Rozważania

Nr. 76  Szukacie Mnie dlatego, żeście jedli chleb do sytości (J 6,22-29)

Ludzie szukali Jezusa. Ludzie bardzo często
szukali Jezusa, schodzili się tłumnie, gdy pojawiał się w jakimś miejscu.
Dlaczego to czynili?
Pierwszą podstawową rzeczą to było to, iż zaspokajał
ich podstawowe potrzeby. W tym przypadku nakarmił ich do syta. I to było najważniejsze.
W wielu innych przypadkach przychodzili do Niego przede wszystkim dlatego, że
uzdrawiał. Ludzie czuli, że jest to Ktoś, kto zapewnia im jedzenie, zapewnia im
zdrowie, daje im to, czego potrzebują. Oczywiście, gdy przebywali w Jego
towarzystwie, gdy słuchali Jego słów, czuli coś więcej. Ale ta dzisiejsza
Ewangelia pokazuje, jak bardzo ważny dla człowieka jest byt, zaspokojenie
podstawowej potrzeby – głodu, jak wiele człowiek może zrobić, żeby tę sprawę
zaspokoić. Jednocześnie ten fragment pokazuje troszkę smutną rzecz. Ludzie ci
szukali Jezusa nie dlatego, że był Mesjaszem, że objawiał im Boga, że mówił im
o Bogu, ale przede wszystkim dlatego, że dał im jeść. 
Gdybyśmy spojrzeli na siebie samych, tak
bardzo dogłębnie, gdybyśmy starali się stanąć w prawdzie przed samym sobą,
przed Bogiem, to okazałoby się, że bardzo często zwracamy się do Boga, aby
zaspokoić własne potrzeby.
Czynimy prawie wszystko, aby te potrzeby
zaspokoić. Nawet, jeśli jest to związane w jakiś sposób z naszą wiarą, ze wspólnotą,
to my zaspokajamy swoje potrzeby. Oczywiście ważne są te potrzeby i należy je
zaspokajać, jednak zwróćmy dzisiaj uwagę na to, co jest istotne w relacji z
Bogiem.
Bóg wychodzi do człowieka nie dlatego, by
zaspokoić swoje potrzeby.
Wychodzi z miłością. Cechą miłości jest otwartość,
jest dawanie siebie, jest wychodzenie naprzeciw. Cechą miłości
jest bycie dla innych, jest nie branie, lecz dawanie, a więc wyjście od
siebie do innych. To jest cecha miłości! I Bóg właśnie taki jest. Cały jest
Miłością i wychodzi do człowieka by dać miłość, by dać Siebie, by obdarzać
człowieka łaską, błogosławieństwem, dobrodziejstwem, by obdarzyć człowieka
miłością, która daje człowiekowi wieczność, daje szczęście. A więc relacja Boga
do człowieka jest relacją miłości; miłości prawdziwej, doskonałej. Bóg czyni
wszystko, aby tylko człowiek był szczęśliwy, a więc ofiarowuje samego Siebie,
składa Siebie w Ofierze; do końca Siebie daje. 
Jaka jest odpowiedź człowieka? Odpowiedzią
człowieka zazwyczaj jest przede wszystkim próba przyjmowania tej miłości, ale w
sposób tak niedoskonały, że wręcz raniący Boga, ponieważ człowiek traktuje Boga
wręcz przedmiotowo. Człowiek podchodzi do Boga, by załatwić pewne sprawy,
uzyskać pewne dobra, mówiąc brzydko – załatwia interesy.
