Jezus zmartwychwstał! Pokonał śmierć. Zwyciężył szatana!
Jezus zmartwychwstał! Pokonał śmierć. Zwyciężył szatana!
Czas oczekiwania na Zmartwychwstanie z jednej strony jest pięknym, a z drugiej – bardzo trudnym i bolesnym. My, którzy żyjemy teraz, 2000 lat po tych wydarzeniach, już wiemy – Jezus zmartwychwstał, żyje. Jednak wtedy, po śmierci Jezusa i złożeniu Go do grobu, serca Apostołów i Matki Najświętszej nie miały tej pewności. Nie miały w sobie radości oczekiwania na zmartwychwstanie. W nich był ból, cały czas była Jego Męka. W sercu był Jezus poraniony, Jego Ciało zmasakrowane. To było cały czas w ich sercach. Porównanie wyglądu Jezusa, który chodził, nauczał i potem Jezusa Ukrzyżowanego przyprawiało serce o omdlenie z bólu. Kiedy w pamięci jest ciągle jeszcze Męka, w głowie są tylko obrazy z biczowania, z kroczenia drogą na Golgotę z krzyżem, upadki, kiedy w uszach brzmią jeszcze okrzyki nienawiści trudno jest radować się zmartwychwstaniem. Cały czas tkwiąc jeszcze w Jego konaniu, nieustannie mając przed oczyma Jego ostatni oddech, ostatnie drgnienie ciała, widząc jeszcze, jak Jego Ciało bezwładnie osuwa się, zginają się kolana, palce się prostują, głowa opada, wtedy trudno jest pamiętać o słowach Jezusa, że zmartwychwstanie. Choć On leżał w grobie, Maryja cały czas trzyma Go w objęciach, cały czas widzi Jego głowę, dotyka rękami Jego oczu, aby je przymknąć, cały czas dotyka Jego ran, nieustannie je oczyszcza i namaszcza. Ciągle zdejmuje z głowy koronę cierniową, wyjmuje ciernie. Ona ciągle tuli swojego Syna. Jakże trudno jest wtedy wierzyć w zmartwychwstanie. Serce ściśnięte z bólu, rozpacz pragnie chwycić dusze w swoje szpony, umysł nieustannie powraca do tych wydarzeń. Jednak mimo to, Ona cały czas powracała do ostatniego spotkania w Czwartek, gdy przyszedł do Niej przed Męką. Wtedy zapewniał Ją o zmartwychwstaniu, mówił, aby wierzyć pomimo wszystko. Maryja wiedziała że będzie cierpieć, ale nie zdawała sobie sprawy, że aż tak. Teraz chwyta się tych słów Jezusa, stara się ciągle przywoływać w pamięci to spotkanie, aby wierzyć, by nie poddać się rozpaczy, cierpieniu, bólowi. Powstrzymuje się, by nie biec do Grobu, by nie odsuwać kamienia, chociaż Serce Matki płacze z bólu. Serce Matki biegłoby, odrzuciłoby kamień. Chciałaby własnym oddechem wzbudzić oddech Jego, dać Mu swoje życie od nowa.
O, Panie, Boże Wszechmogący, Ty jesteś Bogiem. Maryja Tobie oddała swoje życie, swoje serce, do Ciebie należy Jezus, to Twój Syn. Ona Go oddała Tobie już na samym początku, gdy ofiarowała w świątyni. Oddała Ci Go, zrezygnowała. Jezus nie jest Jej własnością, On jest Twój. Ty Jej Go dałeś, ale dałeś pod opiekę. Wzmocnij Serce Matki swojej, Boże, by miało siły modlić się o wiarę dla Apostołów, dla wszystkich uczniów; dla tych, którzy Go kochają. Pozwól Jej być dla nich Matką, tak jak prosił Jezus. Apostołowie oczekują od Niej umocnienia, wiary. Dzieci zawsze szukają wsparcia u matki, zawsze u matki znajdują pocieszenie, zawsze słuchają w chwilach trudnych tego, co mówi matka. Ojcze, wzmocnij Serce Maryi, aby mogło też być umocnieniem dla innych. Czytaj dalej
Witaj, mój Jezu!
