Nr. 47 „Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia” (Mk 6,7-13).
Ileż piękna
Bóg daje człowiekowi każdego dnia? Jak wielkimi łaskami obdarza dusze w każdej
chwili? Jaką wspaniałością obdarzył nas, naszą Wspólnotę podczas pielgrzymki?
Napełnił nasze serca, obdarzył tak hojnie swoją łaską, błogosławieństwem,
przeróżnymi darami. Napełnił nas tak bardzo, byśmy mogli przez lata czerpać z
tego bogactwa i kształtować swoje dusze. Ale to, co otrzymaliśmy, mamy nie
zatrzymywać dla siebie. To, czym zostały ubogacone nasze dusze nie jest tylko
dla nas. Jeśli trzymać będziemy tylko dla siebie, bardzo szybko to zniknie,
zginie, zmarnieje. To bogactwo trzeba pomnażać. Garść ziarna trzymana gdzieś w
zamknięciu nic nie znaczy. Jednak wysiana daje plon, pomnaża się. Z jednego
ziarna jest tych ziaren o wiele więcej. Z całej garści otrzymujemy już bardzo
dużo. Żeby więc, to co uzyskaliśmy w nas procentowało, mamy to rzucić na glebę.
To tylko na początku wydaje się, że trzeba to ziarno oddać. Człowiek lubi mieć
coś w garści, a ziarno trzeba jednak wyrzucić na ziemię. Jednak, gdy zasieje
się ziarno, gdy potem wzejdzie zboże, gdy będą kłosy i dojrzeją, zbierze się
bardzo dużo. Zatem pomyślmy o tym, że Bóg udzielił nam wielkiego bogactwa, ale
nie po to, byśmy zamykali to bogactwo gdzieś w komorze na klucz, ale byśmy tym
bogactwem się dzielili, abyśmy to ziarno rozsiewali, aby wtedy mogło ono
przynosić plon. Dopiero wtedy, kiedy wysiejemy przyniesie plon. I cieszyć się
będziemy tym plonem nie tylko my; tym plonem cieszyć się będą inni, a przede wszystkim
sprawimy radość Bogu.
Bóg daje człowiekowi każdego dnia? Jak wielkimi łaskami obdarza dusze w każdej
chwili? Jaką wspaniałością obdarzył nas, naszą Wspólnotę podczas pielgrzymki?
Napełnił nasze serca, obdarzył tak hojnie swoją łaską, błogosławieństwem,
przeróżnymi darami. Napełnił nas tak bardzo, byśmy mogli przez lata czerpać z
tego bogactwa i kształtować swoje dusze. Ale to, co otrzymaliśmy, mamy nie
zatrzymywać dla siebie. To, czym zostały ubogacone nasze dusze nie jest tylko
dla nas. Jeśli trzymać będziemy tylko dla siebie, bardzo szybko to zniknie,
zginie, zmarnieje. To bogactwo trzeba pomnażać. Garść ziarna trzymana gdzieś w
zamknięciu nic nie znaczy. Jednak wysiana daje plon, pomnaża się. Z jednego
ziarna jest tych ziaren o wiele więcej. Z całej garści otrzymujemy już bardzo
dużo. Żeby więc, to co uzyskaliśmy w nas procentowało, mamy to rzucić na glebę.
To tylko na początku wydaje się, że trzeba to ziarno oddać. Człowiek lubi mieć
coś w garści, a ziarno trzeba jednak wyrzucić na ziemię. Jednak, gdy zasieje
się ziarno, gdy potem wzejdzie zboże, gdy będą kłosy i dojrzeją, zbierze się
bardzo dużo. Zatem pomyślmy o tym, że Bóg udzielił nam wielkiego bogactwa, ale
nie po to, byśmy zamykali to bogactwo gdzieś w komorze na klucz, ale byśmy tym
bogactwem się dzielili, abyśmy to ziarno rozsiewali, aby wtedy mogło ono
przynosić plon. Dopiero wtedy, kiedy wysiejemy przyniesie plon. I cieszyć się
będziemy tym plonem nie tylko my; tym plonem cieszyć się będą inni, a przede wszystkim
sprawimy radość Bogu.
