luty 2012
Jezus
powiedział słowa, które znają właściwie wszyscy, nawet niewierzący: Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia
sprawiedliwych, lecz grzeszników. Jezus przyszedł nawrócić grzeszników.
Jezus przyszedł dla wszystkich, po to by wszystkich zbawić. Każdy człowiek jest
grzeszny, każdy jest słaby, każdy jest mały, każdy potrzebuje Boga. Owszem,
patrząc w kategoriach zewnętrznych, kiedy widać od razu, kto jest osobą
wierzącą, próbującą żyć zgodnie z przykazaniami, a kto osobą niewierzącą,
osobą, która żyje w sprzeczności z Bożymi przykazaniami, człowiek dokonuje
swojego podziału, segregacji, po zewnętrznych oznakach. Jednak tymi, którzy
potrzebują nawrócenia są wszyscy. Każdy człowiek, choćby wydawał się nam
najbardziej świętym, potrzebuje nawrócenia. Jakże często ci, co uważają siebie
za prawych, sprawiedliwych, wierzących w swoim sercu niosą większą zgniliznę,
niż człowiek, którego uznaje się za grzesznika; który być może nie przejawia spektakularnie
zachowania osoby wierzącej.
potrzebuje nawrócenia. I Jezus do każdego z nas przyszedł. Zatem i okres
Wielkiego Postu jest dla każdego. Kościół nie wyodrębnia w tym czasie świętych
i grzeszników, ale woła do nawrócenia wszystkich – i świeckich, i
konsekrowanych. Każda dusza ma w sobie nędzę, z której powinna wyjść. W każdym
sercu jest jakieś błoto, czasem bagno, z którego dusza powinna się wydobyć. W
każdym z nas są takie sfery, które należałoby zupełnie porzucić, opuścić,
odciąć się od nich, by rozpocząć nawrócenie. Do każdego z nas przyszedł Jezus, ponieważ
wszyscy potrzebujemy nawrócenia, każdy z nas jest chorym, potrzebującym
lekarza. Każdy. Ten, kto uważa inaczej, grzeszy pychą.
uwagę na swoje serce, na swoją duszę i na świadomość swoich słabości. Zazwyczaj
przyzwyczajamy się nich, jak też z przyzwyczajenia już podczas spowiedzi
wymieniamy z pamięci wszystkie swoje grzechy. Wydaje się nam, że dobrze wiemy jakimi
grzechami ranimy Boga. Tym niestety bardziej przyczyniamy się do Jego smutku niż
radości z nawróconego grzesznika.
nawrócenie? Porzuceniem starego życia, a wybraniem życia nowego, Bożego. Czymże
jest nasza spowiedź? Wymienieniem tego, co od lat drąży nasze serca, niczym
kornik drzewo. Jednak brakuje w nawróceniu i spowiedzi wyrzucenia tego kornika.
Stwierdzenie faktu, jeszcze nie uleczy drzewa. Trzeba podjąć jakieś kroki. Nie
przyzwyczajać się do tego, że korniki są, ale zacząć coś z nimi robić. Bo
jeżeli przez lata kornik będzie drążył drzewo, to całe drzewo spróchnieje i w
końcu zawali się, upadnie, przestanie żyć. I co będzie z naszych spowiedzi co
miesiąc czynionych? Wymieniane były stale jakie to są korniki, ile ich jest,
ale one nadal drążyły drzewo. I podzieli dusza los spróchniałego, zwalonego
drzewa. Po to jest Wielki Post, aby każdy zastanowił się nad sobą, nad swoją
duszą, uczynił refleksję nad tym, co tak teoretycznie wszystko wie na temat
swojej duszy, ale warto wejść głębiej, aby poznać prawdziwą przyczynę takiego
stanu rzeczy, stanu swojej duszy. Aby w końcu dotrzeć do źródła zła i zacząć
wyrywać to zło z korzeniami, aby choć trochę dokonać nawrócenia; jeśli nie
radykalnie, całkowicie, to chociaż troszeczkę, by zmieniło się coś w nas, co
przyniesie światło duszy i radość Bogu.