Zazwyczaj częściej do Boga się zwraca wtedy, niektórzy sobie dopiero o Bogu
przypominają wtedy, kiedy mają niezaspokojone potrzeby; kiedy dzieje się coś w
ich życiu, co wymaga poważniejszej interwencji, kiedy sami sobie z czymś nie
radzą. Ale i my, którzy już w jakiś sposób uformowani jesteśmy, jakże często
traktujemy Boga jako Tego, Który ma coś dać, coś załatwić, ma czymś nas
obdarzyć. Jakże inna jest nasza relacja do Boga niż Boga do nas. Jego relacja –
to dawanie całego Siebie, nasza relacja – to branie, oczekiwanie, że jeszcze
coś Bóg da. I chociaż serca poruszane są, dotykane Bożą miłością i pragną
odpowiedzieć tym samym, to bardzo szybko gasną i powracamy do tej smutnej
relacji; relacji tego, kto przychodzi, aby załatwić interesy. 
Nie znaczy to, że mamy nie prosić. Bóg
nawet oczekuje, że będziemy prosić w różnych sprawach, będziemy przedkładać Mu
sprawy różnych dusz.
Ważne jednak jest nastawienie serca. Inaczej
przychodzi dziecko do matki przytulając się, mówiąc, że mamę kocha. Opowiada
mamie o tym, co wydarzyło się w ciągu dnia. Jego relacja z mamą jest relacją
miłości. Nawet, jeśli opowiada o swoich smutkach, to nie w interesie: mamo
załatw! Po prostu z mamą się dzieli tym, co dobre, tym, co złe i kocha mamę.
Mama kocha dziecko, z miłością obejmuje, tuli w ramionach i w tych ramionach
dziecko doznaje szczęścia, ukojenia również w swoim cierpieniu. Natomiast inna
jest relacja obcej osoby, która przychodzi do tej samej mamy, ale już jako do
osoby obcej, by załatwić jakieś sprawy; chociażby przychodzi sąsiadka, by
pożyczyć sól. Jest to zupełnie inna relacja. 
Zwróćmy czasem uwagę na to, w jaki sposób
klękamy do modlitwy. Dlaczego do tej
modlitwy klękamy i jaki jest nasz stosunek do Boga w tym momencie?
Czy nie
jest to przypadkiem stosunek sąsiadki, która owszem lubi tę drugą sąsiadkę
(przychodzi czasem przecież porozmawiać), ale przychodzi, aby pożyczyć sól,
cukier, kawę, herbatę; przychodzi, aby poplotkować. Ale nie ma w tej relacji
bliskości, nie ma miłości, jest coś innego. Bóg jest Tym, Który jest cały dla
duszy. Matka jest tą, która jest cała dla dziecka i ona cała otwiera się na to
spotkanie ze swoim dzieckiem. Kiedy ono przychodzi, ona całą sobą słucha, ona
obejmuje go, ona kocha, z czułością patrzy. Słuchając już daje miłość.
I Bóg tak czyni. Kiedy przychodzisz, jesteś
już obejmowany miłością.
Bóg cały jest otwarty, cały słucha i cały obdarza Sobą
od razu. Jesteś ukryty w Nim od razu. No i co ty wtedy robisz? Czy jesteś
tym dzieckiem, które po prostu przytula się tak jak dziecko do matki i
odwzajemnia miłość? Dziecko wcale nie musi nic mówić. Ono często przychodzi
do mamy, aby się przytulić, czerpie miłość i daje. Owszem, ta jego miłość jest
taka nieudolna, jakże słaba, egoistyczna jeszcze, ale jest to miłość dziecka,
które przychodzi, aby przytulić się i okazuje miłość swojej mamie. Jest ta
wymiana niejako miłości. Za chwilę odejdzie, pójdzie do swoich zabawek. Czy
twoja relacja jest taka? Czy może tej sąsiadki, która tym razem przyszła po
cukier lub też może poplotkować trochę, a może coś innego uzyskać? Może się
dowartościować podczas rozmowy, bo brakuje jej tego dowartościowania w jej
własnej rodzinie? 
Pomyśl, co jest w twoim spotkaniu z Bogiem?
Czy znowu chcesz coś uzyskać? Załatwić sprawy zdrowia, pracy, pieniędzy, czegoś
tam jeszcze innego, bo się martwisz!