W jaki sposób
dzielić się tym bogactwem, którego człowiek tak nie bardzo widzi w swoim sercu?
Raczej przyjmuje na wiarę niż doświadcza. Co czynić i jak? Przede wszystkim
należy sobie uświadomić, iż podczas tej pielgrzymki napełniliśmy się Bożą
obecnością. A to oznacza, że wypełnieni jesteście miłością. Miłość zaś jest
wszystkim. Zatem najważniejsze – to przyjąć, że Bóg wypełnił nas miłością. To
wcale nie znaczy, że mamy od tej pory czuć, doświadczać w swoim sercu uczuć miłości
do innych. To wypełnienie miłością polega na tym, iż my teraz będziemy starali
się tę miłość w swoim życiu realizować z jeszcze większą gorliwością niż
dotychczas. To będzie nasza otwartość na łaskę, którą Bóg złożył w naszym
sercu. A gdy człowiek otwiera się na łaskę, kiedy z nią współpracuje, Bóg
dokonuje wielkich rzeczy. Tak, więc należy z ufnością rozpocząć siew, nie
ściskając w garści mocno ziaren, aby nie wypadły, ale właśnie otworzyć dłoń i
pozwolić, aby to ziarno zostało rzucone na rolę. A więc podjąć wysiłek, by od
tej pory kochać całym sobą jeszcze więcej z ufnością, z wiarą, że Bóg cały czas
dopomaga, że On będzie dokonywał poprzez nasze serca wielkich rzeczy. Ufać,
wierzyć, że miłość, która jest w nas będzie promieniować na innych. I to nie naszą;
mocą, to nie od nas będzie zależało, ale mocą Bożą; my będziemy się starać, a
Bóg będzie kochać.
dzielić się tym bogactwem, którego człowiek tak nie bardzo widzi w swoim sercu?
Raczej przyjmuje na wiarę niż doświadcza. Co czynić i jak? Przede wszystkim
należy sobie uświadomić, iż podczas tej pielgrzymki napełniliśmy się Bożą
obecnością. A to oznacza, że wypełnieni jesteście miłością. Miłość zaś jest
wszystkim. Zatem najważniejsze – to przyjąć, że Bóg wypełnił nas miłością. To
wcale nie znaczy, że mamy od tej pory czuć, doświadczać w swoim sercu uczuć miłości
do innych. To wypełnienie miłością polega na tym, iż my teraz będziemy starali
się tę miłość w swoim życiu realizować z jeszcze większą gorliwością niż
dotychczas. To będzie nasza otwartość na łaskę, którą Bóg złożył w naszym
sercu. A gdy człowiek otwiera się na łaskę, kiedy z nią współpracuje, Bóg
dokonuje wielkich rzeczy. Tak, więc należy z ufnością rozpocząć siew, nie
ściskając w garści mocno ziaren, aby nie wypadły, ale właśnie otworzyć dłoń i
pozwolić, aby to ziarno zostało rzucone na rolę. A więc podjąć wysiłek, by od
tej pory kochać całym sobą jeszcze więcej z ufnością, z wiarą, że Bóg cały czas
dopomaga, że On będzie dokonywał poprzez nasze serca wielkich rzeczy. Ufać,
wierzyć, że miłość, która jest w nas będzie promieniować na innych. I to nie naszą;
mocą, to nie od nas będzie zależało, ale mocą Bożą; my będziemy się starać, a
Bóg będzie kochać.
