Jak w rodzinie pszczół – konferencja dla dzieci Maryi

Medjugorje_PodbrdoMaryja, Królowa, zaprosiła nas do wnętrza swego Serca, bo pragnie, byśmy jako pszczoły stały się Jej robotnicami. Ale wiąże się to z całkowitym zaprzestaniem słuchania swoich pragnień i patrzenia na świat. Robotnice w ulu pracują na rzecz swego roju i swojej królowej. Pracują nieustannie, nie mają wakacji, ani odpoczynku. Życie danego ula, danej rodziny pszczelej jest życiem robotnicy. Pszczoły Maryi, które Ona sama karmi swoim mlekiem, kosztują wszystkiego, co jest w Jej Sercu i uczestniczą w życiu Jej Serca.

Jak pszczoły do kropelki miodu zlatują się dusze do Maryi, Królowej. Niestety wszędzie wokół pojawia się tyle pięknych zapachów i pszczoły odlatują. Szkoda, że człowiek nie ma, tak jak zwierzę, instynktu samozachowawczego. Niestety bardziej słucha swoich pragnień i dąży za przyjemnościami, przez co całkowicie zniszczył w sobie umiejętność odróżniania dobrego pokarmu od trucizny. I karmi swoją duszę trucizną.

Pszczoły odlatują, choć przed momentem były przy swojej Królowej. Odlatują wszędzie dookoła. Nie widzą, że wokół otacza je sztuczny ogród, plastikowe kwiaty, w które małymi kanalikami wsączana jest trucizna. I pszczoły Maryi giną. Jak wiele pszczół ginie!!! W straszliwych męczarniach giną. Przy tych sztucznych kwiatach, za którymi kryje się cała machina zła leżą rozkładające się szczątki pszczół Maryi. Gdy Ona patrzy na to, Jej Serce przeszywa ból. Woła swoje pszczoły, otwiera Niepokalane Serce – cóż z tego, skoro wokół tyle kolorów, tyle zapachów? Nawet, jeśli te pszczoły lecą w Jej kierunku, jakże często zawracają, będąc już prawie u celu.

Dlaczego szukamy radości, skoro Serce Maryi cierpi i krwawi? Dlaczego oczekujemy powodzenia, skoro Serce Niebieskiej Matki doświadcza takich zranień? Czy też pragniemy, tak jak inne pszczoły, zaznać przyjemności, która będzie ulotną, a potem tylko wieczna śmierć? Czy my też, tak jak inne pszczoły, chcemy krótkiego sukcesu, uznania otoczenia, pochwały, a potem umierać w męczarniach? Jakże Maryja umiłowała wszystkie dusze! Nie znają smaku miodu miłości, biegną więc za tym, co jest tylko atrapą. Ale przecież my skosztowaliśmy Bożego miodu! Czy pozwolimy, by świat przyciągnął nas ku sobie? Dlaczego wydaje nam się, że pokarm Maryi jest tylko słodyczą miodu? W Jej Sercu przecież gości Boża miłość, a wraz z nią wiąże się cierpienie. Dlaczego zatem szukamy tylko słodyczy? To jest atrapa! To kłamstwo! Nie istnieje miłość, jako sama słodycz!

Maryja, Królowa, zaprosiła nas do wnętrza swego Serca, bo pragnie, byśmy jako pszczoły stały się Jej robotnicami. Ale wiąże się to z całkowitym zaprzestaniem słuchania swoich pragnień i patrzenia na świat. Robotnice w ulu pracują na rzecz swego roju i swojej królowej. Pracują nieustannie, nie mają wakacji, ani odpoczynku. Życie danego ula, danej rodziny pszczelej jest życiem robotnicy. Pszczoły Maryi, które Ona sama karmi swoim mlekiem, kosztują wszystkiego, co jest w Jej Sercu i uczestniczą w życiu Jej Serca. Pracują na rzecz królestwa, które tak naprawdę jest Królestwem Boga. Wszystko, co jest w Sercu Maryi – miłość, a z nią związane: ból i radość, słodycz, rozkosz i cierpienie niewyobrażalne – staje się pokarmem pszczoły. Ale pszczoła nie może odwracać się za siebie, myśleć o sobie, bo wtedy ucieknie, a wokół same atrapy, które dają przyjemność, gdzie łatwo zdobyć kłamstwo miłości. Czytaj dalej