głębi swego wnętrza możemy zobaczyć, iż stale w centrum naszego serca jesteśmy my;
nie ma tam Boga, ale każdy z nas. Zatem, nie ma tam prawdziwej miłości, lecz miłość
własna. Miłości doskonałej, miłości Bożej jest brak. Ten brak jest przyczyną
wszystkich grzechów, wszystkich słabości. Jest przyczyną tego, iż tkwimy w
słabościach, niczym człowiek w bagnie, po same uszy. I dopóki brakować będzie miłości
Bożej, dopóty będziemy coraz bardziej w to bagno się zanurzać, bo trudno będzie
cokolwiek uczynić, jeśli nie ma się czego uchwycić, a bagno wciąga. Ratunkiem
dla duszy jest miłość Boża, otwarcie się na Bożą miłość i na wszystko, co ze
sobą Boża miłość niesie. Doskonała, Boża miłość niesie ze sobą Krzyż. Zatem, przyjęcie
tej miłości jest równoznaczne z przyjęciem Krzyża Jezusowego. Jeśli ktoś mówi,
iż przyjmuje Bożą miłość, a nie przyjmuje Bożego Krzyża, oszukuje sam siebie.
Wchodząc w Wielki Post cały czas uświadamiamy sobie potrzebę przyjmowania krzyża.
Sam Jezus powiedział: Jeśli kto chce
pójść za Mną, niech weźmie krzyż swój i Mnie naśladuje. I prawdziwie krzyż należy
podjąć, jako świadectwo przyjęcia miłości Bożej. Odrzucanie krzyża jest
jednocześnie odrzucaniem Bożej miłości, nie przyjmowaniem jej, a co za tym
idzie, sprzyja wzrostowi miłości własnej. A więc zupełnemu zaprzeczeniu tego,
Kim jest Bóg, i czym jest Jego miłość.
Nieustannie
myślimy o krzyżach solidnych, dużych, natomiast pomijamy krzyżyki, które są
maleńkie, a które jakże często są cenniejszymi dla naszych dusz. Tych maleńkich
krzyżyków jest bardzo dużo i dają nam okazję do tego, by w sposób autentyczny,
prawdziwy. biorąc je, naśladować Jezusa. Ich podejmowanie ma odbywać się od
samego momentu przebudzenia. Każdy z nas w inny sposób budzi się rano. Mamy
różne uczucia, różne doznania, choroby, cierpienia, różne obowiązki, różną porę
wstawania, odczuwamy to na różny sposób jako ciężary. Chodzi o to, żeby od
momentu przebudzenia, podjąć swój codzienny krzyż, krzyż obowiązków, krzyż doznawanego
bólu, który nie pozwala swobodnie się poruszać o poranku. Chodzi o podjęcie
krzyża, np. uśmiechu wobec bliskich, chociaż samopoczucie nie za bardzo chce nam
na to pozwolić. Chodzi o to, by z uśmiechem pomyśleć o czekających obowiązkach,
o czekającej pracy, o czekających spotkaniach, sytuacjach, trudach,
trudnościach, których się spodziewamy. O to, by nie myśleć o wszystkim ze
strachem, z odrazą, o to by w swoim sercu nie odrzucać ich, ale by zaakceptować
wszystko to, czego się spodziewamy i wszystko to, czego się nie spodziewamy,
wszystko to, co wiemy, że czeka nas dzisiaj i wszystko to, co będzie
zaskoczeniem. Chodzi o właściwe nastawienie serca, uprzednią zgodę na to w
swoim sercu. To będzie podjęcie krzyża. I chociaż nadal może pojawiać się
niepokój, lęk przed czymś, to jednak już samo wyrażenie zgody będzie podjęciem
krzyża, będzie podejściem do Jezusa, który właśnie idzie Drogą Krzyżową, który
cierpi. Będziemy wtedy jednoczyć się z Jezusem.
