Służ Mi i bądź nieskazitelny

Przyjrzymy się dzisiaj postawie Abrahama. Znamy go jako człowieka ogromnej wiary i wielkiego zaufania Bogu. Pamiętamy, że był posłuszny Bogu, gdy Bóg nakazał mu złożyć ofiarę z syna. Do ostatniego momentu, w którym Anioł powstrzymał go, Abraham był posłuszny Bogu. Jednak dzisiejszy fragment (Rdz 17, 1. 9-10. 15-22) ukazuje Abrahama jako człowieka bliskiego każdemu z nas, mającego również słabości, który nie od początku głęboko wierzył i ufał Bogu.

Bóg przyszedł do Abrahama i rozmawiał z Nim. To już jest niezwykła sytuacja i świadczy o wybraniu Abrahama i jego bliskiej relacji z Bogiem. A jednak, gdy usłyszał słowa, iż będzie ojcem ogromnego narodu, śmiał się. Nie miał zbyt wielkiej odwagi, by powiedzieć Bogu wprost, że nie wierzy, dlatego mówi oględnie, jak gdyby na Izmaela składając obietnice Boże, może udając, że właśnie tak zrozumiał, ale w duchu śmiał się. Nie wierzył. Powątpiewał w Słowo Boga pomimo, iż Bóg przyszedł do niego i rozmawiał. Zadziwiające jest, jak bardzo słabym jest człowiek. Może doświadczać Bożej obecności przy sobie, Bożego prowadzenia, sam może wykazać się nawet już pewną wiarą, a jednak wątpić. Abraham poszedł za Bogiem, zostawił ziemię i poszedł tam, gdzie Bóg mu wskazał, mimo to powątpiewał. Możemy dziwić się, że człowiek wybrany przez Boga, obcujący w bliskości z Bogiem, jednak niedowierza. Zaczyna trochę kręcić, nie mówi wprost Bogu o swoich wątpliwościach, robi to okrętną drogą. Ale Bóg prostuje jego myślenie i jeszcze raz wyjaśnia. Daje jasno do zrozumienia, jakie są Boże plany wobec niego.

Patrząc dzisiaj na Abrahama właśnie w tym fragmencie, widzimy jego człowieczeństwo bliskie nam, bowiem patrząc na proroków i widząc ich niezłomną wiarę, wydają nam się inni niż my. A tutaj widzimy człowieka, który przeżywa różne chwile, podobnie jak każdy człowiek, również chwile wątpliwości. Abraham przestaje być ulany ze złota, święty. Ojciec narodów, który uwierzył Bogu na 100 %, okazuje się być człowiekiem z krwi i kości, jak każdy z nas. Dlaczego właśnie to wydarzenie zostało spisane? Aby następne pokolenia mogły czytać. Otóż Bóg powołuje zwykłych ludzi do swoich zamierzeń. Wybiera takich, którzy będą Mu posłuszni. Owszem mają swoje słabości, ale są Mu posłuszni. Bardzo często wybiera ludzi, którzy w jakiś sposób są naznaczeni słabością, ułomnością. Czyni to specjalnie, aby ukazać całemu światu Boskie działanie. Jednocześnie, by człowiek, poprzez którego Bóg działa, nie przypisywał sobie zasług, chwały, ale by wraz z innymi zadziwiał się Bożym działaniem i uwielbiał Boga w swoim życiu.

I my również doświadczamy obecności Bożej. My również doświadczamy różnych chwil. W swoim życiu słyszeliśmy wezwanie, odczuliśmy powołanie. Były takie momenty, kiedy szliśmy od razu, bez zastanawiania się, ale jakże wiele jest i takich, które bardzo pasują do dzisiejszego fragmentu. Musimy przyznać, że zdarza się nam mieć wątpliwości, niedowierzać Bogu. A ponieważ nawet przed Bogiem czasami jest trochę nam wstyd, to próbujemy po swojemu tłumaczyć Boże intencje, Boże wezwanie, Boże plany, aby tak na wszelki wypadek, gdyby się nie sprawdziło, żeby nie zostać ośmieszonym. Abraham też nie chciał być ośmieszonym, iż uwierzył, że może być ojcem w takim wieku. A jednak Bóg oczekuje od każdego z nas ogromnej otwartości na Jego wolę, wiary i ufności w Jego prowadzenie. Oczekuje pozostawienia poza sobą wątpliwości i pójścia za Bogiem. Oczekuje wiary w rzeczy, po ludzku sądząc, niemożliwe.

