na Rok „W komunii z Bogiem”
Pokój wam, Dusze
Najmniejsze. Pozdrawiam Was pokojem, bo rzeczywiście Bóg nim nas obdarza. On sam
jest pokojem, niesie ten pokój i pokojem wypełnia ludzkie serca. Pokój ten
potrzebny jest całej ludzkości. Potrzebny jest każdej duszy. Pokój ten
potrzebny jest nam, duszom najmniejszym. W sposób szczególny potrzebny jest tym
z nas, którzy nieść mają Boże orędzie. Tylko dusza wypełniona Bożym pokojem
może rzeczywiście wsłuchiwać się w głos Boga i służyć Mu całym sercem.
Dzisiaj będziemy
mówić o wierze. Temat wydaje się może trudny, bowiem człowiek zazwyczaj opiera
się na tym, co może zbadać, co może dotknąć, udowodnić naukowo, co może
zobaczyć, a więc opiera się na materii. Na tym, co wie. Na tym, czego
doświadczył. Człowiek cały czas chce się na czymś opierać, bo to daje mu
poczucie bezpieczeństwa. Zauważmy, że człowiek buduje swoje poczucie
bezpieczeństwa cały czas na sobie. Na tym, co w ciągu swojego życia zdobył,
czego się nauczył, co osiągnął, co myśli jeszcze, ze osiągnie. To daje mu
poczucie bezpieczeństwa. A przecież człowiek wie, jak bardzo złudnym może być
to, na czym się opiera. Dowodów na to ma bardzo wiele. Pomimo wszystko buduje
swoje bezpieczeństwo, swój pokój na materii, na sobie. To zadziwiające. Choć
tak jest słabym, jednak w sobie szuka tej siły. Choć tak jest bezradnym, to
jednak cały czas uważa, że on sam zapewni sobie wszystko.
Dusza maleńka
powinna zupełnie przemienić swój sposób myślenia. Powinna zupełnie inaczej
patrzeć na wszystko dookoła. A przede wszystkim inaczej spojrzeć na siebie.
Przyjąć raz na zawsze, iż wszystko co człowiecze jest bardzo nikłe, jakże
często złudne. Powinna ostatecznie przyjąć swoją całkowitą słabość. Uznać brak
mądrości. Uznać, iż nie jest w stanie przewidzieć wszystkiego i zapobiec
wszystkiemu. Dusza maleńka powinna, uznając swoje nic, całkowicie zwrócić się
do Boga, by w Nim pokładać cała swoją ufność, całą swoją nadzieję. By raz na
zawsze uwierzyć do końca, że to Bóg jest jej ostoją. Że to On jest Panem całego
jej życia. I że to On jest Królem całego świata i tym światem kieruje. Prowadzi
ludzkość. Jednak trudno jest duszy przyjąć z wiarą to wszystko, bo nieustannie
dochodzi do głosu jej pragnienie, by jednak oprzeć się na tym, co wie na pewno,
co zna, co widzi, czego może dotknąć. Jakże trudno jest duszy, zupełnie
porzucając materię, otworzyć się na świat Ducha, by w tym świecie szukać
pokoju, bezpieczeństwa, pewności, prawdy. Dusza ciągle ogląda się w tył a
oglądając się przyznaje sama, że tej prawdy szuka nadal w materii.
Bóg zatem
pragnie zaprosić nas, dusze najmniejsze, do świata Ducha, byśmy zupełnie
porzucili swoje oparcie w dotychczasowym życiu, dotychczasowym świecie, w
dotychczasowych swoich zabezpieczeniach. Często Bóg zmuszony jest do tego, by
pokazać duszom, szczególnie tym wybranym, powołanym do szczególnych zadań, jak
złudne są ich oparcia. I zabiera tym duszom to, na czym się opierają. Zabiera
im zdrowie, zabiera im pieniądze, zabiera przyjaciół, bliskie osoby, pracę, ich
możliwości, ich umiejętności. Zabiera ich otoczenie. Zabiera im różne rzeczy i
sprawy, na których się opierały, aby pokazać, że to wszystko jest niczym. Że to
wszystko nie może stanowić oparcia dla duszy. Nie zawsze dusza przechodzi
pomyślnie tę próbę. Jeśli jest zbyt mocno przywiązana do tych spraw, przeżywa
ogromne załamanie. I chociaż Bóg pokazuje tej duszy, iż to On jest jej
oparciem, jedynym oparciem, to niestety nieraz dusza odwraca się od Niego,
szukając wszędzie, bądź też popadając w rozpacz. A wystarczyłoby tylko jedno
spojrzenie ku Niebu.
