Do
wielkiego Dzieła wybrał nas Bóg, do wielkich zadań nas powołał.
Wielką Miłością zajmować się będą serca nasze. Jednak, byśmy
dobrze mogli wypełniać swoje powołanie, byśmy dobrze je najpierw
odczytali, musimy sami przejść przeobrażenie.
Bóg
wybiera wśród maluczkich. Bóg wybiera pośród najmniejszych.
Upodobał sobie w słabości i jej szuka, by oparłszy się na Bogu,
Jego mocą zdobyła świat dla Miłości. Najbardziej nam znanym z
dziejów Kościoła fakt przeprowadzenia Dzieła Odbudowy Kościoła
było powstanie zakonu św. Franciszka – biedaczyny z Asyżu. To jego
Stwórca powołał do odrodzenia Mistycznego Ciała Jezusa. To ta
niepozorna, mała dusza, zaznawszy najpierw cierpień, zetknięta z
Bożą Miłością odżyła, przeobrażona, by żyć tylko dla Niego.
To, co dokonało się w sercu Franciszka, było wielką przemianą
pod wpływem dotyku Prawdy – Istoty Boga. Jego spojrzenie na
rzeczywistość go otaczającą zmieniło się diametralnie. Od tego
momentu patrzył na świat oczami Miłości. We wszystkim dostrzegał
Miłość. Widział tę Miłość urzeczywistniającą się w
najdrobniejszych rzeczach. Szmer strumyka mówił mu o Miłości.
Delikatny powiew wiatru przypominał mu, iż Bóg Go kocha. Dotyk
ciepłych promieni słonecznych, zapach kwiatów, śpiew ptaków,
pierzaste chmury i granatowe, ciężkie od burzy Niebo, wszystko było
wyznaniem Miłości Boga do człowieka. Najmniejszy owad chodzący po
liściu, pszczoła i komar – ruchem swych skrzydeł dowodziły
Miłości Bożej. Każda kropla deszczu, płatek śniegu, igiełki
szronu na gałęziach, to zlewana na ziemię Miłość. Powietrze
ostre i lodowate zimą oraz gorące, parne w czasie lata, było
dowodem niepojętej Miłości Boga do całego świata.
Franciszek
na nowo odkrył Bożą Miłość. W dodatku zrozumiał, iż Bóg
upodobał sobie w tym, co małe i niepozorne. Gdybyśmy przyjrzeli
się przez szkło powiększające drobnym kwiatkom polnym, samotnym
kwiatkom górskim, gdybyśmy naprawdę wzięli do ręki te
najmniejsze i najdrobniejsze, zobaczylibyśmy, ileż piękna Bóg
ukrył właśnie w nich. Piękno dumnych lilii ogrodowych jest czymś
innym, niż piękno niepozornych, małych kwiatków. Bóg w tych
maleńkich ukrył swoją niepojętą Prawdę: małość, pokora,
ukrycie – mają w sobie więcej uroku, piękna, niż to, co wszyscy
głośno chwalą i oklaskują. Piękno tkwi w uniżeniu, poddaniu,
ukryciu, pokorze, skromności, w przyjmowaniu prostym sercem tego, co
przeznaczył dla nas Bóg. I małe kwiatki świetnie to obrazują.
Łąka
może być takim obrazem dusz ludzkich powołanych do życia z
Bogiem. Na łące rośnie trawa, przeróżne jej odmiany i gatunki.
Są różnego typu kwiaty, odmienne wielkością, barwą, kształtem
listków, płatków. Jedne zupełnie ukryte w trawie, inne wyższe od
niej, górują nad pozostałymi. Kwitną od wiosny do jesieni,
niejako wymieniając się, raz jedne, raz drugie. Swoim kolorem,
zapachem przywołują owady, które korzystają z ich nektaru, pyłków
jednocześnie zapylając je i przez to zapewniając ciągłość
gatunkowi. Ale nie tylko owady korzystają z dobrodziejstwa łąki.
Inne zwierzęta również. I te małe, płazy, gady, ssaki. I
większe, pod ciężarem których ugnie się niejedna roślina.
Jednak żyją ze sobą w symbiozie, bowiem Bóg tak zaplanował. One
wypełniają Jego wolę w sposób pełny, bo są tym, czym je
stworzył i nie próbują kreować siebie na kogoś innego. To fakt,
nie czynią tego za sprawą wolnej woli, ale instynktownie, według
kodów genetycznych w nich obecnych. Jednak na ich przykładzie można
wytłumaczyć zgodność życia z wolą Boga, z powołaniem.
Kret
nie będzie jaskółką, a jeż zwinną wiewiórką. Pszczoła nie
stanie się wołem, a antylopa nie poleci niczym orzeł. One są tym,
czym chce Bóg, aby były. Człowiek zaś próbuje stale być kimś
innym. Nie rozumie, iż to, do czego został powołany jest jego
zadaniem życiowym. Bóg do jego misji obdarzył go odpowiednimi
łaskami, darami, zdolnościami, umiejętnościami. Powinien je
należycie wykorzystać, by doskonale wypełniać swoje powołanie.
Pszczoła najpełniej zrealizuje siebie robiąc miód. Krowa zaś
dając mleko. Nie można od nich żądać odwrotności. A człowiek
stara się właśnie co rusz tak czynić. Ma wytwarzać miód, a on
chce dawać mleko. Ma dawać mleko, a on woli miód. Oczywiście są
to tylko przenośnie, porównania, ale sens ich jest bardzo głęboki.
Świętość to bycie tym, kim stworzył i do czego nas powołał
Bóg. Wszelkie próby odstępstwa od tego są realizacją woli
człowieka, zamiast Boga, a więc są samowolą.