Ocalenie rodziny Lota. Konferencja (Rdz 19, 15-29)

davOtwórzmy swoje serca na obecność Maryi. Jej Serce jest otwarte, ramiona szeroko rozłożone, aby każdego z nas przygarnąć, każdego z nas przytulić, aby każdego z nas zawrzeć w swoim Sercu.

Bóg posyła swoją Matkę, by ratować wszystkich ludzi. Spoglądając na dzisiejsze pierwsze czytanie (Rdz 19, 15-29), gdzie Bóg ratuje Lota z rodziną, możemy poczynić pewną analogię do tego, co czyni Bóg teraz poprzez Osobę Maryi. Zauważmy, że tam człowiek stawiał Bogu nawet pewien opór i Bóg po prostu brał i zabierał człowieka z niebezpiecznego miejsca. Człowiek nie był świadomy do końca, co może się wydarzyć, jak wielkie jest niebezpieczeństwo. A kiedy Bóg polecił, aby człowiek schronił się w górach, to ten stawiał jeszcze pewne warunki, jeszcze o coś prosił, chciał zmienić Boże decyzje. I Bóg z miłości do człowieka zgodził się na to.

Może nas dziwić porównanie współczesnej sytuacji do tamtej sprzed wieków, a jednak jest w jakimś stopniu podobna. Tak wielkie niebezpieczeństwo grozi nam. Bóg dobrze o tym wie. Posyłając Maryję pragnie ratować, i to ratować wszystkich. Poprzez objawienia, poprzez pouczenia już bezpośrednio w naszej wspólnocie, Bóg pragnie nam ukazać miejsce schronienia. Chce, abyśmy zrozumieli, a nie rozumiejąc do końca, byśmy po prostu przyjęli, iż On pragnie ratowania naszego życia. Tam chodziło o życie ziemskie, chociaż nie tylko. Tutaj chodzi przede wszystkim o życie duszy, które jest w tak wielkim stopniu zagrożone, że nie mają tego w świadomości nawet kapłani. Tylko nieliczni, którzy otworzyli swe serce na Boga i na Jego światło mają jako takie wyobrażenie stanu dusz współcześnie. Kiedy Maryja przychodzi do nas, kiedy przychodzi do ludzkości w różnych objawieniach, daje zawsze środek, za pomocą którego człowiek może się ratować. Jednak człowiek nie do końca przyjmuje, nie do końca wierzy. Bardzo często trochę zadziałają emocje, trochę zadziałają uczucia – i to wszystko. A tutaj chodzi o przyjęcie postawy na całe życie. Chodzi o przyjęcie rzeczywistości Boga jako prawdę, jako realność, jako rzeczywistość, która jest.

Maryja przychodząc do dusz, pragnie, aby dusze doświadczyły miłości matczynej, ponieważ w Jej Sercu, gdy do Niego przylgną, otrzymują ratunek. Poprzez Jej Serce Bóg ratuje świat. Stąd pragnienie Bożej Matki, by nawiązywać bliską relację z każdą duszą. By każda dusza rzeczywiście otworzyła się na Jej macierzyńską miłość, by uwierzyła, że jest prawdziwą Matką i wszystko, co się z tym wiąże jest w Niej w sposób doskonały, dzięki Stwórcy. A więc miłość matczyna, troska, opieka, czułość, wyrozumiałość – wszystko to jest w Matce Najświętszej w stopniu doskonałym. A jeżeli do tego dołożymy poznanie ludzkich serc, jakie dał Jej Bóg, to w jakimś stopniu możemy sobie uświadomić, że mając to poznanie i tę miłość w swoim Sercu, Ona może zrozumieć każdą duszę i każdą ratować, bo wie, czego każda dusza potrzebuje. Wie, w jaki sposób dotrzeć do każdej duszy. Czytaj dalej

