Rozważania

Nr. 19  Dusze maleńkie – dziećmi światłości

Konferencja na Wielki Post w Roku „W komunii z Bogiem”
4 kwietnia 2011 r.

Pokój wam, Dusze
Najmniejsze! Niech pokój, z którym przychodzi Jezus rozjaśni wszelkie ciemności
i da światło naszym sercom, naszym duszom, naszym myślom, niech prowadzi nas ku
światłości. Bo Bóg jest światłem, to On jest wszystkim, to On ma w sobie
prawdę. Bóg jest jedynym źródłem wszelkiego dobra, wszelkiej mądrości,
wszelkiej prawdy. Jeśli w Nim przebywamy, korzystamy ze wszystkiego, co jest
Boże. Ale jakże często dążymy do czegoś innego, idziemy za swoimi pragnieniami
i wtedy popadamy w ciemność. Bóg wybrał nas, powołał, byśmy byli dziećmi
światłości, by każdy z nas był światłem. Ale jakże często powołanie mylimy z
posiadaniem. Otóż człowiek powołany wcale tej światłości nie musi posiadać. Bóg
obdarza światłością i On jest światłem, a my jakże często myślimy, że to
światło posiadamy nieustannie w sobie i to my jesteśmy tym światłem sami z
siebie. Jakże często, jako dusze obdarzone darem powołania, popadamy w pychę
sadząc, iż to, co jest przecież darem Boga i Jego obecnością w duszy, przyjmujemy
jako swoją własność, jako swoje i chlubimy się tym. Czujemy się mocni swoją
mocą.

Powołani jak Dawid (1Sm 16,1b.6-7.10-13a)
Dzisiaj rzucimy
nieco światła na to, jakimi są dusze powołane, wybrane przez Boga. Jeśli
pójdziemy myślą do pierwszego czytania z dzisiejszej Mszy św., to zauważymy, iż
tam powołany został najmłodszy z braci. Do tego stopnia nie brany pod uwagę do
możliwości bycia namaszczonym, iż ojciec nawet go nie wezwał. Siedmiu
pozostałych przedstawił, ale Dawida nie wezwał. Dopiero na wyraźną prośbę Dawid
został również wezwany. I chociaż był najmłodszy, postać niepozorna, to jednak
właśnie on został namaszczony, i od chwili namaszczenia Duch Pana spoczął na
nim. To najbardziej istotne w tym fragmencie: od chwili namaszczenia Duch Pana
spoczął na nim. Dusze wybrane, wybraństwo dusz nie polega na tym, iż miały być
one wielkimi same w sobie, iż miały by  być same z siebie święte. Wybraństwo polega na
tym, iż to Bóg sam te dusze wybiera, naznacza, do tych dusz zstępuje. To Jego
obecność jest ich wybraństwem, obecność Ducha Pana, namaszczenie Duchem jest
tym wybraństwem. To wyróżnienie duszy ze względu na obecność Boga w niej a nie
na jej świętość, bo tej świętości dusza nie ma. Dusze najmniejsze są duszami
wybranymi i są duszami powołanymi do wielkiego dzieła. Jakże wiele już
wspólnota słyszała słów na temat wybrania i realizacji dzieła. Jednak dusze
najmniejsze muszą mieć tę świadomość, iż rzeczywiście i prawdziwie są duszami
najmniejszymi, a ich wybraństwo, ich wyróżnienie polega na Bożej obecności w
sercu. Na niczym innym. Dusze te nie wyróżniają się niczym szczególnym spośród
innych dusz. Nie posiadają cech, cnót, które mogłyby świadczyć o ich wielkości,
mogłyby wskazywać na to, iż są szczególnie przez Boga wybrane. To naprawdę
dusze małe, niepozorne, takie, na które nikt nie zwraca uwagi. To często dusze,
które traktowane są jako te rzeczywiście nic nieznaczące. Tak jak Dawid. Jednak
dusze te, dusze najmniejsze obdarowane są przez Boga w sposób szczególny. To
obdarowanie nie jest ich własnością. Nie mogą sobie tego daru przywłaszczyć i
traktować jako  swoją własność na wieki. Tym
obdarowaniem, tym darem jest sam Bóg a On daje, komu chce i kiedy chce, i w
ilościach udziela się takich, jakie chce sam. W związku z tym dusza najmniejsza
powinna nieustannie mieć świadomość własnej małości wobec Boga i przyjmować
postawę ciągłego oczekiwania, ciągłego otwierania się, otwierania serca, duszy
na przychodzącego Boga, na zstępującą miłość do serca. Dusza najmniejsza ma
mieć to poczucie, iż sama jest niczym, że sama nie zrobi ani kroku do przodu i
nie postąpi nawet na milimetr na drodze ku świętości. Dusza najmniejsza ma mieć
to poczucie ogromnej własnej słabości, niemożności czynienia dobra, a wręcz
poczucie, iż zdolna jest popełnić każdy grzech. Jednocześnie dusza ta ma
widzieć w Bogu całą swoją moc, całą swoją świętość, ma w Nim pokładać całą
swoją nadzieję, ufność, wiarę, w Nim widzieć źródło wszystkiego, a więc źródło tej
wiary, tej ufności, tej miłości, źródło pokoju w Bogu. Dusza najmniejsza ma
całkowicie i zupełnie zwrócić się do Boga, który dla niej ma stać się wszystkim
i ma ufać do szaleństwa, do końca. Dusza najmniejsza nie posiada żadnej
mądrości, żadnego rozeznania, sama nie wie nic i nic nie rozumie. Jednocześnie
ufa, że Bóg pokieruje nią, i że to On jest doskonałą mądrością, nieskończoną
mądrością. A więc to On poprowadzi dzieło, to On pokieruje jej życiem. I
wystarczy, że On wie wszystko, a dusza najmniejsza z wielką ufnością poddaje
się temu prowadzeniu, mimo, że nadal nie wie nic i nic nie rozumie. Dusza
najmniejsza nie dyskutuje, bo wszelka dyskusja jest wyrazem pychy. Człowiek
wtedy, posługując się swoim intelektem uważa, iż na tyle posiadł jakąś mądrość,
iż może dyskutować z Bogiem. Dusza najmniejsza poddaje się Bogu bez dyskusji.
Ufa Bożej miłości, Bożej dobroci, Bożej mądrości. Idzie niejako na ślepo za
Bogiem. Wie, że tylko Bóg może ją poprowadzić do swojej światłości.

