Ewangelia z komentarzem

Wspomnienie św. Joachima i Anny, rodziców Najświętszej Maryi Panny

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Posłuchajcie przypowieści o siewcy. Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze. Posiane na grunt skalisty oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia i jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje. Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. Posiane wreszcie na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny». (Mt 13, 18-23)

Komentarz: Człowiek zazwyczaj odczytuje wydarzenia w swoim życiu bardzo prywatnie, odnosi tylko do siebie samego, ewentualnie do swoich bliskich. Wydaje mu się, że ma to jedynie tak ograniczone znaczenie. A jednak życie każdego człowieka ma głębsze znaczenie, i to znaczenie dla Kościoła, dla dusz w Kościele. Patrząc na życie Matki Bożej, na Jej Ofiarowanie, może łatwiej nam będzie zrozumieć, jak wielkie znaczenie ma to, co dokonuje się w jednej duszy, w jednej małej duszy. Owszem, zrozumiałym to jest, że każdy z nas traktuje Maryję nieco inaczej niż inne dusze, niż innych ludzi, a jednak właśnie na przykładzie Matki Zbawiciela, Bóg pokazuje nam ogromne znaczenie życia duszy dla Kościoła, dla realizacji Bożych zamierzeń.

Rodzice oddali Maryję – małe dziecko – do świątyni,. Można by powiedzieć, cóż takie małe dziecko może rozumieć, jakie to może mieć znaczenie, przecież to dziecko potrzebuje przede wszystkim opieki. Dopiero zaczyna się rozwijać, rosnąć. Jego pojęcie o świecie jest właściwie żadne, ono potrzebuje prowadzenia, opieki, troski. To prawda, jednak należy tu mieć na uwadze fakt, iż Bóg stworzył Maryję w tym jednym celu, aby została Matką Jego Syna. Toteż stwarzając Maryję, od początku ją formował. Od samego momentu poczęcia Jej dusza była ku temu formowana. I gdy przyszła na świat, Jej dusza była bardziej dojrzała niż dusza innych nowonarodzonych dzieci. I każdy kolejny dzień owocował większą dojrzałością i niepojętym rozumieniem spraw Bożych. Bóg obdarzył Maryję bystrością umysłu, obdarzył Ją inteligencją, dobrą pamięcią, ale przede wszystkim wrażliwym sercem, otwartą duszą, dał Maryi też świętych Rodziców. Toteż oni od samego początku, żyjąc w głębokiej wierze i Maryi tę wiarę przekazywali, swoją postawą, swoim życiem, nie tylko słowem. Dusza Maryi, która już od chwili poczęcia była cały czas formowana, która po Jej narodzinach już była w pewien sposób ukształtowana, teraz mogła lepiej chłonąć to, co działo się wokół niej, a co było też wielką łaską u Boga wyrażająca się  w sercach i duszach Rodziców, w ich wierze i zaufaniu Bogu. W ich miłości i dobroci oraz miłosierdziu. To wszystko na Maryję wpływało i to wszystko kształtowało Ją całą. Toteż w wieku trzech lat Maryja była o wiele dojrzalszym dzieckiem jeśli chodzi o wiarę, o sumienie, o serce, o duszę, o zrozumienie pewnych prawd wiary, o rozumienie historii Izraela, Pism, o zjednoczenie z Bogiem.

Rodzice Maryi radowali się Nią, widząc jak wzrasta i uświadamiając sobie coraz bardziej, iż Bóg ma wobec Niej jakieś plany, bo nie była zwykłym dzieckiem. Jednak wychowywanym bardzo prosto i bardzo skromnie. Serce Maryi wzrastało od samego początku w miłości do Boga. Nie znała innej miłości, tylko Bożą Miłość. Od początku otrzymywała łaskę obcowania z Bogiem, przebywania w Jego obecności. Jej Dusza miała łatwość w oglądaniu Boga, w wyczuwania Jego obecności przy sobie, Jego Miłości. I to, co niejedną duszę, już dorosłą, dojrzałą mogłoby zadziwić, dla Maryi było normalnym życiem, bowiem od  samego początku przeważał w Niej Duch i była istotą bardziej duchową niż cielesną. Gdy mogła już wstąpić do świątyni, Jej radość była ogromna. To prawda, dziecięce serce tęskniło za rodzicami i nieraz, gdzieś, jakaś zagubiona łza spłynęła po policzku, ale jednocześnie należała do Boga. I była w Jego Domu. To głębokie przeświadczenie życia w Domu Bożym, bycia tak blisko, uszczęśliwiało Maryję i sprawiało, że cokolwiek miała czynić, jakiekolwiek obowiązki wykonywać, wszystko dla Niej było radością, bo czyniła to w Domu Boga, w Jego bliskości, po prostu przy Nim.