Oczywiście na
swój sposób, w swojej codzienności, w swoich obowiązkach. Cokolwiek robimy. Niechby
to było przygotowanie zwykłych kanapek na śniadanie dla współmałżonka, dla
bliskich, to czyńmy to z miłością, ze świadomością, iż podejmujemy maleńki
krzyżyk, idziemy razem z Jezusem. Do wszystkich podchodźmy z uśmiechem, czy to do współmałżonka, czy do swoich bliskich. W
sercu też zgadzajmy się na wszystko, dziękując Jezusowi za ten kolejny krzyżyk.
Do wszystkich i wszystko z miłością. Jeśli naszym obowiązkiem będzie zwykłe
wyjście do sklepu, dźwiganie zakupów, lub też pójście do obowiązków w pracy i
niesympatyczne spotkanie ze znajomym, cokolwiek, za każdym razem, a tych
sytuacji jest bardzo dużo, w swoim sercu mówmy Jezusowi „tak, podejmuję ten krzyżyk dla Ciebie, chcę kochać, chcę razem z Tobą
nieść Krzyż”. To będzie nasza modlitwa. To wszystko będzie naszym
jednoczeniem się z Jezusem Ukrzyżowanym, Jezusem idącym na Krzyż, Jezusem
cierpiącym tortury w więzieniu. To będzie naszym nieustannym jednoczeniem się z
Jezusem, który modli się w Ogrodzie Oliwnym i prosi Ojca, by odsunął kielich,
ale potem zaznacza: jednak nie Moja, lecz
Twoja niech będzie wola.
Wszyscy jesteśmy
zaproszeni by żyć z Jezusem, nieustannie przeżywając razem z Nim wydarzenia
Wielkiego Czwartku i Piątku. Więc nie pozostawiajmy przeżyć związanych z męką
Jezusa jedynie na czwartek i piątek każdego tygodnia, ale rzeczywiście poprzez
podejmowanie maleńkich krzyżyków jednoczmy się z Nim codziennie. Jednoczmy się
z Jezusem przygotowującym się do Ostatniej Wieczerzy, z Jezusem przeżywającym
tę Wieczerzę, z Jezusem już podczas Wieczerzy cierpiącym, ponieważ spodziewa
się męki, spodziewa się zdrady. Jednoczmy się z Jezusem w Ogrodzie Oliwnym,
potem z Jezusem pojmanym, z Jezusem przesłuchiwanym, z Jezusem biczowanym, z Jezusem
niosącym Krzyż, z Jezusem ukrzyżowanym i umierającym. Gdybyśmy połączyli to
jednoczenie się z Jezusem z godzinami dnia, to tak naprawdę możemy w ciągu
całej doby przeżyć wydarzenia Wielkiego Czwartku i Piątku. Rano, kiedy wstajemy, jednoczmy się z
Jezusem, który jest w więzieniu, potem przesłuchiwany, biczowany, który bierze Krzyż,
potem idzie Drogą Krzyżową. O dwunastej w południe z Jezusem, który jest
ukrzyżowany, do godziny piętnastej cierpi i kona na Krzyżu. Godzina piętnasta,
to Godzina konania, możemy jednoczyć się z Jezusem, który kona. Potem możemy
wraz z Maryją przyjąć Jego Ciało zdjęte z Krzyża , razem z Nią złożyć je do
grobu. I ponownie rozpocząć Ostatnią Wieczerzę i cierpienie Jezusa, gdy patrzy
na Judasza, jak podaje mu swoje Ciało i swoją Krew do spożycia. A Judasz
spożywa. Jak wielkim to było dla Jezusa cierpieniem. I znowu Jezus wychodzi na
Górę Oliwną, modli się; możemy jednoczyć się z Nim; i być przy Jezusie oczekującym
pojmania. Potem jednoczyć się z Jezusem prowadzonym, torturowanym. I poranek,
wszystko zaczyna się od nowa – tortury, wzięcie Krzyża, Droga Krzyżowa.