Prostymi jak człowiek niewidomy od
urodzenia (J 9,1-41)

Zauważmy, ileż
zamieszania w sercach poczyniło jedno uzdrowienie, jedno przywrócenie wzroku
niewidomemu. Ale to zamieszanie było w sercach faryzeuszy, ponieważ oni
bazowali na swojej mądrości, na swojej pysze. Nie chcieli uznać Boga jako tego,
który uzdrawia; jako tego, który ma moc. Nie chcieli uznać w Jezusie Mesjasza.
Tak bardzo bronili się przed tym, aby przyznać, że Jezus posługuje się mocą
samego Boga, i choć mieli widoczne, jawne znaki to serca ich zamknięte nie
potrafiły tych znaków odczytać. Dusza najmniejsza przyjmuje wszystko, jako Bożą
rzeczywistość, Bożą obecność, Bożą drogę, Boże prowadzenie. Bóg wybrał dusze
najmniejsze dlatego, by na nowo wzniecić światło na ziemi, by na nowo Jego
miłość zapłonęła, by na nowo ludzie odczytali Boga, Bożą obecność, wszędzie, w
całym wszechświecie, by na nowo odkryli istnienie Boga. Ale dusze te, wybrane,
powołane właśnie do tego, muszą być prostymi, tak jak prostym był chociażby ten
niewidomy. Prosto odpowiadał na pytania pokrętne faryzeuszy. Mówił, że nie wie,
kim jest ten, kto go uzdrowił, ale on wie, że został uzdrowiony i wie, że Bóg
udziela swojej mocy nie człowiekowi grzesznemu, ale sprawiedliwemu. Wie
również, że człowiek nie jest w stanie swoją mocą dokonać takiego uzdrowienia.
Jego odpowiedzi bardzo proste, zwyczajne, oczywiste, jasne, denerwowały
faryzeuszy, ponieważ ukazywały ich pokrętne myśli, ich fałsz, ich zamknięte
serce. I on, człowiek do niedawna niewidomy dla nich był światłem. Dusze
najmniejsze mają być duszami, które nie posługują się własną mądrością, ale
które sercem odczytują Bożą obecność w różnych zdarzeniach i sytuacjach. Dla
dusz najmniejszych wszystko powinno być znakiem Bożej obecności. Ta prostota
serca świadczy o tym, iż dusza rzeczywiście przebywa z Bogiem. Żyjąc w pokorze
rezygnuje z tego, co jest jej własne, a przecież naznaczone grzechem, skażone,
a przyjmuje to, co Boże. Dusza wybrana staje się duszą bardzo prostą. Przestaje
mieć pokrętne myśli, przestaje dyskutować, obmyślać, a zaczyna po prostu patrzeć
prosto w oczy swojemu Stwórcy i z tych oczu odczytywać Jego obecność, Jego
wolę, Jego pragnienie, Jego myśli. Odrzuca swoje własne uznając za nic nie
warte, a przyjmuje Boże. Wszystko staje się bardzo oczywiste dla niej, ponieważ
przyjmuje, iż całe jej życie należy do Boga, i że to Bóg tym życiem kieruje. Poddaje
się Jego woli i pozwala Bogu na wszystko cały czas w sercu mając ufność, że
wszystko jest dobre, bo z samej ręki Boga. W ten sposób dusza żyje Jego wolą i
niesie w swoim sercu Jego światło. Jest przy tym bardzo pokorna. Jest świadoma
tego, iż Bóg wszystko daje, że to Jego obecność w jej sercu i życiu czyni
wszystko, usposabia duszę do takiego odbioru rzeczywistości. Dusza wybrana z
jednej strony żyje z tą świadomością ciągłej słabości własnej, z drugiej,
polegając nieustannie na Bogu ma pokój w sercu. Wie, że Bóg wszystko czyni i
kieruje jej życiem.

