Rozważania

Nr. 92  Pan jest tym, kto odpłaca, i siedmiokroć razy więcej odda tobie (Syr 35,1-12; Mk 10,28-31)

W dzisiejszych
czytaniach mowa jest o ofierze, o składaniu Bogu ofiary.
Dawniej naród wybrany
składał ofiarę ze zwierząt. Jednak ofiara, jaką Bóg oczekuje od człowieka teraz
jest czymś innym, niż ofiara ze zwierząt. Inne powinno być rozumienie, czym
jest ofiara. Należy całkowicie przestawić swój sposób myślenia. Otóż, kiedy
mówi się, iż ofiara należna jest Bogu, kładzie się nacisk na samą ofiarę, na
wielkość Boga, na to, że człowiek jest tym, który powinien Bogu oddawać w ten
sposób cześć. To jest prawda, jednak pragniemy sobie zwrócić uwagę na coś, co
przynosi Jezus swoją Osobą i nauką. 
Jezus przynosi
prawo miłości.
Odwołuje się do miłości i pokazuje, iż miłość ma być tym, co
skłania człowieka do działania, co jest przyczyną podejmowanych różnych działań
człowieka, również w stosunku do Boga. Jezus przemienia niejako sposób
patrzenia, perspektywę patrzenia na relację z Bogiem. Nie umniejsza wielkości i
Majestatu Boga. Absolutnie! Natomiast pokazuje, iż Bóg sam oczekuje, iż te
relacje między duszą a Bogiem będą układać się na poziomie miłości i z miłości
będą wynikać. Jezus zwraca uwagę na to, że Bóg jest Miłością i że wszystko, co
czyni jest konsekwencją tej miłości. Podobnie oczekuje od człowieka: miłości i
postępowania zgodnie z miłością. 
Natomiast
ofiary powinny być rozumiane troszeczkę inaczej.
To już nie ofiara składana
wielkiemu straszliwemu Bogu, to nie ofiara należna Bogu i składana z obowiązku;
to oddanie siebie Bogu z miłości, to ofiarowywanie Mu różnych swoich spraw,
wyrzeczeń, cierpień z miłości; to czynienie wszystkiego dla Niego z miłości. Te
drobne rzeczy, które człowiek czyni, ofiarowując Bogu z miłości, są tą ofiarą.
Gdy mówi się w czytaniu o tym, iż ofiara ze zwierząt jest miła Bogu, że ołtarz
spływający tłuszczem zwierzęcym jest miły Bogu, to należy to rozumieć
współcześnie jako namaszczenie ołtarza, na dusza którym składa swoje drobne
ofiarki, namaszczenie miłością, która jest u źródeł podejmowanych wszystkich
poczynań przez duszę. Wtedy ofiara jest miła Bogu, kiedy ołtarz namaszczony
jest miłością. A więc, kiedy człowiek czyni wszystko z miłości, jego czyny, jego
postępowanie jest szczególnie miłe Bogu i przyjmowane jest wszystko jako
najwspanialsza ofiara Jemu ofiarowana, oddana. 
Wielokrotnie
już mówiliśmy o oddaniu siebie, wyrzeczeniu się wszystkiego, o rezygnacji z
samego siebie.
I nadal o tym będziemy mówić, nadal będziemy zwracać uwagę na
konieczność ogołocenia siebie samego ze wszystkiego. Ogołocenie jest ofiarą
bardzo miłą Bogu. Jednak to ogołocenie ma wypływać z miłości; każdy inny powód
nie będzie tak mile przyjmowany jak miłość. 
Współcześnie świat
oferuje człowiekowi nieustannie coraz to nowe rzeczy.
Uczy człowieka od
najmłodszych lat ciągłego zbierania, ciągłego nabywania, uczy pożądliwości oczu
i serca. Człowiek nieustannie ma wmawiane, że czegoś potrzebuje, że bez takiej
czy innej rzeczy nie będzie szczęśliwy, nie będzie mógł żyć, nie będzie mógł
dobrze funkcjonować, nie będzie miał uznania, nie osiągnie sukcesu, nie będzie
dobrze spostrzegany. Jego wizerunek, jego poczucie własnej wartości uzależnione
jest od tego, czy nabędzie kolejną rzecz, czy dostosuje się do tego, co
proponuje świat. I dusze niestety ulegają temu wcale nie osiągając ani
szczęścia, ani poczucia bezpieczeństwa, nie osiągając tego, co tak świat
obiecuje, ponieważ to wszystko, co jest propozycją świata nie jest w stanie
zaspokoić człowieka; nie jest w stanie dać mu prawdziwego szczęścia, prawdziwej
miłości, pokoju w sercu, poczucia bezpieczeństwa. Dlatego tym bardziej słowa o
ogołoceniu, o rezygnacji z tego, co proponuje świat, tym bardziej te słowa
powinny zastanowić dusze i powinny zwrócić uwagę na to, co naprawdę jest
istotne dla człowieczego życia. 