Bóg wypełnił nas
swoją obecnością. Oznacza to, że On jest obecny w nas. A więc, mając świadomość
Bożej obecności w swojej duszy powinniśmy z radością iść do kolejnych swoich
obowiązków, powinniśmy z ufnością otwierać się na to, co przynosi kolejny
dzień, a co jak wiemy jest łaską dla nas. Teraz łatwiej będzie nam przyjmować
tę łaskę, bo w sobie mamy Bożą obecność, w nas jest miłość. A więc w nas jest
moc do przyjmowania wszystkiego jako Bożą wolę, do przyjmowania z miłością. Nasze
życie miłością ma nieustannie promieniować tą miłością w każdym momencie. A
więc nasza myśl, nasze słowo mają być pełne miłości; zarówno przyjmujemy to, co
się wydarza z miłością, jak i sami wychodzimy z miłością do innych. Z miłością
myślimy o wszystkim i o wszystkich i z miłością poddajemy się Bożemu
prowadzeniu poprzez wydarzenia, sytuacje, spotkania z ludźmi. To bycie
miłością, stawanie się miłością, życie miłością będzie tym rzucaniem ziaren na
rolę. A nasz wysiłek, by nieustannie odpowiadać miłością, nasz świadomy
wysiłek, będzie prawdziwie procentował. Bóg uniesie nasze starania, wysiłki,
pragnienia mocą swej łaski, przemieni i uczyni prawdziwie pełne miłości. Zauważmy,
że to nie my będziemy już w pełni miłości czynić wszystko, ale to Bóg udzieli
łaski naszym wysiłkom i staraniom i przemieni wszystko swoją mocą tak, by
stawało się prawdziwie miłością, by prawdziwie było wyrazem miłości. A więc nie
należy martwić się, że sam człowiek nie potrafi nieustannie kochać zawsze i
wszędzie. Nie należy martwić się swoimi słabościami i tym, że nawet się nie
czuje w sobie mocy do kochania, może ma się pragnienia, choć też nie zawsze.
Wystarczy, że będziemy wyrażać taką wolę trwania w miłości, czynienia
wszystkiego z miłości. Wystarczy, że, gdy będziemy odpowiadać, będziemy mieli
wolę, by to, co mówimy było miłością. Bóg przemieni to, co nasze swoją mocą,
swoją miłością i będzie to prawdziwie miłością. Odbierane będzie jako miłość,
trafiać będzie do serc, ponieważ to Bóg będzie trafiał do serc. W ten sposób
Bóg przemieniać będzie naszą rzeczywistość, będzie przemieniać i nas, i
otoczenie. To łaska, którą otrzymaliśmy w Ziemi Świętej. To szczególne
błogosławieństwo i udzielana moc każdemu z nas do tego, by starać się być
miłością, stawać się miłością.
swoją obecnością. Oznacza to, że On jest obecny w nas. A więc, mając świadomość
Bożej obecności w swojej duszy powinniśmy z radością iść do kolejnych swoich
obowiązków, powinniśmy z ufnością otwierać się na to, co przynosi kolejny
dzień, a co jak wiemy jest łaską dla nas. Teraz łatwiej będzie nam przyjmować
tę łaskę, bo w sobie mamy Bożą obecność, w nas jest miłość. A więc w nas jest
moc do przyjmowania wszystkiego jako Bożą wolę, do przyjmowania z miłością. Nasze
życie miłością ma nieustannie promieniować tą miłością w każdym momencie. A
więc nasza myśl, nasze słowo mają być pełne miłości; zarówno przyjmujemy to, co
się wydarza z miłością, jak i sami wychodzimy z miłością do innych. Z miłością
myślimy o wszystkim i o wszystkich i z miłością poddajemy się Bożemu
prowadzeniu poprzez wydarzenia, sytuacje, spotkania z ludźmi. To bycie
miłością, stawanie się miłością, życie miłością będzie tym rzucaniem ziaren na
rolę. A nasz wysiłek, by nieustannie odpowiadać miłością, nasz świadomy
wysiłek, będzie prawdziwie procentował. Bóg uniesie nasze starania, wysiłki,
pragnienia mocą swej łaski, przemieni i uczyni prawdziwie pełne miłości. Zauważmy,
że to nie my będziemy już w pełni miłości czynić wszystko, ale to Bóg udzieli
łaski naszym wysiłkom i staraniom i przemieni wszystko swoją mocą tak, by
stawało się prawdziwie miłością, by prawdziwie było wyrazem miłości. A więc nie
należy martwić się, że sam człowiek nie potrafi nieustannie kochać zawsze i
wszędzie. Nie należy martwić się swoimi słabościami i tym, że nawet się nie
czuje w sobie mocy do kochania, może ma się pragnienia, choć też nie zawsze.