Twoje zmartwienia są naturalne.
Martwisz się o swoich bliskich, o swoje dzieci, swojego męża, żonę, swoich
rodziców i tak po kolei załatwiasz przed Panem Bogiem i to, i tamto, i jeszcze
coś innego. Ale, czy w tym jest twoje serce pełne miłości? Ty masz
przychodzić do Boga z całym sobą, ale w miłości. Bóg spragniony jest też
miłości. Owszem, On cały jest nastawiony na dawanie, ale jakże cieszy się,
kiedy ty również przychodzisz do Niego, aby Mu powiedzieć, że Go kochasz.
Zrobisz to nieudolnie, jak dziecko, ale jakże On się ucieszy z tego, że ty Mu
powiesz, że Go kochasz; że twoje przyjście w ciągu dnia będzie powodowane nie
tym, aby załatwić kolejną sprawę, ale żeby Mu po prostu powiedzieć, że Go
kochasz.
Wielką radością Boga są dusze, które
starają się odpowiadać na Jego miłość miłością ofiarną.
To, można
powiedzieć, nieco wyższy stopień miłości relacji człowieka do Boga. Bóg darzy ciebie
miłością doskonałą; miłością, w której cały Siebie tobie oddaje, przekazując w
ten sposób tobie swoje życie, obdarzając cię tym życiem, zanurzając ciebie w
nim. Są dusze, które starają się odpowiedzieć Bogu tym samym. To jest
przepiękna relacja duszy do Boga, kiedy dusza poruszona Bożą miłością,
pragnie cała należeć do Boga, pragnie Go kochać całą sobą. Ona sobie zdaje
sprawę z tego, iż jej miłość jest niedoskonała, że nie potrafi kochać, tak jak
kocha Bóg. Ale ona pragnie, więc oddaje się Bogu taka, jaka jest. Oddaje
siebie Bogu mówiąc Mu, aby czynił z nią, co chce. Ona wszystko chce czynić
dla Niego. Każda czynność, zwykła, drobna sprawa ofiarowana jest Bogu. Ona z
miłości chce każdy swój oddech Bogu ofiarować, chce wypowiadać każde
słowo z miłości do Niego. To jest to podejście dziecka do matki w trakcie zabawy,
tylko przytulenie się, by potem znowu wrócić do zabawy. Czyni to właśnie ta
dusza w swojej codzienności. W różnych momentach dnia kieruje swoje serce ku
Bogu, swoją myśl, ofiarowując Mu swoje drobnostki w pokorze. Cóż może
innego ofiarować? A więc ofiarowuje Mu i ten uśmiech dany drugiej osobie,
i tę zrobioną kawę współmałżonkowi. Ofiarowuje Bogu swoje zmęczenie
i to, że pomimo zmęczenia jednak np. wymyje naczynia, posprząta w pokoju,
pójdzie do sklepu z miłości do Boga. Uczyni coś, na co może nie ma ochoty, co
nie jest jej wielką radością, ale pragnie ofiarować to Bogu. Jej stosunek do
Boga, jej relacja z Bogiem przestaje być interesem, ona czyni coś z miłości. Ona
ofiarowuje samą siebie z miłości za jakieś osoby, swoje drobne cierpienie,
wyrzeczenie z miłości do Boga za jakąś sprawę, za jakąś osobę. To nie jest
podchodzenie i załatwianie interesu. To jest miłość na pierwszym miejscu.
I z tej miłości wypływa ofiarowanie, wyrzeczenie, podjęcie wysiłku,
przyjęcie cierpienia – niech by było najdrobniejsze, naprawdę drobiazg – z
miłości do Boga. Jakże wielką jest to radością Boga, przyjmowane jest i
przemieniane w łaski. To, co jest drobiazgiem, Bóg przemienia w wielką sprawę. 
