56. Zaparcie się Piotra (J 18, 15-18; 25-27)

Kontynuujemy nasze wspólnotowe rozważanie Ewangelii według św. Jana. Dzisiejszy fragment mówi o zaparciu się apostoła Piotra

p1210841-3A szedł za Jezusem Szymon Piotr razem z innym uczniem. Uczeń ten był znany arcykapłanowi i dlatego wszedł za Jezusem na dziedziniec arcykapłana, podczas gdy Piotr zatrzymał się przed bramą na zewnątrz. Wszedł więc ów drugi uczeń, znany arcykapłanowi, pomówił z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna rzekła do Piotra: «Czy może i ty jesteś jednym spośród uczniów tego człowieka?» On odpowiedział: «Nie jestem». A ponieważ było zimno, strażnicy i słudzy rozpaliwszy ognisko stali przy nim i grzali się. Wśród nich stał także Piotr i grzał się [przy ogniu] (…) A Szymon Piotr stał i grzał się [przy ogniu]. Powiedzieli wówczas do niego: «Czy i ty nie jesteś jednym z Jego uczniów?» On zaprzeczył mówiąc: «Nie jestem». Jeden ze sług arcykapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, rzekł: «Czyż nie ciebie widziałem razem z Nim w ogrodzie?» Piotr znowu zaprzeczył i natychmiast kogut zapiał. (J 18, 15-18; 25-27)

Komentarz: Dzisiejszy fragment jest naznaczony dramatem. Wielkim dramatem człowieka, który przegrywa ze swoim strachem, który poznaje swoją nicość. Św. Piotr, bo o nim mowa, umiłował Jezusa ponad wszystko. Widzimy to w dalszej jego działalności po Zesłaniu Ducha Świętego aż do jego męczeńskiej śmierci. Jednak zanim stał się tym Piotrem, Piotrem- Opoką, był zwykłym człowiekiem, miotanym emocjami, namiętnościami, ulegającym słabościom. Prawdą jest, że od początku umiłował Jezusa. Jednak jego miłość była niedojrzała. Oparta jedynie na jego ludzkiej naturze nie stanowiła podpory, siły, by stawiać czoła przeciwnościom. Jego zapewnienia o miłości dawane Jezusowi podczas Ostatniej Wieczerzy, były szczere. On rzeczywiście był przekonany, że zdolny jest oddać życie za Jezusa, czy też razem z Nim. W św. Piotrze nigdy nie było fałszu, czy zakłamania. To, co robił, robił szczerze. Faktem jest, że nie zawsze panował nad swoimi emocjami, co czasami przysparzało mu kłopotów. Wielokrotnie też przepraszał swego umiłowanego Przyjaciela za swoją porywczość. Trzy lata trwała formacja jego całej osoby. Zwieńczeniem tej formacji było to dramatyczne przeżycie, o którym dzisiaj czytamy. Ono pozwoliło Piotrowi dosięgnąć całej PRAWDY o sobie, o swoim człowieczeństwie. Dotknął najtajniejszych głębin swego ludzkiego „ja”. Uświadomił sobie, kim tak naprawdę jest.