Współcześnie
bardzo trudno jest człowiekowi żyć skromnie i w wyrzeczeniu.
Jeszcze jakiś czas
temu człowiek żył inaczej, o wiele skromniej i mógł lepiej rozumieć słowa o
życiu ubogim, skromnym, o ubóstwie duchowym, o ofiarowaniu się, o ofierze
składanej Bogu z różnych rzeczy i spraw. Teraz, kiedy żyje w niesamowitym
przepychu, w dodatku otoczony rzeczami naprawdę niepotrzebnymi, wieloma
rzeczami, które wcale nie są konieczne, niezbędne do życia, trudniej
człowiekowi zrozumieć słowa o ubóstwie duchowym, o skromności, o ofierze. Nie
ma człowieka wolnego od pożądliwości oczu i serca, bo taki jest teraz świat i
wszystko wokół,  w tym każdy żyje. Jest
zarzucany, jest bombardowany dookoła wszystkim, wszystko wdziera się siłą do
ludzkiego serca i umysłu. Więc słowa o ofierze czynionej z samego siebie, z
własnych postaw, wyrzeczeń są ratunkiem dla współczesnego człowieka, są
wyciągniętą dłonią Boga w kierunku każdej duszy.
Gdybyśmy zagłębili się w pierwsze czytanie (Syr
35,1-12),
zauważylibyśmy, iż tam również mowa jest właśnie o życiu w zgodzie z Przykazaniami,
w zgodzie z własnym sumieniem, o życiu dobrym, godziwym i że to wtedy życie
jest ofiarą miłą Bogu, składaną Bogu.
Tak rozumiana ofiara jako postępowanie w
duchu przykazań Bożych, jako czynienie wszystkiego dla Boga, z miłości do Boga,
jako wyrzeczenie od wielu rzeczy ze względu na Boga – taka ofiara jest
przyjmowana szczególnie mile z wielką otwartością przez Boga.
Dobrze by
było, aby każdy z nas poczynił taką refleksję na modlitwie, może wieczorem w
samotności, na ile jest gotowy do wyrzeczeń dla Boga?
Z tym, że nie do takich
wyrzeczeń, które łatwo czynić, które czyni, raczej chodziłoby tutaj o
zastanowienie się nad swoim życiem na ile jestem gotowy zrzec się dla Boga z
tego, na czym mi zależy, co jest szczególnie mi miłe, drogie, czego szczególnie
pragnę, a co przecież nie jest niezbędne mi do zbawienia. Jeśli w ten sposób
spojrzymy, tak szczerze, otwarcie, zobaczymy, że otoczeni jesteśmy chociażby
przedmiotami, które wcale nie są nam potrzebne do życia i do zwykłego
funkcjonowania. One może są swego rodzaju ozdobą życia, komfortem, trochę
polepszają nasze życie, ale nie są konieczne; można się bez nich obejść. One w
jakiś sposób nam służą, może naszym sercom, może służą naszej pysze, egoizmowi,
lepszemu poczuciu wartości, ale nie służą zbawieniu; one nie do tego nam służą.
Czy jesteśmy gotowi, żeby na przykład się ich pozbyć, oddać, podzielić się? Z
tym, że nie chodzi tylko o same rzeczy, przedmioty; to mogą być jakieś inne
sprawy, do których jesteśmy przyzwyczajeni, na których nam zależy, które w
jakimś stopniu stały się częścią naszego życia, ale czy są nieodzowne do
zbawienia? Czy rzeczywiście służą nam na drodze do zbawienia, czy może raczej w
jakimś stopniu przeszkadzają, utrudniają nam kroczenie ku zbawieniu? 
Rezygnacja z
tych różnych spraw i rzeczy może być ofiarą miłą Bogu.
Człowiek musi
zrezygnować ze wszystkiego, aby wszystko zyskać, a więc, aby zyskać Boga. Im
więcej miejsca uczyni w swoim sercu Bogu, tym więcej niejako będzie Go miał w
swoim sercu. Jeżeli na przykład połowa serca zajęta jest sprawami doczesnymi, to
na Boga zostaje tylko ta druga połowa. Gorzej, jeżeli prawie całe serce zajęte
jest doczesnością. Spróbujmy dzisiaj tę refleksję poczynić, na ile jesteśmy w
stanie zgodzić się na ubóstwo? Ewangeliczne ubóstwo? To ubóstwo leży w sferze
ducha. Człowiek musi w sferze ducha przepracować niejako tę sprawę i uwolnić
się w duszy od całej otoczki, która jest wokół niego, która wydaje mu się
niezbędna. Musi w sferze duchowej z tego zrezygnować. Owszem, poczynić może
również kroki takie zewnętrzne w sferze materialnej, ale najpierw idzie decyzja
z głębi serca – uwolnienie się wewnętrzne, by móc cokolwiek robić na zewnątrz,
przyjmować jakąś postawę. O tym również mówiliśmy. Można być bogatym
zewnętrznie, ale wewnętrznie można być, doświadczać, przeżywać wobec Boga
prawdziwego ubóstwa duchowego. Można być też ubogim w sensie materialnym, ale
straszliwie pożądać w swoim sercu różnych rzeczy, czy spraw; być niepohamowanym
w swej pożądliwości czegoś.