Ta dusza także klęka i na modlitwie prosi w
jakichś sprawach, ale gdy to czyni, to jej pierwszą modlitwą, jej pierwszym
westchnieniem jest miłość, dziękczynienie, przepraszanie za swoje różne
słabości, jest prośba o obmycie w Zdrojach Miłosiernych, jest błaganie o Ducha
Świętego, by On pomagał jej więcej nie ulegać słabościom.
I w trakcie tej
modlitwy jest również ofiarowywanie Bogu osób i spraw, zanurzanie w Jego
Miłosiernym Sercu. Jest skierowana modlitwa również do Świętych, do Aniołów,
prośba o wstawiennictwo w różnych sprawach. A we wszystkim dusza się ofiarowuje
Bogu za wszystkich, za wszystko z miłości.
W tej relacji duszy nie ma interesowności,
nie ma biznesu, Bóg nie jest traktowany przedmiotowo jako Ten, Który ma coś
dać, załatwić.
To nie jest bankomat, gdzie się podchodzi i bierze
kolejne pieniądze. To jest Osoba, którą dusza kocha całą sobą, do której
podchodzi, aby zanurzyć się w miłości, dać miłość. A jednocześnie, przed którą
pada na kolana, na twarz, przed którą korzy się, bowiem w tej relacji ona
doznaje niezwykłej miłości Boga. 
Bóg nie pozostaje jej dłużny. Im bardziej
ona się Bogu ofiarowuje, im bardziej coś czyni z miłości do Niego, On tym
bardziej obdarza ją swoją miłością, swoimi łaskami i przybliża ją do swojego
Serca. I ona doświadcza tej miłości tak niezwykłej, tak cudownej, tak
pięknej i tym bardziej ona korzy się przed Nim. Tym bardziej ona pragnie czynić
wszystko z miłości. Następuje ciągła niejako wymiana miłości, ofiarowywanie
siebie tej drugiej osobie. Jest to życie w miłości. Dusza nie
zauważa, kiedy przemieniana jest w miłość. Przechodzi tę przemianę, co nie
znaczy, że ona to widzi; ona może wcale tego nie widzieć. Samą siebie może
doświadczać jako tę, która stale musi walczyć ze swoją słabością, stale musi
przełamywać siebie. Ona może doświadczać siebie jako tę, która upada nieustannie
i tym bardziej korzy się przed Bogiem. Ale jest zanurzana w miłości, jej serce
przepełnione jest miłością. Jej relacja z Bogiem, to relacja miłości i relacja
z ludźmi staje się relacją miłości. I w tym wszystkim jej potrzeby są
zaspokajane, ale to nie one są przyczyną szukania Jezusa, dążenia do Niego,
klękania przed Nim, otwierania się na Niego. Dusza tak zaznała miłości, że
ona stale biegnie do Boga, bo tęskni za Nim, bo Go kocha, bo Go pragnie, bo
chce być z Nim, chce należeć do Niego.
Dobrze by było, aby każdy z nas zobaczył tę
różnicę, przyjrzał się scenie z dzisiejszej Ewangelii, popatrzył na siebie i
zobaczył w świetle tej Ewangelii samego siebie.
Jaka jest twoja relacja
z Bogiem? Czy przypomina relację właśnie tej duszy, która tak bardzo
ukochała, że odpowiada na Bożą miłość również miłością ofiarną? Czy może jest
to relacja tych ludzi, którzy szukają Jezusa, bo im dał chleba? Może jest
relacją tej sąsiadki, która przychodzi, aby również swoje jakieś sprawy
załatwić, zaspokoić potrzeby? Może traktujemy Boga tak straszliwie jak
bankomat, który ma nam dać, wypłacić pewne rzeczy, byśmy mogli załatwiać swoje
sprawy?
Połóżmy serca na Ołtarzu z prośbą, by Bóg
pokazał nam, jaka jest nasza relacja z Nim.