Właśnie wtedy, kiedy człowiek uwierzy, Bóg dokonuje rzeczy niemożliwych. Taką wiarą wykazał się trędowaty z dzisiejszej Ewangelii (Mt 8, 1-4). Bardzo często czytając Ewangelię słyszymy głos Jezusa, który mówi, iż to właśnie wiara uzdrowiła, że dzięki wierze dokonało się uzdrowienie. Człowiek miewa takie chwile, kiedy pragnie doświadczyć jakiegoś cudu, dotyku Boga, Jego obecności. Czasem nawet mówi Bogu, aby dał mu jakiś drobny znak, że jest. Z jednej strony pragnie tego znaku od Boga, a z drugiej – kiedy ten znak otrzymuje, niedowierza, ma wątpliwości. A przecież skoro oczekujesz od Boga jakiegoś znaku, to co chciałbyś doświadczyć? Oczekujesz go od Stwórcy, od Boga, a nie od człowieka. Skoro pragniesz znaku od Boga, który jest Duchem, otwórz duszę. Otwórz serce, a sercem doświadczysz Bożej obecności, twoja dusza doświadczy dotyku Boga. Trzeba mieć szeroko otwarte oczy i uszy swego serca, aby doświadczyć znaku Bożej obecności. Tę otwartość daje człowiekowi miłość, bowiem, kiedy się kocha, wtedy otwartym się jest na tego, kogo się kocha. Tak po ludzku pragnie się kochanej osobie sprawiać przyjemność, odgaduje się jej życzenia i pragnienia. Chce się jej pomagać, usłużyć, robić z nią wspólnie razem różne rzeczy, myśli się o tej osobie nawet, gdy jest gdzie indziej. Sercem się jest przy niej. Zakochane osoby myślą i czują podobnie, rozumieją się często bez słów, mają takie same pragnienia. Podobnie jest z duszą zakochaną w Bogu. To, że Bóg kocha duszę, jest pewne, ale jeszcze dusza musi być otwarta na tę miłość i również pragnąć kochać. Wtedy zaczyna rozumieć Boże pragnienia, Bożą wolę, Boże oczekiwania i zaczyna dostrzegać Bożą obecność. Dla tej duszy znakami stają się rzeczy zwykłe, w których inni nie zobaczą Bożej obecności, bo nie są otwarci.

Przyjrzyj się Abrahamowi. Jest zwykłym człowiekiem, takim jak ty. W nim wiara dojrzewa, w tobie również. Tak jak on, miewasz wątpliwości i niedowierzasz Bogu. Tak jak on w głębi swego serca czasem się uśmiechniesz na to, co Bóg mówi do ciebie. Czasem trochę kręcisz, aby na wszelki wypadek, gdy nie sprawdzi się to, co poczułeś sercem nie wyjść na osobę niemądrą. Ale spójrz na Abrahama, na jego rozwój i na to, kim się staje. Spójrz, jak dojrzewa w nim wiara. Rodzi mu się syn, którego kocha miłością największą. A kiedy dorasta – jedyny, umiłowany, syn, będący całą jego nadzieją, przyszłością, spełnieniem Bożych obietnic, zaczyna wierzyć, że rzeczywiście będzie ojcem wielkiego narodu dzięki temu synowi – Bóg każe mu złożyć syna w ofierze. Abraham idzie posłusznie złożyć swojego syna w ofierze Bogu. Razem idą na górę, razem zbierają drewno, razem przygotowują wszystko. Wiąże syna. Jako człowiek przeżywa ogromny dramat, cierpi niewymownie, ale podnosi rękę, by zabić syna. Jego wiara została wystawiona na ogromną próbę. I w ostatnim momencie Bóg wstrzymuje jego rękę. Ofiara się dopełniła, bo Bóg nie potrzebował krwi syna Abrahama. Bóg chciał wiary. Cierpienie Abrahama było tą ofiarą, którą złożył Bogu z samego siebie, nie z syna.

