Codziennie zapraszamy do uczestnictwa w Nabożeństwie Różańcowym. W naszej wspólnej modlitwie obejmujemy wszystkich, którzy uczestniczą w życiu i działalności naszej wspólnoty, którzy duchowo i materialnie wspierają naszą działalność i czerpią z duchowości wspólnoty dusz najmniejszych. Łączymy w tej modlitwie wszystkie intencje Kościoła i te skryte w naszych sercach.
Miesięczne archiwum: Październik 2016
50. Zapowiedź powtórnego przyjścia, cd. (J 16,25-33)
Zapraszamy ponownie do wspólnego rozważania Ewangelii według św. Jana. Dzisiaj dalszy ciąg rozdziału 16, wiersze od 25 do 33.
Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu. W owym dniu będziecie prosić w imię moje, i nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. Albowiem Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga. Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca». Rzekli uczniowie Jego: «Patrz! Teraz mówisz otwarcie i nie opowiadasz żadnej przypowieści. Teraz wiemy, że wszystko wiesz i nie trzeba, aby Cię kto pytał. Dlatego wierzymy, że od Boga wyszedłeś». Odpowiedział im Jezus: «Teraz wierzycie? Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie – każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego. Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną. To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat». (J 16,25-33)
Komentarz: Uczniowie żyjąc z Jezusem widzieli Jego niezwykłą relację z Ojcem. Zastanawiała ich bliskość Jezusa z Bogiem, czułość z jaką mówił o Ojcu, Jego znajomość Ojca i pewność z jaką opowiadał o Nim. Często widzieli Jezusa modlącego się i ten widok ich poruszał. Czuli, że nikt z ludzi nie ma tak bliskiej zażyłości z Bogiem, takiego poznania i rozumienia. Pragnęli również sami zbliżyć się do Boga Ojca. Chcieli tak modlić się jak Jezus. Jezus odpowiedział na ich pragnienie i nauczył ich modlitwy „Ojcze nasz”. Jednak oni zdawali sobie sprawę, że modlitwa Jezusa ma inną, większą moc. Jest czymś innym, niż ich nieudolna próba modlitwy. Jezus już wcześniej przedstawił im niejako ten jedyny warunek wejścia w taką bliską, głęboką, czułą zażyłość z Bogiem. Jest nim miłość. Jeśli umiłują Jezusa przyjmując Go jako Syna Bożego i ze względu na tę miłość będą Go słuchać i wypełniać Jego słowa, Ojciec będący jedno z Synem też ich umiłuje. Wtedy każda ich modlitwa czyniona z miłością, będzie wysłuchana przez Ojca ze względu na Jezusa. Jezus nie będzie już musiał prosić Boga, wstawiać się za nimi, bowiem Ojciec w uczniach będzie widział Syna. Ale stanie się to dopiero, gdy Jezus wypełni do końca swoją misję. Bowiem wtedy dokona się to ponowne włączenie człowieka do Bożej rodziny. Człowiek znowu swe korzenie zanurzy w Bogu. Znowu będzie czerpał z Boga. Wzorem Jezusa będzie mógł budować tak czułą, tak niezwykłą relację z Bogiem Ojcem. W tym wszystkim Jezus nadal pozostanie pośrednikiem, ale będzie to już nieco inne pośrednictwo. Do tej pory Jezus modlił się, a uczniowie stali obok. Potem będą stanowić jedno z Jezusem. Ich stosunek do Ojca nabierze cech Jezusowej miłości. To będzie czuła relacja dziecka i Ojca. Sam Bóg z radością przyjmie ich ponownie, jako swoje dzieci i z miłością będzie patrzył na nich i słuchał. Czytaj dalej
Cały świat na nowo zobaczył Miłosierne Oblicze Boga
Bóg jest Miłością. Stworzył nas z miłości i otacza nieustannie miłością. Żyjemy w miłości. Wszystko, co nas spotyka, płynie z miłości, jest darem Bożego Serca. Bóg umiejscowił człowieka w miłości. Rzeczywistość, która otacza człowieka jest miłością i wszystko, co Bóg zaplanował wobec człowieka jest podyktowane miłością. Wszystko, a więc również i Przykazania są podyktowane miłością. Są darem, łaską Boga dla człowieka, aby był szczęśliwy.
