Wielkopostny dzień skupienia – 18 marca

Wprowadzenie

Spójrzmy na Jezusa. Spójrzmy na Jego cierpienie ma Krzyżu. Niech Jego męka nie obojętnieje nam. Nie przyzwyczajajmy się do tego widoku, nie traktujmy jako coś zwyczajnego, coś nam dobrze znanego. Niech nasza wrażliwość z każdym spojrzeniem wzrasta. Bardzo ważna jest ta wrażliwość serca na Boże cierpienie. To prawda, że człowiek męczy się wszystkim, jest po prostu słaby. Niemniej jednak starajmy się trwać pod Krzyżem. W Niedzielę Palmową będziemy razem ze wszystkimi wiwatować na cześć Jezusa. Okrzykniemy Go Królem. Będziemy słać pod Jego stopy płaszcze, będziemy machać palemkami. Jeśli teraz nie przygotujemy się dobrze, jeśli nasze serca nie zjednoczą się z Jezusem cierpiącym, będziemy dokładnie tak wiwatować i tak przeżywać potem następne dni, jak przeżywali je Żydzi – powierzchowne emocje, najpierw euforia i radość, potem dezorientacja, a potem nienawiść. Ulegniemy, tak jak i oni ulegli całemu tłumowi. Co prawda niektórzy z nich przerażeni całą sytuacją nie potrafili wybrać prawdy, miotali się pomiędzy jednym a drugim uczuciem, ale w końcu ulegli.

Uczniowie chodzili z Jezusem trzy lata. Jezus trzy lata ich przygotowywał do tego czasu. Pod koniec coraz częściej mówił Apostołom o swojej Męce. I tak nic nie zrozumieli. Gdy nadeszła pora, uciekli. Byli przerażeni, zrozpaczeni, a wątpliwości miotały ich sercami. JEŻELI DUSZA PRAGNIE TOWARZYSZYĆ JEZUSOWI, MUSI BYĆ Z JEZUSEM CAŁY CZAS. Maryję Bóg obdarzył łąską zjednoczenia z Jezusem, życia z Nim w zjednoczeniu doskonałym. Jej życie przemienione zostało w życie Jezusa. Żyła Jego życiem, dzięki temu mogła uczestniczyć do końca. Dzięki temu mogła współuczestniczyć w Jego Męce, Jej Serce nie poddało się zwątpieniu, rozpaczy; dzięki temu mogła stać się Współodkupiecielką, Matką wszystkich ludzi. Jeśli pragniemy rzeczywiście wypełnić wolę Bożą, jeśli pragniemy wypełnić powołanie od początku do końca, które dał każdemu z nas Bóg, MUSIMY ZJEDNOCZYĆ SIĘ Z JEZUSEM. Bez zjednoczenia nie da się wypełnić woli Bożej. Człowiek nie jest w stanie unieść powołania, które jest krzyżem. Ale kiedy jednoczy się z Bogiem, żyjąc z Nim w ścisłej relacji, wtedy krzyż unosi człowieka. Jest nadal krzyżem odczuwalnym, ale to krzyż unosi człowieka.   Czytaj dalej

Kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu

Pierwszy człowiek był prawdziwie wolny. Grzech spowodował, że człowiek stał się jego niewolnikiem. Niewolnik zaś ma taką mentalność, że często nie potrafi wyzwolić się z niewoli w swoim umyśle, w swoim sercu. Nieraz tak bardzo tkwi w niewoli, że w swoim sposobie myślenia, w swej świadomości uważa, że nie ma możliwości bycia wolnym. W pewnym momencie niewolnik przestaje już czekać na wolność i przestaje działać w kierunku uwolnienia. Tak bardzo wchodzi w te wszystkie zniewolone sytuacje, że nie widzi możliwości wyzwolenia. Jest tak bardzo uwikłany w grzech, że przestaje widzieć światło wolności. Nie widzi, że jest niewolnikiem, nie widzi swego zniewolenia i przyjmuje je jako wolność. Jest to wielki dramat, ponieważ, jeśli człowiek nie widzi swojej niewoli, nie będzie chciał się wyzwolić, pozostanie w niewoli.