Ponieważ On jest Miłością, nie
musimy się obawiać. Nawet, jeżeli zobaczymy coś, czego nie chcielibyśmy
wiedzieć, to Bóg uczyni to w taki sposób, tak czuły i pełen miłości, że naszą
odpowiedzią będzie tylko jedno – wielkie pragnienie, aby przed Bogiem upaść na
kolana, kochać Go i zmienić ten swój stosunek do Niego, odpowiedzieć miłością
na miłość. A więc nie bójmy się położyć swoich serc! Prośmy, by oświecił nasze
serca poznaniem, zrozumieniem, by oświecił miłością, by je wypełnił miłością!
Prośmy, by odnowiła się, zmieniła się nasza relacja z Nim, by stała się tą
właściwą, pełną miłości. Przyjmując Jezusa z ufnością przyjmujmy tę nową
relację! Uwierzmy, że w ten sposób Bóg przychodzi do nas, by stworzyć na nowo nasze
więzi z Nim, by stworzyć te właściwe więzi, by nam pomóc od nowa stworzyć bliskość
w miłości. Nie lękajmy się położyć serc na Ołtarzu! 
Modlitwa duszy najmniejszej
Jezu mój! Jakże Ci jestem wdzięczna, że
możemy przebywać w Twojej obecności!
Dziękujemy Ci, że obdarzasz nas tak
wielką łaską – Sobą! Dziękujemy Ci, że przychodzisz do serc, że możemy spotykać
się w sercu z Tobą. Dziękujemy Ci, że jesteś pośród nas, wokół nas, że
spotykamy się z Tobą w Najświętszym Sakramencie. Dziękujemy Ci! Nasze serca
doświadczają radości. Ta radość – to Twoja obecność. Nasze serca doświadczają
pokoju – to też Twoja obecność. Nasze serca w Tobie odpoczywają, są w Tobie.
Dziękujemy Ci Jezu za Twoją obecność na Ołtarzu, pośród nas, w nas, w naszych
sercach. Bądź uwielbiony Jezu!
Twoja obecność Jezu, bardzo mocno dotyka
mojego serca.
Moje serce pragnie odpowiedzieć miłością na to, czego
doznaje. Chcę Jezu kochać Ciebie! Jakże pragnę kochać Ciebie całą swoją istotą!
Jakże pragnę kochać Ciebie ze wszystkich sił! Pragnę Jezu cała otworzyć się na
Ciebie, na Twoją miłość! Pragnę Jezu trwać nieustannie przy Tobie, przed Tobą,
w Tobie! Pragnę Jezu! Jakże chciałabym móc w każdym momencie, w każdej chwili,
w każdej sekundzie oddawać Tobie cześć, trwać przed Tobą w wielkim uniżeniu, w
pokorze! Panie mój! Jakże chciałabym wszystko czynić dla Ciebie z miłości!
Każda moja czynność, każde moje słowo, moja myśl, mój oddech dla Ciebie z
miłości! Wiem Jezu, że jestem słaba i moja miłość też jest taka, jakże
nieporadna. Ale Ty jesteś obecny we mnie, Ty dotykasz mnie Sobą, swoją
miłością. I wiem, ja to czuję, to Ty pobudzasz moje serce do miłości, to Ty
wlewasz we mnie te pragnienia. A więc chcesz, abym pragnęła Ciebie, pragnęła
być z Tobą. Chcesz, abym pragnęła kochać Ciebie, jak jeszcze nikt, żadna dusza
Ciebie nie kochała. Dziękuję Ci Jezu za tę miłość, za ten pokój, za pragnienia,
za to wszystko, co czynisz mojej duszy. Uwielbiam Ciebie Jezu!
Dziękuję Ci Jezu za to wszystko, co tak
nieuchwytne zmysłami ciała, za to wszystko, czego nie da się wyrazić słowami,
ale serce, dusza czują, doświadczają.