Ks. Dominik Chmielewski – „Otworzyłam drzwi, a oni nie chcieli wejść…”

Rozpoczyna się przepiękny miesiąc – miesiąc Krwi Chrystusa

DSC03106 (3)

Rozpoczyna się przepiękny miesiąc; miesiąc, w którym szczególnie czcić będziemy KREW JEZUSA – Dar Miłości, życie nam ofiarowane. Postarajmy się rozważać: Czym jest Krew Jezusa? Co poprzez Ofiarę Krwi Chrystus uczynił dla każdego z nas? Jak wielkim znakiem miłości jest wyróżnienie Wspólnoty poprzez obdarowanie Krwią Jezusa? Starajmy się szukać, widzieć wolę Boga w obdarowaniu Krwią. Niech każdy z nas w swoim życiu zobaczy powołanie, które otrzymuje wraz z obdarowaniem Krwią. Niech każdy z nas odniesie do siebie, do swojej codzienności ten Dar i zobaczy Go w każdym momencie swego życia. Niech każdy stara się analizować, na ile w każdym momencie odpowiada na ten Dar? Niech każdy stara się zobaczyć: Co z tym Darem robi? Na ile pozwalamy Bogu na nieustanne obmywanie naszych dusz Krwią Jezusa, a na ile realizujemy swoją wolę, swoje wyobrażenie o swoim życiu? Na ile realizujemy samych siebie, swoje pragnienia? Starajmy się wieczorem na modlitwie, każdego dnia, analizując minuta po minucie, godzina po godzinie, pomyśleć: Na ile ta Krew, która spływała tego dnia z Krzyża, obmyła nas? Na ile przeniknęła serca, a na ile spłynęła nie pozostawiając żadnego śladu? A może ta kropla, która padła na nasze serce, odbiła się od serca nie mając możliwości obmycia go? Na ile nasze dusze przyjmować będą Krew Jezusa, na tyle będziemy pełnić Jego wolę. Na ile ta Krew wnikać będzie w nasze serca, na tyle będziemy żyć Jego miłością. Na ile umiłujemy tę Krew, na tyle w nas tętnić będzie Boże życie.

Modlitwa

Uwielbiam Ciebie Jezu! Miłości mojego życia! Dziękuję Ci, że przyszedłeś z Ciałem i Krwią. Dziękuję Ci za wyróżnienie, za ten Dar, za to szczęście, że mogę dzisiaj adorować Twoje Ciało i Twoją Krew. Wobec tak wspaniałej cudownej Obecności wszystko milknie, Jezu. Milkną moje ludzkie pragnienia, moje emocje, uczucia, moje dążenia. Wszystko staje się nieważne, bo Ty jesteś, bo mogę patrzeć na Twoje Ciało i Twoją Krew, bo przyjęłam Ciebie całego – Ciało i Krew, bo jesteś we mnie z Ciałem i Krwią. Twoja obecność daje mi wielkie szczęście, budzi wielką radość.

Ty wiesz, Jezu, nie potrafię pięknie mówić, nie potrafię Ci pięknie dziękować, ani Ciebie uwielbiać pięknymi słowami. W moim sercu, Jezu, jest wielka radość, że Ty jesteś i wielka wdzięczność, że ja – maleńkie Twoje dziecię – uczestniczę w czymś tak niebywałym. Mogę adorować Twoje Ciało i Twoją Krew. Jestem tak blisko, niemalże mam w zasięgu ręki Ciebie. A gdy pomyślę, że przyszedłeś do mojego serca, zjednoczyłeś je ze Sobą, przebóstwiając całą moją istotę! O mój Panie, wszystko już, każda myśl we mnie się miesza. Nie potrafię pojąć własnego szczęścia. Uwielbiam Ciebie, Boże! Czytaj dalej