Jezus przyszedł na ziemię, aby uwolnić człowieka, uczynić go na nowo wolnym. I dokonał tego. Zapłacił za wolność człowieka własną Krwią. Człowiek tak bardzo mocno w swej świadomości tkwi w niewoli, że nie dostrzega, iż został wyzwolony, że może korzystać z wolności. Jezus udziela swego Ducha Kościołowi i wszystkim wierzącym, aby mogli w świetle tego Ducha zobaczyć, czym jest wolność, a czym niewola i aby każdy mógł dokonać wyboru. Wydawać by się mogło, że człowiek wierzący ma taką jasność w swoim sercu. Niestety, nie jest to do końca prawdą. Niewola, w której człowiek tkwił tak długo stała się niemalże życiem człowieka, jego codziennością. Człowiek przyzwyczaił się do niej i widzi w niej to, co uznaje za ponętne, warte zainteresowania. W tej niewoli widzi dla siebie rzeczy, które pragnie posiąść lub którymi pragnie żyć. Ten sposób życia jest mu wygodny, przyzwyczaił się do niego. Natomiast wolność okazuje się być chwilami trudną, wymagającą pewnej odwagi, podejmowania decyzji, wyborów, nie zawsze aż tak popularnych, nie zawsze aż tak przyjemnych, jak było to w niewoli. Chociaż człowiek został wyzwolony, to powraca do niewoli.

Dusze zazwyczaj dziwią się szemraniom Izraelitów na pustyni, że wymawiali Mojżeszowi, iż wyprowadził ich z Egiptu i że chcieliby powrócić. Dokładnie to samo czynią również dusze współcześnie – powracają do niewoli, bo jest mniej wymagająca, łatwiejsza, przyjemniejsza; bo nie trzeba być w niej odpowiedzialnym za siebie, za swoje czyny. Jednak Jezus czyni wszystko, by wyrwać człowieka z tego stanu. Umiłował człowieka tak bardzo, że teraz stara się pokazać człowiekowi jego zniewolenie, życie w niewoli. Stara się człowiekowi uświadomić, w czym on tkwi i jakie są konsekwencje takiej postawy. Zadziwiające jest to, że człowiek żyjąc w zniewoleniu, doświadczając również negatywnych konsekwencji tego zniewolenia, jednak nie zwraca się ku światłu i ku wolności. Brnie coraz bardziej w niewolę. Nie widzi tego, co jest na końcu drogi, którą obrał, chociaż Bóg stara się to człowiekowi w różny sposób pokazać. Czytaj dalej

Jeżeli nie uwierzycie, pomrzecie w grzechach swoich

„Jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich” – bardzo ważne słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii (J 8, 21-30). Jeżeli nie uwierzycie! Faryzeusze nie przyjmowali słów Jezusa, odrzucali Jego naukę, odrzucali Jego Osobę. Widzieli znaki i łatwo mogli je powiązać ze słowami z Pisma. Mogli odczytać te znaki, mogli zobaczyć w Jezusie Mesjasza, ale oni nie chcieli Go przyjąć. „Jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich.” Wiara w Chrystusa daje zbawienie, daje życie wieczne. Przyjęcie Go do swojego życia, uznanie Go swoim Panem, swoim Bogiem daje życie. Wyznawanie Go, jako swego Zbawiciela – daje życie. Szkoda, że tak bardzo zamknięci byli faryzeusze w swoim zafałszowaniu, w swojej nienawiści.

W pierwszym czytaniu (Lb 21, 4-9) Bóg polecił Mojżeszowi uczynić miedzianego węża. Spojrzenie na tego węża ratowało życie człowiekowi ukąszonemu przez węża. Człowiek musiał uwierzyć, żeby spojrzeć. Z drugiej strony – ten, kto zdaje sobie sprawę, iż może umrzeć, chwyta się różnych sposobów, aby się ratować. Ciekawe, jak bardzo musieli być zadufani w sobie faryzeusze, skoro nie odczuwali potrzeby ratunku, skoro nie powstała w nich myśl, że może jednak warto uwierzyć w Jezusa i przyjąć Go, aby mieć życie wieczne. Jak bardzo musieli być pyszni, jak bardzo zarozumiali! „Jeżeli nie uwierzycie (…), pomrzecie w grzechach swoich.” Wiara w Jezusa przynosi życie wieczne, życie Boskie; życie, jakiego człowiek tak naprawdę nie zna. Dopiero w wieczności pozna to życie, jakim go Bóg obdarował. Śmierć w grzechu oznacza potępienie – stan duszy, w którym dusza ta w jakimś sensie żyje, jednak jakość tego życia jest straszna.