Wystarczy, że będziemy wyrażać taką wolę trwania w miłości, czynienia
wszystkiego z miłości. Wystarczy, że, gdy będziemy odpowiadać, będziemy mieli
wolę, by to, co mówimy było miłością. Bóg przemieni to, co nasze swoją mocą,
swoją miłością i będzie to prawdziwie miłością. Odbierane będzie jako miłość,
trafiać będzie do serc, ponieważ to Bóg będzie trafiał do serc. W ten sposób
Bóg przemieniać będzie naszą rzeczywistość, będzie przemieniać i nas, i
otoczenie. To łaska, którą otrzymaliśmy w Ziemi Świętej. To szczególne
błogosławieństwo i udzielana moc każdemu z nas do tego, by starać się być
miłością, stawać się miłością.
Bóg udzielił nam
również łaski wiary. A więc starając się sprostać tym pouczeniom w swoich
sercach mamy złożoną wiarę. Korzystajmy z tego! Próbujmy czynić wszystko z
ufnością i z wiarą. Z wiarą, iż prawdziwie Bóg w naszym życiu działa, ingeruje,
dokonuje wielkich rzeczy. Rozglądając się dookoła, żyjąc w różnych środowiskach
bardzo często mamy i mieć będziecie pokusę zwątpienia. To, czym żyje otocznie,
czym żyje świat bardzo mocno odbiega od tej rzeczywistości, którą przedstawia nam
Bóg. A ponieważ wydaje się, że większość żyje tym światem zewnętrznym, to
często dusza skłonna jest przyjąć to, czym żyje większość. I zaczyna wątpić w
to, co sama doświadcza, choćby to były nawet silne doświadczenia. W takich
momentach powracajmy myślą do Ziemi Świętej i do obietnic Bożych, do tego, iż
Bóg zapewnia nas o swojej opiece i o wylanym na nas błogosławieństwie. Bóg
zapewnia nas, iż uczynił nas swoim nowym ludem, który pragnie prowadzić. Tak
jak swoim ludem uczynił naród wybrany, dał Przykazania i prowadził niemalże
fizycznie ten lud, tak również i my na Górze Synaj otrzymaliśmy nowe życie,
przemienione zostały nasze dusze, wypełnione Bożym prawem, Bożą mocą i
mądrością, Bóg udzielił nam tej łaski wiary i ufności, dlatego podejmujmy
wysiłek, by korzystać z tego wszystkiego, co otrzymały nasze dusze. Sięgajmy do
tego, odwołujmy się do tego w różnych chwilach i prośmy Boga, by nieustannie
przypominał nam o tym i umacniał w tym, utwierdzał.