Porównajmy tę postawę Abrahama z postawą z dzisiejszego czytania, kiedy śmieje się pod nosem i trochę pokrętnie odpowiada Bogu. Patrząc na tego Abrahama i potem, możesz mieć w sercu nadzieję, że i twoja wiara może wzrosnąć, że i ty możesz wypełnić Boże polecenia, powołanie, które otrzymałeś. Możesz doświadczyć rozwoju duchowego, oczywiście w swoim powołaniu, na swojej drodze, ale patrząc na Abrahama możesz mieć nadzieję. Tak jak Abraham jesteś człowiekiem posiadającym słabości, ale otwierając się na Boga możesz doznać przemiany i stać się kimś nowym. Nie znaczy, że Bóg od ciebie będzie oczekiwał takiej ofiary i takiego cierpienia. Bóg daje ci doświadczenia, trudy i stawia przed tobą swoje oczekiwania na twoją miarę, a nie Abrahama. Ale wiedz, że i w twoim życiu Bóg jest obecny i dokonuje cudów, znaków, tylko trzeba się na nie otworzyć. Trzeba uwierzyć, przestać uśmiechać się pod nosem i pokrętnie odpowiadać Bogu lub też udawać, że się do końca nie zrozumiało. Spróbuj raz uwierzyć do końca, pójść za Bogiem na całość, rzucić się w przepaść z wielką ufnością, a i ty doznasz rozwoju, i twoja dusza dozna przemiany. Ze zwykłego człowieka staniesz się innym, który doświadcza niezwykłej bliskości Boga, obcuje z Bogiem i poprzez którego Bóg realizuje swoje zamiary.

Dzisiaj Bóg mówi do Abrahama: „Służ Mi i bądź nieskazitelny”. To niezmiernie ważne słowa, które skierowane są również do ciebie: „Służ Mi i bądź nieskazitelny”. Na czym ta nieskazitelność ma polegać? Ty wiesz. Otwierając swoje serce zaczynasz widzieć na czym ma polegać nieskazitelność. Zbliżając się do Boga będziesz coraz lepiej widzieć te momenty, w których twojej duszy brakuje jeszcze nieskazitelności. Mimo to, Bóg mówi do ciebie: „Służ Mi i bądź nieskazitelny”. A potem jest obietnica: Będziesz ojcem narodów. Wobec ciebie też jest obietnica. Bóg również nad tobą wypowiada swoje słowa, w których mówi tobie do serca o swoich planach, zamierzeniach – powołuje ciebie.

Otwórz dzisiaj swoje serce, połóż je na Ołtarzu prosząc Ducha Świętego, aby pokierował tobą, by pomógł ci zobaczyć Boże oczekiwania wobec ciebie, w którym miejscu Bogu niedowierzasz, gdzie masz wątpliwości, w jaki sposób starasz się inaczej nieco wytłumaczyć sobie Bożą wolę. Poproś też, abyś całym sercem odpowiedział Bogu na powołanie.

Modlitwa

Panie mój! Patrząc na Abrahama, trochę się dziwię, dlaczego nie wierzy Tobie, skoro z Tobą rozmawia. Otrzymał łaskę obcowania z Tobą, dlaczego zatem nie uwierzył, wątpił. Ale wtedy, Panie, Ty dajesz memu sercu obraz. Widzę Hostię i uświadamiam sobie Twoją żywą, świętą obecność w Najświętszym Sakramencie. Właśnie przyjąłem Ciebie do serca – żywego, Świętego Boga. Panie mój, gdyby moja wiara była choć trochę większa, z radością teraz wielbiłbym Ciebie, wysławiałbym, śpiewałbym Tobie, ciesząc się Twoją obecnością w moim sercu, bo przecież przyszedłeś do mnie, tak jak z Abrahamem obcujesz ze mną, w moim sercu przemawiasz do mnie. A ja…? Tak jak Abraham, powątpiewam.

Jezu mój, chciałbym całym sercem przyjąć Twoją obecność. Chciałbym całym sobą uwierzyć w Twoje obcowanie z moją duszą. Chcę, Panie, otworzyć się na Twoją rzeczywistość, na Ciebie, Jezu, który przychodzisz do mego serca. Chcę i otwieram moje serce na Twoją obecność Boże, Stwórco Wszechświata, Królu, Panie. Wierzę, że przyszedłeś właśnie do mnie, że wypełniłeś moje serce, że cały jestem pełen Boga. Dziękuję Ci, Boże!