Dlaczego człowiek współczesny nie spogląda na Tego, który daje życie, tak jak Izraelici spoglądali na węża, aby żyć? Dlaczego współczesny człowiek, tak jak faryzeusze, nie przyjmuje Jezusa? Dlaczego Go odrzuca? Dlaczego nie chce ratować siebie? Powód jest ten sam – pycha, zarozumiałość serca, pewność, że sam sobie człowiek wystarczy, sam sobie jest panem, bogiem. Faryzeusze uważali, że mowa Jezusa jest trudna, chwilami nie do przyjęcia. Obrażali się na Jezusa. Uważali, że On ich obraża. Współczesny człowiek też nie przyjmuje słów Jezusa. Jego słowa wydają mu się trudne, Jego wymagania nie do spełnienia. Współczesnemu człowiekowi wydają się słowa Jezusa przestarzałe, nie na dzisiejsze czasy. Człowiek nie rozumie, że spojrzenie na Jezusa daje życie. Czytaj dalej

Wielkopostny dzień skupienia – 12 marca

W naszych sercach niech nieustannie będzie Jezus; ten Jezus, który całego Siebie daje, abyśmy mieli życie; który czyni wszystko, aby nasze serca, nasze dusze, cali my abyśmy byli czyści, tak jak On. Niech w naszych sercach będzie Jezus, abyśmy my stając się tak jak On, byli pod pełnym miłości spojrzeniem Ojca. Starajmy się sobie uświadamiać, że Jezus jakoby dokonał zamiany poprzez wzięcie na Siebie całego brudu świata. Przyjmując na Siebie wszystko oczyścił nas, stawiając nas przed Ojcem jako jednorodzonego syna. Sam zaś stał się jak cała ludzkość – grzeszny i niejako na Siebie ściągnął cały gniew Boży. Ocalił nas, za nas poszedł na śmierć, choć zginąć mieliśmy my. Uczynił to bez względu na to, jaki będzie odbiór tego, czego dokonał. Dobrze wiedział, jak każdy poszczególny człowiek będzie przyjmował Jego Ofiarę. Uczynił to z tak wielkiej miłości, nie pytając nikogo, żadnego człowieka o zdanie, nie oczekując wyboru. W ten sposób nikogo nie obarczając straszliwym ciężarem.

Niech w naszych sercach będzie Jezus z Jego miłością szaleńczą, nieskończoną. Poprzez obecność Jezusa w naszych sercach każdy z nas został uświęcony, każdy może stawać przed Bogiem Ojcem i może doświadczać zjednoczenia z Bogiem. Tylko wtedy, gdy w naszych sercach mieszka Jezus, może dochodzić do zjednoczenia. Zauważmy, że nie mówimy o jakichś szczególnych działaniach z naszej strony. Mówimy tylko o jednym, BYŚMY PRZYJĘLI GO DO SWOICH SERC I W SWOICH SERCACH ADOROWALI GO. Tylko to wystarczy. Wtedy przed Bogiem Ojcem stajemy jako Jezus, bo złączeni z Nim, w Niego wpatrzeni, współczujący z Nim, przez Boga przyjmowani jesteśmy jako Jezus. Jeśli otworzymy się na tę tajemnicę, zrozumiemy, co znaczy życie w zjednoczeniu. Zrozumiemy, że jest to proste, że nie potrzeba do tego wielkich czynów, wielkiej odwagi, wielkich wyrzeczeń. Wystarczy tylko otworzyć serce na miłość, żyć miłością. I Bóg należy już do serca, a serce żyje Bogiem.