Lipiec – miesiąc adoracji Najdroższej Krwi Pańskiej

Miesiąc lipiec, wg. tradycyjnego kalendarza liturgicznego rozpoczyna się uroczystością Najdroższej Krwi Pana Jezusa i poświęcony jest kontemplacji i adoracji Najdroższej Krwi Chrystusa. Czcimy tę tajemnicę, jednocząc się z Chrystusem w Komunii świętej, rozważając momenty przelania Krwi przez Chrystusa, zawarte w liturgii, w Piśmie Świętym czy w świadectwie męczenników. W doświadczeniu codziennego tryumfu zła, bagatelizowania grzechu, mody na powątpiewanie, profanacji świętych tajemnic i miejsc, jesteśmy zaproszeni i wezwani zarazem, by stawać w sposób duchowy pod Krzyżem Jezusa i zbierać Krew Chrystusa, która i dziś wypływa z Jego Ran. Z adoracji płynie łaska do przyjęcia każdego bólu, każdej ciemności, skutku każdego grzechu jako szczególnej obecności Krwi Jezusa. Nędza otaczającego świata wypływająca z ludzkiej pychy każe zanosić błagalne: Wybaw nas! do Chrystusa, słowami Litanii do Jego Krwi. W litanijnych wezwaniach wyznajemy wiarę w moc Przenajświętszej Krwi, a doświadczając jej działania, stajemy się zdolni, by upodabniać się do Chrystusa Zmartwychwstałego i stawać się: „mocą wyznawców”, „zdrojem miłosierdzia”, „nadzieją pokutujących”, „pociechą płaczących”, „ostoją zagrożonych”, „otuchą umierających”.

Gorliwym propagatorem w XIX w. kultu Przenajdroższej Krwi Chrystusa był Kasper del Bufalo – założyciel Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Przenajdroższej. Poświęcił on nowe dzieło tajemnicy Krwi Chrystusa, ponieważ był przekonany, że: Niegdyś atakowano jedynie poszczególne prawdy wiary. W naszych czasach ten bój toczony jest przeciw religii, a zwłaszcza przeciw naszemu Ukrzyżowanemu Panu. Trzeba więc znów odnowić chwałę krzyża naszego Zbawiciela. Uzyskał w 1822 r. zezwolenie na obchodzenie liturgiczne święta Krwi Chrystusa 1 lipca we wszystkich domach swego stowarzyszenia, a później w miejscach istnienia Bractwa Najdroższej Krwi. Papież Pius IX dekretem Redempti sumus (1849) rozszerzył obchód święta na cały Kościół, a papież Pius X zatwierdził jego datę na 1 lipca. Do tego kultu zachęcał papież Jan XXIII w Liście apostolskim Inde a primis o rozszerzeniu nabożeństwa ku czci Przenajdroższej Krwi Pana Naszego Jezusa Chrystusa (1960 r.), na który powoływał się św. Jan Paweł II podczas swoich katechez.

W filmie Mela Gibsona „Pasja” jest wymowna scena, gdy Maryja, Matka Jezusa po Jego biczowaniu, ściera z posadzki białymi chustami Krew Chrystusową. Miejsce biczowania jest pełne krwi. W głębokim milczeniu, na kolanach Maryja starannie obmywa ziemię, aby żadna kropla Krwi Chrystusa nie spłynęła nadaremnie. Jej twarz i ręce są także zakrwawione. Oddaje hołd swemu i naszemu Zbawicielowi i jako pierwsza czci Przenajświętszą Krew. Ta symboliczna scena rodzi w sercu pytanie: Czym dla mnie jest Krew Odkupiciela? Czytaj więcej…>>