Tak niezwykły czas przeżywamy teraz razem – piękny, wspaniały, choć trudny. Pragnę, Jezu, oddać Tobie cześć. Tyś moim Królem, Miłością moją, Tyś wszystkim. Ja pragnę być Twoim niewolnikiem, Twoim sługą, własnością Twoją. O, Panie, kiedy patrzę na Ciebie wiszącego na Krzyżu, moje serce płonie miłością. Zapala się tak wielką miłością, że wydaje mi się, że nie utrzymam, że wyskoczy ze mnie. Pozwól, Jezu, że będę spoglądać na Ciebie. Pozwól, Panie, że będę dotykać Ciebie, Twoich ran. Na Krzyżu, Jezu, jawisz mi się, jako mój Oblubieniec. A welon, który przykrywa Ciebie teraz na Ołtarzu prawdziwie przypomina szatę godową. Myślę, Panie, że Ty na Krzyżu poślubiasz każdą duszę, każdą zapraszasz do tej cudownej i niezwykłej relacji miłości – miłości oblubieńczej. Dawniej, Jezu, nie za bardzo lubiłem patrzeć na Krzyż. Widziałem tylko w sposób zewnętrzny Twoje Ciało rozpięte na Krzyżu i nic poza tym. Teraz widzę miłość, która z Twego Serca spływa na mnie, widzę zaproszenie, by uczestniczyć w Twojej miłości. Teraz widzę, że zapraszasz moją duszę, by złączyć się z nią i by razem ofiarowywać się Ojcu, razem uczestniczyć w Twoim Dziele Zbawczym. Dziękuję Ci, Jezu, za to cudowne zaproszenie, za Twoją miłość, którą wyznajesz mi na Krzyżu i za to, że dotykasz mego serca miłością swoją, porywając je do wielkiego umiłowania Ciebie, Krzyża, Dzieła, dusz. Dziękuję Ci, Jezu!
Dotknąłeś, Panie, mego serca swoją miłością. Przemieniłeś je, sprawiłeś, że ono nieustannie pragnie Ciebie. Sprawiłeś, że moje serce nieustannie za Tobą tęskni. Od tego momentu rozpoczęło się inne życie, w którym nieustannie wyglądam za Tobą. Sprawiłeś, Jezu, że inaczej patrzę na Krzyż. Widzę na nim mego Oblubieńca, moją Miłość, Miłość mego życia. Widzę mojego Króla, mojego Pana. Dzięki Twojej łasce, Jezu, moje serce wczuwa się w Twoje doznania, w Twój ból, cierpienie. To Ty sprawiłeś swoją łaską, że moje serce zapłonęło miłością do Twojej Męki, że zapragnęło uczestniczyć w tej Męce. Trochę nieporadnie, ale moje serce stara się być przy Tobie i trwać, czuwać nieustannie. Ty, Panie, sprawiasz, że moje serce włącza się w Twoje cierpienie, że zaczyna wszystko traktować, jako udział w Twoim Dziele Zbawczym, zaczyna łączyć różne wydarzenia, sprawy i sytuacje z Tobą. I chociaż nie jest to łatwe, chociaż czasami jest trudno, to jednak moje serce nieustannie łączy się z Tobą, ofiarowując Ci każdą chwilę moją, moją pracę, trudności, cierpienie moje, wszystko. Ale Ty, Jezu, zapragnąłeś jeszcze więcej. Zapragnąłeś zjednoczyć moje serce ze swoim na Krzyżu, by nieustannie trwało. I przez cały Wielki Post pomagałeś mi, Jezu, trwać u stóp swoich. Moje serce, choć słabe próbowało trwać. Ty nie zrażałeś się moją nieudolnością, moimi słabościami, nie zrażałeś się tym, że często upadałem, że nie potrafiłem trwać. Ty zauważałeś każde drgnienie mego serca ku Tobie i wtedy porywałeś moje serce wielką miłością. Wystarczyło, że spojrzałem na Twój Krzyż, Panie, a Ty już dawałeś swoją łaskę i zalewałeś mnie miłością swoją. Podtrzymywałeś