Ofiarowanie zatem, które poczynili Rodzice i poczyniła Maryja, miało swoją wielką głębię, dotykało głębi Jestestwa Maryi. Jej duch przeżywał to bardzo mocno. Cała Jej istota przeżywała to głęboko. Nie było to jedynie powierzchowne przeżycie w sferze myśli, gdzieś na obrzeżach serca, czy duszy. Ona całą sobą była już wtedy w Bogu. Jakże były to szczęśliwe dni dla Maryi, dni, kiedy wszystko co czyniła oddawała z radością Bogu, a w sercu nieustannie budziło się pragnienie, by czynić jeszcze więcej ofiar, bo ofiara była dla Niej radością. Często w zadziwienie wprawiała swoich opiekunów, gdy pragnęła więcej wyrzeczeń, więcej pracy, więcej wysiłku. I patrzyli na Maryję, zastanawiając się – kim jest? kim będzie? Skrywali to głęboko w swoich sercach, modlili się i opiekowali się Maryją, dbając o to, by w swojej dziecięcej gorliwości nie przesadziła i nie zaszkodziła swemu zdrowiu. To Ofiarowanie w wieku 3 lat zaważyło na całym życiu Maryi, miało ogromne znaczenie dla Jej duszy, Jej serca, dla Jej rozwoju i dla Jej wiary, w końcu dla Jej obcowania z Bogiem. Rozpoczęło wspaniały bieg ku jeszcze ściślejszemu zjednoczeniu z Bogiem. Jakże szybko dusza Maryi dojrzewała, jakże się doskonaliła, jakże się uświęcała. Jakże Bóg mógł w niej działać i czynić to, co chce, a Ona z radością poddawała się Jego Boskim dłoniom. Jakże to były wspaniałe dni dla duszy Maryi. Wciąż dziękuje Bogu za te dni, za te lata spędzone w świątyni.

Opowiadamy dzisiaj o tym, bowiem, każde ofiarowanie się duszy Bogu, ma ogromne znaczenie dla niej samej i dla Kościoła. I tak jak wiele razy powtarzaliśmy podczas różnych przekazów, nie rozumiemy, nie zdajemy sobie sprawy z ogromnego znaczenia dla naszych dusz, gdy ofiarowujemy się Bogu. Ileż wtedy otrzymujemy łask i błogosławieństw. Ofiarowując się Bogu niejako dajemy Mu prawo do tego, żeby On odtąd formował nas według swojej woli, bez względu na to, czy nam się ten sposób formowania będzie podobał, czy nie, czy będzie nam łatwo to przyjmować, czy nie. I Bóg rzeczywiście rzeźbi nasze dusze. Gdy ofiarowujemy się Bogu, podajemy Mu obie ręce mówiąc: „Teraz Ty jesteś Garncarzem mojej duszy, Rzeźbiarzem mojej duszy, Malarzem, który na nowo wymaluje obraz mój. Ty jesteś Mistrzem, który z mojej duszy stworzy nowe dzieło, doskonałe dzieło”. I Bóg prawdziwie to czyni. Oczywiście dusza powinna nieustannie trwać w tym ofiarowywaniu się, ponawiać, uświadamiać sobie, powracać do tego, bowiem wiadomo, jest słabą i swoim słabościom ulega. I nieraz pragnie z powrotem przejąć stery własnego życia, zabierając je Bogu. Z tego względu trzeba często sobie przypominać o tym, kto jest właścicielem mojej duszy, czyją własnością jestem, kto ma prawo do mnie, kto ma prawo mnie formować. I stale, stale, ponawiać i ponawiać to ofiarowanie się. Z radością przyjmować wszystko, z radością przyjmować każdy dzień, jako ten, w którym Bóg nadawać będzie jeszcze doskonalsze kształty naszej duszy. A jak to uczyni, to już jest Jego sprawa. Czy będą to delikatne pociągnięcia pędzla, czy może mocne uderzenie dłuta, czy też być może delikatne rzeźbienie w glinie. Różnie może być. Każdego dnia każda dusza potrzebuje czegoś innego. W dodatku, nie ma dwóch takich samych dusz, a więc nie ma dwóch dokładnie takich samych sposobów jej formowania. Bóg indywidualnie traktuje każdego i do każdego indywidualnie podchodzi, dla każdego z nas przygotował to, co jest nam potrzebne. Dopuszcza to co jest potrzebne, pozwala na to co potrzebne, bądź też sam poprowadzi drogą, która nas uformuje.