Doskonałe narzędzia w ręku samego Boga
Dusza, która
poddaje się w ten sposób Bogu będąc wybraną, powołaną do jakiegoś dzieła staje
się doskonałym narzędziem w ręku samego Boga. Nieustannie duszę taką przenika
Duch Boży; nieustannie błogosławiąca ręka Boga jest nad nią. Nie oznacza to
jednak, iż dusza taka pozbawiona jest różnego typu pokus, wątpliwości, rozterek,
myśli, które próbują odwieść ją od tej drogi. Dusza ta, w zależności od woli
Boga, od swego powołania, swojej drogi, może mieć w różnym stopniu pokusy, by z
tej drogi zejść; może mieć różnego typu wątpliwości, co do siebie samej, co do
powołania, a Bóg dopuszcza nieraz wielkie próby. Jednak czyni to po to, by
duszę zahartować i przygotować do wielkiego dzieła. Czyni tak, szczególnie z
duszami, które stawia na czele dzieła, tym duszom, dając bardzo wiele. Również
te dusze bardzo doświadcza. Zdarza się, że dusze takie do końca swoich dni ziemskich
są nękane pod różnymi wątpliwościami. Bóg dopuszcza szatana, ale walka tych
dusz i zwycięstwo tych dusz są wielkim darem i łaską dla dzieła, są mocą tego
dzieła. Więc dusze takie, mając tego świadomość tym bardziej powinny podejmować
walkę; cieszyć się, że również w tej formie mogą przysłużyć się rozwojowi
dzieła. Bóg powołuje dusze do różnych zadań, obdarza różnymi darami. Stwarzając  człowieka, daje różny temperament, różną osobowość.
Tak, więc dusze wybrane różnią się między sobą bardzo. Jednak jest jedna
wspólna cecha. Tą wspólną cechą dusz wybranych, dusz powołanych do tej
maleńkiej drogi miłości, powołanych do realizacji dzieła Bożego jest
obdarowanie serca miłością, jest uczynienie serca bardzo wrażliwym. Dusze
najmniejsze, to dusze, które po prostu są sercem. Ich relacje z Bogiem mają być
na poziomie serca, ich rozumienie, poznanie na poziomie serca, ich wsłuchiwanie
się w wole Bożą na poziomie serca. Dusze najmniejsze, to dusze, które wyróżnione
są sercem. Poprzez to serce, jakim każda dusza jest obdarowana, Bóg kieruje nią
i kieruje całą wspólnotą. I dusza taka staje się rzeczywiście dla innych
światłem, staje się miłością, staje się duszą niosąca pokój, staje się duszą
wprowadzającą w otoczenie rzeczywistość samego Boga. Jakkolwiek byśmy nie nazwali,
pokój, miłość, dobro, miłosierdzie, światło, mądrość. Po prostu dusza ta, mając
w sobie samego Boga, życie samego Boga, ona tego Boga wnosi w swoje otoczenie.
Sama będąc niczym, poddaje się Bogu a On dokonuje zmian w niej samej i w jej
środowisku. On przemienia Kościół, dzięki takiej małej duszy, całkowicie
oddanej Jemu na własność. W Kościele takich dusz jest sporo. Ich liczba
wzrasta. Rozsiane są po całym świecie. Stają się powoli światłami, które
rozświetlają cudowne mistyczne ciało Chrystusa, wnosząc nowy powiew, nowe
życie, wnosząc światło niby znane, a jednak od nowa odczytywane, od nowa
rozpoznawane.