mnie, abym mógł trwać. I teraz, Panie, teraz obdarowujesz kolejnymi łaskami. Otworzyłeś, Panie, przede mną wrota swego Serca, wprowadziłeś w swój świat. Pozwoliłeś uczestniczyć w tych wydarzeniach najważniejszych. I chociaż nadal moje serce jest słabe, chociaż nadal szybko się męczy, nieudolnie się modli – to wszystko jest nieważne, dla Ciebie to nie jest istotne – to Ty jesteś wytrwałością mego serca, modlitwą mego serca. Ty składasz Siebie w sercu i sprawiasz, że może ono jednoczyć się z Tobą, trwać, że nagle moje serce staje w rzeczywistości Twojej Męki – na Golgocie. To Ty sprawiasz, Panie, że nagle oczy serca widzą, uszy słyszą, że serce się budzi, zaczyna żyć, bić mocniej, przeżywa wszystko. To wszystko jest darem. Ale Ty, Panie, ciągle prowadzisz w głąb. Ty, Panie, ciągle dajesz więcej i więcej i wprowadzasz moje serce w niezwykłe zjednoczenie ze Sobą. To Ty, Panie, zapraszasz mnie aż na Krzyż i na tym Krzyżu wyznajesz mi miłość oblubieńczą. Ty, Panie! Jeszcze nie tak dawno nie potrafiłbym tego wszystkiego rozumieć, wystraszyłbym się. Nie rozumiałbym Twojej miłości z Krzyża, Twego zaproszenia. A teraz, jest to najcudowniejsze, co może spotkać serce, kiedy Ty wprowadzasz je na tron Krzyża, kiedy Ty to serce czynisz swoją oblubienicą i okrywasz welonem i łączysz Siebie i serce. O, Panie mój, łączysz tak ściśle, że zdaje się, iż moje serce zaczyna bić i odczuwać wszystko tak jak Twoje. Serce oblubienicy staje się jak Serce Oblubieńca. Zawisło moje serce, Panie, na Krzyżu, razem z Tobą – dziękuję Ci, Jezu!
To wszystko, co objawiasz memu sercu jest tak wielkie, bo przecież to Twoje dzieło – Twoje, Boga, Stwórcy, Króla wszechświata. Miłuję Ciebie, Boże! Uwielbiam Ciebie, Panie! I należę do Ciebie cały. Bądź uwielbiony! Czytaj dalej
Dziękuję Ci, Jezu. Pozwalasz uczestniczyć nam w wydarzeniach Wielkiego Czwartku. Nasze dusze obdarzasz przeróżnymi łaskami płynącymi z konkretnych wydarzeń Wielkiego Czwartku. Zaprosiłeś nas na Ostatnią Wieczerzę i mogliśmy wraz z Apostołami w niej uczestniczyć. Teraz, Panie, wziąłeś Apostołów, ale również i nas, i prowadzisz do Ogrodu Oliwnego. Dziękuję Ci, Jezu za to, że tak realnym staje się to, czego doświadcza dusza; za to, że wprowadzasz duszę w swoją rzeczywistość.
Widzę, Jezu, że jesteś bardzo smutny, bardzo poważny. Apostołowie patrzą niepewnie na Ciebie. Wyczuwają sercami, że jest to inna niż zawsze sytuacja. Przecież często chodziliście do Ogrodu się modlić, ale teraz wyczuwają Twój niepokój, Jezu, widzą Twój smutek. Nie rozumieją. Pozostawiasz, Jezu, ośmiu w pierwszej części Ogrodu, trzech zabierasz dalej. My idziemy z Tobą. Jaka cisza, Jezu, panuje. Czasem odezwie się jakiś owad, czasem przebudzony ptak wyda odgłos, ale poza tym cisza. Księżyc świeci na niebie, zdaje się być jedynym świadkiem tego, co ma się wydarzyć. Teraz pozostawiasz i tych trzech, prosisz, aby się modlili, aby czuwali, a Sam zgarbiony, przygnębiony usuwasz się na bok. Ukrywasz się w jakimś zagłębieniu skalnym, padasz na kolana i modlisz się, Jezu.