Gdy szedł za pojmanym Jezusem, przeżywał lęk o Niego. Widział sposób traktowania Go. Bardzo był tym poruszony, zdenerwowany, przerażony. Jego umiłowany Mistrz był poniżany jak najgorszy przestępca. Cała otoczka, ilość zbrojnych żołnierzy, pośpiech z jakim Go gnano, tłum ludzi, którzy nie wyglądali na przyjaciół, obecność faryzeuszy, pojawiający się arcykapłani, groźne okrzyki, przekleństwa kierowane w stronę Jezusa, sprawiały że jego serce coraz bardziej ściskało się w bólu.  Bał się o Jezusa. Kochał Go tak jak potrafił najwięcej. Czuł się bezradny wobec tego, co się działo. Sam jeden nic nie mógł poradzić. Jezus zresztą powiedział, że idzie wypełnić wolę Ojca. Jezus poddał się temu. Piotr widział twarze pełne nienawiści do Jezusa, słyszał złowrogie okrzyki. Gnany miłością chciał być jak najbliżej swego Przyjaciela. Wszędzie jednak napotykał ludzi, którzy złorzeczyli Jezusowi, mówili o Nim straszne rzeczy. Wzmagał się w nim strach o to, co zrobią z Jezusem. Coraz bardziej też bał się tego, co stanie się z tymi, którzy chodzili z Nim. Co będzie z nim- z Piotrem? Nie wiedział, co ze sobą zrobić. Chciał zostać, aby być blisko Jezusa, aby znać kolejne wydarzenia. Z drugiej strony bał się, aby nie odkryli, że jest Jego towarzyszem, uczniem. Swoim smutkiem bijącym z całej postaci zwrócił uwagę jednej, potem drugiej osoby. Zaczęto mu się przyglądać. Nie brał udziału w złośliwych uwagach dotyczących osoby Jezusa, nie przeklinał i nie złorzeczył. Tym bardziej był podejrzany. Gdy zaczęto głośno pytać, czy przypadkiem nie jest jednym z tych, którzy chodzili za Jezusem, zaczął się wypierać. Strach urósł do niebotycznych rozmiarów. Przerażenie ogarnęło całego Piotra. Nie był w stanie już logicznie myśleć, zresztą, nie był w stanie w ogóle myśleć. Cały był strachem przemieszanym z bólem. Chciał uciec, skryć się, chciał się obronić. Obronić się za wszelką cenę. W takiej chwili górę nad nim wzięła jego słaba ludzka natura. Zaparł się Jezusa. Zaprzeczał, jakoby miał Go znać, z Nim chodzić. Przekonywał, że nie jest jednym z Jego towarzyszy, zaprzeczał ze wszystkich sił… I wtedy zapiał kogut. Czytaj dalej

55. Jezus przed swoimi sędziami (J 18,12-14; 19-24)

To kolejny fragment z Ewangelii według św. Jana, który dzisiaj wspólnie rozważymy

p1210841-3Wówczas kohorta oraz trybun razem ze strażnikami żydowskimi pojmali Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza. Był on bowiem teściem Kajfasza, który owego roku pełnił urząd arcykapłański. Właśnie Kajfasz poradził Żydom, że warto, aby jeden człowiek zginął za naród. 

Arcykapłan więc zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: «Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oto oni wiedzą, co powiedziałem». Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: «Tak odpowiadasz arcykapłanowi?» Odrzekł mu Jezus: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?» Następnie Annasz wysłał Go związanego do arcykapłana Kajfasza. (J 18,12-14; 19-24)

Komentarz: Na początek pragnę zwrócić waszą uwagę na ilość osób, które przyszły pojmać Jezusa. Mowa o tym jest już we wcześniejszym fragmencie. Judasz przyszedł po Jezusa z kohortą i strażnikami od arcykapłanów i faryzeuszy. Sama kohorta będąca pododdziałem legionu rzymskiego liczyła od 500 do 1000 żołnierzy. Gdyby nawet liczba zbrojnych zawarła się na tym najniższym pułapie ok.500 do 600 ludzi, każdy z bronią, to i tak ilość ich jest spora. Być może arcykapłani i faryzeusze obawiali się, że Jezus nie będzie sam. Zazwyczaj był w gronie apostołów. Bywali z Nim Jego uczniowie. Jednak Judasz dobrze wiedział, kto będzie z Jezusem. Była to garstka prostych ludzi, bez broni, zupełnie nie nastawionych do walki. Przyszli do ogrodu w zupełnie innym celu. Oczywiście arcykapłani mogli obawiać się, że gdy inni wyznawcy Jezusa, którzy też mogli przebywać w ogrodzie, dowiedzą się o pojmaniu, będą chcieli Go bronić, odbić. Mogli obawiać się rozruchów w mieście. Jednak dla utrzymania porządku w mieście też wysłano następne oddziały wojska. Dlaczego zatem taka ilość żołnierzy, by złapać jednego człowieka? W dodatku człowieka, który nigdy nie wykazywał postawy agresywnej, nie dążył do objęcia władzy, nie tworzył wokół siebie zbrojnych oddziałów, nie wzywał do buntu. Człowieka nastawionego do wszystkich pokojowo. Głoszącego miłość, dobro, przebaczenie. Uzdrawiającego, pocieszającego smutnych, pomagającego biednym.