Każdy z nas dzięki Jezusowi znowu stał się prawowitym dzieckiem, dziedzicem Boga. Tylko dzięki Jezusowi. Tylko dzięki temu, że On wszystkie grzechy wziął na Siebie, poszedł na Krzyż, umarł na nim i zmartwychwstał my mamy życie prawdziwe, życie dzieci Boga. Mamy dane życie Boskie. Karą za grzech jest śmierć, więc każdy z nas, każdy był niejako skazany na śmierć, a Jezus tę karę wziął na Siebie. Całe szczęście, że Jezus nie pytał nikogo o zgodę, ale Sam dokonał zbawienia, ofiarując każdemu z nas swoje życie. Jednak od człowieka zależy, czy przyjmie ten Dar. JEŚLI CZŁOWIEK PRAGNIE ŻYCIA BOSKIEGO, JEŻELI PRAGNIE ŻYCIA Z BOGIEM W ZJEDNOCZENIU, W MIŁOŚCI MUSI PRZYJĄĆ JEZUSA. POWINIEN ŻYĆ Z JEZUSEM W ZJEDNOCZENIU, PRZYJĄĆ GO DO SWOJEGO SERCA I W SWOIM SERCU ŻYĆ Z NIM. Wtedy Bóg Ojciec patrzy na człowieka przez pryzmat Jezusa, który jest w nim. Jeśli przyjmiemy Jezusa wiszącego na Krzyżu jako swoją Miłość, wtedy Ojciec szczególnie patrzy na nas jako na swojego Syna, ponieważ Jego wzrok przechodzi przez Serce Jezusa. To spojrzenie przenikające Jezusa Ukrzyżowanego, idąc dalej jest już innym spojrzeniem niejako. Bóg widzi nas jako swoje święte, umiłowane dzieci – czyste i doskonałe. Dlatego tak ważnym jest, by nosić w sobie obraz Jezusa, przyjąć Go za swojego jedynego Pana. Szczególną łaską Bóg obdarza te dusze, które umiłowały najbardziej Jezusa Ukrzyżowanego. Spojrzenie Ojca na te dusze jest spojrzeniem szczególnie miłującym. Czytaj dalej

Wieczernik w Różanymstoku (mp3)

W dniu wczorajszym uczestniczyliśmy w kolejnym Wieczerniku Różanostockim. Dziękujemy licznym wiernym za miłość do Jezusa i Matki Najświętszej, która wyrażała się w wytrwałej i pełnej ducha modlitwie. Jednocześnie zapraszamy do wysłuchania fragmentów nagrań z tego spotkania.

Adoracja_Rozanystok

Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Kazanie ks. Tadeusza:

Sanktuarium Miłosierdzia Bożego – Adoracja

Adoracja Najświętszego Sakramentu

Adoracja_Białystok

Kłaniam się Tobie, moja Miłości! Do samej ziemi chylę swoje czoło. Jesteś Moim Królem, Panem mojego serca. Jesteś życiem moim, oddechem mojej duszy, sercem mego serca. Pragnę Ci dziękować Jezu za niezmierzoną Twoją miłość, którą okazujesz mi każdego dnia; za miłość, którą umiłowałeś mnie od początku mego istnienia, a nawet wcześniej, bo Ty z miłości stworzyłeś mnie.

Bądź uwielbiona, Miłości moja, Panie mój, Królu i Władco! Pragnę Ci dzisiaj dziękować, uwielbić Ciebie za wszystkie dary Twojej miłości, za Twoje miłosierdzie wobec mnie. Pragnę Ci dziękować za to, że choć jestem tak maleńką duszą, takim nic, Ty właśnie dla mnie poszedłeś aż na Krzyż. Ty właśnie dla mnie zgodziłeś się na Mękę. Ty, Panie, zamiast mnie poszedłeś na śmierć, dając mi życie, chociaż to ja jestem winny, to ja jestem grzeszny, a Ty Święty. Zabrałeś wszystko, oczyściłeś moją duszę, uświęciłeś moje serce, obarczając się tym wszystkim. Stając przed Ojcem zgodziłeś się umrzeć, abym ja mógł żyć.

Pragnę Ci dziękować, Jezu! Pragnę Cię uwielbiać! Pragnę Cię wywyższać, bo w moim sercu jest ogromna wdzięczność. W moim sercu jest miłość. Bądź uwielbiony, Jezu!

