Konferencja na Niedzielę Palmową w Roku „W komunii z
Bogiem”
Niedziela Palmowa – 17 kwietnia 2011 r.
Najmniejsze! Oto rozpoczyna się czas najważniejszy, czas, do którego zmierzały
wszystkie drogi, wszystkie czyny, całe ziemskie życie Pana Jezusa. Po to
przyszedł On na świat, po to się narodził, do tego czasu przygotowywał siebie i
innych. Czas, który nie ma sobie równych, czas w dziejach całej ludzkości
najważniejszy; czas, w którym wypełnia się wszystko to, co wcześniej było
zapowiedziane; czas, w którym Bóg w pełni objawia swoją miłość, objawia swoją
potęgę, objawia swoje panowanie nad światem; czas, w którym niejako Serce Boga
zostało otwarte i cały świat został zanurzony w miłosierdziu. Jest to czas
niepojętej mocy objawiającej się również w Świecie Ducha. Oto bowiem Bóg okazał
swoją moc, objawia się jako Król, jako Władca całego świata, mimo, że nie jest
to dostrzegane przez całą ludzkość w tym momencie, kiedy się to dokonuje. Jednak
my już wiemy, czym była ta męka, śmierć i zmartwychwstanie. Bóg objawił się
całemu światu jako jedyny Władca, jako Ten, który panuje nad niebem i ziemią,
jednocześnie jako Ten, który umiłował cały świat, a w szczególności człowieka i
wyzwolił go z niewoli zła, szatana.
Gdy Jezus wjeżdżał
na osiołku a ludzie wiwatowali na Jego cześć, czynili to mając na myśli Jezusa,
jako człowieka, Jezusa jako tego, który jest w stanie zapewnić im to, co jest
dobrem ziemskim. Patrzyli na Niego jedynie jako na człowieka, owszem, mądrego człowieka,
posiadającego pewną wiedzę, również pewną moc, człowieka czyniącego rzeczy
niespotykane, a więc człowieka w jakiś sposób związanego z Bogiem. Niektórzy
uważali Go za proroka, niektórzy myśleli, że być może jest Mesjaszem. Ale tak
naprawdę euforia ogarnęła wszystkie serca, które nie zagłębiały się w istotę
powołania Jezusa, Jego przyjścia i misji. Okrzyknięto Go Królem. Nie zdawali
sobie sprawy, że ich słowa są prawdą. Tylko, że oni inne królowanie mieli na
myśli, niż to, w jaki sposób Jezus króluje, panuje nad światem. A bliskie Mu
osoby, uczniowie, apostołowie, przyjaciele zupełnie inne mieli wyobrażenie o
tym, w jaki sposób Król będzie wywyższony. Serce Jezusa z wielkim bólem
patrzyło na ten tłum, na miasto, które umiłował. Tyle wieków oddawania czci
Bogu, tyle wieków przeżytych wspólnie z narodem wybranym, przez Boga
umiłowanym. A Jezus wiedział, co ten naród uczyni za kilka dni, jaki ból zada Mu,
Bogu, którego miłuje. W Sercu Jezusa mieszały się uczucia smutku, bólu, ale i
radości, bowiem On na te dni czekał. Przecież wiedział, jaka jest misja, jaki
jest tych wydarzeń ostateczny cel.