Bóg nie chce nam,
swoim duszom najmniejszym, zabierać wszystkiego. Zresztą nie wszyscy z nas
potrafiliby taką próbę przejść. Dlatego duszom maleńkim pragnie przekazywać swoje
Słowo. Poprzez Słowo przekonywać je o tym, co jest dobrem dla nich. Spójrzmy na
wiarę Abrahama. Dzięki jego wierze mógł rozrosnąć się naród izraelski w tak
wielki lud, bo on uwierzył wbrew nadziei. Miał jedynego syna, a obiecane miał
miliony. Jednak wierzył, ufał i szedł za głosem Boga. Szedł do końca. Szedł
nieraz wbrew swojej wielkiej miłości do syna. A kiedy usłyszał, ze ma go złożyć
w ofierze, mimo ogromnego cierpienia był i na to gotowy. Bo wierzył. Wielką
wiarą musiał wykazać się Mojżesz. Początkowo nieznany wśród swojego ludu,
przecież wychowany gdzie indziej, na dworze. A jednak wszedł między swój lud, z
którego przecież został zrodzony. I ufając słowom Boga, wierząc Jego słowom
wyprowadził lud z niewoli. I prowadził go przez 40 jeszcze lat. Ileż wiary było
w tym wielkim człowieku. Gdybyśmy tak sięgnęli do Pisma Świętego, zobaczylibyśmy
wiele historii ludzkich, gdzie wiara w Słowo Boga, gdzie pójście z ufnością za
tym Słowem dokonywało cudów i wyzwalało ludzi.
Teraz Bóg pragnie,
aby dusze najmniejsze, porzucając to co ludzkie, to co jest ludzkim oparciem,
to co jest ludzkim zabezpieczeniem, to co po ludzku daje swego rodzaju poczucie
bezpieczeństwa, pokój, zaczęły z większą ufnością słuchać Jego Słowa. Z większą
ufnością realizować Jego pouczenia. Z wiarą podejmować zdania. Czyż nie dał nam
tak licznych dowodów swojej opieki? On pragnie wprowadzić nas na górę, aby tam,
niejako w oderwaniu od rzeczywistości, która nas na co dzień otacza, przyjąć naszą
wiarę, nasze oddanie się Jemu. Tam też pragnie przekazać nam swoje zapewnienie
o prowadzeniu całej naszej Wspólnoty. Swoje zapewnienie o błogosławieństwie,
jakie roztacza nad nami. Zapewnienie o łaskach, które pragnie zsyłać nadal na
wszystkich nas. Chce niejako zawrzeć z nami swego rodzaju Przymierze. My uznamy
Go za swego Boga, Jedynego Boga, za jedyny swój pewnik, za jedyny swój pokój i
swoje bezpieczeństwo. Przyjmiemy Jego opiekę nad sobą. Uznamy, że tylko Bóg i
nikt inny. Zapewnimy Boga o pragnieniu swego posłuszeństwa wobec Niego. Natomiast
Bóg położy nad nami swoją rękę. Położy ją na każdej głowie. I w ten sposób przekaże
nam swoje zapewnienie o tym, iż On jest Bogiem z nami. Bogiem, który prowadzi
swój lud i nieustannie się nim opiekuje. Pragnie zatem, abyśmy z wiarą
wstępowali na tę górę. Tak jak tej wiary potrzebowali poprzedni prorocy,
patriarchowie, ludzie święci. Dzięki wierze dochodzili do wielkiej świętości.
Tak i my, dusze maleńkie, poprzez wiarę będziemy realizować Boże dzieło i
wypełniali swoje powołanie – dochodząc do wielkiej świętości.
Bóg chce zapewnić nas, że wiara dokonuje cudów. Z wiarą podejmowane
zadanie realizuje On sam i wypełnia sam w duszy i we Wspólnocie. Potrzebna Mu
jest tylko nasza wiara, On zaś wypełni w nas wszystko, czego będzie sam od nas
oczekiwał. Jest Bogiem z nami. Niech pokój wypełni nasze serca i zapewni nas o
nieustannej Bożej obecności nad nami.