***

 Jezu, klękam pod Twoim Krzyżem, bo z niego płynie na mnie Twoje życie. Z Krzyża płynie na mnie Twoja miłość i Twoje miłosierdzie. Dawniej, Panie, bałem się krzyża, ale kiedy doświadczyłem Twojej miłości, kiedy objawiłeś mi ją, umiłowałam Twój Krzyż. Właśnie w nim widzę, Jezu, pełnię Twojej miłości, pełnię Twego miłosierdzia. W nim widzę Twoje błogosławieństwo nade mną, Twoją łaskę. Panie mój, dałeś Siebie całego, dałeś wszystko, dałeś życie. A jakby tego było mało, pozwoliłeś, aby przebito Twój bok, otwarto Serce i zapragnąłeś, by z tego Serca popłynęło źródło miłosierdzia na cały świat. Zapragnąłeś, aby Twój bok i Twoje Serce otwarte były na wieki, by następne pokolenia również mogły czerpać z Twego miłosierdzia.

Panie, brakuje słów, by wyrazić wdzięczność, uwielbienie za Twoją miłość, aby wyrazić jak wielkim jest Twoje miłosierdzie, bo każde słowo wydaje się niczym. Ze swego boku, Panie, zrodziłeś Kościół – Matkę naszą. W nim możemy rozwijać się, uświęcać. Dzięki Kościołowi, dzięki Matce naszej możemy zbliżać się do Ciebie, możemy poznawać Ciebie. Nieustannie w Kościele możemy doświadczać Twego miłosierdzia, powstając, oczyszczając serca, doznając Twego przebaczenia. Z Twego boku, Panie płynie źródło życia, źródło uświęcenia dla każdego z nas.

Pragnę Cię uwielbiać w miłosierdziu Twoim! Pragnę Cię uwielbiać w Twojej miłości, bo chociaż nie znam pełni Twojej miłości, chociaż nie rozumiem pełni Twego miłosierdzia, to jednak to, czego doświadcza moje serce, dla mojej duszy jest to tak nieskończone. Bądź uwielbiony, Boże, w miłosierdziu swoim! Czytaj dalej

Wieczernik w Szczytnie (mp3)

W dniu dzisiejszym uczestniczyliśmy w kolejnym Wieczerniku Modlitwy zorganizowanym w klasztorze mniszek klarysek kapucynek w Szczytnie. Dziękujemy wszystkim uczestnikom tego spotkania za dar modlitewnego wspólnego czuwania. Zapraszamy też do wysłuchania fragmentów nagrań zarejestrowanych podczas Wieczernika.

Szczytno_Adoracja2

1. Kazanie ks. Tadeusza:

2. Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię

W pierwszym czytaniu (Iz 65, 17-21) Prorok mówi, iż Bóg stwarza wszystko nowe. Należy się radować, bo Bóg czyni nowym życie na ziemi – czyni nowym człowieka, jego wnętrze i w tym nowym zamieszkuje, radując się tym, czego dokonał; tym, co stało się w sercu człowieka. Raduje się człowiekiem, jego radością, raduje się nowym. Bóg wręcz pragnie, by człowiek radował się zapowiedzią, że Bóg czyni wszystko nowym – nową ziemię, nowego człowieka. W Psalmie (PS 30 (29), 2 i 4. 5-6. 11-12a i 13b (R.: 2a)) dziękujemy, wielbimy Boga za to, co czyni.

Jak się ma czytanie i Psalm do Ewangelii (J 4, 43-54), do wiary i prostoty? Otóż, do Jezusa przyszedł pewien urzędnik królewski. Jego syn był chory, umierał. Nie był to człowiek wierzący, ale kiedy umiera bliska osoba, syn, wtedy człowiek chwyta się wszystkiego, żeby ratować. Ten urzędnik usłyszał o Jezusie, że dokonuje cudów, uzdrawia, a nawet wskrzesza, dlatego do Niego przybył. Pragnął, aby Jezus poszedł z nim do domu i tam uzdrowił jego syna. To nie było w tej samej miejscowości, to było w Kafarnaum, a więc trzeba by wyruszyć w drogę. Jednak Jezus powiedział temu człowiekowi, aby wrócił do domu, bo jego syn żyje. I człowiek ten nie dyskutował z Jezusem, na siłę nie zapraszał, nie prosił jeszcze, ale zaufał słowom: „Idź, syn twój żyje”. Wracał do domu z ufnością i nadzieją, że syn został uzdrowiony. Jezus nie mówił wiele, a ten człowiek przyjął Słowo Jezusa, tak po prostu wrócił do domu. A gdy potem dowiedział się, że dokładnie w tym czasie, kiedy Jezus powiedział, że jego syn żyje, syn rzeczywiście powrócił do zdrowia, uwierzył on i jego cała rodzina.