Bóg
stworzył nas „łąką”. A na tej łące jest różnorodność
roślin i zwierząt. I chociaż lekceważona jest przy porównaniu z
ogrodami czynionymi ręką człowieka, to jednak Bóg upodobał sobie
właśnie bardziej w jej ukrytym pięknie, niż w królewskich
ogrodach, o które dbają zespoły ogrodników. Spróbujmy poczuć
się, jako Wspólnota Dusz Najmniejszych taką łąką, na której
jest ogromna różnorodność gatunków. Która bogata jest tą
wielością odmian. A która jednocześnie jest pełnią, bowiem
stanowi ekosystem, gdzie każdy ma swoje miejsce, zadanie, korzysta i
żyje dzięki innym. Gdzie wspólnie tworzą dla siebie środowisko
najlepsze do rozwoju. Wyginięcie zaś jednego gatunku może
pociągnąć za sobą poważne skutki, bo wyginąć mogą inne. Jedne
dla drugich są bodźcem rozwoju, wzrostu, pokarmem, oddechem. Gdyby
któreś z nich naraz przestało być tym, czym stworzył je Bóg dla
tej łąki, łąka odczuwałaby to bardzo boleśnie i nie mogłaby
być w pełni tą, jaką Bóg pragnie, aby była.
Podobnie
jest z naszą Wspólnotą. Bóg stworzył ogromną różnorodność
dusz. Łączy nas jedno – powołanie do bycia „łąką”, czyli
powołanie na drogę dusz najmniejszych. Każdego wyposażył w różne
dary i powołał w tej Wspólnocie do różnych zadań. Nie ma
zadania ważniejszego, czy też mniej ważnego. Tak, jak na łące,
wszystkie stworzenia są potrzebne do pełnego rozkwitu i życia tej
łąki. Jednak jeden jest maleńkim kwiatkiem niewidocznym w bujnych
trawach, a inny jest wysokim, czerwonym makiem widocznym z daleka.
Jeden pszczołą zapylającą kwiaty, inny kretem zjadającym
pędraki. Jeden skowronkiem wzlatującym w Niebo i swym śpiewem
sławiącym Bożą miłość, inny trzmielem buczącym grubym głosem.
Jeden maleńkim dzieckiem sarny, ukrytym w wysokiej trawie, inny
dużym jeleniem dostojnie chodzącym na skraju lasu. Każde z nich
jest Bożym stworzeniem ujętym w planie Boga. Każde potrzebne,
chociaż czasem trudno nam zrozumieć sens jego istnienia. A
najlepiej realizuje swoje zadanie, gdy jest tym, kim go stworzył
Bóg, a nie udaje innego.
Pośród
nas natomiast przechadza się św. Franciszek- kierownik duchowy
tejże Wspólnoty, któremu Bóg dał nowe oczy, by widział wszędzie
Jego Miłość, by dostrzegał istotę Bożej Miłości, jej głębię.
To on ma dane od Boga poznanie i może z miłością doceniać pracę
pszczół, śpiew skowronka i skoki małej żabki. To kierownik
duchowy, jak święty Franciszek dostrzegł w nas tę umiłowaną
przez Boga maleńkość, a w niej ukryte piękno. I teraz może
dzięki łasce danej mu z Nieba to piękno z każdej duszy wydobywać.
Jednak musimy poddać się Jego prowadzeniu, kierownictwu. Zaufajmy,
iż on, jak św. Franciszek dotykać będzie głębi istoty Boga,
docierać będzie do Jego serca i pokazywać nam Jego Miłość. Z
tego poznania Miłości płynąć będzie Mądrość decyzji. Nie
patrzmy na Niego jako na zwykłego człowieka, bo w ten sposób każdą
Jego decyzję przyjmować będziemy jako ludzką. Patrzmy na niego,
jako na kapłana wybranego pośród wielu, by prowadził w Kościele
wielkie dzieło jego odrodzenia. Takim duszom Bóg udziela łask
szczególnych i natchnień Ducha Świętego. Takich naznacza
charyzmatem danego dzieła, a jest nim Miłość Miłosierna, jest
nim Duch Święty, jest nim opieka szczególna i obecność
nieustająca Matki Najświętszej. Czy takiemu przewodnikowi nie
można zaufać? Takiego przewodnika należy wspierać, modlić się
za Niego i w Jego intencjach podejmować drobne ofiarki. Ci, którzy
poddają się prowadzeniu takim wybranym, kapłańskim duszom, Bóg
nie szczędzi swojej łaski. Bo działa ona przez moc posłuszeństwa
duszy maleńkiej temu kapłanowi oraz przez osobę samego kapłana.
Zatem,
jako dusze najmniejsze, rozważmy w sercach naszych powołanie, jakim
obdarzył nas Bóg. Starajmy się je jak najlepiej wypełniać nie
patrząc zazdrosnym okiem na siebie nawzajem. Bądźmy posłuszne
kapłanowi i zaufajmy jego prowadzeniu. O to, czego nie rozumiemy,
pytajmy kapłana, nie roztrząsając z innymi własnych domysłów,
nie rzucając niepotrzebnych słów i nie wzbudzając nieodpowiednich
emocji u siebie i innych. Bądźmy przepiękną łąką, w której
każde stworzenie harmonijnie współżyje z pozostałymi pełniąc
swoje powołanie najlepiej jak potrafi. A nad nami niech świeci
Słońce i opromienia nas swoją Miłością, ku której wszyscy
kierować będziemy swoje serca. Niech przechadza się pomiędzy
nami św. Franciszek i przemawiając słowami Miłości dociera do
każdej duszy najmniejszej: do kwiatków, owadów, ptaków i ssaków.
One wszystkie zrozumieją mowę Miłości. To jedyny język rozumiany
przez całe stworzenie.
Niech
Bóg błogosławi nas.