Dzień piąty:
Przyjmij swoje powołanie!
(W oparciu o Ag 2,20-23)
Po raz drugi Pan skierował te słowa do Aggeusza dnia dwudziestego czwartego [tego] miesiąca: „Powiedz to namiestnikowi Judy Zorobabelowi: Ja poruszę niebiosa i ziemię, przewrócę trony królestw i pokruszę potęgę władczych narodów, przewrócę rydwan i jego woźnicę; padną konie i ich jeźdźcy, każdy polegnie od miecza swego brata. W tym dniu – wyrocznia Pana Zastępów – wezmę ciebie, sługo mój, Zorobabelu, synu Szealtiela – wyrocznia Pana – i uczynię z ciebie jakby sygnet, bo sobie upodobałem w tobie” – wyrocznia Pana Zastępów.
„Uczynię z ciebie jakby sygnet, bo sobie upodobałem w tobie – wyrocznia Pana.” Bóg swoje słowa kieruje do nas już kolejny dzień. Przygotowuje nas do przyjęcia Miłości pełnej wyrażonej w sposób doskonały w Krzyżu. Wczoraj poprosił nas, abyśmy swoje dusze oczyścili w Sakramencie Pojednania. Dzisiaj mówi nam: „Uczynię z ciebie jakby sygnet, bo sobie upodobałem w tobie.” Wszystkie słowa, pouczenia, wskazania płyną z Miłości. Płyną z Serca, które pragnie dla nas samego szczęścia. Te rekolekcje, to kolejne stopnie wchodzenia na drogę prawdziwej wiary, na drogę zjednoczenia z Bogiem, drogę życia w jedności z Bożą wolą. Takie życie niesie poznanie. A poznanie niesie umiłowanie, to zaś prowadzi do jeszcze ściślejszych relacji ze Stwórcą.
Dzisiaj pragniemy mówić o naszym powołaniu. O naszym przeznaczeniu. Świętość to nasz cel i droga. Osiągniemy ją dzięki Miłości. Można by niejako postawić znak równości między świętością a miłością. Świętym jest Bóg, a On jest Miłością. Cały jest Święty. Cały jest Miłością. Trudno jest rozdzielać jedno od drugiego. Czyni się to jedynie dla potrzeb ludzkiego umysłu. Zatem naszym celem – Bóg. Święty. Bóg Miłość. Ale to nie wszystko. W niebie są różne „stopnie świętości”, „kręgi bliskości” z Bogiem, uczestniczenia w chwale. Chciałbym, abyśmy zdali sobie sprawę, iż jesteśmy wezwani do szczególnej zażyłości z Bogiem. Uczyni nas niczym sygnet noszony na palcu, niczym diadem na głowie, niczym diament w Jego koronie. Będziemy stale przy Nim. Stale z Nim. A jednocześnie będziemy szczególnie cennymi dla Boga. Bowiem sygnet, diadem, szlachetny kamień w koronie oznaczają coś szczególnie drogiego, wartościowego, cennego. Jaśnieć będziemy blaskiem świętości. Wyróżniać się będziemy. Bowiem rzeczy te jako klejnoty noszone są przez władcę. One podkreślają Jego władzę, mówią o Jego potędze, nakazują wobec niego poddanie się, uniżenie. W koronie umieszcza się najpiękniejsze klejnoty i najdroższe. Mają przecież być na głowie Króla! Swym wyglądem i wartością mają Jemu oddawać chwałę. Sygnet noszony na palcu lub wieszany na szyi również nie był ze zwykłej miedzi. Władca nosił tylko to, co najcenniejsze! Teraz nas powołuje byśmy byli niczym sygnet. Byśmy byli niczym diadem na Jego głowie. Bóg chce nas uczynić perłą, diamentem w swojej koronie. My mamy się doskonalić. My mamy się hartować! My mamy dać się wypalać w piecu niczym złoto. By prawdziwie stać się najcenniejszym kruszcem w królewskich insygniach władzy. Nasza świętość zaś, oddawać będzie Bogu wieczną chwałę. Miłość, w jaką nas przemieni, będzie głosić moc i potęgę Bożej Miłości. My cali staniemy się świadectwem Bożej Miłości. Zamieni nas w Miłość.
Stoimy na początku drogi. Być może dziwi to niektórych z nas, po co mówimy o przyszłości tak dalekiej, skoro dopiero co rozpoczęta budowa świątyni duszy i na razie niewiele widać z tej mającej nastać świetności. Bóg chce jednak, abyśmy wiedzieli, po co nas stworzył, do czego dążymy, jaki jest cel naszej ziemskiej wędrówki. Wiedząc to, możemy bardziej świadomie podejmować pewne kroki, doskonalić się, dążyć do realizacji Bożych planów wobec nas. Bóg chciałby też, abyśmy poprzez tę świadomość bycia wybranymi do takiej bliskości z Bogiem, zachwycili się swoim powołaniem! Bowiem jest to prawdziwie cudowne, móc być kamieniem cennym w koronie Boga. Stale na głowie. Stale jako ozdoba. Stale podkreślając Kim jest Ten, w koronie którego jesteśmy najpiękniejszą perłą. Stale oddawać Mu w ten sposób chwałę i uczestniczyć w Jego chwale!
Bóg powołuje nas zatem, dusze przez Niego umiłowane, do tego, byśmy nabierali wartości wypalane będąc w ogniu. Powołuje nas, byśmy stawali się drogocennymi kamieniami. By mógł umieścić nas na swoim palcu i w swojej koronie! Powołuje nas do życia w bliskości z Bogiem, do wielkiej z Nim zażyłości. Niech dokona się zjednoczenie duszy z Duchem Moim. Niech nikt z nas nie wycofuje się twierdząc, a przez to twierdzenie zasmucając Boga i obrażając, iż jest niegodzien takiego wyróżnienia. To Bóg nas powołuje, więc to On wie do czego nas stworzył. Nie lękaj się duszo mała, słaba i drżąca. Nie obawiaj się i nie rań więcej Serca Bożego swoją niepewnością, wątpliwościami i niedowiarstwem. Oto bowiem On stąpił na ziemię, by ją odnowić. Oto Jego wybrałeś na budowniczego świątyni swej duszy. I chociaż w swoim rozwoju bardziej przypominasz niemowlę, to On obiecuje ci, iż zostaniesz świętym – dojrzałym, ukształtowanym doskonale, uformowanym niczym odlew ze złota. Pozwól Mu formować ciebie. Pozwól Mu ciebie kształtować. Pozwól, aby to Bóg rzeźbił ciebie. On jest Mistrzem. Ty jesteś materiałem: nieoszlifowanym diamentem, złotem wydobytym ze skały, perłą tkwiącą jeszcze w muszli. Teraz potrzeba dużo pracy by wydobyć piękno w tobie ukryte, trzeba zobaczyć w tym kawałku skały przyszły kształt diamentu, w tym kruszcu – najwyższej próby złoto, w tej muszli, perłę największą. Bóg w tobie to widzi. Dla Niego już teraz cennym jesteś. Kocha ciebie i właśnie poprzez Miłość będzie ciebie formował. Poddawaj Mu się tylko. Poddawaj się Jego Miłości. On pokona wszelkie przeciwności, abyś ty został świętym.
Niech Bóg błogosławi ciebie. Przyjmij swoje powołanie.