Całkowicie przyjąć Boga
Bardzo ważnym
jest, by dusze najmniejsze całkowicie przyjęły Boga, jako swoje wszystko, jednocześnie
mając świadomość tego, iż same są tylko niczym. Dopiero wtedy, tylko wtedy,
żyjąc nieustannie tą świadomością, tylko wtedy mogą stawać się światłem, bo Bóg
w nich jest światłem, bo tylko Bóg jest światłością. Człowiek sam nie posiada
światła, nie jest w stanie wykrzesać z samego siebie światła. Światłem każdej
duszy jest Bóg. A więc dusze najmniejsze mają już te zadatki, by być światłością,
bo doświadczając własnej małości, jeśli ją przyjmują, godząc się na nią, mają
szanse na to, by stać się światłością dla świata poprzez przyjęcie Boga jako
swojego życia, swojego wszystko. Dusza najmniejsza musi pamiętać, wiedzieć o
tym, że na pewnym etapie swojej drogi, swojego rozwoju duchowego, będzie w
sposób szczególny doświadczać niemożności uczynienie czegokolwiek o własnych
siłach. Doświadczy bardzo swojej słabości. Jednocześnie wtedy dusza najmniejsza
ma całkowicie oddać się Bogu i polegać na Nim, na Jego mocy. Ma zaufać, by od
tej pory iść, żyć dzięki Jemu tylko, porzucając resztki poczucia własnej mocy,
które przecież i tak nie ma. Ma, tak jak Dawid, zgodzić się na to, by będąc
najmniejszym, paść owce. A Bóg namaści duszę udzielając wybraństwa, udzielając Ducha,
który będzie duszę prowadził. Ma być takim niewidomym, który przez całe życie
nie widzi, ale w momencie, gdy przychodzi Chrystus, gdy pojawia się Bóg przed
nim przyjmuje uznając własne nic, przyjmuje Boga jako moc, potęgę, jako
wszystko. Nie rozumiejąc uznaje Go jako samego Stwórcę, uznaje siebie za tego,
który nic nie wie i nic nie rozumie, jest nikim. Godzi się na to zupełnie i do
końca, nie próbując dyskutować, nie podejmując żadnej myśli, ale uznając Tego,
który jest światłem dla duszy jako jedyne światło, jako jedyne źródło mocy,
mądrości, miłości, jedyne źródło życia i jedynego dawcę, który może od tej pory
tę duszę poprowadzić, udzielając nieustannie przejrzenia.

Wtedy zajaśnieje w nas Chrystus (Ef 5,8-14)
Bóg oczekuje
od nas zaufania na ślepo; wiary mimo braku rozumienia wielu spraw. Oczekuje
poddania się woli Bożej, chociaż nasza będzie chciała dać o sobie znać i podnosić
będzie głowę. Oczekuje uznania Boga, jako jedynej światłości, jedynej mądrości.
Oczekuje zgody na samego siebie, takim, jakim się jest i zgody na własne życie,
jakie otrzymujemy z rąk Boga. Wtedy zajaśnieje w nas Chrystus. Wtedy Jego światło
będzie w nas. Wtedy życie Boga w nas będzie i inni poznają, żeśmy dziećmi Boga.
Wtedy będziemy Jego świadkami, apostołami światłości, apostołami miłości,
apostołami samego Boga. Wtedy rzeczywiście nieść będziemy Jego światło.
Wszędzie, gdzie panuje ciemność Jego światło w nas rozświetlać będzie wszystko,
bo Jezus żyć będzie w nas. Daje nam ku temu siły, udziela ku temu swojego
błogosławieństwa i na tę drogę prowadzi nas już od pewnego czasu. Namaszcza nas
Duchem Świętym.

Niech Duch Pana spoczywa na nas, niech Boże błogosławieństwo,
błogosławiąca ręka Boga nieustannie jest nad nami. Niech Boży wzrok nas
prowadzi i skrzydła Bożej opieki nas otaczają. Niech Bóg błogosławi nas pokojem,
który nam przynosi.


<-- Powrót