Judasz i arcykapłani nie byli ślepi. Widzieli znaki, jakie czynił Jezus. Doświadczali Jego mocy. Oni bali się Go. Bali się nie tylko Jego słów, w których wyczuwali prawdę. Oni obawiali się, że Jezus użyje swojej mocy, aby się bronić. Widzieli też miłość, cześć i szacunek, jakim był otaczany. Widzieli wdzięczność ludzi biednych, którzy zaznali dobra od Niego. Podejrzewali, że przynajmniej niektórzy z nich mogą stanąć w Jego obronie. Chcieli schwytać Jezusa i Go zabić, ale się Go bali. Stąd ta ilość żołnierzy, która miała im zapewnić przewagę. Czytaj dalej

54. Jezus w Ogrójcu – Pojmanie (J 18,1-11)

W naszych wspólnotowych rozważaniach Ewangelii według św. Jana wchodzimy w opis Męki Jezusa Chrystusa

p1210841-3To powiedziawszy Jezus wyszedł z uczniami swymi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: «Kogo szukacie?» Odpowiedzieli Mu: «Jezusa z Nazaretu». Rzekł do nich Jezus: «Ja jestem». Również i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: «Ja jestem», cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał: «Kogo szukacie?» Oni zaś powiedzieli: «Jezusa z Nazaretu». Jezus odrzekł: «Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść!» Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: «Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś». Wówczas Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: «Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?» (J 18,1-11)

Komentarz: „Jezus, choć był świadomy wszystkiego, co go czeka, wyszedł im naprzeciw”. Jezus wyszedł im naprzeciw. Te słowa mówią wszystko. Co znaczy, że Jezus wyszedł im naprzeciw?
On wiedział o knowaniach Judasza. Znał plany faryzeuszów, uczonych w Piśmie. Ponieważ jest Bogiem, wiedział, co dzieje się w ich sercach. Przenikał ich dusze i umysły. Żyjąc wśród ludzi dobrze wiedział, co dzieje się wokół Niego. Znał całą sytuację w Jerozolimie. Mimo to nie planował ucieczki. On wychodził naprzeciw tym wszystkim wydarzeniom. Naprzeciw ludzkim zamysłom. Chociaż zna dobrze ludzką słabość, wręcz nędzę. Wie, jak egoistycznym jest człowiek, myśli tylko o sobie. Mimo, że widzi obrzydliwość ludzkich planów i czynów. On wyszedł im naprzeciw. Dlaczego? Patrząc na ten fragment widzimy, że to nie spryt Judasza, ani przebiegłość arcykapłanów i faryzeuszów sprawiła, że Jezus został pojmany. On dał się im pojmać. On wyszedł im naprzeciw. Gdy pytają o Niego, odpowiada: Ja jestem. A czyni to w taki sposób, że same te słowa powalają ich na ziemię. On nie ucieka. Pozwala im wstać i ponownie zapytać. W tej odpowiedzi prześladowcy doświadczają jakiejś mocy, majestatu tak potężnego, że porażeni padają na ziemię, nie mając nad sobą, swoim ciałem władzy. Mimo to Jezus nie korzysta z okazji, by uciec. On specjalnie ukazuje tę moc i pozostaje. Przyjmuje świadomie wszystko, co ma nastąpić. Gdy Piotr próbuje walczyć i wyciąga miecz, Jezus każe mu go schować. Uświadamia mu, że to plan Ojca, Jego wola. Jezus ją przyjmuje. Świadomie, dobrowolnie. Dlaczego? Czytaj dalej

53. Prośba za przyszły Kościół (J 17,20-26)

Ponownie zapraszamy do wspólnego rozważania Ewangelii według św. Jana. Rozważany dzisiaj fragment wprowadza nas w głębsze zrozumienie Modlitwy Arcykapłańskiej Chrystusa.

p1210841-3Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich». (J 17,20-26)

Komentarz: W tych słowach każdy powinien poczuć się wyróżniony przez Jezusa. Ponieważ to właśnie każdy człowiek wierzący jest tym, który dzięki ich (apostołów) słowu uwierzył w Jezusa. Jak ważni jesteśmy dla Jezusa, skoro w takiej chwili modli się za nas. A o co się modli? Otóż modli się o jedność wszystkich wierzących. Nie jest to jednak taka zwyczajna jedność. To ma być jedność prawdziwa, jaka jest pomiędzy Osobami Boskimi w Trójcy Świętej. A ta jedność jest niebywała! To jest jedna Miłość, jeden Duch, jedna Wola. Sami ludzie nie są zdolni do takiej doskonałej jedności między sobą. Ona jest darem Boga. Dlatego o ten dar Jezus modli się gorąco dla wszystkich. Po co jednak taka jedność pomiędzy ludźmi?

