Rozważania

Nr. 42  Nasze owoce formacyjne w Roku 2010

Refleksja dotycząca realizacji naszego powołania w
Roku Miłości

 

Rok
kalendarzowy 2010, który przeżywaliśmy jako Rok Miłości, sprzyjał temu, by
więcej mówić o Miłości – o Bogu, który jest Miłością. Prowadził nas do lepszego
poznania Bożego Oblicza – Miłości, do większego umiłowania Go i życia tą Miłością,
którą Bóg w naszych sercach składa. Próbowaliśmy utwierdzić swoje serca w
prawdzie o Miłości, pomimo trudności obecnego czasu – realia inne niż za czasów
Ewangelistów, trudności związane z językiem ludzkim, który nie jest w stanie
wszystkiego opisać. Jednak, na ile Bóg udzielił łaski zarówno kapłanom i naszym
sercom na tyle została nam przedstawiona Boża Miłość. 

Poznawaliśmy Miłość objawioną w Jezusie
Chrystusie

Rok Miłości
kierował nasze serca na osobę Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, w którym objawiona
została Boża Miłość. Jezus Chrystus, Syn Boży, Bóg odwieczny choć narodzony w
pewnym momencie historii ludzkości, to jednak wieczny, istniał od samego
początku. Nazywany odwiecznym Słowem Ojca, jest z Nim jedno. Istotowo złączony z
Nim – Bogiem. Jezus, który łączy w sobie zjednoczone natury, Boską i ludzką w
sposób cudowny, doskonały i tajemniczy, żyje jako człowiek na ziemi, będąc
jednocześnie Bogiem. Niepojęte jest to, że aby stać się w pełni człowiekiem i zaświadczyć
wszystkiego co ludzkie, Jezus niejako odsunął na bok swoją Boskość,
rzeczywiście doświadczając wszystkiego jednocząc się z człowiekiem. Żył jak
człowiek, czuł, doświadczył tego co człowiek. Lecz nawet na jedną sekundę,
nawet na milimetr, nawet maleńkiej części nigdy nie użył jako człowiek korzystając
ze swojej Boskiej mocy. A jednak w Jego życiu nieustannie objawiała się Jego
Boska natura. To zjednoczenie z Bogiem Ojcem. Miłość, która łączyła i łączy
Ojca z Synem. Miłość ta dokonywała tak wielu czynów, znaków, cudów. Miłość,
która przejawiała się w Jego życiu, przemieniając nieustannie środowisko, w
którym żył od momentu poczęcia, poprzez narodziny i życie. Jako dziecko, jako
młodzieniec, potem jako osoba dorosła. W Nim miłość ta, którą był On sam
przecież, dokonywała przemiany dotykając ludzkich serc, dotykając całego
otoczenia. Nieustannie, ciągle, stale promieniowała i stale przeobrażała
wszystko dookoła.
Trwaliśmy przy Jezusie – trwaliśmy w
promieniach Miłości Bożej

Jezus, często poznawany
przez ludzi jako człowiek, odbierany jako człowiek, nieustannie, cały czas jest
Bogiem – Miłością. Jego słowa, spojrzenie i czyny były i pozostają Miłością,
wszystko z tej Miłości brało i bierze swój początek i wszystko było i jest jej
wyrazem. Jednocześnie Miłość ta w świecie Ducha dokonywała i dokonuje bardzo
wiele. Spoglądając na Jezusa oczami duszy możemy zobaczyć poświatę – to Miłość
otaczająca Jego postać. Kiedy wchodzi się w granice tej Miłości, w obszar tej
poświaty dusza jest dotykana. Człowiek nie jest tego od początku świadomy.
Owszem czuje się dobrze w Jego obecności i On sam bardzo pociąga, nie rozumie
się do końca dlaczego, ale bardzo pragnie się z Nim przebywać i Go słuchać. Po
prostu jest się otoczonym Jego Miłością. Miłość jaką Jezus promieniuje, która
przecież jest Boską, czystą miłością jest zarazem świętością Boską, jest
zarazem czystością najświętszą, czystością Boską. Sprawia to, że będąc przy Jezusie
jest się niejako chronionym od zła. Na tyle na ile Jezus chce i czyni to, jest
się chronionym przed atakami szatana. A chociaż w wokół Jezusa zbiera się
bardzo dużo zła, to jednak, żadne zło nie ośmieli się wejść w to promieniowanie
Miłości. Będąc przy Jezusie, w Jego obecności serca ludzkie milkną. Ludzka pycha,
egoizm, zarozumiałość, wszystkie wady i słabości, które przecież tak często
wchodzą w relacje między nami, w Jego bliskości wszystko maleje, nikt nie śmiałby
w Jego obecności kłócić się, nawet najbardziej z nas porywczy hamują swoje
słowa. Przecież w obecności tego Świętego nie można używać niewłaściwych słów i
mówić ze złością. Sama obecność Jezusa skłania ludzkie serca do pokory, do
słuchania do zapominania o sobie. A wpatrywania się w Niego. Przy Jezusie każdy
pragnie być dobrym, każdy pragnie pomagać. Przy Nim sposób zachowania, sposób
bycia, mówienia uzewnętrznia wpływ Jego Miłości na nasze serca. Wszystko dokonuje
się przecież gdzieś głębiej w sercu, w duszy, przecież Jezus to Bóg.