również łaski wiary. A więc starając się sprostać tym pouczeniom w swoich
sercach mamy złożoną wiarę. Korzystajmy z tego! Próbujmy czynić wszystko z
ufnością i z wiarą. Z wiarą, iż prawdziwie Bóg w naszym życiu działa, ingeruje,
dokonuje wielkich rzeczy. Rozglądając się dookoła, żyjąc w różnych środowiskach
bardzo często mamy i mieć będziecie pokusę zwątpienia. To, czym żyje otocznie,
czym żyje świat bardzo mocno odbiega od tej rzeczywistości, którą przedstawia nam
Bóg. A ponieważ wydaje się, że większość żyje tym światem zewnętrznym, to
często dusza skłonna jest przyjąć to, czym żyje większość. I zaczyna wątpić w
to, co sama doświadcza, choćby to były nawet silne doświadczenia. W takich
momentach powracajmy myślą do Ziemi Świętej i do obietnic Bożych, do tego, iż
Bóg zapewnia nas o swojej opiece i o wylanym na nas błogosławieństwie. Bóg
zapewnia nas, iż uczynił nas swoim nowym ludem, który pragnie prowadzić. Tak
jak swoim ludem uczynił naród wybrany, dał Przykazania i prowadził niemalże
fizycznie ten lud, tak również i my na Górze Synaj otrzymaliśmy nowe życie,
przemienione zostały nasze dusze, wypełnione Bożym prawem, Bożą mocą i
mądrością, Bóg udzielił nam tej łaski wiary i ufności, dlatego podejmujmy
wysiłek, by korzystać z tego wszystkiego, co otrzymały nasze dusze. Sięgajmy do
tego, odwołujmy się do tego w różnych chwilach i prośmy Boga, by nieustannie
przypominał nam o tym i umacniał w tym, utwierdzał.
Nasze życie
nie jest dokładnie takie samo jak życie Apostołów, a jednak można zobaczyć
pewne podobieństwa. Otóż Jezus wysyła Apostołów, aby głosili potrzebę nawrócenia,
aby uzdrawiali, wyrzucali złe duchy (por. Mk 6,7-13). Jezus daje Apostołom
Ducha Świętego, Jezus uczy ich jak mają postępować, ponieważ przygotowuje ich
do późniejszego apostolstwa. To samo czyni z nami. Udziela nam swego Ducha,
udziela nam swojej mocy, udziela nam swojej łaski, wlewa w nasze serca ufność i
wiarę. I choć na razie jeszcze tak jak Apostołowie jesteśmy początkujący, to
już wysyła nas, byśmy zasiewali ziarno. Tłumaczy, w jaki sposób mamy to ziarno
siać, na czym polegać ma nasze apostolstwo. I tak jak Apostołowie, tak i my, mamy
próbować. Apostołowie, gdy poszli, nauczali, uzdrawiali, sami byli zadziwieni
tym, czego Bóg dokonywał w sercach innych. Oni jeszcze nie byli mocni wiarą.
Oni jeszcze tak do końca świadomie tego wszystkiego nie robili. Oni jeszcze nie
wiedzieli, co ich potem czeka i jakie jest ich ostateczne powołanie. Oni jeszcze
wielu rzeczy nie wiedzieli, nie rozumieli i nie przeczuwali, ale pełni zapału,
zachwytu, zadziwienia szli, tak, jak im Jezus kazał dziwiąc się temu, co
czynią. Z czasem zostali przygotowani w pełni. I wtedy przynosili owoc obfity,
plon stokrotny. I my próbujmy. Niejeden raz zdziwimy się Bożym działaniem w naszym
życiu. Należy się zadziwić, zachwycić, dziękować i wielbić Boga. Miejmy
świadomość, że jest to przygotowanie do właściwego powołania, do realizacji
powołania. A kiedy i w jaki sposób, to Bóg w odpowiednim czasie nam powie.
nie jest dokładnie takie samo jak życie Apostołów, a jednak można zobaczyć
pewne podobieństwa. Otóż Jezus wysyła Apostołów, aby głosili potrzebę nawrócenia,
aby uzdrawiali, wyrzucali złe duchy (por. Mk 6,7-13). Jezus daje Apostołom
Ducha Świętego, Jezus uczy ich jak mają postępować, ponieważ przygotowuje ich
do późniejszego apostolstwa. To samo czyni z nami. Udziela nam swego Ducha,
udziela nam swojej mocy, udziela nam swojej łaski, wlewa w nasze serca ufność i
wiarę. I choć na razie jeszcze tak jak Apostołowie jesteśmy początkujący, to
już wysyła nas, byśmy zasiewali ziarno. Tłumaczy, w jaki sposób mamy to ziarno
siać, na czym polegać ma nasze apostolstwo. I tak jak Apostołowie, tak i my, mamy
próbować. Apostołowie, gdy poszli, nauczali, uzdrawiali, sami byli zadziwieni
tym, czego Bóg dokonywał w sercach innych. Oni jeszcze nie byli mocni wiarą.