Taka jedność rodzi przepiękne owoce miłości. Owoce te są widoczne dla innych. Dzięki jedności zwykli wierzący stają się świadkami Jezusa, tak jak apostołowie. Żyją Bogiem, niosą Słowo, niejako kontynuują misję samego Jezusa! Świat potrzebuje miłości. Spragniony jest miłości! Choruje z braku miłości! To, co dzieje się obecnie w  świecie, to wynik braku miłości! Wszyscy wierzący mają swoim życiem przekonać świat o miłości Boga do człowieka. A objawiła się ona w pełni w Jezusie. Mają zatem przekonać, że Bóg wysłał Jezusa- swego Syna do ludzi, by Ten objawił im prawdziwe Oblicze Boga, a jest nim Miłość. Jezus wypełnił swoją misję w sposób doskonały dzięki zjednoczeniu z Ojcem. Teraz prosi za każdym z nas, byśmy i my mogli swoją misję wypełnić tak, jak On. Jezus dał wszystko, czego potrzebujemy do naszego zadania. Czytaj dalej

Wspomnienie św. Teresy od Jezusa

teresa_wielkaPrzyglądając się różnym Świętym dziwimy się ich drodze, czasem zachwycamy się ich postawą, czasem troszkę zazdrośnie patrzymy na dary, którymi Bóg ich obdarzył. Widzimy ich świętość oraz to, jak bardzo nasze serca odległe są od takiej świętości. Patrzymy na ich duchowość i często wydaje się nam niezrozumiała, inna niż nasza. A jednak Świętych coś łączy – łączy Bóg, osobiste doświadczenie Boga, który w różny sposób przemawiając do duszy zaprasza ją do zjednoczenia.

Różne są drogi ku temu zjednoczeniu, różne są powołania, różne są dary, którymi Bóg obdarza dusze. U jednych dary te są widoczne na zewnątrz, u innych – ukryte w sercu. Jedne są bardziej upragnione przez zwykłe dusze, bo wydają im się dowodem świętości; inne mniej, bo wydają się przepełnione cierpieniem, przynoszące ból. A jednak, kiedy spojrzymy na Świętych, kiedy będziemy próbować zgłębiać istotę ich świętości, zobaczymy, że niewiele się różnią. To prawda, że Święci między sobą różnią się, chociażby powołaniem, zadaniem w Kościele – jednych Bóg uczynił wielkimi doktorami, innych bardzo zwykłymi duszami, wręcz niewykształconymi. Jednym swoją mądrość wlał wprost do serca, a innych poprowadził drogą kształcenia. I zdobywali pewną wiedzę opierając się na łasce, ale posiadając pewne zdolności, pewne możliwości, które Bóg im dał.

Spójrzmy na św. Teresę. Jej duchowość zdaje się być trudną dla wielu z nas, jej pisma wydają się być niezrozumiałe dla wielu dusz. Zdaje się duszom, że poruszają taką głębię zbyt trudnym językiem, że nie zagłębiają się w te teksty. A często jest tak, że i my przeżywamy dokładnie to samo, co przeżywała św. Teresa. Nasza droga niewiele się różni od jej drogi. Naprzeciw Wielkiej Teresy stawia się małą, ale to nie znaczy, że jej drogi są w opozycji, że są całkowicie inne. Sł. B. s. Konsolata też nie szła inną drogą. Czytaj dalej

52. Prośba za uczniów (J 17,6-19)

Zapraszamy do dalszego rozważania rozdziału 17 Ewangelii według św. Jana

p1210841-3Objawiłem imię Twoje ludziom, których Mi dałeś ze świata. Twoimi byli i Ty Mi ich dałeś, a oni zachowali słowo Twoje. Teraz poznali, że wszystko, cokolwiek Mi dałeś, pochodzi od Ciebie. Słowa bowiem, które Mi powierzyłeś, im przekazałem, a oni je przyjęli i prawdziwie poznali, że od Ciebie wyszedłem, oraz uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi. Wszystko bowiem moje jest Twoje, a Twoje jest moje, i w nich zostałem otoczony chwałą. Już nie jestem na świecie, ale oni są jeszcze na świecie, a Ja idę do Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się spełniło Pismo. Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie. (J 17,6-19)