29 czerwca – Uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła

20160906_144634 (2)Kiedy patrzymy na świętych tej miary co św. Piotr, czy św. Paweł możemy zadziwiać się ich tak bliską relacją z Bogiem. Kiedy spojrzymy na innych świętych, czy to żyjących w czasach przed Narodzeniem Jezusa, czy na tych, którzy żyli już po Jego Narodzeniu, zawsze dostrzeżemy bliską ich relację z Bogiem, choć drogi prowadzące do osiągnięcia tej bliskości były różne i przeżywanie, doświadczanie wiary inne. Często dziwi nas różnorodność tych dróg. Gdy patrzymy na świętych, gdy staramy się poznać ich życie, często dostrzegamy, iż nie od początku kroczyli drogą świętości, a wręcz ich życie zaprzeczało takiej drodze, a jednak stali się świętymi. Patrząc na różne osoby, widzimy i to, że byli różnych zawodów, różnego wykształcenia lub zupełnie bez wykształcenia i to, że mieli przeróżne temperamenty. A jednak wszystkich łączy to samo – bliskość z Jezusem, miłość do Jezusa. A gdy się patrzy na postacie ze Starego Testamentu, w życiu których nie możemy mówić o bliskiej relacji z Jezusem, to jednak urzeczywistnia się ich niezwykła relacja z Bogiem, często właśnie tak zadziwiająco bliska jak na tamte czasy, kiedy bano się wręcz wymówić Imię Boga. A jednak np. Mojżesz rozmawiał z Bogiem prawie twarzą w twarz.

Każdy z nas również idzie inną drogą, mamy inne doświadczenia, inny temperament, inne wykształcenie, a jednak każdego z nas Bóg powołał do bliskiej, bardzo bliskiej zażyłości ze Sobą. Przykłady różnych świętych pokazują, że jest to możliwe, aby zwykły człowiek mógł żyć w zjednoczeniu z Bogiem. Zresztą Kościół naucza, że przecież po to zostaliśmy stworzeni, by żyć z Bogiem. Całe życie ziemskie prowadzi do jednego – do wieczności z Bogiem. Naszą duszę Bóg tak stworzył, byśmy mogli na ziemi już się do tego przygotowywać. I to ona jest tą cząstką nieśmiertelną w nas, a życie w wieczności ma być życiem w Bogu. Zatem nie ma tu ani odrobiny wątpliwości, iż Bóg każdego z nas chce mieć blisko Siebie, chce mieć w tak bliskiej relacji, jak przyjaciela, jak dziecko, jak umiłowanego, umiłowaną.

Zazwyczaj człowiek wątpi w to, iż również jego Bóg do takiej relacji powołuje. I w nas też są wątpliwości, trudno nam wierzyć. A jednak spójrzmy na Piotra – zwykły, prosty rybak, o bardzo wybuchowym temperamencie. Ileż Jezus musiał się natemperować jego osobowości, aby z Szymona uczynić Piotra? Spójrzmy na Pawła – zupełnie inny człowiek, posiadający wiedzę i zupełnie inne umiejętności. Potrafił przemawiać. I również jego Bóg powołał, choć początki jego działalności wiązały się z prześladowaniem chrześcijan. Uczestniczył w kamienowaniu diakona Szczepana – pierwszego z męczenników, a jednak Bóg go powołał. Czytaj dalej

Różaniec – Tajemnice Chwalebne. 36 rocznica objawień w Medjugorje

Medjugorje_rocznicaTajemnica I –  Zmartwychwstanie Pana Jezusa

Człowiek zasmuca się wtedy, kiedy przychodzi kres czegoś, kiedy następuje śmierć. Jednak śmierć oznacza jedynie, iż później może tylko być zmartwychwstanie. Śmierć oznacza zakończenie wędrówki na ziemi, życia niedoskonałego. Zmartwychwstanie oznacza rozpoczęcie życia prawdziwego, doskonałego. Świat zanurza się w śmierci, to z jednej strony straszliwy czas, epoka przerażająca. Gdy rozejrzymy się wokoło, widzimy działanie zła we wszystkich sferach życia. Ale Bóg przychodzi ze swoją łaską, przychodzi ze Zmartwychwstaniem. Jego miłość, Jego Miłosierdzie rozlewane na Kościół niosą duszom Zmartwychwstanie.