Odpowiedzią człowieka wobec takiego obdarowania również powinna być miłość – miłość, która samą siebie całkowicie oddaje Bogu; która sprawia, iż dusza miłująca Boga pragnie żyć tylko dla Niego i pragnie być Jemu posłuszna. Jednak słabości człowieka często przeszkadzają mu w życiu miłością. Każdy sprzeciw wobec woli Bożej jest brakiem miłości, brakiem umiłowania Boga. Kiedy zaś człowiek sprzeciwia się woli Bożej, wtedy doświadcza cierpienia – on i bardzo często otoczenie. Przez nieposłuszeństwo duszy powołanej do jakiegoś zadania, cierpi nie tylko ona, cierpią również inne dusze.
Dusza, która wypełnia wolę Bożą otwiera swoje serce na szczególne łaski, które płyną nie tylko do niej, ale poprzez nią płyną na innych – na Kościół. To można zaobserwować w życiu wielu Świętych, również w życiu św. Faustyny, dzisiaj wspominanej. Św. Faustyna walczyła, by wypełnić wolę Bożą. Ze wszystkich sił starała się być posłuszną Jezusowi – posłuszną temu, co słyszy w swoim sercu. Ze wszystkich sił, a wiązało się to z cierpieniem, często z upokorzeniem. Zdecydowała się na wszystko, aby wypełniła się wola Boża w niej samej. Cały świat na nowo zobaczył Miłosierne Oblicze Boga. Jedna dusza odpowiedziała Bogu „tak” i Kościół zaczął na nowo żyć Bożym Miłosierdziem. Ono przecież istniało. Bóg jest Miłosierny; nie tylko był, nie tylko będzie, czy jest, ale Bóg po prostu jest Miłosierny zawsze. Zawsze! Niemniej jednak pewne przymioty Boże Kościół co jakiś czas na nowo odkrywa. Św. Faustyna pozwoliła na nowo odkryć dar Bożego Miłosierdzia i za jej pośrednictwem spływają łaski na dusze i na Kościół. Czytaj dalej
Dokument o św. Siostrze Faustynie Kowalskiej
Helena Kowalska przyszła na świat 25 sierpnia 1905 roku jako trzecie z dziesięciorga dzieci Marianny i Stanisława Kowalskich, rolników ze wsi Głogowiec. Postać św. Siostry Faustyny Kowalskiej nierozerwalnie łączy się kultem Bożego Miłosierdzia, sam bowiem Bóg wybrał ją jako swoje narzędzie do rozgłaszania Jego czci. Ustanowił ją swoim głosem. Tej prostej i niewykształconej, ale jakże pokornej zakonnicy, Bóg powierzył misję Miłosierdzia. Zapraszamy do obejrzenia filmu, w którym ukazana jest ważna misja dzisiejszej Patronki.