Rok Miłości był
czasem otwierania naszych serc na tę Obecność, na to promieniowanie Miłości.
Przekonaliśmy się jednak jak długo człowiek – i to wydawać by się mogło
wierzący – walczyć musi w sercu z niepewnościami. Ileż w sercu potrafi mieć wątpliwości,
ile podejmować rozważań, ile niepotrzebnych myśli. Zamiast od razu otworzyć swoje
serce na tę cudowną obecność ludzie się zastanawiają, dyskutują, między sobą
kłócą, stale rozważają, pytają jeden drugiego. A mogliby przebywać z Bogiem. To
najcudowniejsze co może przydarzyć się człowiekowi w życiu. Możliwość
przebywania, życia wspólnego z Jezusem, z Synem Boga. Razem w Jego Miłości, z Miłością,
która ucieleśniła się.
Odkrywaliśmy na nowo wartość słowa w
pogłębianiu prawdy o Bożej Miłości

Pogłębiając
prawdę o Miłości dostrzegamy, że oczywistym, znanym nam słowom każdy z nas
przypisuje swoje pojęcia i wyobrażenia. Wiele z tych słów bardzo spowszedniało,
są zwykłymi słowami. Dzisiaj słowa bardzo często mają swoje znaczenie jedynie
symboliczne. Podkładane są pojęcia bardzo płytkie, mało znaczące. Często
kojarzą się z obrazami. I to obrazami, które nie są prawdziwymi. Wszystko co z
wiarą związane zostało ośmieszone i zbezczeszczone. Dlatego człowiekowi tak
trudno teraz myśleć, rozmawiać o Bogu i przyjmować słowo Boga. Ono człowieka
nie dotyka, nie jest tym, czym było kiedyś, w pojęciu ludzkim, oczywiście.
Inaczej jest ze słowem Boga. Bóg wypowiadając słowo po prostu czyni to o czym
mówi. Żadne słowo wypowiedziane przez Boga nie ulatuje w próżni, nie ma słów
bez znaczenia, bez mocy. Każde natomiast jest łaską i błogosławieństwem. Każde
jest przepełnione mocą Boga i każde jest przepełnione Jego Miłością. Bowiem Bóg
wypowiada się w swojej Miłości, poprzez Miłość. I chociaż nie są to słowa na
sposób ludzki wypowiadane, jest to raczej bycie Boga, Jego życie, to słowo Boga
jest samym Bogiem.
Zgłębialiśmy tajemnicę Serca Bożego

