Potrzeba
świadczenia o Miłości tym bardziej staje się aktualną potrzebą im więcej jest
przejawów niezrozumienia i królującej pychy wśród nas. Szerząca się cywilizacja
śmierci (cywilizacja szatana) przejawia się obecnością uosobionego zła, które
posługując się naszymi słabymi sercami wchodzi między nas, jak wilk między
jagnięta. Pozwalamy, by jego jad zatruwał nasze dusze. Bazując na naszych
słabościach, manipuluje nami jak chce, a my mu na to pozwalamy. Szatan atakuje
z różnych stron. Wspólnota Kościoła, będąca oczkiem w głowie samego Boga,
stanowi dla szatana nie lada wyzwanie, jest łapczywym kąskiem, na który on już
zagiął parol.
Jesteśmy
owczarnią Jezusa. By chronić swoje owce, Pasterz stara się je utrzymywać razem.
W momencie zagrożenia owce zbijają się w jedną gromadę. Owce odłączone od
stada, owce nieposłuszne Pasterzowi, są łatwą zdobyczą dla wilka. Dlatego
Pasterz tak bardzo pilnuje swego stada. Dlatego stale dogląda swych owiec,
dlatego dba, by żadna nie odłączyła się od pozostałych. Niestety nie poradzi
nic na upór i nieposłuszeństwo jakiejś owcy. Instynkt powinien trzymać ją
blisko stada. Jeśli jednak lekceważy ona nawoływania Pasterza, jeśli lekceważy
ten naturalny instynkt dany jej przez Stwórcę, sama idzie w paszczę wilka. Z
bólem serca Pasterz patrzeć będzie na los takiej owcy.
Będąc
owczarnią Chrystusową na ziemi nie jesteśmy zwykłą sobie grupą osób. Jest ona
wielką wspólnotą Ludu Bożego, która obejmuje wszystkie kraje, Wspólnotą
zjednoczonych przez Ducha Świętego serc, przez które Bóg – Miłość zstępuje na
ziemię. Każdy z nas jest maleńką cząstką tego Ludu Bożego, maleńkim trybikiem
tego Bożego Dzieła, maleńkim, najmniejszym naczyniem, w które Bóg pragnie wlać
swoją miłość. Nasze połączone serca wypełnione miłością stanowią niezwykłą moc.
Jednak serca pojedyncze, same nic nie znaczą. Bardzo szybko pokonane są przez
ducha tego świata. Musimy zatem trwać w jedności. Musimy trwać w miłości.
Ponieważ słabości nasze są wielkie, ponieważ nasze słabości nas pokonują, wręcz
pożerają, by wilki nas nie rozszarpały, musimy słuchać Pasterza.
Posłuszeństwo
wobec tego, który przewodzi stadu jest gwarancją przeżycia stada i jego
rozwoju. W świecie zwierząt możemy to zaobserwować. Tylko, że tam przewodzi
ten, kto jest silniejszy. Natomiast wśród ludzi to Bóg ustanawia przewodnika,
swego zastępcę na ziemi. Wybiera tego, który otwierając serce stara się słuchać
woli Bożej i ją wypełniać. Nie musi być zatem silny własną mocą, bo moc
otrzymuje z Nieba. I tą mocą przewodzi. Skoro zatem Bóg ustanawia go swoim
zastępcą, a naszym przewodnikiem, udzielając potrzebnych ku temu łask, darów i
charyzmatów, to serce, a wręcz rozsądek podpowiada, iż takiemu przewodnikowi
należy się niezwłocznie poddać pod prowadzenie. Jeśli sięgnęlibyśmy do reguł
różnych wspólnot zakonnych, to zauważylibyśmy, iż podstawową regułą jest
posłuszeństwo. Tam, gdzie było posłuszeństwo wobec przełożonych, tam wspólnota
kwitła i rozwijała się. Gdzie wdzierała się pycha, samowola, tam triumfowała
miłość własna, a o prawdziwej wspólnocie miłości mowy być nie mogło. Wspólnoty
takie upadały. I jeśli nie pojawiła się pośród nich dusza święta powołana do
ich odrodzenia, los ich był nieciekawy.
Tak wiele Bóg
mówi nam przez świętych współczesnych czasów o miłości. Tak wiele tej miłości
daje naszym skołatanym, słabym sercom. I tylko słabością tychże serc tłumaczyć
można to wielkie niezrozumienie części z nas, czym jest Kościół, czym jest Owczarnia
Chrystusowa, czym jest Wspólnota Ludu Bożego, czemu służy i ku czemu dąży. Pragnieniem
naszych pasterzy w tym roku duszpasterskim przeżywanym pod hasłem „Bądźmy
świadkami Miłości” jest, abyśmy w końcu uwierzyli Miłości. Człowiek, który
wierzy Miłości, nie zajmuje się innymi sprawami, nie podejmuje wątpliwości, nie
snuje domysłów, nie wdaje się w dyskusje, tylko kocha. Zajmuje się tylko
Miłością. A kochając patrzy przez pryzmat Miłości. I nie ma w nim żalu,
pretensji. Dlaczego? Bo Miłość pozwala dojrzeć prawdę. Miłość otwiera oczy na prawdę.