Nie sądźmy, że są wydarzenia w naszym życiu, które mogłyby być niepotrzebne, albo które nie powinny nam się wydarzyć. Szczególnie tutaj myślę o cierpieniach, o trudnościach. Wszystko Bóg może przemienić w dobro dla duszy, nawet jeśli dzieje się coś, czego Bóg dla nas nie planował. Szatan też przecież działa i ma swoją moc, a my mamy słabości. Słabości mają wokół nas inni ludzie i szatan bazuje na tych słabościach, przez co cierpienia jest sporo. Ale nie należy dawać szatanowi zwycięstwa, trzeba przyjmować wszystko jako Boże formowanie, Bożą łaskę, Boże błogosławieństwo, jako dobro, które jest w stanie nas przemienić, choćby było najboleśniejsze. Lekarz nieraz musi zastosować nieprzyjemne środki, lekarstwa, nieraz operacja musi być nawet bolesna. I rekonwalescencja nie zawsze przebiega spokojnie i przyjemnie. Ale dzięki tym zabiegom człowiek zdrowieje i może normalnie żyć. Dzięki różnym zabiegom, Bożym zabiegom nasza dusza może powracać do normalności, a normalnością dla duszy jest stan zjednoczenia z Bogiem.

Zatem pozwólmy Bogu czynić z nami to, co On uzna za najlepsze dla nas. A w chwilach trudnych ofiarowujmy się tym bardziej Bogu, aby On, to co trudne dla nas, przemieniał w dobro dla naszych dusz, w niezliczone łaski dla nas, dla naszych bliskich, dla Kościoła. Gdy przychodzą trudności, to znak, iż Bóg pragnie przyspieszyć nadanie naszej duszy tego kształtu doskonałego, iż szybciej podążamy ku Niebu, iż bardziej zbliżamy się do Boga. Tym bardziej, że w takich chwilach On jest szczególnie blisko. I to On swoją ręką czyni wszystko z naszą duszą, jeśli Mu na to pozwolimy.

Wiele by można mówić o cudownych owocach ofiarowania się, o łaskach z tym związanych, o Bożym błogosławieństwie. Zapamiętajmy jedno – ten, kto ofiarowuje się Bogu, jednoczy się z Nim i Bóg przygotowuje jego duszę do cudownego zjednoczenia  w Niebie. A więc, pozwalajmy Bogu na to przygotowanie nas, oddajmy się cali, pozwólmy na wszystko. Któż jak nie Bóg wie najlepiej, co potrzeba naszej duszy, jaki ma mieć kształt w wieczności? Gdy pozwolimy, to w przyszłości, będąc już w Niebie, zachwycać się będziemy pięknem dusz ludzkich, każda bowiem będzie inna, i każda najpiękniejsza. Wyglądać będą niczym cudowne, okazałe świątynie, całe z drogocennego kruszcu, niczym święte miasta, pełne światła, blasku, bo pełne Boga.

Niech Bóg obdarzy nas tą łaską zjednoczenia, a my oddajmy się Mu, ofiarowując całych siebie, dzisiaj, na ołtarzu.