. Żaden człowiek, żadna sprawa. Z żadnym człowiekiem, z żadną sprawą nie jesteśmy tak związani, jak z Bogiem i nie należymy do nikogo innego, tylko do Boga. Kiedy będziemy wyznawać to, wiarę w Boga, ufność, kiedy będziemy się ofiarowywać Bogu w tych różnych doświadczeniach, szatan nie będzie miał do nas dostępu, nie będzie mieszał naszych szyków. Natomiast my będziemy wzrastać, a szatan będzie wręcz przyczyniał się do naszego wzrostu duchowego. To wręcz jest paradoksem. Tak się może wydawać, ale Bóg potrafi to uczynić, potrafi sprawić, że doświadczenia, trudności – to, co się może wydawać się, iż jest tylko złem, może się okazać, iż poprzez odpowiednio przyjętą postawę naszą ukształtuje nasze dusze na drodze miłości, udoskonali je. Bo ważne jest przyjęcie odpowiedniej postawy. Ważna jest ufność, wiara, wyznawanie tej wiary, uznawanie swoim Królem Boga i przytulenie się do Matczynego Serca Maryi. W Jej Sercu zawsze jesteśmy bezpieczne. Ważnym jest ofiarowanie się Bogu. Różne tego aspekty będziemy jeszcze omawiać i będziecie się po raz kolejny ofiarowywać. To ofiarowanie będzie bardzo ważnym, będzie, bowiem należeć całkowicie, nieodwołalnie, bezwarunkowo do Boga. To ofiarowanie się ma być świadomym ofiarowaniem, na wieczność, na zawsze, ma wam przynieść pokój serca i przeświadczenie o tym, iż tylko Bóg, tylko miłość, tylko On i nic innego. Nasze życie, my cali należycie tylko do Boga. Nic i nikt nie może poruszyć naszego życia, naszego serca nie może zamieszać w naszych sercach czy w naszym życiu. Prawo do waszego życia, do serca ma tylko Bóg. Pamiętajmy też, że skoro należymy do Boga, skoro wszystko, co nasze jest w Bogu, do Niego należy, jest Jego własnością, my cali należycie do Boga. To ktokolwiek lub cokolwiek będzie chciało pomieszać nam w życiu, pomieszać szyki, będzie chciało w jakiś sposób uczynić zło, podnosi rękę nie na nas, ale rozpoczyna walkę z Bogiem. My jesteśmy bezpieczni, ukryci w Sercu Maryi i Wnętrzu Boga. Bóg zaś będzie walczył, Bóg będzie pokonywał trudności, Bóg będzie wszystko układał, Bóg będzie czynił wszystko. I to jest ważne, abyśmy o tym pamiętali, abyśmy to sobie stale przypominali, abyśmy ufali i wierzyli usłyszanym słowom, abyśmy zaufali do końca Bogu.
A teraz niech NMP Królowa nam błogosławi miłością, miłością Jej Serca. Niech Przekaże nam błogosławieństwo Jej Króla. Niech przekaże nam łaskę Jej Syna, przekaże nam wielką łaskę Boga, który czuwa, który Jest, który Jest ciągle, nieustannie, obdarza nas swoją miłością, który daje nam swoją miłość, zlewając ją, wylewając ze Swego Serca, a objawiająca się poprzez różne wydarzenia, osoby, poprzez dobro, które nas dotyka, spotyka, ale również przez to, co wydaje się nam trudem – to również jest miłością i troską Boga o nasz rozwój. Niech błogosławi nas na tę noc, na odpoczynek, błogosławi naszym sercom, duszom, błogosławi naszym umysłom. Błogosławi nas, abyśmy cali odpoczęli, ufni w pokoju zasnęli i obudzili się jutro rano z wielką radością, iż oto przyszedł dzień, w którym cali będziemy znowu ofiarowując się należeli do Boga. Błogosławi nas w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.