O, Panie mój, takiego Ciebie jeszcze nie widziałem. Zawsze, Panie, była w Tobie pogoda, uśmiech lub też, gdy rozmawiałeś z faryzeuszami, pewna stanowczość, pewność siebie. To Ty zawsze byłeś Mądrością, przemawiałeś jak Ten, kto ma władzę. Teraz, Jezu, pochylony, jak człowiek przytłoczony straszliwym ciężarem, modlisz się i drżysz. Pozwól, Jezu, uklęknę obok Ciebie, będę się z Tobą modlić. Panie mój, jak wielki musi być ciężar, który przyjmujesz na Siebie, skoro tak się pochylasz, tak się chwiejesz, jesteś tak przygnębiony, tak smutny. Zdaje mi się, że widzę powód Twojego przygnębienia i smutku. Panie mój, mam wrażenie, jakby ze wszystkich stron zbliżały się do Ciebie straszliwe postacie, jakby mary, postacie, które uosabiają przeróżne grzechy ludzkie. Są obrzydliwe, okropne, straszne, przerażające. I widzę, Panie, szatana, który krząta się wokół tych mar, który podjudza, tak jakby zacierał ręce.
Jezu mój, przepraszam Cię, to również moje grzechy, moje słabości, przewinienia, upadki przybierają taką postać. Również one są dla Ciebie ciężarem, również one przytłaczają Ciebie, przygnębiają, zasmucają. Chcę być, Jezu, z Tobą. Kocham Ciebie! Choć moje liczne słabości wydają się przeczyć moim słowom, ale Jezu, kocham Ciebie. Pozwól, że podtrzymam Ciebie dzisiaj, oprzyj się na mnie. O, Panie mój, jak bardzo pragnąłbym objąć Ciebie moim sercem, pocieszyć Ciebie, abyś nie był tak smutny. Panie mój, jak przerażające są przeróżne grzechy ludzkie! Jak przerażający to widok! Nawet trudno jest słowami opisać, jak wielkim ciężarem są grzechy. Wszystkie razem stają się być ciężarem nie do uniesienia, a Ty tak czysty, tak niewinny tym bardziej odczuwasz brzydotę i ciężar tych grzechów. Mam wrażenie jakby niezwykła ciemność grzechów rzuciła się na Ciebie, Jezu. Noc nie jest ciemna, to wszystkie ludzkie przewinienia – one są ciemnością prawdziwą. O, Panie, jak straszliwe stado czarnych ptaków, jak sępy zdają się rzucać na Ciebie. Doświadczasz bólu niewymownego. Wybacz nam, Jezu! Sam widok ludzkich grzechów, ich ilości przeraża, ale i obraz tych grzechów, rodzaje, to jest przerażające.
Kocham Ciebie, Jezu! Przytulę się do Ciebie i będę Ciebie podtrzymywać, Panie. Ja wiem, za mały jestem, abyś mógł się dobrze oprzeć. Jestem jednak, Jezu, silny moją miłością, więc mogę Ciebie przytrzymać, mogę Ci pomóc. Kocham Ciebie, Jezu! Czytaj dalej
Wprowadzenie do Różańca
Razem z Jezusem przybliżamy się coraz bardziej do Jego Męki. W Jego Sercu pojawia się coraz większe cierpienie i jakże często ciemności ogarniają Jego duszę. Jednak od czasu do czasu Bóg Ojciec wlewa w Jego duszę światło. Tym światłem jest świadomość tego, co nastąpi po śmierci i zmartwychwstaniu. Wtedy w duszę Jezusa wchodzi radość. Patrzy w tę przyszłość, a Jego Serce doznaje ukojenia, bowiem widzi ogromny sens Jego Męki, niezwykłe znaczenie dla wszystkich ludzi. Widzi początki rodzącego się Kościoła, widzi potem Kościół rozwijający się w następnych wiekach, widzi Świętych, którzy będą szli dokładnie Jego śladami. Widzi wszystkie dusze, które zostaną