Cudownym jest czas oczekiwania na Boga. Należy sobie uświadomić, na kogo się czeka. Kiedy Bóg objawił Maryi swoją wolę i złożył w Jej Sercu swojego Syna, była najszczęśliwszą osobą na świecie. W Niej łączyły się przeróżne uczucia. Z jednej strony oczekiwała na dziecko i tak jak każda kobieta doświadczała tych samych emocji – z tego powodu była szczęśliwa. Ale też miała drugą świadomość – Kim jest to dziecko? I uświadamiała sobie, iż jest to Bóg – Pan, Król Wszechświata; Bóg, który przychodzi, aby zbawić, aby dokonać największego Dzieła, zapowiedzianego przed wiekami.
Postarajmy się i my uświadomić sobie:
Na kogo czekamy?
Kim jest Ten, który ma się narodzić; narodzić w nas?
Z kim spotkają się nasze serca?
Dobrze by było, abyśmy uświadomili sobie spotkanie z Królem, ze Stwórcą. To nie jest jakieś małe dziecko, niemowlę, to Król. Przez czas tego Adwentu uświadamiajmy sobie, iż OCZEKUJEMY NA KRÓLA, NA WŁADCĘ, NA STWÓRCĘ, NA BOGA PEŁNEGO MAJESTATU, WIELKIEGO, WSZECHWŁADNEGO. Jednocześnie uświadamiajmy, że ten Bóg, Stwórca cały jest Miłością i z miłością pochyla się nad każdym z nas. Jego przyjście na ziemię jest tym pochyleniem się Miłości, jest niesłychanym zniżeniem się do człowieka. Oczekujmy z niecierpliwością, z drżeniem serca na Gościa, który jak żaden inny przemieni nasze życie. Jest jedynym w swoim rodzaju, nie ma takiego drugiego.
SAM BÓG ZSTĄPI DO NASZYCH SERC!
SAM BÓG PRAGNIE Z NAMI SIĘ SPOTKAĆ!
SAM BÓG PRAGNIE PRZYJŚĆ, ABY CAŁKOWICIE ODMIENIĆ NASZE ŻYCIE!
Zapraszamy do wysłuchania fragmentów nagrań zarejestrowanych na dzisiejszym Wieczerniku Modlitwy w Czerwińsku nad Wisłą. Dziękujemy też wszystkim uczestnikom tego spotkania za dar wspólnej modlitwy, za jego wspólne przygotowanie i przeprowadzenie.
Oczekiwanie to pozostawienie dotychczasowego swojego życia na boku i zajęcie się tylko przedmiotem swego oczekiwania. Człowiek nieustannie czymś się zajmuje, na coś czeka, oczekuje czegoś od innych. W dodatku jest we współczesnym człowieku niecierpliwość. Nie potrafi spokojnie, cierpliwie czekać. On chce realizacji swoich oczekiwań jak najszybciej, już zaraz, teraz, w tym momencie. Oczekiwać na Boga, oznacza zupełnie zrezygnować z czekania na cokolwiek i kogokolwiek. Tak więc, oczekiwać Boga, to zrezygnować z wiecznego oczekiwania na wiadomości. Chociażby na te podawane w mediach. To nie włączać telewizora, zrezygnować z sięgania do Internetu, by tam przeczytać najnowsze informacje. To nie nosić przy sobie telefonu, by jak najszybciej odebrać wiadomość przysłaną sms’em. To nie czekać na telefon od kogoś i nie patrzeć z niecierpliwością na aparat, kiedy w końcu zadzwoni.
To również nie oczekiwać, że bliska osoba domyśli się twego gorszego dzisiaj samopoczucia, nie spodziewać się współczucia, to nie okazywać, jak się czujesz, by nie oczekiwać niczyjej pomocy. To nie czekać, że osoby w pracy zrobią na czas to, co potrzebujemy, że wykonają to tak, jak tego chcemy. A w związku z tym nie denerwować się, gdy rzeczywiście wykonają tę pracę nie tak, jak należy i nie na czas. Nie oczekiwać zrozumienia od innych, uśmiechu i życzliwości. Nie oczekiwać, że będziemy potraktowani grzecznie i z kulturą w różnych miejscach, do których się udajemy. Nie oczekiwać, że bliscy w domu posprzątają po sobie i domyślą się, że czas na poważniejsze porządki. Nie spodziewać się, że naraz wszyscy dookoła zamienią się w anioły i wspólnie, w zgodzie i pokoju będziemy przygotowywać się do Świąt. Nie spodziewać się, że wszystko poukłada się po naszej myśli, wszystko uda się załatwić na czas, wszystko zostanie zrobione tak, jak my tego chcemy. Nie oczekiwać od bliskich, że będą naraz tacy, jakich chcielibyśmy ich mieć – idealni, bo latami człowiek pracuje nad sobą i niewiele udaje mu się zmienić. Nie oczekiwać, że pogoda będzie sprzyjać ostatnim pośpiesznym zakupom, nie myśleć, że w sklepie dostaniemy dokładnie to, co chcielibyśmy, w dodatku bez tłumu otaczającego nas w każdym miejscu. To nie spodziewać się autobusu punktualnie podjeżdżającego na przystanek, niezatłoczonego i z uśmiechniętymi pasażerami.