Komentarz: Uczestniczymy dzisiaj nadal w rozmowie Jezusa z Ojcem. Nadal znajdujemy się w tej cudownej przestrzeni relacji Ojciec- Syn. W miłości bez granic, doskonałej w swym pięknie, w swej mocy i nieskończoności. Jezus mówi Ojcu, iż objawił ludziom Jego imię. Czyżby do tej pory nie znali imienia Boga, który ich prowadził, dał przykazania, wielokrotnie ratował z opresji? Teoretycznie znali. Ale w praktyce- nie. Powiedzieliśmy wcześniej, że poznać, znaczy doświadczyć, doznać przemiany, przyjąć  do serca i odpowiedzieć na MIŁOŚĆ. Wtedy następuje poznanie. Spójrzmy na świętych. Oni poznali. Wiemy to po ich postawie życiowej. Już tu na ziemi żyli miłością przemienieni w Jezusa. Nie wszyscy z nich byli wykształceni w teologii. Nie mówi się o nich- teologowie, ale mówi się: ci, którzy umiłowali. Mówi się: czystego serca. Mówi się: całkowicie oddani Bogu. Wiedza i wykształcenie nie ma tu nic do rzeczy, chociaż wśród świętych są i takie osoby. Wróćmy do Ewangelii, którą dzisiaj rozważamy. Jezus objawił ludziom imię Ojca. Jakie jest zatem Jego imię, skoro tyle pokoleń narodu wybranego Go nie zna? Jak to możliwe? Jezus przyszedł na ziemię, by ukazać ludziom prawdę o Bogu. Przedstawić kogoś, znaczy podać imię. Imię Boga to MIŁOŚĆ. Całym swoim ziemskim życiem Jezus objawia MIŁOŚĆ. Po to przyszedł, by ukazać prawdziwe oblicze Ojca. By zmienić ten skrzywiony obraz, jaki mieli Izraelici. Czyni to od momentu poczęcia. Już w Zwiastowaniu można oglądać pełne miłości oblicze Boga. W życiu Maryi tak ściśle związanym z życiem Jezusa widzimy MIŁOŚĆ Bożą. W Jezusie, który będąc w łonie Matki udziela Ducha Świętego Janowi- synowi Elżbiety, też będącemu w łonie swej matki- widzimy objawienie MIŁOŚCI. To objawienie, które z każdym dniem coraz bardziej rozjaśnia całą ziemię, osiąga swoje apogeum na Krzyżu. W Jezusie objawione zostaje imię Boga- MIŁOŚĆ. Izraelici nadawali Bogu różne imiona. Przewijało się również spojrzenie na relację Bóg- człowiek jak na relację oblubieńców. Mimo to Żydzi zazwyczaj nie mieli tak bliskiej i ścisłej relacji z Bogiem. Kładli nacisk na wypełnianie licznych nakazów Prawa i rozliczanie się z nich. Brakowało w tym prawdziwej miłości. Bardziej przypominało rozliczanie się z fiskusem. Czytaj dalej

Akt zawierzenia Matce Bożej Fatimskiej

papiez_fatima_zawierzenie

Matko Boża Fatimska,
wdzięczni na nowo za Twoją macierzyńską obecność
dołączamy nasz głos do wszystkich pokoleń,
które nazywają Ciebie błogosławioną.
Świętujemy w Tobie wielkie dzieła Boga,
który nigdy nie przestaje miłosiernie pochylać się
nad ludzkością, nękaną przez zło i zranioną przez grzech,
aby ją uzdrowić i zbawić.
Przyjmij z macierzyńską łaskawością
akt zawierzenia, dokonywany przez nas dzisiaj z ufnością,
w obliczu tak nam drogiego Twego wizerunku.
Jesteśmy pewni, że każdy z nas jest cenny w Twoich oczach
i że nie jest Ci obce nic z tego, co mieszka w naszych sercach.
Chcemy, by dotarło do nas Twoje najsłodsze spojrzenie,
i byśmy zyskali pocieszającą serdeczność Twojego uśmiechu.
Chroń nasze życie w Twoich ramionach:
Błogosław i umacniaj każde pragnienie dobra;
ożywiaj i posilaj wiarę;
wspieraj i rozjaśniaj nadzieję;
rozbudzaj i ożywiaj miłosierdzie:
prowadź nas wszystkich na drodze świętości.
Naucz nas swojej miłości i szczególnego upodobania
dla maluczkich i ubogich,
dla wykluczonych i cierpiących,
dla grzeszników i serc zagubionych:
wszystkich otocz Twoją ochroną
i wszystkich przekaż Twojemu umiłowanemu Synowi, a Panu naszemu Jezusowi. Amen.

51. W obliczu dokonanego dzieła (J 17,1-5)

W naszym wspólnotowym rozważaniu Słowa Bożego wchodzimy w rozdział 17 Ewangelii według św. Jana, zatytułowany: „Modlitwa Arcykapłańska Chrystusa”.

p1210841-3To powiedział Jezus, a podniósłszy oczy ku niebu, rzekł: «Ojcze, nadeszła godzina. Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa. Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał. (J 17,1-5) 

Komentarz: Kiedy człowiek sięga po Pismo św. zostaje zaproszony do niezwykłej relacji z Bogiem. Bóg przed nim otwiera skarbiec swoich tajemnic, by człowiek mógł Go poznawać. I nie chodzi tu o poznanie intelektualne, ale o doświadczenie Boga. O takie spotkanie, podczas którego pod jego wpływem następuje w człowieku przemiana. Tylko wtedy można mówić o poznaniu. Poprzez Słowo, w które dzięki łasce zostaje zanurzony, człowiek dotyka spraw niepoznawalnych zmysłami. Otwiera się przed nim świat duchowy. Oczom duszy ukazuje się niestworzone piękno, niepojęta mądrość, nieogarniona moc, nieskończona miłość. Poprzez to Słowo człowiek ”dotyka” samego Boga. Jednak ten dotyk nie jest pełnym poznaniem. Jest jedynie dotykiem Tego, którego nie można na ziemi zobaczyć oczami. Człowiek doświadcza, jego serce przeżywa, a jednak trudno mu opisać to doznanie. Człowiek wie, że to Bóg. Czuje niepojętą głębię Jego mądrości. Czuje Jego miłość, która go otacza i przejawia się we wszystkim wokół. Pod wpływem tego doświadczenia następuje w człowieku przemiana. Powoli jego życie zbliża się coraz bardziej do życia Bożego. Powoli to Boże życie staje się jego życiem. Powoli zaczyna ono w nim tętnić. Czytaj dalej

50. Zapowiedź powtórnego przyjścia, cd. (J 16,25-33)

Zapraszamy ponownie do wspólnego rozważania Ewangelii według św. Jana. Dzisiaj dalszy ciąg rozdziału 16, wiersze od 25 do 33.

Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu. W owym dniu będziecie prosić w imię moje, i nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. Albowiem Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga. Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca». Rzekli uczniowie Jego: «Patrz! Teraz mówisz otwarcie i nie opowiadasz żadnej przypowieści. Teraz wiemy, że wszystko wiesz i nie trzeba, aby Cię kto pytał. Dlatego wierzymy, że od Boga wyszedłeś». Odpowiedział im Jezus: «Teraz wierzycie? Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie – każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego. Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną. To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat». (J 16,25-33)

Komentarz: Uczniowie żyjąc z Jezusem widzieli Jego niezwykłą relację z Ojcem. Zastanawiała ich bliskość Jezusa z Bogiem, czułość z jaką mówił o Ojcu, Jego znajomość Ojca i pewność z jaką opowiadał o Nim. Często widzieli Jezusa modlącego się i ten widok ich poruszał. Czuli, że nikt z ludzi nie ma tak bliskiej zażyłości z Bogiem, takiego poznania i rozumienia. Pragnęli również sami zbliżyć się do Boga Ojca. Chcieli tak modlić się jak Jezus. Jezus odpowiedział na ich pragnienie i nauczył ich modlitwy „Ojcze nasz”. Jednak oni zdawali sobie sprawę, że modlitwa Jezusa ma inną, większą moc. Jest czymś innym, niż ich nieudolna próba modlitwy. Jezus już wcześniej przedstawił im niejako ten jedyny warunek wejścia w taką bliską, głęboką, czułą zażyłość z Bogiem. Jest nim miłość. Jeśli umiłują Jezusa przyjmując Go jako Syna Bożego i ze względu na tę miłość będą Go słuchać i wypełniać Jego słowa, Ojciec będący jedno z Synem też ich umiłuje. Wtedy każda ich modlitwa czyniona z miłością, będzie wysłuchana przez Ojca ze względu na Jezusa. Jezus nie będzie już musiał prosić Boga, wstawiać się za nimi, bowiem Ojciec w uczniach będzie widział Syna. Ale stanie się to dopiero, gdy Jezus wypełni do końca swoją misję. Bowiem wtedy dokona się to ponowne włączenie człowieka do Bożej rodziny. Człowiek znowu swe korzenie zanurzy w Bogu. Znowu będzie czerpał z Boga. Wzorem Jezusa będzie mógł budować tak czułą, tak niezwykłą relację z Bogiem Ojcem. W tym wszystkim Jezus nadal pozostanie pośrednikiem, ale będzie to już nieco inne pośrednictwo. Do tej pory Jezus modlił się, a uczniowie stali obok. Potem będą stanowić jedno z Jezusem. Ich stosunek do Ojca nabierze cech Jezusowej miłości. To będzie czuła relacja dziecka i Ojca. Sam Bóg z radością przyjmie ich ponownie, jako swoje dzieci i z miłością będzie patrzył na nich i słuchał.  Czytaj dalej

Cały świat na nowo zobaczył Miłosierne Oblicze Boga

Jezus_MiłosiernyBóg jest Miłością. Stworzył nas z miłości i otacza nieustannie miłością. Żyjemy w miłości. Wszystko, co nas spotyka, płynie z miłości, jest darem Bożego Serca. Bóg umiejscowił człowieka w miłości. Rzeczywistość, która otacza człowieka jest miłością i wszystko, co Bóg zaplanował wobec człowieka jest podyktowane miłością. Wszystko, a więc również i Przykazania są podyktowane miłością. Są darem, łaską Boga dla człowieka, aby był szczęśliwy.

Odpowiedzią człowieka wobec takiego obdarowania również powinna być miłość – miłość, która samą siebie całkowicie oddaje Bogu; która sprawia, iż dusza miłująca Boga pragnie żyć tylko dla Niego i pragnie być Jemu posłuszna. Jednak słabości człowieka często przeszkadzają mu w życiu miłością. Każdy sprzeciw wobec woli Bożej jest brakiem miłości, brakiem umiłowania Boga. Kiedy zaś człowiek sprzeciwia się woli Bożej, wtedy doświadcza cierpienia – on i bardzo często otoczenie. Przez nieposłuszeństwo duszy powołanej do jakiegoś zadania, cierpi nie tylko ona, cierpią również inne dusze.

Dusza, która wypełnia wolę Bożą otwiera swoje serce na szczególne łaski, które płyną nie tylko do niej, ale poprzez nią płyną na innych – na Kościół. To można zaobserwować w życiu wielu Świętych, również w życiu św. Faustyny, dzisiaj wspominanej. Św. Faustyna walczyła, by wypełnić wolę Bożą. Ze wszystkich sił starała się być posłuszną Jezusowi – posłuszną temu, co słyszy w swoim sercu. Ze wszystkich sił, a wiązało się to z cierpieniem, często z upokorzeniem. Zdecydowała się na wszystko, aby wypełniła się wola Boża w niej samej. Cały świat na nowo zobaczył Miłosierne Oblicze Boga. Jedna dusza odpowiedziała Bogu „tak” i Kościół zaczął na nowo żyć Bożym Miłosierdziem. Ono przecież istniało. Bóg jest Miłosierny; nie tylko był, nie tylko będzie, czy jest, ale Bóg po prostu jest Miłosierny zawsze. Zawsze! Niemniej jednak pewne przymioty Boże Kościół co jakiś czas na nowo odkrywa. Św. Faustyna pozwoliła na nowo odkryć dar Bożego Miłosierdzia i za jej pośrednictwem spływają łaski na dusze i na Kościół. Czytaj dalej