Oni jeszcze tak do końca świadomie tego wszystkiego nie robili. Oni jeszcze nie
wiedzieli, co ich potem czeka i jakie jest ich ostateczne powołanie. Oni jeszcze
wielu rzeczy nie wiedzieli, nie rozumieli i nie przeczuwali, ale pełni zapału,
zachwytu, zadziwienia szli, tak, jak im Jezus kazał dziwiąc się temu, co
czynią. Z czasem zostali przygotowani w pełni. I wtedy przynosili owoc obfity,
plon stokrotny. I my próbujmy. Niejeden raz zdziwimy się Bożym działaniem w naszym
życiu. Należy się zadziwić, zachwycić, dziękować i wielbić Boga. Miejmy
świadomość, że jest to przygotowanie do właściwego powołania, do realizacji
powołania. A kiedy i w jaki sposób, to Bóg w odpowiednim czasie nam powie.
Zatem połóżmy
swoje serca na Ołtarzu. Otwórzmy je szeroko, aby Bóg mógł wraz z nami, za naszym
niejako przyzwoleniem poprzez tę otwartość, to złożone ziarno rozsiewać, abyśmy
my byli gotowi do siewu. Co nie znaczy, że wszystko rozumiemy, co nie znaczy,
że czujemy w sobie moc. Może być zupełnie odwrotnie. Ale jeśli położymy swoje
serca i ufnie otworzymy się na Boga, Bóg naszym sercom da to, czego potrzebują,
aby iść i siać. Niech w każdym naszym działaniu przewodniczką nam będzie
miłość, ufność i wiara.
swoje serca na Ołtarzu. Otwórzmy je szeroko, aby Bóg mógł wraz z nami, za naszym
niejako przyzwoleniem poprzez tę otwartość, to złożone ziarno rozsiewać, abyśmy
my byli gotowi do siewu. Co nie znaczy, że wszystko rozumiemy, co nie znaczy,
że czujemy w sobie moc. Może być zupełnie odwrotnie. Ale jeśli położymy swoje
serca i ufnie otworzymy się na Boga, Bóg naszym sercom da to, czego potrzebują,
aby iść i siać. Niech w każdym naszym działaniu przewodniczką nam będzie
miłość, ufność i wiara.
Modlitwa
Klęczę przed
Tobą, całą sobą drżąc, bowiem doświadczam Twej nieskończoności, Twej wielkości.
A w sercu słyszę głos powołania. I pojąć jest trudno, wszak jestem duszą
maleńką wobec Twojej nieskończoności, wobec Twojej potęgi. Jakże ja mogę iść za
Twym głosem, będąc niczym. Twoja miłość, Boże, w zadziwiający sposób wypełnia
mnie – duszę tak maleńką. Nie rozumiem tej tajemnicy, jakże to możliwe, a
jednak czuję i wiem, że Ty jesteś we mnie cały. I wszystkie Twoje skarby
miłości należą do mnie. Składasz je we mnie. I niczego już pojąć nie mogę.