Wszystko umiejscowione
jest w Sercu Bożym i Bóg kieruje wszystkim poprzez swoją Miłość, a dzieje
ludzkości, historia, wszystkie wydarzenia są ucieleśniającą się Boską Wolą
wypływającą z Jego Serca pełnego Miłości. Wszystko osadzone jest w Bożej Miłości
i cokolwiek wydarza się w życiu każdego człowieka jest osadzone w Miłości, choć
czasami trudno to człowiekowi pojąć i zrozumieć, szczególnie wtedy, gdy
przeżywa trudne chwile. A jednak, biorąc pod uwagę chociażby życie Apostołów,
tak zwyczajne i proste, zanim pojawił się Jezus, ubogie, skromne. Potem życie z
Jezusem, różne chwile, które przeżywali. W końcu ten czas, który wydawał się im
najczarniejszym i najstraszniejszym czasem, kiedy rozpacz zaglądała do ich serc
i zwątpienie ogromne. A jednak, patrząc z perspektywy czasu widzimy jasno, że
wszystko osadzone było w Miłości i wszystko było w planach Miłości. Toczyło się
zgodnie z Boską Wolą. Potem Zmartwychwstanie, a potem rozwój Kościoła.
Działalność apostolska każdego z nich. I chociaż wydawać się może, że życie,
które wielu utraciło w wielkich mękach nie było zwycięstwem, a przegraną, to
jest to tylko patrzenie na sposób ludzki, bowiem było to wielkie zwycięstwo,
zwycięstwo Boskiej Miłości w sercu każdego z Apostołów, którzy godzili się na Bożą
Wolę. Zwycięstwo tak wielkie, że królował Bóg poprzez ich serca. I Jego
królestwo mogło rzeczywiście rozprzestrzeniać się. A wszystko brało swój
początek z życia we wspólnocie z Jezusem. Wszystko brało swój początek ze
wspólnie spędzonego z Nim czasu. W sposób szczególny serca Apostołów zostały
niejako związane z Jezusem poprzez Jego mękę, Jego śmierć, Jego
zmartwychwstanie. Wtedy szczególnie były dotknięte Miłością poprzez cierpienie.
I znowu wydawać by się mogło, że jest to paradoksem. Cierpienie, ból,
zwątpienie. Wydawać by się mogło, że wszystko się zakończyło, a jednak w nich,
Jego Miłość, która była, żyła. Jego Miłość tak przemieniała ich, tak formowała,
tak kształtowała, że mieli potem siłę, odwagę iść i głosić zwycięstwo Boga,
zwycięstwo miłości nad śmiercią, nad grzechem.
Trwaliśmy w tym, co kształtuje, co formuje
nasze dusze

Życie z
Jezusem w Jego bliskości, życie z Nim, ciągłe wpatrywanie się w Jego Serce,
ciągłe słuchanie Jego słów, ciągłe, nieustanne przebywanie. To kształtuje, to
najlepiej formuje. Życie z Nim do końca, życie w każdym momencie, życie do bólu
i do cierpienia. Życie z Nim, nie tylko wtedy, gdy wszystko się ładnie układa,
jest prostym i przyjemnym, ale przejście również razem z Jezusem Krzyża, agonii
i cierpienia, śmierci. Przejście straszliwej ciemności jaką niesie ze sobą
świadomość iż Jezus umarł. Przejście w swoim życiu takich ciemności z wiarą, z
ufnością. A potem przeżycie Jego zmartwychwstania w swoim życiu poprzez różne
sytuacje i zdarzenia. Przechodzenie tego wszystkiego z wiarą i ufnością, z
przyjmowaniem jako Jego Obecności w naszym życiu, jako Jego daru, Jego łaski i błogosławieństwa.
To wszystko kształtuje, to wszystko formuje. To sprawia, że nasze serca
rzeczywiście stają się sercami apostołów. Stają się sercami oddanymi Bogu,
oddawanymi Jezusowi, ufające Mu do końca. Sercami, które potem mogą być gotowe
na wszystko, które kochają żyjąc tą Miłością tak bardzo, że dla tej Miłości
gotowe są oddać wszystko, poświęcić wszystko.

Często duszom
wydaje się, że życie z Bogiem powinno być o wiele łatwiejsze, przyjemniejsze,
usłane samymi różami. Że błogosławieństwo Boga polega na tym, iż Bóg
człowiekowi ułatwia życie. Jest to błędne myślenie. Błogosławieństwo Boga
polega na tym, iż otwiera ono ludzkie serca na swoją Miłość. I tę Miłość
okazuje człowiekowi. Miłość ta natomiast daje siły do tego, by przeżyć swoje
życie, takie jakie dał Bóg, wypełniając swoje powołanie jak najdoskonalej,
całkowicie, zupełnie do końca. Miłość ta pozwala człowiekowi nieść swój krzyż,
nie buntując się, a przyjmując jako dar, dar, który prowadzi do zbawienia.
Odkryliśmy na nowo nasze powołanie