Oczekiwać Boga to skierować swoje serce i wzrok ku Niebu i nie odrywać go aż do Świętych Narodzin. To czynić wszystko z tą radosną nadzieją w sercu, że już niedługo zrodzony zostanie w naszym sercu Jezus. To kochać Boga i z tą miłością czynić swoje zwykłe obowiązki. To cieszyć się Jego miłością i starać się nieść w sercu Jego miłość w swoją codzienność. To dać odczuć bliskim, że Bóg ich też kocha. To przygotowywać się do Świąt, swój dom, rodzinę z radością na przychodzącego Boga. To nieustannie wtulać się w ramiona Maryi, by z Nią razem czekać. To poczuć, jak bije Jej serce, a wraz z nim jeszcze jedno, maleńkie, które też czeka. Ono czeka, by się narodzić w tobie.
Oczekiwać, to oddać cześć Maryi w błogosławionym stanie, to uwielbić Ją, pokochać od nowa i zapragnąć, by i twoją była Matką, by i ciebie zrodziła od nowa. To rozpalić swoje serce wielką miłością do Bożej Rodzicielki, miłością czułą, tkliwą, ufną, taką, jaką mają dzieci do swej ukochanej mamy. To zapraszać Ją nieustannie do serca, by tam gościła na stałe, by zamieszkała, by przygotowała mieszkanie Jezusowi właśnie w naszym sercu. Niech rozgości się i uczyni nasze serce miłe Bogu. Tylko Ona, tylko Jej obecność może to sprawić. To razem z Nią co rusz klękać do modlitwy i otwierając swe serce wyśpiewywać hymn uwielbienia Bogu za realizującą się przepowiednię. To kochać Boga wzruszając się do łez nad Jego niepojętą miłością, która skłania Go do przyjścia na ziemię. To wołać: Przyjdź Panie! To wyznawać miłość, to płonąć tą miłością, to całemu zamienić się w ten żar, który obejmując wszystko sprawi, że nic już dla nas nie będzie ważne, tylko Bóg.
Oczekiwać narodzin Boga to po prostu czekać z wielką miłością w sercu nie myśląc zbytnio o niczym innym. To dawać pierwszeństwo Bogu rodzącemu się w nas, a nie przygotowaniom zewnętrznym, źle pojętej tradycji, względom ludzkim. To kochać, kochać, kochać! To całe serce oddać tej Miłości. To zachwycić się tą Miłością! To stać się szaleńcem dla tej Miłości! To umierać z tęsknoty za Nią! To cierpieć ogromnie z pragnienia zjednoczenia z Nią! To wręcz nie móc nic robić, bo ból tęsknoty czyni nas bezsilnymi. To omdlewać, płakać z miłości.
Czy jesteś do tego gotowa, duszo Moja umiłowana? !!!
Czy zauważyliśmy, jaki piękny obraz podaje dzisiajEwangelia (Mt 15, 29-37)? – Jezus usiadł, a u Jego stóp kładziono chorych, cierpiących. On patrzył na nich z miłością, kładł ręce i uzdrawiał. Zatrzymajmy się dzisiaj przy tym obrazie. Każdy z nas dobrze zna ten fragment Ewangelii. Przez tyle lat czytaliśmy już wielokrotnie o tym wydarzeniu. Często człowiek czytając po raz kolejny jakiś fragment Pisma Świętego, który już zna bardzo dobrze, przestaje otwierać się na obecność Boga i nie spotyka się z Nim. Postarajmy się dzisiaj w tym fragmencie Ewangelii doświadczyć obecności Boga, dlatego też zamknijmy oczy i spróbujmy sobie wyobrazić miejsce, w którym jest Jezus. Niektórzy z nas byli w Ziemi Świętej, a więc mamy pewne pojęcie o miejscach, w których przebywał Jezus.