Panie mój! Wszystko tak piękne, a mój umysł niczego nie może pojąć, a
szczególnie Twego wezwania, Panie. Niczym, niczym nie zasłużyłam sobie na taką
miłość. Nie posiadam nic, co mogłoby tłumaczyć powołanie, jakie mi dajesz. Mam
tylko puste ręce i wielką słabość w sercu. Czymże mogę Ci służyć? W jaki sposób
mogę przysłużyć się Tobie, Boże? O Jezu! Mimo to, mimo całej mojej słabości,
nicości, nędzy, Ty, Panie, wzywasz mnie nadal i nadal powołujesz. A przy tym
mówisz o miłości tak pięknej, cudownej miłości do duszy maleńkiej. I chociaż
rozum wskazuje mi, że to wszystko jest niemożliwe, to serce porywa Twoja
miłość, to serce wyrywa się do Ciebie wbrew wszelkiej logice. Serce biegnie za
Tobą. Udziel mi swojego Ducha, mądrości swojej, abym wszystko przyjąć mogła,
abym mogła Ciebie w tym wszystkim uwielbić, podziękować Tobie.
Tobą, całą sobą drżąc, bowiem doświadczam Twej nieskończoności, Twej wielkości.
A w sercu słyszę głos powołania. I pojąć jest trudno, wszak jestem duszą
maleńką wobec Twojej nieskończoności, wobec Twojej potęgi. Jakże ja mogę iść za
Twym głosem, będąc niczym. Twoja miłość, Boże, w zadziwiający sposób wypełnia
mnie – duszę tak maleńką. Nie rozumiem tej tajemnicy, jakże to możliwe, a
jednak czuję i wiem, że Ty jesteś we mnie cały. I wszystkie Twoje skarby
miłości należą do mnie. Składasz je we mnie. I niczego już pojąć nie mogę.
Panie mój! Wszystko tak piękne, a mój umysł niczego nie może pojąć, a
szczególnie Twego wezwania, Panie. Niczym, niczym nie zasłużyłam sobie na taką
miłość. Nie posiadam nic, co mogłoby tłumaczyć powołanie, jakie mi dajesz. Mam
tylko puste ręce i wielką słabość w sercu. Czymże mogę Ci służyć? W jaki sposób
mogę przysłużyć się Tobie, Boże? O Jezu! Mimo to, mimo całej mojej słabości,
nicości, nędzy, Ty, Panie, wzywasz mnie nadal i nadal powołujesz. A przy tym
mówisz o miłości tak pięknej, cudownej miłości do duszy maleńkiej. I chociaż
rozum wskazuje mi, że to wszystko jest niemożliwe, to serce porywa Twoja
miłość, to serce wyrywa się do Ciebie wbrew wszelkiej logice. Serce biegnie za
Tobą. Udziel mi swojego Ducha, mądrości swojej, abym wszystko przyjąć mogła,
abym mogła Ciebie w tym wszystkim uwielbić, podziękować Tobie.
O Panie mój!
Pozwól, że ośmielona Twoją miłością wyznam Ci, że pragnę kochać Ciebie całym
sercem. Pragnę kochać Ciebie tak mocno, tak ogromnie, jak jeszcze nigdy nie
byłeś kochany przez żadną duszę. Pragnę należeć do Ciebie cała. Pragnę
nieustannie trwać przed Tobą i wpatrywać się w Ciebie. Pragnę adorować Cię,
nieustannie być pod Twoim Krzyżem, adorując Twoje Rany, Twoje cierpienie.
Pragnę nieustannie zbierać pocałunkami Twoje Zdroje Miłosierne i jako
największe skarby przechowywać w swoim sercu. Pragnę, pragnę zanurzyć się w
Tobie, zniknąć w Tobie, rozpłynąć się w Tobie, abyś całą mnie przemienił w
Siebie, abym przestała istnieć, ale abyś żył Ty. Pragnę, Jezu Mój! Pragnę!
Uczyń możliwym moje pragnienia. Ty jesteś Wszechmocny, a ja jestem całkowitym
zaprzeczeniem Twojej Wszechmocy. Ufam, że Ty możesz zrealizować wszystkie moje
pragnienia, że Ty chcesz zjednoczyć mnie ze Sobą. Proszę więc, uczyń to, co
jest pragnieniem Twego i mego serca. Proszę połącz nas, abyśmy byli jedno. O
Panie mój! Jakże tego pragnę!