5 października – Wspomnienie św. s. Faustyny Kowalskiej
Przyjrzyjmy się św. s. Faustynie Kowalskiej, aby z jej życia, z jej relacji z Bogiem zaczerpnąć dla siebie, dla swego serca na swoją drogę. Co takiego było w św. s. Faustynie, że Bóg posłużył się nią i uczynił ją wielką świętą? Co takiego może zaczerpnąć z życia tej świętej dusza maleńka, która już z samej nazwy jest po prostu mała, słaba? Otóż s. Faustyna otwierała się na Głos Boga w jej wnętrzu. Ona usłyszała ten Głos i przyjęła Boże wezwanie. Żyjąc w zakonie słuchała Boga w swoim sercu. Ktoś mógłby powiedzieć, że miała taki dar od Boga, iż mogła słyszeć. Jednak każda dusza otrzymuje łaskę słyszenia i rozumienia Bożych natchnień. Dzieje się to w różny sposób, ale każda dusza otrzymuje tę łaskę. Bóg każdą pragnie prowadzić ku zbawieniu i każdej daje możliwość usłyszenia swego Głosu. Kiedy dusza otwiera się, słucha, stara się pójść za tym Głosem, Bóg coraz bardziej, coraz więcej, częściej do niej mówi. Ona przyjmuje, ona żyje i jest przemieniana tym Głosem Bożym, Słowem, obecnością Boga w niej. Ta przemiana przygotowuje ją do momentu, kiedy Bóg powierza jej swoje zadanie ważne dla całego Kościoła.
Każda dusza spełnia jakieś zadanie w Kościele. To prawda, że Bóg wybiera sobie dusze, które wypełniają w Kościele jakieś szczególne zadania i udziela im szczególnych łask, ale każda dusza jest zrodzona przez Boga nie tylko dla niej samej, ale dla Kościoła. Bóg wie, czego cały Kościół potrzebuje, w związku z tym poczyna duszę, która ma służyć Kościołowi, jest potrzebna Kościołowi. Zatem każda powinna nasłuchiwać, by zrozumieć, co czynić.
Dusza maleńka patrząc na s. Faustynę ma również nauczyć się słuchać, otwierać się na Boga, który żyje we wnętrzu. O życiu z Bogiem zamieszkującym duszę mówi wielu Świętych. Wielu obcowało z Bogiem nieustannie żyjąc z Nim każdego dnia, w każdej godzinie. Było tak z s. Faustyną, ale czytamy również o tym u s. Konsolaty – ona nieustannie przebywała ze swoim Bogiem.
Siostra Faustyna była bardzo pokorna. Pokora pomaga duszy, by bardziej otwierać się na Boga, by przyjmować Jego miłość, by coraz bardziej zbliżać się do Boga. U s. Faustyny pokora łączyła się również w wielką bezgraniczną ufnością w Boże Miłosierdzie. Siostra Faustyna dzięki Bożemu światłu poznawała siebie, jednak z ufnością przyjmowała, że Bóg właśnie ją taką nędzną, małą kocha. Dzięki temu, że pokornie przyjmowała prawdę o sobie i ufnie poddawała się Bożemu Miłosierdziu Bóg objawiał jej coraz bardziej, w coraz większym stopniu tajemnice swego Miłosierdzia. Dzięki jej otwartości, dzięki słuchaniu, pokorze i ufności mogła stać się wielką orędowniczką Bożego Miłosierdzia i jak gdyby przywrócić Kościołowi Boże Miłosierdzie, które Kościół znał, a jednak świadomość Bożego Miłosierdzia jakby przygasła. Odradza się na nowo w s. Faustynie Boża tajemnica i na nowo rozświetla cały Kościół. Wystarcza jedna dusza, aby jakaś Boża tajemnica na nowo rozjaśniła Kościół, na nowo zobaczyła światło dzienne, na nowo ludzie ją zobaczyli. Czytaj dalej
Św. Franciszek z Asyżu (mp4)
To, co uczynił św. Franciszek było radykalnym wyczynem i całkowicie zmieniającym jego życie. Był to czyn jednorazowy, ale mający swoje skutki na resztę życia Franciszka. Franciszek konsekwentnie szedł obraną drogą. I my powierzaliśmy Bogu samych siebie. Rezygnowaliśmy z jakiejś cząstki, która do tej pory była naszą cząstką. Oddaliśmy tę cząstkę na powrót światu. NALEŻY CODZIENNIE PONAWIAĆ TO ODDANIE, rezygnację z czegoś, do czego byliście przywiązani. Codziennie należy mieć świadomość, iż w tej cząstce powróciliśmy do Boga, w tej sferze życia już należymy do Boga. Nie potrafimy uczynić tak jak Franciszek, by wszystko, wszystkie sfery swego życia całkowicie poddać Bogu, zrezygnować całkowicie ze wszystkiego, co dotychczas było naszym życiem, ale możemy czynić to stopniowo, oddając powoli każdą cząstkę, którą zauważymy. Jednocześnie codziennie ponawiając swoje oddanie.