Pomyślmy, z
czego moglibyśmy złożyć ofiarę dzisiaj Bogu tak, by rzeczywiście była Jemu
miła.
Może będzie to trudne, by tę ofiarę złożyć teraz, w tym momencie na
Ołtarzu, może potrzeba więcej czasu, aby pomyśleć nad tą ofiarą. Nie szukajmy
daleko, nie szukajmy wielkich rzeczy i spraw, raczej patrzmy na drobiazgi. Te
drobiazgi nieraz bardziej wiążą człowieka, zniewalają niż to, co wydaje się
takie wielkie, to co być może jest tak widoczne bardzo. Nieraz człowiek
wewnętrznie jest bardziej zniewolony niż zewnętrznie. Jeśli trudno nam będzie
teraz, w tym momencie podjąć decyzję, jaką ofiarę złożyć, to po prostu złóżmy
swoje serca i tę gotowość do ofiary, pragnienie zrezygnowania z siebie w
jakiejś sferze swego życia, by złożyć z tego Bogu ofiarę, a wieczorem, gdy
będziemy się modlić zagłębimy się bardziej w siebie samego, poprosimy Ducha
Świętego, by pomógł, by rozświetlił naszą duszę, by pokazał każdy zakamarek, co
takiego można Bogu oddać.
Nie na darmo w
zakonach czynione są śluby ubóstwa.
To Duch Święty pokierował założycielami,
tymi, którzy układali Regułę. Dzięki temu ślubowi wiele dusz uchroniło się od
przepychu posiadania, od pożądliwości; wiele dusz zostało uratowanych, bo gdy
zrezygnowali ze wszystkiego, gdy zostali jak gdyby pozostawieni sami sobie, bez
całej otoczki, bez różnych rzeczy i spraw, niejako byli zmuszeni do tego, by
zobaczyć Boga, by stanąć przed Bogiem. Wiadomo, że wszystko, czym człowiek się
otacza może człowiekowi Boga przysłonić. Kiedy tego wszystkiego nie ma,
człowiek staje przed Bogiem; jest wolny.
Powróćmy do
początku. Wszystko ma wypływać z miłości.
Tylko wtedy, kiedy płynie z miłości
dusza może dokonywać rzeczy wielkich, może stawać w prawdzie, może przełamywać
samą siebie z miłości, może czynić rzeczy, których nie uczyni bez tej miłości,
bo nie jest w stanie. Wszelkie ofiary, wszystko, co czyni dusza z miłości jest
szczególnie Bogu miłe i przyjmowane przez Niego z wielką ochotą. Wtedy drobne
rzeczy, ofiarki drobne w oczach Bożych mają wielką wartość. Natomiast wielkie
ofiary i wielkie wyrzeczenia czynione bez miłości nie posiadają tej wartości w
oczach Bożych.
Złóżmy na
ołtarzu swoje serca.
Uczyńmy to z miłością i wyraźmy swoją gotowość do tego, by
ofiarować siebie samego Bogu w różnych wyrzeczeniach, w różnych rezygnacjach z
siebie.
Modlitwa duszy najmniejszej
Umiłowany mój!
Pragnę Ciebie uwielbić! Pragnę Ci podziękować! Ale znam wielką własną słabość,
nicość i wiem, że wszystko to, co jest moim, niczym jest wobec Ciebie. Chcę
więc, chcę stanąć w prawdzie i ofiarować Ci to, co prawdziwie jest moją ofiarą
dla Ciebie. Chcę ofiarować Ci moją nieumiejętność modlitwy, moje nieporadne
słowa, chcę Ci ofiarować to, co jest moim uczuciem w sercu. Chciałabym kochać największą
miłością, a nie mogę w sobie wzbudzić najdrobniejszego uczucia. A więc
ofiarowuję Ci to, że nie potrafię kochać i że teraz nie ma we mnie wielkich
uczuć. Ofiarowuję Ci Jezu częste zmęczenie i złe samopoczucie, które sprawia,
iż trudno mi się skupić na modlitwie, trudno mi się modlić. Chcę modlić się
właśnie tym, czym jestem, a więc i zmęczeniem, złym samopoczuciem. To Ci
ofiarowuję, bo tym jestem. Chcę Ci ofiarować Jezu pragnienie, aby płonąć jak
prawdziwa dusza, która poślubiła Ciebie, a tak naprawdę nie potrafię z siebie
wykrzesać ani iskierki. Więc ofiarowuję Ci siebie taką, jaką jestem z
całkowitym brakiem żaru, jedynie z pragnieniem, by zapłonąć. Ofiarowuję Ci Jezu
każdą chwilę, w której powinnam oddać Ci wszystko, zgodzić się na Twoją wolę w
różnych sytuacjach wyrażoną, w różnych zdarzeniach, a mi jest trudno tę wolę
przyjąć. Oddaję Ci te wszystkie sytuacje ofiarowując się w nich. Ofiarowuję Ci
różne moje reakcje, które nie zawsze są takie, jak Ty byś tego oczekiwał.