Te trwające już tyle lat Objawienia są łaską Boga daną Kościołowi, daną wszystkim ludziom, wszystkim duszom, aby mogło nastąpić odrodzenie życia, prawdziwego życia w Bogu, życia duchowego, życia dusz. Dlatego pomimo zła, które panoszy się nadal na świecie, pomimo doświadczanego cierpienia mamy prawo radować się, ponieważ te Objawienia niosą nam zapewnienie Bożej miłości, Bożego Miłosierdzia, które już teraz daje tę pewność: zmartwychwstanie dusz, odrodzenie Kościoła, nawrócenie wielu, wielu dusz, cała ziemia powoli się odradza.

Nie jest to na razie tak bardzo widoczne i na co dzień doświadczamy nadal działania zła. Ale uwierzmy, Bóg przyszedł z łaską. 36 lat temu otworzyło się Niebo i od tej pory nieustannie Niebo łączy się z ziemią. Łaski, które Bóg wylewa na ziemię łączą Niebo z ziemią. Ziemia otrzymuje nieskończoną ilość łask. Jak wielkie jest to zło, które rozpanoszyło się na ziemi świadczy fakt, iż 36 lat wylewania Bożej miłości i Miłosierdzia jeszcze wydaje się być za mało, ponieważ nie widać w tak znaczący sposób działania w Kościele tej łaski. Jednak poprzez wiarę mamy ufać, że ta rozlana łaska dotknęła już wiele serc, nawróciła tysiące, miliony i Miłosierdzie obmyło dusze.

To odrodzenie Kościoła powoli następuje. Dokonuje się w pojedynczych duszach w różnych miejscach na świecie, idzie powoli, ale musi się najpierw umocnić w jednej, w drugiej, w trzeciej duszy, by potem rozkwitało. Tak samo w nas, którzyśmy zostali dotknięci tą łaską, również w nas musi się ugruntować to odrodzenie, które następuje. Można to przyrównać do maleńkiej roślinki. Dopiero wykiełkowała. Na powierzchni ziemi jeszcze niewiele widać, dopiero w ziemi. Gdybyśmy zajrzeli, zobaczylibyśmy, iż kiełkuje. Ziarno obumiera i kiełkuje w górę pęd, jednocześnie w dół idą małe korzonki. Ale już kiełkują, ziarna już kiełkują. I ziemia, która czuje ciepło słońca przygotowuje się do przedwiośnia, a potem do wiosny, aby na wiosnę już maleńkie kiełki zaczęły wychodzić z ziemi, aby mogły później rosnąć. Czyli to zmartwychwstanie już jest, bo ziarno obumarło i wykiełkowało.   Czytaj dalej

Objawienia w Medjugorje i ich znaczenie

Medjugorje_MariaCzłowiek pragnąłby życia lekkiego, pragnie głównie przyjemności. Patrząc na otaczający świat pragnie tego, co widzi: patrząc na znajomych pragnie tego, co posiadają znajomi; patrząc na różne osoby pragnie tego, co one osiągnęły. Człowiek kieruje się tym, co widzi i pragnie tego. To, co spostrzega, to, co widzi często, co jest ogólnie przyjęte, tego pragnie. Często bez zastanowienia dąży do osiągnięcia swoich celów. Cały otwarty na zewnątrz żyje światem zewnętrznym. Współczesny człowiek tak bardzo żyje światem zewnętrznym, że przestaje mieć kontakt ze swoim wnętrzem i nie rozumie, co znaczy żyć w głębi swej duszy. Nie wie, że może istnieć inny świat, że stworzony jest do innego życia. Człowiek otwarty jest na to, co zewnętrzne i całym sobą pochłania to, co widzi oczami ciała, to, co słyszy uszami ciała.

Można by nieco przyrównać współczesnego człowieka do ślimaka albo do małży, które wbrew swojej naturze wychodzą poza swoją muszlę. A przecież stworzenia te żyjąc na zewnątrz, giną. Człowiek wbrew naturze, jaką dał mu Bóg cały żyje na zewnątrz. Przestaje mieć kontakt z własną duszą, a więc niejako zrywa ze swoim prawdziwym człowieczeństwem, zrywa więź z tym, co jest prawdą o nim i co jest jego życiem na wieczność. Człowiek więc sam uśmierca siebie, sam podąża ku śmierci, działa wbrew sobie, samego siebie krzywdzi.