W moim sercu, Boże, jest wielkie
szczęście, bo Ty jesteś. Ja to wiem, ja to widzę, ja to czuję. Jakże
pragnęłabym Boże zanurzyć się w Twojej Obecności i tak pozostać już na zawsze.
Jakże chciałabym! Wiem Jezu, wiem, że stawiasz przede mną różne zadania. Wiem,
że mam wypełniać różne swoje obowiązki. Wiem Jezu i nie chcę od tego uciekać,
ale chciałabym czynić wszystko, będąc zanurzona w Tobie, swoim sercem
przebywając w Tobie, jednocześnie doświadczając Twojej obecności w sobie.
Chciałabym Jezu świadomie wszystko Tobie ofiarowywać, czynić wszystko z miłości
do Ciebie, każdą rzecz. Chciałabym cały czas trwać w Tobie myślą, sercem, ale
jestem słaba. Nawet na modlitwie moje myśli gdzieś ulatują, a co dopiero
podczas zwykłych czynności. Ale przecież Ty możesz wszystko, więc możesz
sprawić, że będę w Tobie wykonując to, co do mnie należy; że będę kochać Ciebie
wykonując zwykłe obowiązki, najbardziej zwykle. I będę cieszyć się, mogąc Jezu
oddychać w Tobie, w Twojej miłości Wstając rano będę cieszyć się, że mogę będąc
w Tobie robić śniadanie, iść do pracy. I będę cieszyć się, że w Tobie
przebywając cały czas, w Twoim Sercu, w Twojej obecności zrobię zakupy, potem
obiad i swoim bliskim będę usługiwać. Wszystko z myślą o miłości do Ciebie,
wszystko w Twojej obecności. O Panie mój! To jest moim największym szczęściem,
rozkoszą mojej duszy móc kochać Ciebie, przebywać w Tobie, patrzeć na Ciebie. A
Ty stale opromieniasz mnie swoją miłością, obejmujesz mnie nią. Daj mi nigdy o
tym nie zapomnieć. Proszę, niech Twoje błogosławieństwo umocni mnie w tym i niech
mnie poprowadzi. 
Warto zapamiętać!
Miłość jest najważniejsza. Miłość jest
prawdą. Miłość jest wieczna. Miłość kieruje życiem, miłość to życie daje.
Tylko tworzenie relacji miłości zapewnia prawdziwość tych relacji, trwałość
relacji, wieczność. Dlatego zawsze, gdy zwracamy się do Boga, starajmy
się, by ta relacja opierała się na miłości. Starajmy się o czystą miłość. To
nie jest proste. Człowiekowi trudno jest sobie postanowić: od tego momentu
kocham i moja relacja do Boga będzie relacją miłości dziecka do matki, dziecka do
ojca, oblubienicy do oblubieńca. Tego nie da się tak postanowić i sprawić, aby
tak się stało. Ale można to pragnąć, można o to prosić i można starać się
skłaniać swoje serce ku temu. Można sobie uświadamiać to, jaka być powinna ta
relacja. A ponieważ Bóg pragnie tej relacji, to udzieli łaski, aby się tylko
dusza na tę łaskę otworzyła. 
A więc starajmy
się, prośmy, otwierajmy się, aby Bóg pomógł nam stworzyć
właśnie taką relację z Nim – relację prawdziwej miłości. I w tej relacji
niech przepływa nasze życie, niech dzieje się wszystko. W tej relacji niech
zanurzone będą wszystkie sprawy i wszystkie zdarzenia, to, co łatwe i to, co
trudne. W tej relacji! Wtedy dusza sama unosić się będzie do Nieba, bo miłość
będzie ją uskrzydlać i to miłość będzie ją zbliżać do Boga. 
A Matka Najświętsza zawsze stoi przy swoich dzieciach i pomaga im. Modli
się z nimi, prowadzi, przestrzega i wyprasza to, co jest potrzebne, by ich
serca prawdziwie pokochały. Więc i Maryi możemy powierzać te sprawy. Błogosławię
was – w Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót