Czas oczekiwania na Zmartwychwstanie z jednej strony jest pięknym, a z drugiej – bardzo trudnym i bolesnym. My, którzy żyjemy teraz, 2000 lat po tych wydarzeniach, już wiemy – Jezus zmartwychwstał, żyje. Jednak wtedy, po śmierci Jezusa i złożeniu Go do grobu, serca Apostołów i Matki Najświętszej nie miały tej pewności. Nie miały w sobie radości oczekiwania na zmartwychwstanie. W nich był ból, cały czas była Jego Męka. W sercu był Jezus poraniony, Jego Ciało zmasakrowane. To było cały czas w ich sercach. Porównanie wyglądu Jezusa, który chodził, nauczał i potem Jezusa Ukrzyżowanego przyprawiało serce o omdlenie z bólu. Kiedy w pamięci jest ciągle jeszcze Męka, w głowie są tylko obrazy z biczowania, z kroczenia drogą na Golgotę z krzyżem, upadki, kiedy w uszach brzmią jeszcze okrzyki nienawiści trudno jest radować się zmartwychwstaniem. Cały czas tkwiąc jeszcze w Jego konaniu, nieustannie mając przed oczyma Jego ostatni oddech, ostatnie drgnienie ciała, widząc jeszcze, jak Jego Ciało bezwładnie osuwa się, zginają się kolana, palce się prostują, głowa opada, wtedy trudno jest pamiętać o słowach Jezusa, że zmartwychwstanie. Choć On leżał w grobie, Maryja cały czas trzyma Go w objęciach, cały czas widzi Jego głowę, dotyka rękami Jego oczu, aby je przymknąć, cały czas dotyka Jego ran, nieustannie je oczyszcza i namaszcza. Ciągle zdejmuje z głowy koronę cierniową, wyjmuje ciernie. Ona ciągle tuli swojego Syna. Jakże trudno jest wtedy wierzyć w zmartwychwstanie. Serce ściśnięte z bólu, rozpacz pragnie chwycić dusze w swoje szpony, umysł nieustannie powraca do tych wydarzeń. Jednak mimo to, Ona cały czas powracała do ostatniego spotkania w Czwartek, gdy przyszedł do Niej przed Męką. Wtedy zapewniał Ją o zmartwychwstaniu, mówił, aby wierzyć pomimo wszystko. Maryja wiedziała że będzie cierpieć, ale nie zdawała sobie sprawy, że aż tak. Teraz chwyta się tych słów Jezusa, stara się ciągle przywoływać w pamięci to spotkanie, aby wierzyć, by nie poddać się rozpaczy, cierpieniu, bólowi. Powstrzymuje się, by nie biec do Grobu, by nie odsuwać kamienia, chociaż Serce Matki płacze z bólu. Serce Matki biegłoby, odrzuciłoby kamień. Chciałaby własnym oddechem wzbudzić oddech Jego, dać Mu swoje życie od nowa.
O, Panie, Boże Wszechmogący, Ty jesteś Bogiem. Maryja Tobie oddała swoje życie, swoje serce, do Ciebie należy Jezus, to Twój Syn. Ona Go oddała Tobie już na samym początku, gdy ofiarowała w świątyni. Oddała Ci Go, zrezygnowała. Jezus nie jest Jej własnością, On jest Twój. Ty Jej Go dałeś, ale dałeś pod opiekę. Wzmocnij Serce Matki swojej, Boże, by miało siły modlić się o wiarę dla Apostołów, dla wszystkich uczniów; dla tych, którzy Go kochają. Pozwól Jej być dla nich Matką, tak jak prosił Jezus. Apostołowie oczekują od Niej umocnienia, wiary. Dzieci zawsze szukają wsparcia u matki, zawsze u matki znajdują pocieszenie, zawsze słuchają w chwilach trudnych tego, co mówi matka. Ojcze, wzmocnij Serce Maryi, aby mogło też być umocnieniem dla innych. Czytaj dalej