***

Panie mój, pragnę wierzyć. Pragnę, by moja wiara była mocna, silna. Chcę tego, Boże, z miłości do Ciebie. Pragnę zbliżać się do Ciebie coraz bardziej, pragnę otwierać się na Twoją obecność coraz więcej, pragnę wpatrywać się w Ciebie nieustannie. Pragnę Cię kochać, o Panie. Nie chcę zasmucać Ciebie niedowiarstwem, wątpliwościami. Chcę przynosić Ci radość, chcę Cię kochać – kochać całym sercem, całą duszą, całym sobą. Chcę Cię kochać! Pragnę, jak Abraham, uwierzyć. On uwierzył, że stanie się ojcem ogromnego narodu, a potem uwierzył do końca, gdy szedł ze swoim synem na górę. Panie, podziwiam taką wiarę. Nie mam takiej wiary, ale mam serce i pragnę kochać. Ufam, że właśnie poprzez miłość będę Tobie posłuszny, wierny, a moja wiara będzie wzrastać. Ty dotykasz mego serca. Każdego dnia podczas Eucharystii moje serce doświadcza tego dotyku. To dotyk miłości. Pragnę otwierać się coraz bardziej na Twoją obecność, na Twoją miłość, na Ciebie i ufam, że Ty sprawisz, iż moja wiara i ufność będzie większa. Kocham Ciebie, Jezu! Kocham Ciebie!

***

Ty, Jezu, oczekujesz ode mnie otwarcia się na miłość, przyjęcia Twojej miłości. Moje serce nie zawsze dobrze rozumie Twoje oczekiwania. Bardzo często, Boże, wydaje mi się, że oczekujesz ode mnie działania, czynów. Często sam pragnę czegoś dokonać, czymś się wykazać i chcę czynić własnymi siłami. Kiedy odnoszę sukces, cieszę się, jestem dumny i wydaje mi się, że to ja dokonałem czegoś. Ale jakże często doświadczam swoich słabości i trudno mi pogodzić się z tą moją słabą stroną. Jednak, kiedy staję przed Tobą, kiedy przychodzisz do mnie, do mojego serca, dzieje się coś dziwnego. Moje serce przestaje pragnąć wielkości, czynów, a staje się uległe Tobie. Wtedy moje serce pragnie być Ci posłuszne. Przestaję myśleć o własnych siłach, o stojących przede mną zadaniach, o tym, czego chcę dokonać, a zaczynam słuchać Ciebie, wpatrywać się w Ciebie. I wtedy nie muszę posiadać sił, postury mocarza. Ty tego ode mnie nie oczekujesz. Oczekujesz jedynie otwarcia się na Twoją miłość, że i moje serce zacznie kochać. Tylko tyle. Staję zadziwiony wobec Twoich oczekiwań. Dotychczasowe moje myślenie muszę zupełnie odrzucić. Nie chcesz ode mnie, abym dokonywał czegoś wielkiego. Nie oczekujesz, że będę olbrzymem. Uczyniłeś mnie zwykłym, słabym człowiekiem i do tego Sam przychodzisz do mnie, aby mnie umocnić, napełnić miłością i aby poprzez miłość przemienić moje życie. To Ty chcesz dokonać wszystkiego. Tak jak w życiu Abrahama, sprawiłeś, że jego żona poczęła syna, że w starości narodził mu się syn, że rozrósł się w wielki naród. Ty sprawiłeś, nie on. I tak samo w moim życiu, to Ty chcesz działać, Ty chcesz dokonywać cudów. Ode mnie tego nie oczekujesz. Pragniesz jedynie, abym przyjął Twoją wolę, ale Sam przyszedłeś do mojego serca i przemawiasz do niego.

Wybacz mi, Jezu, tak często, jak Abraham uśmiecham się i nie wierzę. Wydaje mi się to niemożliwym. Teraz pragnę całym sobą przyjąć Twoją żywą obecność we mnie, w Najświętszym Sakramencie, w Słowie, tu we Wspólnocie. Pragnę wyrazić swoją wiarę. Wierzę Ci, Boże, ufam i kocham Ciebie. Twoją miłość przyjmuję całym sobą i chcę nią żyć. Chcę poddać się działaniu Twojej miłości, abyś Ty w moim życiu wszystkim kierował. Chcę, Panie, od tej pory, abyś był Bogiem w moim życiu, w moim sercu, w każdej sekundzie, w każdej godzinie, w każdej sytuacji. Abyś to Ty był Królem, Panem. Pragnę tego, Jezu! Cały się Tobie oddaję, cały Tobie ufam, cały Tobie wierzę, cały Ciebie kocham.