Bóg mówi, że stwarza nową ziemię, nowego człowieka, że od nowa daje nowe życie. Mówi o radości, aby się już radować, i że On też chce się radować tym nowym życiem, nowym człowiekiem, nową ziemią. Czy potrafimy uwierzyć Słowu Jezusa, tak jak uczynił to urzędnik z dzisiejszego czytania? Czy potrafimy uwierzyć jednemu, dwóm słowom Jezusa i już dziękować Bogu, wielbiąc Go za to, czego dokonuje, mimo, że tak jak ten urzędnik, nie widzimy jeszcze spełnienia swojej prośby, nie widzimy jeszcze zapowiedzi, którą daje Bóg? A w czytaniu jest mowa, żeby już się weselić. W czytaniu mowa jest o tym, że Bóg może uczynić wszystko – w jednym momencie może dokonać całkowitej zmiany. A więc już można się weselić, już można dziękować Bogu, już można wielbić Go za to, że wypowiedział swoje Słowo nad nami. Nie widząc jeszcze spełnienia się tego Słowa można już Boga wielbić za nie, bo przecież Bóg nie wypowiada słów na wiatr.

Czy nasza wiara jest właśnie taką, że polegamy na Słowu Boga, że ufnie idziemy za tym Słowem dziękując i wielbiąc? Czy potrafimy z ufnością podjąć Słowo Boga, wierząc, że ono się spełnia, nie widząc jeszcze efektu końcowego? A tego właśnie oczekuje od nas Bóg. Ufności i wiary. Wiara ma być wiarą prostą, a więc Bóg mówi, dusza przyjmuje. Idzie uspokojona w swoim życiu, dziękując Bogu za obietnice. Czy rzeczywiście potrafimy tak wierzyć, tak ufać w każdej sytuacji, szczególnie, gdy chodzi o sytuacje trudne, gdy jesteśmy zaskoczeni czymś, sytuacje, które są cierpieniem, smutkiem? Czy wtedy, gdy budzi się w nas niepokój, potrafimy uwierzyć Słowu, że oto Bóg czyni nowe, bo w Jego mocy jest wszystko? I czy nasze serce doznaje uspokojenia, czy potrafimy już wtedy dziękować Bogu za to, co dokonuje, za to, co będzie? Patrząc na urzędnika królewskiego dobrze by było postępować podobnie – uwierzyć jednemu Słowu Boga, nie prosić i nie błagać, jak gdyby nie zmuszać Boga różnymi modlitwami, podejmowanymi jakimiś ofiarami, wyrzeczeniami, nie zmuszać Boga do tego, czego pragniemy. Czy potrafimy, tak jak ten urzędnik, przyjść, poprosić i z ufnością odejść do swoich obowiązków, dziękując Bogu za Jego opiekę i za to, co czyni? Zazwyczaj duszom trudno jest tak zaufać. Zazwyczaj jest tak, że w różnych trudnych sytuacjach, dusze są tak zajęte swoimi sprawami, problemami i cierpieniami, że nie potrafią słuchać Boga i nie potrafią w prostocie przyjmować Jego Słowa. Wydaje się duszom, że muszą Bogu nieustannie przypominać o swojej sprawie. Wydaje im się, że jak będą dużo mówić, dużo prosić, jeszcze podejmą jakieś wyrzeczenia, ofiary, to na pewno wtedy Bóg spełni ich oczekiwania. A Bóg pragnie wiary prostej. Bóg wypowiada Słowo, a człowiek ufnie przyjmuje i ze spokojnym sercem odchodzi do swoich zwykłych czynności, dziękuje Bogu i wielbi Go za Jego opiekę. Nie powraca z niepokojem ciągle do tej jednej sprawy, nie woła znowu do Boga i nie prosi, nie błaga na kolanach, tylko ufa, bo Bóg już czyni wszystko nowe. Czytaj dalej