Bóg powołuje dusze i obdarza je swoimi szczególnymi łaskami. Daje swoją moc, swoją mądrość, siłę do walki z szatanem, daje przeróżne swoje dary i dlatego są Święci, którzy tak jak Franciszek, dokonują czegoś wielkiego. To, co czynią przede wszystkim jest wielkim w ich duszy, a potem staje się wielkim w Kościele. My jesteśmy duszami maleńkimi i nie jesteśmy w stanie uczynić takiego kroku, jaki zrobił Franciszek – raz, ale całkowicie. Możemy jednak iść małymi kroczkami i również w nas dokonywać się będzie zwracanie każdej naszej cząstki do Boga. Powoli kroczek po kroczku zaczniemy powierzać Bogu siebie, swoje życie i żyć jako dziecko Boże. Czytaj dalej
Dzisiaj jest razem z nami św. Franciszek
Dzisiaj jest razem z nami św. Franciszek. Jego dusza to rzeczywiście dusza maleńka; dusza, która żyjąc na ziemi dzięki światłu Bożemu odkryła swoją drogę do Nieba. Ta droga była rzeczywiście maleńką drogą miłości. On odkrył prawdę o sobie, prawdę o człowieku, a jednocześnie otrzymał od Boga mądrość, aby poznać prawdę o Bogu. Dzięki poznaniu i przyjęciu tej prawdy, dzięki temu, iż poszedł za prawdą stał się świętym. Dzisiaj ta dusza może pomóc nam jeszcze raz spojrzeć, zrozumieć, czym jest maleńka droga miłości i jak na tej drodze ma zachować się dusza, aby prawdziwie odpowiedzieć na powołanie Boże?
Spojrzenie na św. Franciszka bardzo często jest powierzchowne. Różne grupy ludzi w różny sposób przyjmują postać tego Świętego, często nawet nieco skrzywiając jego obraz. Św. Franciszek to dusza, która otworzyła się na miłość Boga; to dusza, która zobaczyła miłość Boga w otaczającym świecie. Św. Franciszek zrozumiał, że Bóg wyraził swoją miłość poprzez stworzenie świata i obdarzył człowieka swoją miłością dając mu świat, dając mu wszystko wokół. Bóg nieustannie obdarza człowieka miłością, opiekując się człowiekiem, dając człowiekowi to, co jest mu potrzebne do zbawienia, opiekując się człowiekiem tutaj na ziemi i wszystkimi jego sprawami.