Panowanie Jezusa
objawia się w pełni podczas Jego męki, podczas ukrzyżowania, również podczas
śmierci i podczas Jego zmartwychwstania. Choć zmartwychwstanie Jezusa niejako
ostatecznie ukazuje całkowite pokonanie śmierci. Ale podczas męki dokonuje się
cały czas walka i cały czas Bóg objawia swoją moc. Niektórym może się to wydać
dziwne: sponiewierany Bóg, strasznie pobity, słaniający się na nogach,
upadający po krzyżem, doznający niepojętego cierpienia podczas krzyżowania, Bóg
wiszący na krzyżu, obrażany. A jednak to właśnie wtedy Jezus panuje nad światem,
to On ukazuje swoją moc, potęgę miłości, potęgę miłosierdzia. Nie upada do
poziomu, jaki reprezentuje szatan i serca przez niego zawładnięte. Jezus
realizuje swój plan zbawienia bez względu na to, w jaki sposób szatan stara się
temu przeszkodzić. Sekunda po sekundzie Boża miłość zwycięża każdy grzech. Męka
Jezusa, która rozpoczęła się w sposób szczególny już na Górze Oliwnej. Męka Jezusa
w każdej sekundzie jest zwyciężaniem szatana. Możemy to sobie wyobrazić jako
sekunda po sekundzie, grzech po grzechu całej ludzkości pokonywany jest Bożą miłością
i miłosierdziem. Mimo, że ci, którzy uczestniczyli wtedy w tych wydarzeniach
nie widzieli tego, to jednak właśnie wtedy z wnętrza Boga wylewała się miłość i
miłosierdzie, obejmując cały świat, całe stworzenie, dokonując zwycięstwa w
czasie, w przestrzeni, w Świecie Ducha, okazując swoje panowanie od początku
świata po jego kres. Bóg obejmował swoim zwycięstwem wszystko. Przede wszystkim
objęta była ludzkość, ale objęta była cała ziemia, cały kosmos, wszechświat.
Można by powiedzieć, że nie było ani milimetra w całym kosmosie, co nie objęte
byłoby tym triumfem Boga.
W momencie śmierci,
gdy Jezus oddał ducha Ojcu, najbardziej zostały poruszone, zadrżały wszystkie
moce. To, co się dokonywało w tym momencie nie ma porównania w niczym. To tak,
jakby w jednym momencie zniknął świat i na nowo się narodził, na nowo został
stworzony. Wszystko zostało przeniknięte Bogiem, triumfem Boga, Jego
zwycięstwem. Wszystko objęte Jego miłością i miłosierdziem uzyskało nowy
kształt, nowa formę, nowe oblicze, nowy byt, istnienie. Przecież Bóg umarł,
pokonując szatana. Dla wielu wydawało się, iż wszystko się skończyło, Jezus został
pokonany. Ich oczy były ślepe, serca zamknięte, dusze gdzieś głęboko
zaskorupiałe w grobach. Było to właśnie w całej pełni. Okazał się światu, jako
Król. Oczy ludzkie widziały cierpienie i śmierć i kojarzą to z przegraną. Człowiek
boi się cierpienia i śmierci. Jezus pokazuje nam, iż jest to zwycięstwo. Przyjęte
cierpienie, to znak triumfującego Boga w duszy człowieka. Świadomie przyjęte
cierpienie, zgoda człowieka jest triumfem Jezusa w jego sercu, w jego życiu.
Jeśli jest to cierpienie ofiarowane Jezusowi, jakże wielki to triumf miłości,
najdoskonalsza miłość, święto całego nieba, i wielka porażka, zapadanie się
piekła, zwycięstwo Kościoła i upadek szatana.
Patrząc na te
kolejne dni, uczestnicząc we wszystkich wydarzeniach, towarzysząc Jezusowi na
drodze cierpienia pamiętajmy, iż oto uczestniczymy w wielkim triumfie, w
panowaniu, w królowaniu Boga nad światem. Co nie znaczy, że nie było to
straszliwie bolesnym doświadczeniem. Ale tylko to, co jest szczególnie cenne,
wartościowe, zdobywa się właśnie cierpieniem. Tylko szatan podsuwa łatwe,
lekkie zwycięstwa. Są to zwycięstwa zła. Starajmy się swoje serca nieustannie
otwierać na obecność Jezusa, na Bożą rzeczywistość, na wydarzenia. Ponieważ
świadomość nasza jest większa niż wtedy apostołów, możemy niejako lepiej
przygotować się i przeżyć te dni. Jest to łaska. Starajmy się by zewnętrzne
przygotowania nie stłumiły naszych serc, nie odsunęły gdzieś naszych dusz na
bok. Niech przygotowanie serca duszy będzie najważniejsze dla nas. Inne rzeczy,
inne sprawy jako mniej istotne traktujmy i czyńmy tylko to, co konieczne. Nie
dajmy się krzątaninie, zewnętrznym pracom skusić. Najważniejsza to dusza. Ona
ma spotkać się z Bogiem.
Niech spocznie na naszych sercach Boży pokój. Niech on strzeże serc naszych
podczas tych wszystkich dni i nie pozwoli zejść z drogi triumfującego Boga.
Niech Bóg błogosławi nas.