Dzisiejsza Ewangelia (Łk 4, 16-30) jest dosyć znacząca. Otóż Jezus czyta w synagodze i samym czytaniem porusza już ludzkie serca. Potem wypowiada pewne słowa i serca są jeszcze bardziej poruszone. Można sądzić, że zostały dotknięte i były już o krok od zobaczenia w Jezusie kogoś wyjątkowego. Niestety szyki pomieszała pycha, ponieważ Jezus nawiązał do dwóch wydarzeń ze Starego Testamentu, że w narodzie wybranym nie znalazła się żadna osoba, której Bóg w znaczący sposób udzieliłby pomocy w trudnych sytuacjach. Posyłał proroków do ludzi nie z narodu wybranego i poprzez proroków właśnie tym ludziom pomagał i to w niezwykły sposób. Słowa Jezusa wspominające te wydarzenia dotknęły serc słuchaczy, a jednak nie w taki sposób, w jaki byśmy się tego spodziewali. Dlaczego tak się stało? Poczuli się dotknięci słowami Jezusa, który mówi, iż nawet ci wybrani nie zawsze potrafią słuchać Boga, nie zawsze są Mu posłuszni. I Bóg wybiera sobie niekoniecznie właśnie kogoś z narodu wybranego, ale wybiera ludzi pokornych. Wybiera ludzi, których Żydzi właściwie uznawali za kogoś gorszego, bo nie należącego do ich narodu. To szczególnie było dotkliwe dla słuchaczy. Poczuli, że to o nich Jezus mówi, że to oni są tymi, do których Bóg ostatecznie nie może posłać swoich proroków, bo nie słuchają. I Bóg posyła do innych, którzy przyjmą, posłuchają i doświadczą Bożego działania. Słuchaczom zabrakło pokory – przecież to oni są narodem wybranym, przecież to oni spełniają wszystkie wymogi prawa, przecież to oni studiują Pisma, to oni je znają… A tutaj Jezus mówi, że nie do nich Bóg posłał proroków – jednego, drugiego.
Dlaczego ten fragment dzisiaj? Otóż w pewnym stopniu dlatego, abyśmy starali się w pokorze powracać do pouczeń, chociażby do rekolekcji i do tamtych katechez. I byśmy uświadamiali sobie, iż człowiek nie jest w stanie nasycić się Słowem Boga raz na zawsze i potem już na wyżynach w tym Słowie trwać. Potrzebuje nieustannie pokornego słuchania i pokornego rozważania Słowa, by nie stać się jak ci, którzy tego Słowa nie przyjmują, bo zadufani są w sobie, bo są pełni pychy. A więc na początku tego roku formacyjnego przyjmijmy swego rodzaju ostrzeżenie, by w taką pychę nie popaść, że oto już kolejny rok, oto już tyle wiemy, słyszeliśmy, oto nasze serca tyle doświadczyły, podczas rekolekcji wakacyjnych również, teraz już wiemy, jak postępować, już rozumiemy, teraz już jesteśmy dojrzali w wierze. Taka postawa jest w jakimś stopniu przeniknięta pychą. Niekiedy w swoim życiu doświadczamy podobnego poruszenia, jakiego doświadczyli słuchacze z dzisiejszej Ewangelii, kiedy jesteśmy obruszeni: No jak tak można?! No przecież nie ja?! Jak ktoś może do mnie tak mówić?! Jak ktoś może tak sądzić?! No te słowa to nie do mnie, ja to jestem w porządku! W momencie, gdy człowiek czuje takie poruszenie dobrze by było, aby się zastanowił, dlaczego? Dlaczego nie przyjmuje? Dlaczego od siebie odsuwa te słowa, zdarzenia, sytuację, jako nie dotyczącą go, bo być może znajdujemy się dokładnie właśnie w sytuacji, w jakiej znaleźli się Żydzi w synagodze. Czytaj dalej