***

Jezu, do przemiany mego serca potrzebuję Ciebie. Do pokonywania moich słabości – potrzebuję Twojej mocy. Do zmiany myślenia – potrzebuję Ciebie. Do otwarcia się na Twoją miłość – potrzebuję Ciebie. Do tego, by kochać – potrzebuję Ciebie. By żyć miłością – potrzebuję Ciebie.

Nie wiem, Jezu, jakie masz plany wobec mnie. To dzisiejsze pierwsze czytanie porusza moje serce, a jednocześnie trochę się boję. Czego możesz oczekiwać ode mnie, Panie? Czyżbyś i mnie powoływał do jakiegoś zadania w Twoim Dziele? Doświadczam słabości, ale chcę ufać, że jeśli Ty, Panie, powołujesz mnie do swego Dzieła, to Ty będziesz czynił wszystko. Poprzez moje serce, moją duszę, Ty będziesz posługiwał się mną. Ufam, Panie, że moje słabości nie będą Tobie przeszkodą. Uformowałeś Abrahama, uformowałeś wielu Proroków, Patriarchów, rodzili się przecież zwykłymi ludźmi, a Ty ich czyniłeś wielkimi. Twoje dzieła, których dokonywałeś poprzez nich, przemieniały te dusze. Ufam, że i moje serce będzie doznawało takiej przemiany, że moja dusza będzie uległa Tobie, będzie iść za Tobą i też będzie doznawała przemiany. Mój Panie, chcę tak jak trędowaty, wołać do Ciebie, abyś mnie oczyścił, uzdrowił, uleczył mnie. Pragnę wołać do Ciebie, abyś przemienił moją słabość w moc swoją, moją niemoc w swoją siłę, abyś sprawił, że moje serce będzie kochać, że będę wierzyć i ufać. Chcę wołać do Ciebie, Jezu!

Proszę, abyś pobłogosławił mnie, a ja przyjmę ten znak błogosławieństwa jako zapewnienie Twoje, że jesteś ze mną, że mnie prowadzisz i że w moim życiu będziesz dokonywał ważnych rzeczy. Wprowadzisz moje serce w Twoje dzieło i sprawisz, że moje serce będzie kochać, a moja dusza będzie Tobie uległa, posłuszna, wierna. Panie mój, wierzę, że Twoje błogosławieństwo jest właśnie tego znakiem. Proszę Ciebie, Jezu, pobłogosław nas.

Refleksja

Dzisiaj Bóg ukazuje postać Abrahama w momencie, w którym on nie od początku wierzy Bogu. Bóg w ten sposób pokazuje nam, iż każdy z nas, podobnie jak Abraham, doświadcza Boga, Bożej obecności, Bożego prowadzenia, ale posiadamy słabości. Nie są one jednak przeszkodą, by wzrastać w wierze i nie są przeszkodą Bogu, by dokonywać wielkich dzieł. Potrzeba jednak, byśmy przyjęli miłość, otworzyli się na nią, zapragnęli żyć miłością. Poprzez miłość kształtować się będzie również nasza wiara i nabierać autentyczności, prawdy. Bez miłości nie będziemy potrafili prawdziwie żyć w obecności Boga. Bez miłości nie ma prawdziwej relacji z Bogiem i trudno jest obcować z Bogiem.

Zatem na miłość się otwierajmy i o miłość prośmy. Wołajmy do Jezusa o miłość, o to, by przemienił nasze serca, uleczył od różnych słabości i zranień. Niech sprawi, że prawdziwie będziemy żyć miłością. Wtedy nasze życie będzie się przemieniać.

Błogosławię was na tej drodze – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Jedna myśl nt. „Służ Mi i bądź nieskazitelny

  1. Jestem bogaty historią biblijną, bogatszy od Abrahama. Bogaty historią Kościoła i Świętych. Panie, przed laty wystawiłeś mnie na próbę:”.. rozdaj wszystko i pójdź za Mną”. Z Twą łaską wywiązałem się z próby. Potem pozostawiłeś mnie w ciemności i przyglądałeś się moim zachowaniom. Ufam,że przyjmujesz moje nieustanne TAK i dasz jasność duszy i zrozumienie. Maryjo, cały Twój dla Jezusa. Jezu cały Twój przez Maryję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>