A zatem
starajmy się, od samego rana, podczas wykonywania różnych obowiązków pamiętać o
tym, by jednoczyć się z Jezusem. Patrząc na zegarek, myśląc, co teraz Jezus może
przezywać starajmy się ofiarowywać Mu właśnie te konkretne swoje małe krzyżyki,
swoje czynności, obowiązki, myśli, słowa, cierpienia, wszystko. To jednoczenie
będzie nakłanianiem swojej duszy do miłości, do jej przyjmowania i jednoczenia
się z Miłością. Jednocześnie będzie wypieraniem naszej miłości własnej, a więc przyczyni
się do wzrostu w nas miłości Bożej. Dzięki temu słabości, jakie w nas są nie
będą miały takiej siły oddziaływania, jak zwykle. I będziemy mogli, choć w
pewnym stopniu, żyjąc miłością, odrzucać różne pokusy związane z naszymi słabościami.
Teoretycznie, żyjąc w ten sposób jak to
sobie wyjaśniliśmy, można by całkowicie wypełnić się miłością i stać się
świętym. W praktyce jest tak, że człowiek jest słaby cały czas, a szatan nie
daje za wygraną do końca, nawet w momencie śmierci potrafi bardzo dręczyć duszę
świętą. Jednak dzięki temu zjednoczeniu się z Jezusem posiada moc Jego miłości,
siły, by nie ulegać pokusom szatańskim, by walczyć ze swoim „ego”, ze swoimi
słabościami, z miłością własną. I chociaż nadal doświadcza bardzo często wszystkich
swoich słabości, to walczy, ciągle próbuje od nowa i nie ustaje. Ciągle jest na
drodze krzyżowej z Jezusem. I to jednoczenie z Jezusem chroni ją, pomaga jej,
czyni ją świętą, mimo, że słabości gdzieś tam są, a szatan stara się je
wykorzystać.
I my również,
gdy postaramy się jednoczyć z Jezusem Ukrzyżowanym, gdy starać się będziemy tak
żyć, by z Jezusem jednoczyć się w nieustannym przeżywaniu Wielkiego Czwartku i
Piątku w swojej codzienności każdego dnia, będziemy doświadczać zwycięstwa
miłości. Jednocześnie zaczniemy sobie lepiej, głębiej uświadamiać sedno swoich
słabości, gdzie one tkwią, w czym są. Wtedy zobaczymy, że nie wszystko, co o
sobie myśleliśmy, jest tak do końca prawdą, korzenie gdzieś są głębiej. Trzeba
by się tymi korzeniami zająć. Bóg pragnie uczynić nas mocnymi. Mamy nieustannie
być połączeni z Nim, ze źródłem miłości, ze źródłem swojego życia, mamy być
zdrowymi latoroślami, mamy być zdrowymi drzewami, a nie drążonymi przez
korniki. Widząc korniki mamy starać się je wydobywać, usuwać, ale nie uczynimy
tego własnoręcznie. Naszym sposobem na usuwanie tych korników jest po prostu
przyjęcie Miłości. Miłość będzie wypierać to, co jest złe w nas. I będzie
wypełniać naszą duszę.
Na tym ma polegać nasza droga podczas Wielkiego Postu. Droga
zjednoczenia z Bogiem. I na tej drodze możemy być pewni Bożego
błogosławieństwa, Bożej opieki, Bożej pomocy. Na takiej drodze Bóg szczególnie
błogosławi. Poprośmy, by dzisiaj Bóg na taką drogę nas wprowadził, udzielił
swojej łaski, by nam pomógł w ten sposób żyć.