Wyobraźmy sobie Jezusa, który usiadł na kamieniu i odpoczywa. Jest gorąco. Słońce grzeje, świeci bardzo mocno. Powietrze jest nagrzane. Wydaje się, że powietrze gorącem dotyka skóry, otula ją tak, że człowiek się poci. Jezus też doświadcza tego gorąca – siedzi i odpoczywa. Jednak pojawiają się przy Nim ludzie. Przychodzą pojedyncze osoby, grupki i coraz większy tłum. Apostołowie muszą czynić pewien porządek wśród tych ludzi, bo inaczej zgnietliby Jezusa, otoczyliby i nie mógłby oddychać. Więc porządkują ten tłum – każą usiąść, wyznaczają, kto podchodzi. A ci, którzy podchodzą, nie przychodzą sami, ale przyprowadzają i przynoszą chorych. Przychodzą z wielką nadzieją, z wielkim pragnieniem w swoim sercu, by doświadczyć uzdrowienia. Słyszeli o Jezusie, wiedzą, że czyni rzeczy niemożliwe. Ich znajomi doświadczyli cudów, oni też tego chcą. Przychodzą z nadzieją. Przychodzą i modlą się. Kładą swoich chorych u stóp Jezusa. Kładą i patrzą na Jezusa. Proszą, błagają oczy zapłakanych matek, które już ostatnią nadzieję złożyły w Jezusie, by ratować swoje dzieci. Oczy żon, mężów również patrzą na Jezusa. W ich twarzach jest cierpienie. Jakże często są to wychudzone twarze, ciała złożone cierpieniem, powykręcane. Widać ból wśród tych ludzi, widać, że są chorzy. Jezus pochyla się nad każdą osobą, składaną u Jego stóp, którą przyprowadzają, kładą, sadzają, która przed Nim klęka prosząc, błagając, wzywając. Pochyla się nad każdym – i nad tym, który dużo mówi, i nad tym, który milczy, bo już nie znajduje słów prośby. A Jego oczy, Jego spojrzenie jest pełne miłości. On tą miłością, samą miłością obejmuje każdą postać, każdego człowieka. I każdy, kto raz spojrzy w Jego oczy doświadcza tej miłości. Jest to kojący balsam na serca tak przepełnione cierpieniem. Te serca napełniają się pokojem, ufnością. Często od wielu lat pierwszy raz zaznają pokoju. Często pierwszy raz od wielu lat budzi się w nich nadzieja, ufność, pewność, że będzie dobrze. Wystarcza spojrzenie Jezusa, aby serce człowieka doświadczyło czegoś niezwykłego – pokoju, którego do tej pory nie zaznawało, nie znało. Za tym pokojem idzie radość, poczucie szczęścia. Jezus nie tylko patrzy obejmując wzrokiem, ale pochylając się dotyka: głów, oczu, ramion, rąk, nóg, serc. Dotyka różnych obolałych, chorych miejsc, jakże często tak zmienionych chorobą, że widać, iż po ludzku nie da się uratować. Kiedy Jezus pochyla się, obejmuje miłością, kiedy dotyka, słucha tych, którzy mówią do Niego i proszą, czasem milczy, a czasem mówi kilka słów. Jakże często obejmując człowieka widać, że się modli. Wznosi swoje oczy ku Niebu i modli się. Czytaj dalej →
Nie zdajemy sobie sprawy jak ważne jest to, co jest w Bożym Sercu i co pragnie Bóg nam dać. Otóż tym czymś jest łaska przebaczenia. Nie chodzi tutaj tylko o przebaczenie, o Boże miłosierdzie wobec nas. Raczej chodzi o nasze przebaczanie sobie nawzajem. Przebaczenie pozwala duszy wzrastać. Daje duszy wolność, pozwala jej kochać i zbliżać się do Boga. Kiedy dusza zraniona, skrzywdzona przebacza, staje się mocna. Kiedy natomiast nosi w sobie urazę, kiedy rozpamiętuje swoją krzywdę, kiedy powraca do swoich ran i nie wyraża pragnienia przebaczenia, zaczyna żyć w sposób skrzywiony, ponieważ całe jej postępowanie skażone jest tym zranieniem, cierpieniem, tą krzywdą. I nie potrafi ona spojrzeć w sposób właściwy na rzeczy, na sytuacje i ocenić obiektywnie, ponieważ nieustannie patrzy przez pryzmat swego zranienia. A więc jej reakcje, zachowanie, jej słowa są cały czas naznaczone tym zranieniem. Jeśli nie próbuje przebaczyć, dusza zamyka się sama w sobie, tworząc pewną skorupę i żyje swoim życiem, którym jest nieustannie to zranienie. A to zranienie, rozpamiętywanie jest takim jadem, który powoli zatruwa duszę.
