Dzień czwarty:
Oczyśćcie wasze wnętrza! Obmyjcie wasze dusze!
(W oparciu o Ag 2,10-19)
Dnia dwudziestego czwartego dziewiątego [miesiąca], w drugim roku [rządów] Dariusza Pan skierował te słowa do proroka Aggeusza: „Tak mówi Pan Zastępów: Zapytaj no kapłanów o rozstrzygnięcie takiej kwestii: Gdyby ktoś zawinął poświęcone mięso w róg swej szaty i dotknął tą szatą chleba albo gotowanej strawy, albo wina czy oliwy, albo w ogóle jakiegoś pokarmu, czy wówczas on stanie się poświęcony?” Na to kapłani odrzekli: „Nie”. Aggeusz więc pytał dalej: „Gdyby ktoś zanieczyszczony przez zmarłego dotknął się którejś z tych rzeczy, czy będzie zanieczyszczona?” Na to kapłani odrzekli: „Tak”. Aggeusz zaś tak ciągnął dalej: „Tak to jest i z tym ludem, tak z tym narodem przed moim obliczem – wyrocznia Pana. Tak też jest z każdym dziełem ich rąk; nawet i to, co składają tam w ofierze, jest nieczyste. Rozważcie tylko czasy obecne i minione. Zanim ułożono kamień na kamieniu w świątyni Pańskiej, jak się wam powodziło? Gdy się przyszło do stogu o dwudziestu [miarach], było tam tylko dziesięć. Gdy się przyszło do tłoczni, by zaczerpnąć pięćdziesiąt [miar], było ich tylko dwadzieścia. To Ja dotknąłem was zwarzeniem zbóż od gorąca, posuchą i gradem, dotknąłem wszelkie dzieło waszych rąk, a [jednak] nie było między wami [nawracających] się do Mnie – wyrocznia Pana. Rozważcie tylko czasy obecne i przeszłe, od dnia dwudziestego czwartego [miesiąca] dziewiątego do dnia, w którym położono [fundamenty] pod świątynię Pańską. Rozważcie tylko! Czy nasienie jest jeszcze w spichlerzu? [Nie]. Ale ani winorośl, ani drzewo figowe, ani drzewo granatu, ani oliwka nie przyniosły jeszcze owocu. Od tego dnia Ja będę wam błogosławił!”
„Tak to jest i z tym ludem, tak z tym narodem przed moim obliczem – wyrocznia Pana. Tak też jest z każdym dziełem ich rąk; nawet i to, co składają tam w ofierze, jest nieczyste.” Te słowa, które kieruje do nas Bóg, wydają się nam bardzo ostre, nawet niesprawiedliwe. Jednak wypowiada je dzisiaj pod naszym adresem. Nie po to, byśmy poczuli się obrażeni, ale po to, byśmy ponownie dzisiaj rozważyli świętość, a raczej jej brak w naszych wnętrzach, które mają stać się mieszkaniem Boga. Ponawia więc i dzisiaj swoje wezwanie do budowy świątyni naszych dusz. Ponawia zaproszenie, by przyjrzeć się wnętrzu swojemu. By zadać sobie trud poznawania, dlaczego nasze wnętrza nie jaśnieją światłem świętości?
Bóg obiecał nam, iż to On pomoże nam odbudować „mury Jeruzalem”. To On jest budowniczym. Jednak, by świątynia była Świętym Miejscem Pana, musimy uprzątnąć wszelki brud. Cóż z tego, że fundamenty położone, gdy na placu budowy panuje bałagan. Leżą stare fragmenty murów, leżą stare deski i bale, spróchniałe elementy dachu. A co gorsza gdzie niegdzie widać pod tą stertą śmieci posążki dawnych, naszych bożków. Ludu Boży! To czasy odbudowy, czasy Nowego Jeruzalem! Nie używajmy „starego”, by budować „nowe”. Oczyśćmy nasze wnętrza, by Bóg mógł rozpocząć budowę! Wyrzućmy to, co pozostało po starej budowli. Nagromadziliśmy w niej tak wiele niepotrzebnych rzeczy, tak wiele złych spraw, tak wielu bożkom postawiliśmy pomniki. Wszystko zaś przykrywa pył i kurz. Przyzwyczailiśmy się do tego bałaganu. Nawet nie zauważamy go. Nie widzieliśmy spróchniałego sufitu grożącego zawaleniem. Nie widzieliśmy okropności posążków, jakie stawialiśmy swym bożkom, codziennie mijaliśmy ze spokojem to miejsce tchnące odorem śmierci. Ze ścian patrzyły na nas zakurzone postacie naszych dawnych idei, wyznawanych wartości, porzuconych cnót. A pod nogami wiły się gady, które czuły się już panami tej ruiny.