pocieszone, podniesione, uzdrowione dzięki Jego Męce. Widzi wiele takich dusz, które w ostatnim momencie swego życia spojrzą na Krzyż i doznają zbawienia. Widzi też i życie swojej Matki, i Jej chwałę, którą zostanie otoczona, gdy Bóg zabierze Ją z duszą i ciałem do Nieba. Tym wszystkim Jego Serce raduje się. To pociesza Go, daje chwile wytchnienia przed nadchodzącą Męką. To są chwile, a potem znowu Jego Serce obejmują ciemności, cierpienie, obrazy męki, świadomość, jak bardzo będzie musiał cierpieć. W dodatku ciągle ma wokół Siebie tych, którzy Go atakują. Nie może spokojnie oczekiwać na wydarzenia Wielkiego Czwartku, Piątku, musi odpierać ataki. Nadal przygotowuje Apostołów. I tutaj różne uczucia ma w Sercu. Kocha tych najbliższych przecież. Poświęcił im trzy lata, a widzi, jak bardzo są jeszcze nieświadomi, bezbronni, jak dzieci, nierozumiejący niczego. Widzi, co stanie się z nimi w Czwartek w nocy, w Piątek i widzi ich rozpacz, strach w Sobotę. Chciałby jak najwięcej im przekazać, a jednak trudno im zrozumieć. Cały czas tkwią w swoich wyobrażeniach o Nim. Każdy z nich miał jakieś plany związane z Jezusem, każdy nieco inaczej wyobraża sobie przyszłość.
Dzieło Zbawcze – wielkie, potężne Dzieło, którego człowiek nie jest w stanie pojąć. Również ci, którzy już narodzili się w Kościele, w nim wzrastali; również ci, którzy korzystają teraz z całego dorobku Kościoła, nie rozumieją wielkości Dzieła i jego znaczenia. Ta wielkość, nieskończoność jest zarazem wspaniałością i pięknem, a jednocześnie niezwykłym, olbrzymim ciężarem w Sercu Jezusa, bo On wie, że właśnie na Nim spoczywa teraz wypełnienie do końca tego, co było zapowiedziane. On pragnie wypełnić, pragnie, by to Dzieło do końca zostało wypełnione. Miłuje wszystkie dusze miłością, którą po ludzku trzeba by nazwać szaleńczą, bo prawdziwe trzeba być szaleńcem, żeby mając świadomość czekającej Męki, pragnąć jej i iść w jej objęcia, jak w objęcia oblubienicy. Czytaj dalej
Jezus, zjednoczony z Ojcem, przyszedł na świat, w swoim sercu niosąc wolę Ojca. Mimo że tę wolę Ojca znał, Jego wola była tożsamą z wolą Ojca, to jednak poświęcał bardzo dużo czasu na modlitwę. Choć zjednoczony ze swoim Ojcem, dużo się modlił. Modlitwa dla Niego była wytchnieniem, radością, bo spotykał się z Ojcem. Wtedy też niejako ugruntowywała się w Nim wola Ojca. Poprzez modlitwę cały czas trwał w swoim Ojcu. Dzięki modlitwie, która Go łączyła, jednoczyła z Ojcem, mógł dążyć do wypełnienia misji. Dzięki temu, że trwał w swoim Ojcu, miał siłę, by wypełnić wolę Ojca.
Ta częsta modlitwa Jezusa do Ojca powinna zastanawiać nas, bowiem przecież Jezus jest Bogiem. A jednak jako człowiek chciał trwać w swoim człowieczeństwie w zjednoczeniu z Bogiem, z Bogiem Ojcem. Swoje człowieczeństwo poddawał woli Ojca. To, co czynił Jezus, ta częsta modlitwa, to obraz dla każdej duszy. To przykład dla każdego człowieka. Można znać wolę Bożą, jednak aby ją wypełnić, trzeba zjednoczenia z Bogiem. Można znać wolę i można czuć się mocnym. Mimo to, aby wypełnić wolę Ojca, trzeba modlić się, trzeba trwać w zjednoczeniu.