Aby żyć w wolności, aby żyć w otwartości na Boga, na Jego obecność, na Jego miłość, trzeba przynajmniej wyrazić pragnienie przebaczenia. Ponieważ przebaczenie bardzo często nie jest łatwe, doznane krzywdy mogą być wielkie, dlatego trzeba prosić Boga o tę łaskę dla swego serca. Trzeba Jego prosić, aby obdarzył nas łaską przebaczenia, aby dusza miała siłę przebaczyć, miała pragnienie przebaczenia, spojrzenia na nowo na tę osobę, od której doznała zranienia. Z tym, że prawdziwe przebaczenie wiąże się z umiłowaniem na nowo, czyli przebaczyć znaczy pokochać od nowa – spojrzeć na nowo na tę osobę i ją pokochać. Więcej…>>
Spotykamy się wspólnie w tym pięknym, tak tajemniczym czasie, który ma przygotować serca ludzkie na przyjście Zbawiciela. Dzisiaj w Ewangelii (Mt 4, 18-22) czytamy o powołaniu Apostołów. We wcześniejszym czytaniu (Rz 10, 9-18) mowa była o tym, jak ważne jest powołanie, posłanie, bo dopiero wtedy można iść i dawać świadectwo z mocą. Wtedy inni mogą doświadczyć tej mocy, mogą przyjąć Dobrą Nowinę. Jak ważnym jest powołanie! Jak ważnym jest to, co czyni Bóg wobec dusz, które sobie wybiera! Bez posłania dusz wybranych do głoszenia Dobrej Nowiny, do świadczenia o miłości, nic by się nie dokonywało w Kościele. Zatem zatrzymajmy się chwilę nad powołaniem.
Do tej Wspólnotykażdy z nas został przyprowadzony przez Boga. Bóg wybrał sobie każdego z nas. On stworzył nas z zamysłem naszego uczestnictwa w tej Wspólnocie i w tym Dziele. Wybrał, ale to jeszcze nie oznacza posłania. Wybrał, to znaczy, że przygotowuje do czegoś ważnego; że upatrzył sobie niejako duszę i chce właśnie się nią posłużyć; że właśnie poprzez tę duszę pragnie udzielać miłości innym duszom, pragnie objawić swoją miłość innym. I ta wybrana dusza jest przygotowywana. Doświadczamy od kilku lat tego przygotowywania. Jest to dosyć intensywna formacja. Nie każda wspólnota spotyka się codziennie, nie każda spotyka się chociażby co tydzień na dniach skupienia, nie każda tak rozbudowana, obejmująca swym zasięgiem przecież cały kraj, doświadcza formacji systematycznej, ciągłej, która łączy każdy dzień skupienia i wszystkie rekolekcje w jedno. My takiej formacji doświadczamy na każdym kroku – czy to spotkanie w tygodniu, czy dzień skupienia, czy pielgrzymka, czy rekolekcje, jest ciągłość tematów, jest pogłębianie formacji. Nie ma tematów, które nie byłyby spójne z poprzednimi i nie stanowiłyby pogłębienia poprzednich. Jednocześnie wszystkie wiążą się z rokiem liturgicznym, są bardzo mocno osadzone w Kościele. Wszystko też wypływa z Pisma Świętego. Zatem doświadczamy niezwykłej formacji, którą czyni Duch Święty – Sam Bóg. Powinniśmy bardzo mocno poczuć się duszami wybranymi, które są w jakimś stopniu wyróżnione przez Boga. To wyróżnienie może sugerować, że Bóg pragnie naszego uczestnictwa w Jego Dziele, pragnie nas posłać. I rzeczywiście tak jest. Patrząc na Świętych, na Apostołów można zobaczyć również te elementy: wybranie, przygotowanie i posłanie. W różnych momentach życia to posłanie się dokonuje i w różny sposób, jednak dokonuje się. Czytaj dalej →
W sobotę, 28 listopada br. po raz drugi uczestniczyliśmy w Wieczerniku Modlitwy zorganizowanym w parafii p.w. Błogosławionego Honorata Koźmińskiego w Mrągowie. Zapraszamy do wysłuchania fragmentów nagrań zarejestrowanych na tym spotkaniu. Dziękujemy kapłanom oraz wszystkim uczestnikom Wieczernika za wspólną modlitwę, a także za przygotowanie i przeprowadzenie spotkania.
Ojciec duchowny, o. Lorenzo Sales, poprosił Sługę Bożą, siostrę Konsolatę Betrone o list, w którym wyłożyłaby własną myśl, dotyczącą praktyki nieustannego aktu miłości, dołączając do niego niektóre uwagi praktyczne, które uważałaby za pożyteczne. Przytaczamy go w krótkim filmie. Każda najmniejsza może go przyjąć dla siebie. To, co w nim jest powiedziane, ma tym większą wartość, że znajduje potwierdzenie w życiu tej, którą w praktykowaniu nieustannego i dziewiczego aktu miłości trudno byłoby wyprzedzić.
Więcej z Orędzia Miłości Serca Jezusa do świata…>>
Strona korzysta z plików cookies zgodnie z polityką prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookies w Twojej przeglądarce.polityka prywatności