Ofiarowuję Ci najtrudniejsze moje cierpienie: czy to fizyczne, czy duchowe.
Trudno mi Jezu ofiarowywać często to cierpienie w chwili, kiedy rzeczywiście
cierpię. Więc teraz to czynię, gdy dzięki Twojej łasce nastroiłeś moje serce ku
temu. Ofiarowuję Ci to, co w ciągu dnia było, ale i co będzie. Już zawczasu
pragnę Ci wszystko oddać, złożyć w ofierze u Twoich stóp. Choć w moim sercu
teraz nie ma, Boże, tego wielkiego płomienia miłości, to chcę Ci wszystko
ofiarować i całą siebie z miłości. Zobacz Jezu, jaka jestem słaba. Wystarczy
zmęczenie, a nie potrafię już Jezu z wielkim zapałem i entuzjazmem spotykać się
z Tobą. Ale ja chcę Jezu! Chcę, by w moim sercu był wielki zapał, by moje serce
było gorące, by płonęło. Więc Jezu daję Ci siebie taką, jaką jestem, również w
tym braku wszystkiego, co być powinno w moim sercu. Wiedz Jezu, że choć miłość
we mnie jest żadna, że chociaż nie potrafię czynić dobrze, chociaż nie umiem wypełniać
Twojej woli, to Jezu oddaję Ci siebie z miłości i chcę Jezu z miłości czynić
wszystko dla Ciebie. Bądź uwielbiony Jezu w moim sercu Tobie oddanym! 
Zachwycam się
Jezu Twoją miłością. Twoja miłość dotyka mojego serca, porusza je i pociąga ku
Tobie. Twoja miłość obejmuje mnie, Twoja miłość zanurza mnie w Twoim Sercu.
Twoja miłość jest najcudowniejszym zapachem, najcudowniejszym widokiem. Twoja
miłość Jezu, koi moje serce, uspokaja je i sprawia, że odpoczywa w Tobie. Twoja
miłość Jezu, rozjaśnia moje mroki; Twoja miłość budzi we mnie nadzieję, czyni
ufność w moim sercu; Twoja miłość Jezu, czyni mnie szczęśliwą. Proszę, byś
nakłaniał moje serce do otwierania się na Twoją miłość. Proszę, abyś sprawiał,
że moje serce nieustannie będzie wypatrywać Twojej miłości. Pociągnij mnie ku
sobie, aby moje serce wypatrywało Twojej miłości, aby pragnęło stale odpowiadać
na Twoją miłość. Spraw, by moje serce było wytrwałe w dążeniu ku Tobie.
Dopomóż, by stale odpowiadało, by stale otwierało się, by stale kochało. Utwierdź
moje serce w miłości. Niech Twoja miłość stanie się pniem w moim sercu,
krążeniem w moim sercu. Tak bardzo pragnę Jezu, by moje serce było mocne Twoją
miłością, aby żadne burze, wichury nic nie znaczyły, bo moje serce będzie
trwało w Twojej miłości. Niech Twoje błogosławieństwo umocni moje serce w
miłości.
Warto zapamiętać!
Niech
naszą ofiarą będzie duch skruszony. Dzisiaj najpierw słyszeliśmy, że Bóg
siedmiokrotnie odda temu, kto składa ofiarę, ale potem usłyszeliśmy, z Bóg
wynagrodzi stokrotnie. To wszystko świadczy o tym, że Bóg jest hojny w
obdarowywaniu. Gdy dusza ofiarowuje coś Bogu, a więc ofiarowuje siebie w
różnych sprawach, wydarzeniach, Bóg z radością tę duszę wynagradza. To Bóg
ofiarowuje jej o wiele więcej, to On jej daje, to On czyni tę dusze bogatą. A
bogactwo to jest wieczne. Drobna ofiara, drobne wyrzeczenie, drobna rzecz,
która jest bez znaczenia, a Bóg odpowiada niezwykłymi darami, niezwykłą
hojnością. Jego odpowiedź – to wieczność. Warto czasem zastanowić się nad tym. Błogosławię
wam – W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen


<-- Powrót