Dlaczego o tym mówimy? Otóż przez te kilka ładnych lat w jakimś stopniu wspólnota poznaje swoją drogę, poznaje wolę Bożą. Wie mniej więcej czego Bóg oczekuje od jej członków. Jednak aby móc wypełnić wolę Bożą, trzeba być zjednoczonym z Bogiem. Tylko wtedy jest to możliwe. Można nawet czuć w sobie taką pewność, że zna się te wolę i wie, jak trzeba ją wypełnić. Można w sobie czuć tę siłę do wypełnienia tej woli. Jednak jeśli człowiek nie będzie żył w zjednoczeniu z Bogiem, jeśli nie będzie się modlił, nie wypełni woli Bożej. Spełni swoje wyobrażenie o niej.
Bardzo ważne jest zjednoczenie z Bogiem, a zjednoczenie przychodzi na modlitwie. Dusza, która się modli, jest przez Boga jednoczona z Nim. To przed taką duszą, która staje przed Bogiem, autentycznie, w prawdzie i w pokorze, Bóg otwiera swoje Serce, swoje tajemnice, prowadzi tę duszę i wypełnia swoją wolę w tej duszy. Czytaj dalej
Wprowadzenie do Różańca
Jezus żyje już Męką. Jego Serce całe zawładnięte jest pragnieniem złożenia Ofiary Bogu Ojcu za wszystkich, za każdą duszę. Jest to tak wielkie pragnienie, by zbawić całą ludzkość, iż Jezus dąży do tych ostatnich dni pragnąc, by jak najszybciej nadeszły, mimo, że ma świadomość męki, jaka Go czeka. Zresztą On już doświadcza ze strony faryzeuszy nienawiści, która potem będzie się jeszcze potęgować i towarzyszyć Mu do końca, do samej śmierci. Jezus zarazem nosi w Sobie wszystkie zapowiedzi z Nim związane, a dawane przez Boga prorokom, a poprzez proroków narodowi wybranemu. On niejako słyszy nieustannie, wybrzmiewa w Nim każde Słowo Boga wypowiedziane o Nim i doświadcza w Sobie, iż każde z tych słów właśnie staje się ciałem. Jako człowiek niemalże fizycznie doświadcza, iż słowa wypowiadane wcześniej w Nim stają się ciałem, w Nim się uobecniają, urzeczywistniają, dopełniają, jak gdyby teraz wychodzą na światło dzienne. Słowa te są bardzo czytelne. Jezus doświadcza tego w różnych sytuacjach. W Nim te słowa brzmią, w Jego postawie, w Jego odpowiedziach faryzeuszom, w Jego czynach przeróżnych. On to wszystko widzi. Człowiek musi posiąść pewną wiedzę (taką wiedzę posiadają teologowie), by potrafić wytłumaczyć znaczenie słów chociażby z Księgi Izajasza o Słudze Pańskim odnośnie Jezusa, sytuacji, w której się znalazł, Jego postawy, wypowiadanych słów. Jezus doświadcza tego wszystkiego na Sobie. Jest to niejako utwierdzeniem Go w Jego powołaniu. A więc rzeczywiście staje się On Tym, którego Słowo ma moc i mądrość. W dyskusjach z faryzeuszami Jezus jest zawsze zwycięzcą; zawsze Tym, który mówiąc głęboką prawdę staje na pozycji osoby wiarygodnej, której nie można się oprzeć, a której argumentom nie da się zaradzić. Zawsze ma rację. Czytaj dalej
WIELKI TYDZIEŃ – najpiękniejszy, najbogatszy w miłość czas w okresie Roku Liturgicznego Kościoła; czas niesłychanie bogaty, obfitujący w łaski; czas, w którym Bóg wylewa pełnię swojej miłości na dusze i pragnie, by dusze przyjmowały tę miłość; czas, w którym wszystko, co było zapowiedziane od wieków, o czym mówili prorocy narodu wybranego, wypełnia się. Jeśli dusza otworzy swoje serce staje się świadkiem najważniejszych wydarzeń – wydarzeń zbawczych. Uczestniczy w nich, a one same będąc wielkim darem Bożej miłości napełniają jej serce, przemieniając duszę.