Pozwól, że ośmielona Twoją miłością wyznam Ci, że pragnę kochać Ciebie całym
sercem. Pragnę kochać Ciebie tak mocno, tak ogromnie, jak jeszcze nigdy nie
byłeś kochany przez żadną duszę. Pragnę należeć do Ciebie cała. Pragnę
nieustannie trwać przed Tobą i wpatrywać się w Ciebie. Pragnę adorować Cię,
nieustannie być pod Twoim Krzyżem, adorując Twoje Rany, Twoje cierpienie.
Pragnę nieustannie zbierać pocałunkami Twoje Zdroje Miłosierne i jako
największe skarby przechowywać w swoim sercu. Pragnę, pragnę zanurzyć się w
Tobie, zniknąć w Tobie, rozpłynąć się w Tobie, abyś całą mnie przemienił w
Siebie, abym przestała istnieć, ale abyś żył Ty. Pragnę, Jezu Mój! Pragnę!
Uczyń możliwym moje pragnienia. Ty jesteś Wszechmocny, a ja jestem całkowitym
zaprzeczeniem Twojej Wszechmocy. Ufam, że Ty możesz zrealizować wszystkie moje
pragnienia, że Ty chcesz zjednoczyć mnie ze Sobą. Proszę więc, uczyń to, co
jest pragnieniem Twego i mego serca. Proszę połącz nas, abyśmy byli jedno. O
Panie mój! Jakże tego pragnę!
O Jezu! Jakże
jesteś dobry. Nieustannie obdarzasz duszę swoją miłością. Dajesz tyle, a dusza
nie potrafi pojąć, zrozumieć, ogarnąć, a dusza tak często ślepa jest. Udziel
duszy swojej łaski, aby nieustannie szła za Tobą, wypatrywała Ciebie, aby
trwała przy Tobie, aby adorowała Ciebie. Daj duszy to niezaspokojone pragnienie
miłowania Ciebie. Spraw, że dusza dążyć będzie stale do Ciebie, tęsknić za
Tobą. Podtrzymaj duszę swoją łaską. Udziel swego błogosławieństwa.
jesteś dobry. Nieustannie obdarzasz duszę swoją miłością. Dajesz tyle, a dusza
nie potrafi pojąć, zrozumieć, ogarnąć, a dusza tak często ślepa jest. Udziel
duszy swojej łaski, aby nieustannie szła za Tobą, wypatrywała Ciebie, aby
trwała przy Tobie, aby adorowała Ciebie. Daj duszy to niezaspokojone pragnienie
miłowania Ciebie. Spraw, że dusza dążyć będzie stale do Ciebie, tęsknić za
Tobą. Podtrzymaj duszę swoją łaską. Udziel swego błogosławieństwa.
Refleksja
Bóg ukochał
ciebie, duszo, miłością nieskończoną. A oznacza to, że daje ci wszystko,
opiekuje się tobą, prowadzi ciebie, strzeże ciebie. Ty tylko zaufaj, tylko
uwierz, a On ciebie będzie prowadził, a On całe twoje życie ujmie w swoje
dłonie. W Nim jest twój pokój, w Nim jest twoje bezpieczeństwo, w Nim jest
twoje szczęście, W Nim jest twoje wszystko. Tylko uwierz.
ciebie, duszo, miłością nieskończoną. A oznacza to, że daje ci wszystko,
opiekuje się tobą, prowadzi ciebie, strzeże ciebie. Ty tylko zaufaj, tylko
uwierz, a On ciebie będzie prowadził, a On całe twoje życie ujmie w swoje
dłonie. W Nim jest twój pokój, w Nim jest twoje bezpieczeństwo, w Nim jest
twoje szczęście, W Nim jest twoje wszystko. Tylko uwierz.
Błogosławię was – W Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.