Odpowiedzią
na wszelkie problemy, odpowiedzią na wszelkie słabości, jest po prostu Miłość.
To Miłość daje siły. Miłość sprawia, że człowiek ufa, że człowiek wierzy.
Miłość daje odwagę. Miłość jeszcze bardziej otwiera. Miłość. Nie szukajmy
żadnych ćwiczeń duchowych, które by udoskonaliły nas. Nie szukajmy żadnych
ćwiczeń i żadnych wskazań dodatkowych. Miłość, módlmy się po prostu o Miłość. W
Niej jest wszystko, bo w Niej jest Bóg. A z Boga wszystko jest. Cokolwiek jest
dobrego pochodzi od Boga. Ufność, wiara, zaufanie, nadzieja, pokój. To, co
człowiek ma w sercu, pochodzi od Boga. A więc skąd mamy zaczerpnąć tej ufności
i wiary? Z Boga! Z Miłości! Jest to swego rodzaju koło zamknięte, ale trzeba
prosić o Miłość. Prosić o Miłość. I tak, jak człowiek potrafi, otwierać się na Nią.
Prosić Ducha Świętego o otwartość serca – na Miłość!
Kiedy
się kocha, to się i wierzy i ufa i ma się pokój. Wtedy człowiek rozumie mowę
Boga w swojej duszy. I wypełnia Jego wolę. Kiedy prawdziwie kocha, kiedy jest
otwarty na miłość Bożą. Nie szukajmy innych sposobów. To tylko ćwiczenia
gimnastyczne mogą wyćwiczyć ciało. W pewnym stopniu wydoskonalić. Do pewnego
stopnia człowiek osiągnie jakąś sprawność. Natomiast jeśli chodzi o duszę,
każde ćwiczenie może być wypaczone. I tak często się dzieje. Dusze, dla samych
ćwiczeń zaczynają je wykonywać, gubiąc po drodze Boga. Więc nie otrzymamy żadnych
innych ćwiczeń, żadnych innych sposobów, tylko Miłość. Otwarcie się na Miłość,
w oczekiwaniu od Boga, że to On otworzy nasze serca. Oczekiwanie od Boga
wszystkiego. Stanięcie przed Nim takimi, jakimi jesteśmy. A więc stanięcie w
swojej nędzy. W zupełnej, całkowitej nędzy. W niemożności zrobienia
czegokolwiek. W niemożności, nawet poprzez sekundę, skierowania wzroku ku Bogu,
skierowania ku Niemu myśli, drżenia serca ku Bogu. Nic. Człowiek sam z siebie
jest niczym. I nic nie uczyni. Choćby się gimnastykował latami. Natomiast,
jeśli staniemy przed Bogiem w prawdzie, takimi, jakimi jesteśmy i powiemy Mu: Boże mój, jestem tak słaby, że nic nie
potrafię Chciałbym wierzyć, ale nie umiem. Chciałbym zaufać, ale nie potrafię.
Chciałbym poznać Twoją miłość. Nie umiem tego zrobić. Chciałbym kochać, ale
moje serce jest za słabe. Proszę, naucz mnie kochać. Daj mi poznanie Twojej
miłości. Otwórz mnie na nią i poprowadź mnie.
Jeśli
szczerze to uczynimy, to pokonamy kosmiczną odległość w ciągu jednej sekundy.
Inni latami wspinać się będą na wyżyny duchowe. A nas sam Bóg uniesie na sam
szczyt, bo otworzymy się na Niego. Bo On jest wszystkim. I z dobroci swego Serca
hojną ręką rozdaje tym, którzy pragną, proszą, chcą. Których wybiera i posyła.
Nic swoją mocą. Nic swoim wysiłkiem. Nic. Prochem każdy człowiek jest. Prochem,
tylko prochem. A proch niczego nie czyni. Jedynie wiatr może go rozwiać. I już
go nie będzie. Bóg zaś może ten proch wziąć w swoje dłonie, tchnąć nowe życie w
niego, obdarzyć miłością, złączyć ze Swoim Sercem i przemienić w Boga. Złączeni
staną się jednym – Bóg i proch. To może uczynić tylko Bóg – Miłość. Pamiętajmy,
tylko Miłość. Nic innego.