I jeszcze
jedno. Bóg daje swoim wybranym dzieciom doświadczenie Miłości. Cudownej,
słodkiej, Boskiej Miłości. Którą serce ludzkie rozkoszuje się. Miłość ta
pociąga ludzkie serce. Sprawia, że dusza ludzka topnieje w obecności tej Miłości
niczym wosk. Pod jednym spojrzeniem tej Miłości gotowa jest na wszystko. Bóg
daje niektórym kosztować tej Miłości tak bliskiej. W ten sposób łączy serca
wybranych dusz ze swoim Sercem w sposób 
ściślejszy, bliższy. Bowiem Bóg spragniony jest miłości, miłości
wyłącznej, miłości czułej. Miłości, która wybiera tylko Jego. Miłości, która
łączy ludzkie serce z Boskim Sercem w najdoskonalszy sposób. Bóg spragniony
jest takiej miłości. Owszem, Jego wszechmoc, Jego potęga trwożą ludzkie serca i
należy Boga traktować jako Pana, Władcę, jako Króla, jako Stwórcę. Oddawać Mu
cześć. To prawda. Ale Bóg również spragniony jest tej zwykłej, czułej miłości.
Od tego traktowania Go jako Pana i Władcy woli miłość, która z wielką ufnością
wtula się w Jego ramiona powierzając się całkowicie. Stąd pojawiają się w
Piśmie św. obrazy Boga jako Ojca, narodu jako syna, córki, jako dziecka. Stąd
pojawiają się obrazy miłości oblubieńczej Boga i człowieka. Do tak bliskiej
zażyłości Bóg powołuje dusze proste, dusze pokorne, dusze małe, Dusze, które z
całą szczerością swojego serca i prostotą po prostu zarzucą swoje ręce na Jego
szyję, przytulą twarz do Jego policzka i będą mówić: „Kocham Cię, Tatusiu!”
Dusze, które pod wpływem Jego Miłości topnieć będą, rozpływać się, omdlewać i
odpowiadać miłością. Które pragnąć będą tylko Jego tak bardzo, że wszystko co
ziemskie wydawać im się będzie niczym, śmieciem bez wartości. Które cierpieć
będą z tego powodu, że nie mogą już teraz złączyć się już na zawsze ze swoim
Bogiem w miłości. Bóg powołuje dusze do tak bliskiej zażyłości ze sobą
wybierając, stwarzając takie dusze. Bo jest Bogiem czułym a nie srogim władcą,
bezdusznym sędzią. Jego Serce jest najbardziej wrażliwym sercem i tej
wrażliwości nie znamy. To Serce, które poprzez swoją wrażliwość zna i rozumie
wszystko, ale zranić Je można również bardzo szybko.
Bóg złożył w naszych sercach dar swojego
Syna

Bóg złożył w naszych
sercach dar swojego Syna i dał możliwość uczestniczenia w Jego życiu, żyjąc z
Jego Matką i z Nim samym. Uczestnicząc w Jego wzroście, rozwoju. A więc, tak
jak Apostołowie, chociaż dopiero uczestniczyli w Jego życiu, gdy był dorosły,
tak my teraz możemy być przy Jezusie. Wsłuchujmy się w Jego Serce. Przytulajmy
się do Jego piersi, abyśmy mogli usłyszeć Jego Serce. Abyśmy bezpośrednio z
Jego Serca słyszeli słowa Miłości. Abyśmy tę Miłość czuli. Jezus często
pozwalał jednemu ze swoich Apostołów – Janowi po prostu przytulać się do Niego.
I były to najpiękniejsze chwile dla Apostoła, kiedy doświadczał Jego Miłości bezpośrednio
z Jego Serca. To Miłość uczyła św. Jana, choć wydawać by się mogło, że były to
chwile niczym nie spożyte, bez działania, bez czynienia czegoś praktycznego. A
jednak te chwile, kiedy mógł być tak blisko i doświadczać Miłości Jego Serca,
te chwile były szczególnie ważne. To właśnie podczas tych chwil serce Apostoła napełniało
się Bożą Miłością i mógł rozumieć Jezusa poprzez Miłość. Nie poprzez słowa.
Jego Miłość była w nim. Jego sposób myślenia przechodził przez serce, sposób
rozumowania. To serce czuło i wtedy św. Jan rozumiał, wiedział co czynić. Gdy
chciał tylko rozumowo zatrzymać się nad czymś popełniał błędy, ulegał własnym
emocjom. A gdy słuchał Serca, wtedy czynił to, co Bóg od niego oczekiwał. I
rozumiał o wiele więcej. W ten sposób poznawał Bożą Miłość, Oblicze Boga. A to
Oblicze jest po prostu Miłością. Więc i my starajmy się nieustannie wsłuchiwać
w bicie Serca, Jezusowego Serca, które jest w nas. Poprzez tę bliskość nasze
serca będą formowane na wzór Jego życia.
Niech Bóg błogosławi nas swoją Miłością, swoim Pokojem. Niech to
błogosławieństwo gości w nas, w naszych sercach. Niech poprowadzi nadal nasze
dusze w dni kolejnego roku, który pragniemy przezywać we Wspólnocie Dusz
Najmniejszych.


<-- Powrót