Franciszek poszedł za tą myślą, otworzył się na miłość. Znajdując w Bogu miłość, znajdując w miłości wszystko, czego potrzebuje dusza do życia, zrezygnował z propozycji świata i człowieka. Uznał, że to, co proponuje człowiek nie jest doskonałe, w wielu wypadkach jest złe, w związku z tym lepiej wybrać to, co Boże; z Bożej ręki przyjmować wszystko, ponieważ to służy i ciału, i duszy. W przepiękny symboliczny sposób wyraził swoją rezygnację, oddanie tego, co ludzkie ludziom, światu, zdejmując na placu swoje ubranie i oddając je ojcu. To nie był gest obrażenia się na tatę, który go wydziedzicza. Franciszek w ten sposób wyraził, iż od tej pory jego jedynym Ojcem jest Bóg; od tej pory od początku do końca we wszystkich sferach życia on staje się dzieckiem Boga i Bogu zawierza całe swoje życie, wszystko. A więc od tej pory nie będzie opierał się na świecie, na wartościach płynących ze świata, ale opierać się będzie na Bogu. Stanął nagi. Uznano go za szaleńca. Nie zrozumiano tego gestu, przynajmniej część osób nie zrozumiała. Rodzice byli przerażeni, też nie mogli zrozumieć. Byli tak osadzeni w świecie materialnym, że nie mogli zrozumieć gestu, który wyrażał duszę. Czytaj dalej
Wspomnienie św. Franciszka z Asyżu – 4 października
Kiedy spojrzymy na św. Franciszka możemy zauważyć jedną, bardzo istotną rzecz, a mianowicie całkowitą rezygnację z tego świata, z tego, co do niego należy. Symbolicznie św. Franciszek wyraził to poprzez oddanie swojej szaty ojcu – oddał to, co otrzymał od ojca. Jednocześnie zrezygnował z tego, co daje świat, co jest materialne, co należy do świata. Od tego momentu całkowicie powierzył się Bogu. Uznał, że jest rzeczywiście dzieckiem Boga, czyli duszą, która oczekuje wszystkiego od Boga. Skoro Bóg jest Ojcem, to dziecku wszystko daje, opiekuje się, troszczy, zapewnia, prowadzi i poucza. Franciszek całkowicie zrezygnował z tego, co ludzkie. Nie oznacza to, że nie borykał się z różnymi trudnościami. Doświadczał ich, ale w tym doświadczaniu zdawał się na Boga. Ufał, że otrzyma od Boga to, co jest jemu niezbędne, by osiągnąć życie wieczne żyjąc tu na ziemi. I wierzył, że to życie na ziemi osadzone na sprawach materialnych może przysłużyć się do wieczności w Niebie tylko wtedy, gdy posługiwać się będzie tym, co doczesne, ziemskie w odpowiedni sposób. A więc czerpać będzie z tego, co ziemskie tylko tyle, ile Bóg mu pozwoli, ile Bóg mu da, bo wtedy to, co ziemskie, co doczesne odpowiednio przyjęte formuje duszę.
Kiedy patrzy się na św. Franciszka zazwyczaj widzi się duszę, która umiłowała przyrodę, całe stworzenie, wielbiła Boga w stworzeniu. Grupy ekologów przyjmują Franciszka za swojego Patrona, ale tak naprawdę nie zagłębiają się w sens tej afirmacji stworzenia przez Franciszka. A Franciszek przyjmował to, co Bóg stworzył jako dar dany człowiekowi, jako dar miłości, jako dar Boży. Dlatego Franciszek miłował całe stworzenie, ponieważ jest ono darem Boga i wyraża się w nim miłość Boga do człowieka. Dlatego Franciszek z radością przyjmował, ale przyjmował w odpowiedni sposób.
Człowiek zazwyczaj wykorzystuje dary Boże bez ich poszanowania. Nie zastanawia się nad sposobem, w jaki korzysta chociażby z przyrody i niszczy ją. Franciszek kochał przyrodę i miał ogromny szacunek do całego stworzenia, ponieważ Bóg poprzez przyrodę wyraził swoją miłość do człowieka; ponieważ jest to dar Boży. Czerpał z niej tyle, ile było konieczne do życia. Ale za każdym razem, kiedy czerpał, wielbił Boga za otrzymane dary. A więc kiedy zbierał owoce, kiedy mógł posilić się owocami chociażby leśnymi, to wielbił Boga za dar miłości i za to, że Bóg w ten sposób karmi jego ciało. Nie wyciągał ręki po rzeczy, które są ponad te dary, to znaczy nie wyciągał ręki do obficie zastawionych stołów, ponieważ to jest zbyt wiele, to już człowiek tworzy na podstawie darów Bożych zbyt wielką obfitość, która zamiast mu służyć, szkodzi mu. Franciszek zrezygnował z nadmiernej obfitości, jaką człowiek stara się zapewnić we wszystkim, nie tylko, jeśli chodzi o pożywienie. Franciszek cieszył się jedynie tym, co jest konieczne, odsuwał wszystko co ponad, ponieważ nie służy jego duszy; ponieważ Bóg daje mu to, co jest mu tylko naprawdę potrzebne. Czytaj dalej
Wieczernik w Sątocznie – Różaniec z Aniołami (mp3)
Ostatni Wieczernik Modlitwy w Sątocznie, który tworzyła nasza wspólnota, uświadamiał nam, że Aniołowie realnie istnieją, opiekują się nami, chroniąc przed złem i prowadząc ku dobru, a wiara w nich nie jest zarezerwowana tylko dla dzieci. Zapraszamy do wspólnej Modlitwy Różańcowej w otwartości na Aniołów.