Współcześnie dzieje się to w sposób wręcz niespotykany w dziejach ludzkości. Jest to zjawisko wielkie, obejmujące całą kulę ziemską i całą ludzkość. Człowiek odrywa się od tego, co Bóg dał człowiekowi, aby mógł żyć prawdziwie i być szczęśliwym. A wszystko to czyni w myśl osiągnięcia szczęścia, szczęścia rozumianego inaczej. Człowiek nie mając więzi z własnym wnętrzem, nie może siebie zrozumieć, a nie rozumiejąc nie wie, co tak naprawdę daje mu szczęście, co jest jego szczęściem. Człowiek przyjmuje propozycje świata i to, co świat mu narzuca jako szczęście. Człowiek nie potrafi zweryfikować, co jest mu narzucane, ponieważ zerwawszy z własnym wnętrzem nie ma punktu odniesienia. Czytaj dalej

Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela. Rocznica Objawień w Medjugorje (24-25 czerwca)

Medjugorje_rocznicaŚw. Jan Chrzciciel był Prorokiem, Prorokiem Najwyższego. Bóg stworzył Go, aby przygotował serca ludzkie na przyjście Jezusa Chrystusa, na przyjście Zbawiciela. Ku temu dał Janowi odpowiednie predyspozycje duszy, serca; stworzył takie warunki zewnętrzne, aby wszystko służyło temu jednemu celowi – Jan miał być Prorokiem Najwyższego i całym sobą: sercem, duszą i ciałem miał służyć Bogu. I w istocie tak się stało. Jan jest niebywałym Świętym, człowiekiem, który jak rzadko który Święty miał poznanie Boga, poznanie istoty stworzenia, miał wyjątkową jedność ze stworzeniem. Jan całym sobą, swoim duchem żył w stworzeniu i jednoczył się z Duchem Bożym; swoją duszą przenikał stworzoną przez Boga rzeczywistość i rozumiał istotę stworzenia. To dar niebywały i niepojęty, biorąc pod uwagę, iż nie wychowywał się gdzieś w pałacach, gdzie byłby dostęp do wszelkich ksiąg mądrych, nie miał wspaniałych, mądrych nauczycieli, nie uczęszczał do jakiejś najlepszej szkoły. On tę mądrość otrzymał od Boga. Nic dziwnego – Bóg obdarzył Go swoim Duchem już w łonie matki. Jan, gdy ujrzał światło dzienne, gdy się narodził, już był napełniony Duchem Świętym, a Jego dusza była już w trakcie rozwoju. To wspaniałe i cudowne, jaki był Jego kontakt z przyrodą, ale przez Ducha. To niebywałe, w jaki sposób Jan rozumiał Ducha Bożego i sprawy Boże. I właśnie Jemu Bóg powierzył przygotowanie ludzkich serc na przyjście Mesjasza. Co prawda Izrael przygotowywał się do tego od wieków, ale Jan miał przygotować na to bezpośrednie już przyjście Jezusa. Zapowiedział Jego przyjście, przywitał Jezusa i usunął się w cień. To też jest istotne, te słowa, iż Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał (J 3,30), to też ważne słowa dla nas, tak jak istotne jest Jego powołanie również dla nas.