Widzi się wtedy inaczej, dostrzega się wielość aspektów, rozumie się swoją i
czyjąś słabość, z pokorą odnosi się do słabości innych, bo samemu posiada się
ich jeszcze więcej. Miłość pozwala zobaczyć działanie Boże pośród nas, mimo, że
nasza ludzka nędza tak bardzo stara się wyjść na wierzch. Miłość pozwala
świętym widzieć w największym grzeszniku – dziecko Boga. I święty traktuje go z
Boską Miłością. O ileż bardziej my, którzy nie jesteśmy wielkimi grzesznikami,
powinniśmy traktować siebie z Miłością, patrzeć na siebie oczami Boga Miłości.
Miłość we
Wspólnocie Ludu Bożego opiera się na posłuszeństwie, zaufaniu i pokorze. Jeśli
brakuje jednego z tych składników, relacje między członkami wspólnoty nie są
pełne miłości. Wkrada się zazdrość, podejrzliwość, budzi się żal i pretensje. A
szatan wykorzystuje sytuacje i rozkręca swoją piekielną maszynę. Obroną przed
tym jest natychmiastowe porzucenie własnego „ego” i modlitwa o jedność. Ciągła
modlitwa o jedność w miłości, o jedność Ducha, o jedność serc w najcudowniejszym
Sercu samego Boga. Bo przecież do Niego wszyscy należymy i do Niego dążymy.
Zapomnienie o sobie, a nieustanne myślenie tylko o Bogu. Wtedy On uzdrowi
relacje, naprawi ewentualne „szkody”, wydobędzie nas z naszych słabości i
uczyni z nas prawdziwą Wspólnotę Miłości. Tylko Bóg może to uczynić. Ten, kto
prawdziwie pragnie żyć w takiej wspólnocie, będzie starał się tak czynić. I te
serca obejmie cudowna łaska Boga i włączy je we Wspólnotę Miłości Trójcy
Świętej tworząc z nich Jedność w Miłości. Ten, kto nadal będzie obstawał przy
swoim i zajmował się różnymi sprawami, tylko nie miłością, to choćby
najgłośniej o niej krzyczał i niby w jej imię
przemawiał, nie zostanie włączony w tę Wspólnotę, bowiem w jego sercu
zabraknie Miłości. I to nie Bóg będzie temu winny, ani żaden inny człowiek,
tylko sama dusza, która odrzucając Miłość, odrzuca życie we Wspólnocie Miłości.
Za te dusze
należy się modlić z miłością. Natomiast nie trzeba wchodzić w dyskusje i nie
dawać się wciągać w niepotrzebną wymianę argumentów i uzasadnianie swoich
racji. Bo tutaj bój toczy szatan. On działa wieloaspektowo, na emocje, na
umysł, na serce, posługuje się słabościami, opiera się na wcześniejszych
życiowych doświadczeniach, przeżyciach, często zranieniach. Osoby te nie są nawet
tego świadome. Dają się zwieść, bo nie otwierają się na Miłość, stale zajęte są
sobą, myślą o sobie. Dopóki nie otworzą się prawdziwie na Bożą obecność, nadal
będą wyszukiwać niepotrzebnych spraw, którymi będą się zajmować, często czyniąc
to niby w imię miłości. Niestety jest to miłość własna. Módlmy się za te osoby.
Jednak dyskusji z nimi nie podejmujmy. Kochajmy je, ale nie dajmy się wciągnąć
w wymianę zdań. Szatan tylko na to czeka. Wzbudzi wtedy następne niepotrzebne
emocje, wciśnie swoje słowa, które są zaprzeczeniem miłości.
Należy
doceniać czyjąś służbę. Trzeba jednak uważać, aby jej nie przecenić, by swoimi
uwagami, pochwałami, niepotrzebnie nie wywołać pychy. We Wspólnocie Kościoła potrzebne
są różne rodzaje służby. Nie o każdej się mówi, nie za każdą się dziękuje, bo
jest to nawet nie możliwe. Wszystkiego też nie wiemy, jak wiele dusz swoją
cichą modlitwą, ofiarowanym cierpieniem wyjednuje nam łaskę posługi, łaskę
jedności, łaskę zdrowia, sił, łaskę otwarcia na światło Ducha Świętego i wiele,
wiele innych. To często jest bardziej zasługująca posługa, bo czyniona w
ukryciu i o niej nie wie nikt, tylko Bóg. Pamiętajmy. Nie oczekujmy od ludzi
wdzięczności, nie pragnijmy być zauważonymi, wtedy Bóg nas dostrzeże i
szczególnie nam wynagrodzi naszą służbę. Jeśli od ludzi zaznamy chwały, nikt nam
jej w Niebie już nie będzie oddawał, bowiem swoje już odebraliśmy na ziemi.
Niech Bóg błogosławi nam. Niech będzie z nami i pomnaża naszą jedność w
miłości.