49. Zapowiedź powtórnego przyjścia (J 16,16-25)
Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie». Wówczas niektórzy z Jego uczniów mówili między sobą: «Co to znaczy, co nam mówi: „Chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie”; oraz: „Idę do Ojca?”» Powiedzieli więc: «Co znaczy ta chwila, o której mówi? Nie rozumiemy tego, co mówi». Jezus poznał, że chcieli Go pytać, i rzekł do nich: «Pytacie się jeden drugiego o to, że powiedziałem: „Chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie?” Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość. Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać. W owym zaś dniu o nic Mnie nie będziecie pytać. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna. Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu. (J 16,16-25)
Komentarz: Jezus zapowiada uczniom czego będą doświadczać. Jednak Jego słowa nie są zrozumiałe w tym momencie dla nich. W ostatnich godzinach działo się tak dużo, Jezus tyle już wypowiedział słów. Uczniowie czują niepokój, który coraz bardziej tego popołudnia obejmuje ich. Nie rozumieją, dlaczego ich Nauczyciel mówi o smutku i radości, o męce, na którą jednak On czeka z niecierpliwością, o świecie, który będzie się weselił, ale to uczniowie otrzymają radość pełną. Co oznacza ta chwila, w ciągu której nie będą widzieć Jezusa, aby potem znów Go zobaczyć.
Postarajmy się wczuć w tę sytuację. Postarajmy się wejść w tę scenę. Chociaż uczniowie chodzili z Jezusem trzy lata, teraz czują się zdezorientowani. Zapowiedzi Mistrza niepokoją ich bardzo. Zostawili wszystko, by za Nim pójść, wiązali z Nim pewne plany, a On mówi o odejściu. Pokochali Go miłością na jaką ich było stać, a teraz On ich zostawi. Czuli się przy Nim bezpiecznie. Przecież On ich uzdrawiał, On zawsze znalazł dobrą radę dla każdego. Jak byli głodni, rozmnożył chleb i ryby. Wydawał się być niepokonany. A teraz? Mówi o odejściu, o cierpieniu, o smutku. Jednocześnie o zewnętrznym świecie, który zatriumfuje. Oni zaś będą „płakać i zawodzić”. Co stanie się z Jezusem? Co stanie się z nimi? Po co te przygotowania, zapowiedzi? Dlaczego Jezus mówi tak dziwnie, tak niezrozumiale? Uczniowie byli pełni niepokoju. Natomiast Jezus mówiąc im to wszystko przygotowuje na nadchodzące wydarzenia. Jednocześnie gdy będą się wypełniać, wtedy dopiero uczniowie zrozumieją te zapowiedzi i uwierzą w Niego. Przejdą jednak pewną drogę cierpienia. Ponieważ wraz z odejściem Jezusa świat będzie się zdawał triumfować. Oni ten krótki czas przeżyją w smutku i cierpieniu, a świat będzie się weselił. Tylko, że jego radość będzie złudną. Bowiem Jezus powróci, powróci z mocą i w chwale. Czytaj dalej