Otóż, spójrzmy na powołanie św. Jana Chrzciciela, jako na powołanie wszystkich dusz, które mają wypełnić pewną misję w Kościele. To prawda, przyrównywanie siebie do tak Wielkiego Proroka, byłoby pychą, jednak pragniemy uświadomić sobie, iż jest coś wspólnego we wszystkich powołaniach dusz. Wszystkie są powołane do świętości, wszystkie są powołane w związku z tym do zjednoczenia z Bogiem, do apostolstwa, do świadczenia swoim życiem o Bogu. Więc jest w powołaniu część wspólna dla wszystkich, ale Bóg wyróżnia pewne dusze, którym daje jakieś zadanie w Kościele i te szczególnie przygotowuje. Widać to po Janie, Jego dusza, właściwie od życia w łonie matki, już była przygotowywana i Jan był obdarzany niezwykłymi darami. Czytał w duszach; taki dar czytania w duszach mieli później niektórzy Święci. Jan przepowiadał przyszłość. Ten dar również był dawany i innym Świętym. Jan został obdarzony poznaniem prawdy i to poznanie dawane jest Świętym. Były też inne dary. Bóg zatem, dusze, które powołuje do szczególnych zadań, misji w Kościele, obdarza darami, przygotowuje je, stwarza takie warunki, aby dusze te mogły odpowiednio się ukształtować i pełnić swoją misję. Jest to ta część wspólna wszystkich dusz powołanych; razem z Janem. Czytaj dalej

Adorujmy razem Boże Serce – rozważania różańcowe

adoracja_rekolekcje_rozanystok (2)Zapraszamy, byśmy poprzez modlitwę różańcową adorowali, miłowali Boże Serce, zbliżali się do Niego, wyrażali swoją miłość. Zapraszamy, byśmy razem z Matką Najświętszą objęli miłością Boże Serce, pocieszyli je i razem byśmy wynagradzali wszystkie zranienia, całe cierpienie, jakiego nieustannie Ono doświadcza. Prawdziwa miłość oznacza też największe cierpienie, bo kiedy ktoś prawdziwie kocha, a zostaje zdradzony, zraniony, odrzucony, cierpi rzeczywiście ogromnie.

Bóg wyszedł do człowieka, otworzył przed nim swoje wnętrze, niejako na dłoni położył swoje Serce i dał człowiekowi. A człowiek odrzucił Je, odepchnął, strącił. To odrzucenie jest szczególnie wielkim bólem zadanym Bogu. Nasza miłość może trochę pocieszyć Jezusa, może dodać Mu nieco sił w Jego cierpieniu. Jezus cierpi nieustannie – nieustannie jest na Krzyżu, nieustannie wylewa swoją Krew na dusze, Jego Serce jest nieustannie otwarte. A dusze nadal odrzucają Jego miłość, więc Jego cierpienie trwa ciągle. Dlatego potrzeba kolejnych dusz w kolejnych wiekach, które by chociaż trochę pocieszyły Jezusa, otoczyły Go swoją miłością, utuliły, swoimi łzami zrosiłyby Jego Rany, pocałunkami je zabliźniały, które kochając wyrażałyby swoje oddanie Jezusowi, swoją ciągłą obecność przy Nim, swoje pragnienia towarzyszenia Mu,

Dzisiaj, kiedy cały Kościół czci cudowne Serce Boga, możemy w szczególny sposób oddać Bogu chwałę, wielbiąc Jego miłość, czcząc Jego Najświętsze Serce, Najczystsze, Najcudowniejsze. Zapraszam do miłości, by otworzyć swoje serce i przylgnąć do Serca Jezusa. Nie potrzeba niczego innego, wystarczy tylko przytulić się do Niego i Go kochać. Wtedy wypowiadane przez nas słowa modlitwy będą prawdziwie miłością, która otoczy Jezusa, będzie balsamem na Jego cierpienie, która ukoi Jego ból. Jezus nie potrzebuje niczego innego, tylko miłości. Kochajmy Go! Kochajmy!

Modlitwa Różańcowa – część Bolesna 

Tajemnica I – Modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu

Patrząc na Jezusa modlącego się w Ogrójcu zobaczmy nieskończoną miłość, bo to miłość zaprowadziła Go do Ogrójca. Tylko miłość, żadne inne uczucie, żadna inna motywacja nie przyprowadziłaby Go aż w to miejsce. Tylko z miłości jest się zdolnym oddać życie, wcześniej przyjmując tak wielkie cierpienie. Tylko z miłości do człowieka można zgodzić się, by człowiek odrzucił tę miłość. Tylko miłość sprawia, że kocha się dalej pomimo odrzucenia. Czytaj dalej