Abyśmy mogli razem odbudować świątynie nasze, musimy wszystko, co stare, ziszczone, mające znamiona zgnilizny, pleśni, zbutwienia – wyrzucić! Tak więc dzisiaj Bóg wzywa nas: Oczyśćcie wasze wnętrza! Obmyjcie wasze dusze! Wyrzućmy stary balast nagromadzony od lat. Przyjrzyjmy się naszym sercom. Zobaczmy ich stan! Rozpocznijmy porządki, bo tego właśnie potrzebują nasze dusze! Niech teren budowy zostanie dobrze przygotowany! Nanieśmy drewna nowego, suchego, mocnego, twardego. Nanieśmy kamieni. Przygotujmy spoiwo. A gdy już wszystko zostanie złożone na placu budowy, poukładane według przeznaczenia, zaprośmy Boga, byśmy mogli razem rozpocząć budowę.
Czystość duszy to podstawa, by móc rozpoczynać nowe. Zatem nasze kroki powinniśmy skierować w stronę Sakramentu Spowiedzi. Aby świętą była, należy się do niej dobrze przygotować. Obraz, jaki został nam ukazany, zapewne nie każdemu przypada do gustu. Nie wszyscy z nas biorą go do siebie. Jednak postarajmy się stanąć w prawdzie przed sobą i Bogiem. Abyśmy szczerze otworzyli serca. Abyśmy przeszli się po tych ruinach i naprawdę zobaczyli to wszystko, co do tej pory stanowiło o naszej duszy. Chociaż obraz ten jest bardzo sugestywny i wydaje się nieco jak z filmu, to spróbujmy zagłębić się w naszych duszach i dojrzeć oznaki tej ruiny. Byśmy rozpoznali to, co toczy nasze serca jak robak, byśmy zobaczyli miejsca spróchniałe od dawna grożące zawaleniem, abyśmy dojrzeli brzydotę pomników, jakie stawiamy sobie i swoim bożkom, zainteresowaniom, pasjom, dążeniom.
Potrzeba, aby każdy z nas odbył spowiedź swego życia. By zrozumiał swój główny grzech. A jest nim ciągłe odrzucanie Bożej Miłości, ciągła niewiara w Bożą Miłość, ciągłe życie bez Miłości. Podejmijmy postanowienie, by od tej pory kochać! By stale myśleć o Miłości, by nią żyć, ją dawać, przez jej pryzmat patrzeć na bliskich. Niech centrum naszego życia stanie się Boska, czysta Miłość! Niech każda myśl skierowana będzie na Miłość. Każde słowo – tylko z Miłości i o Miłości. Módlmy się, by Bóg udzielił nam tej łaski, bowiem nie jest to łatwym. To oczyszczenie naszych dusz oraz przyjmowanie Miłości pozwoli na rozpoczęcie budowy naszego życia – budowy świątyni duszy! Niech ta myśl nieustannie przyświeca nam, niech pobudza do podjęcia odpowiednich kroków, byśmy zgromadzili to, co potrzebne prawdziwie, a nie znosili zbędny materiał.
Niech Bóg błogosławi nas na ten czas rachunku sumienia. Niech prowadzi nas Duch Święty, Duch Prawdy, ale i Duch Odwagi, byśmy mężnie spojrzeli Prawdzie w oczy i dokonali czynu, który zapoczątkuje nowy etap życia. Tym czynem jest przedstawienie Bogu w uniżeniu, pokorze i z wielkim żalem serca wszystkiego, co jeszcze leży na starych ruinach świątyni. A gdy Bóg zleje na nas swoje miłosierdzie, podejdźmy do Krzyża, ucałujmy Go i przyjmijmy od nowa jako naszą Miłość. Weźmy Go do serca na zawsze. I zacznijmy żyć z nim na co dzień mając świadomość jego obecności jako naszej Miłości życia. Módlmy się o to, by dokonało się to prawdziwie i szczerze. Módlmy się, byśmy stale od nowa odkrywali Krzyż jako Miłość! Módlmy się, by spływające z niego zdroje miłosierne nieustannie dokonywały naszego oczyszczenia i sprawiały, iż tylko czysta Miłość będzie w nas. Ona stanie się spoiwem i budulcem. Tym, który będzie budował jest sam Bóg. Tylko On ma ku temu wszelkie „kwalifikacje”. Poddajmy się Jego działaniu. Niech Bóg błogosławi nas. Niech poprowadzi nas Duch Święty.