Wieczernik w Sadowiu-Golgocie (mp3)

W dniu wczorajszym nasza wspólnota uczestniczyła w Wieczerniku Modlitwy w sanktuarium NMP Matki Pięknej Miłości w Sadowiu-Golgocie k/Ostrowa Wlkp. Wszystkim uczestnikom tego spotkania wyrażamy wdzięczność za dar wspólnej modlitwy. Zapraszamy także do wysłuchania fragmentów nagrań z tego Wieczernika.

Sadowie-Golgota2

1. Kazanie ks. Tadeusza:

2. Adoracja Najświętszego Sakramentu:

Wielkopostny dzień skupienia – 5 marca br.

Wprowadzenie

Dzisiaj spróbujemy uświadomić sobie, że cokolwiek czynimy, mamy czynić z miłości, ponieważ czynienie czegokolwiek wobec Boga z obowiązku, z przymusu jest ranieniem Go, a często jest też grzechem. Na tak wielką miłość, jaką Bóg obdarza człowieka, człowiek powinien odpowiedzieć też tylko miłością. Każda inna odpowiedź sprzeciwia się Bożej miłości, jest ranieniem, odrzucaniem jej. Każda osoba wierząca powinna w swojej relacji do Boga żyć miłością. Wiara oparta na miłości to prawdziwa wiara. Brak miłości, to tylko kalkulacje lub też życie pod strachem, a to nie zgadza się z miłością, jest obrażaniem Boga. Dlatego dzisiaj spróbujemy jeszcze raz uświadomić sobie potrzebę wejścia w relację miłości z Bogiem.

Konferencja

Sensem wiary jest miłość. Bez miłości trudno jest mówić o wierze. Sensem istnienia człowieka jest miłość. Nie ma prawdziwego życia bez miłości. Prawdziwa relacja z Bogiem to relacja miłości, nie tylko ze strony Boga do człowieka, ale człowieka do Boga również. Dopiero wtedy, kiedy człowiek kocha może mówić, że wierzy i że żyje z Bogiem. Bóg jest Miłością. Cały jest tylko Miłością. Nie ma w Nim niczego, co nie byłoby miłością. Wszystko, co z Boga wypływa, wypływa jako miłość. Czemu Bóg daje początek, daje początek z miłości. Cokolwiek Bóg czyni wobec człowieka, czyni z miłości. Każde wypowiedziane Słowo Boga wobec człowieka jest słowem miłości. Jego wola, wszelkie zamysły, plany są planami miłości. Człowiek jest zbyt mały, aby mógł pojąć wielkość tej miłości, dlatego często się buntuje uważając, że to, co go spotyka jest złem, które nie pozwala mu żyć prawdziwie. Natomiast Bóg, który miłuje człowieka, otacza człowieka tylko miłością, patrzy na to inaczej. Wola Boża, która objawia się w życiu człowieka jest przecież wolą objawiającą się z miłości, nawet sytuacje trudne są łaską. Człowiek nie rozumie trudnych sytuacji i buntuje się przeciwko nim, a one pochodzą lub też są przyzwoleniem Boga z miłości.

Podczas Wielkiego Postu w sposób szczególny rozważa się miłość, widząc w Krzyżu objawiającą się pełnię miłości. Jezus zdecydował się pójść na Krzyż tylko z miłości. Nie było w Nim żadnego innego powodu, tylko miłość – przede wszystkim miłość do Ojca i Jego zjednoczenie z wolą Ojca. A wolą Ojca było zbawić ludzkość, a więc wszystkie umiłowane dzieci z powrotem przywrócić jako dzieci Boga; z powrotem wszystkim umiłowanym dzieciom dać życie Boże. W Raju żyły tym życiem, ale grzech to przerwał. Tylko ktoś równy Bogu mógł przywrócić człowiekowi życie Boskie. I uczynił to Boży Syn. Czytaj dalej