Bóg obdarowuje człowieka wielkimi darami.
Patrząc na Salomona można zobaczyć, jak wielkie to obdarowanie (zob. 1 Krl
10,1-10). Jednak trzeba mieć cały czas w pamięci, iż jest to obdarowanie, a
więc dar Boga, coś, co się od Boga otrzymało.
Każdy człowiek jest przez Boga obdarowywany zgodnie z Bożymi
zamierzeniami, na ile człowiek się otwiera. Każdy otrzymuje od Boga bardzo
wiele. Jednak musi pamiętać, o tym, kim jest. Musi pamiętać, iż jest tylko człowiekiem,
a jego natura skażona jest grzechem. W obliczu Boga jest maleńkim stworzeniem,
które nie przedstawia żadnej mocy, ani mądrości. To Bóg jest Tym, który tę
mądrość, miłość, moc posiada i obdarowuje człowieka według swego uznania swoimi
darami. Chociaż człowiek otrzymuje od Boga dary, to jednak otrzymuje je po to,
by posługiwać się nimi ku dobru, dla zbawienia duszy swojej i innych. Człowiek
ma służyć tymi darami.
Gdybyśmy spojrzeli na kolejne fragmenty z
Pisma Świętego mówiące o życiu Salomona, doszlibyśmy do momentu, w którym
Salomon sprzeciwia się Bogu zaślepiony tym, co zostało w nim złożone przez Boga
i tym, co dzięki temu darowi uzyskał, a więc całe bogactwo, uznanie, autorytet,
sławę. Salomon przywłaszczył sobie to, co otrzymał od Boga jako swoją własność.
Od tego momentu przestał służyć Bogu. Służył sobie (zob. 1 Krl 11,4-13).
Każdy człowiek otrzymuje od Boga różne dary.
Często słuchając lub czytając fragment o Salomonie, który zaczyna oddawać cześć
innym bożkom, człowiek się dziwi: jak on mógł? Otrzymał od Boga tak wiele, był
taki mądry, dlaczego to zrobił? Często ludzie myślą, że na jego miejscu tego by
nie zrobili. Każdy z nas na swoją miarę otrzymuje od Boga dary. Nie po to, by
je sobie przywłaszczyć, ale by nimi służyć, by dzięki tym darom kroczyć ku
Niebu, by dzięki nim i innym przybliżać Niebo. Ale:
– Czy
rzeczywiście tak każdy z nas robi?
– Przede
wszystkim, czy zauważamy dary, które otrzymujemy? Dary w swoim życiu prywatnym?
Dary związane z naszymi zdolnościami, umiejętnościami? Dary związane z naszymi
bliskimi? Z naszym środowiskiem? Dary, które otrzymujemy na co dzień, w różnych
momentach dnia, i materialne i duchowe. Jest ich całe mnóstwo.
– Czy nie
traktujemy ich jako czegoś, co jest naszą własnością, zasługą, co jest
wypracowane przez nas?
– A może
traktujemy je jako coś, co się nam należy? Przyzwyczailiśmy się, że to jest,
nawet nie myślimy, że to od Boga.
Salomon w pewnym momencie
przywłaszczył sobie dary. Konsekwencje tego były bardzo poważne, smutne,
tragiczne.
Człowiek od Boga otrzymuje wszystko, bo sam
nic nie posiada. Ale to „wszystko”, co otrzymuje dawane jest człowiekowi w
depozyt. To nie jest własnością człowieka. Człowiek nadal pozostaje tym, kim
był – małym słabym stworzeniem, żyjącym ze skazą grzechu pierworodnego, mającym
skłonność ku złemu, będąc o wiele mniej inteligentnym i sprytnym niż szatan. W
momencie, kiedy człowiek w swoim sercu przywłaszcza sobie dary, to znaczy, że
odwraca się od Boga, sprzeciwia się Bogu. Od tego momentu zaprasza do swego
życia kogoś innego, bowiem nigdy nie pozostaje pustka. Zawsze tę pustkę ktoś
musi wypełnić.
To, co złego uczynił Salomon świadczyło o
jego wielkiej pysze, ale i głupocie. On uznany za najmądrzejszego,
posiadający mądrość, jakiej nie posiadali jego poprzednicy i jego następcy w
momencie, kiedy sprzeciwił się Bogu, czynił rzeczy świadczące o jego głupocie.
Ale i każdy człowiek, który przywłaszcza sobie dary, który nie docenia tego, co
otrzymuje od Boga, który uznaje, że to jest jego lub też jest to coś, co mu się
należy, sprzeciwia się w ten sposób Bogu, okazuje pychę. Pycha sprzeciwia się
Bogu. Jest to straszny grzech, grzech, który niszczy relację pomiędzy duszą a
Bogiem. Z tego powodu jest straszny. Człowiek siebie wywyższa, a to świadczy o
jego głupocie, straszliwej głupocie, bowiem tak naprawdę człowiek nie rozumie,
jak bardzo jest maleńkim, prochem wobec nieskończonego Boga. Zamiast cieszyć
się darami, wielbić Boga w tych darach i służyć Mu, pyszni się, że to jego
własność, wywyższa się, przez co upada na samo dno. I nic nie pozostaje mu z
tych darów. Człowiek pozostaje z własną pychą i głupotą, często poraniony,
opanowany przez zło, przez zło rozszarpywany. Szatan wyżywa się jeszcze na tej
duszy. Nie oszczędza jej, bowiem, dusze, które on zdobywa, które stają się jego
własnością nie są pod opieką szatana; są pod jego straszliwą władzą w okropnym
więzieniu, z którego trudno wyjść, a w którym się bardzo cierpi.
Człowiek musi mieć świadomość własnej
nędzy, własnej małości. Nie powinien sobie ufać, bowiem, gdy sobie zaufa,
gdy nabierze, choć odrobinę pewności, że teraz to już nie upadnie, teraz to już
mu się uda, bo teraz już coś osiągnął, jakiś stopień doskonałości – to jest
pierwszy krok do pychy, do upadku.
Dusza ogromnie rani Boga, gdy rozpoczyna
samowolne życie, gdy przywłaszcza sobie dary Boże, gdy wpada w pychę. To
zranienie miłości, która pochylona nad człowiekiem daje mu samą siebie. Biedny
jest człowiek, kierujący się pychą, budujący swoją wielkość, który zaczyna w
sobie szukać siły, pokładać w sobie nadzieję, który na sobie się opiera, a więc
na złudzeniach, na mocy, mądrości, których nie posiada, na umiejętnościach,
których nie ma, na innych talentach i zdolnościach, które nie są jego
własnością. Zawsze, gdy człowiek służy sobie jego koniec jest straszny. A gdy
służy Bogu, posługując się tym, co otrzymał od Niego, wtedy Bóg go wywyższa. A
więc do darów, które mu dał, aby mógł człowiek realizować swoje powołanie, Bóg
daje największy dar – wywyższenie w Niebie. Tylko Bóg potrafi tak kochać i
tylko On tak obdarza w zamian niczego nie oczekując.
Jesteśmy obdarowywani również tutaj. Podczas
każdego naszego spotkania Bóg obdarowywuje nasze serca. Nie jesteśmy wolni od
pychy. Nie jesteśmy wolni od spojrzenia na innych nieco z góry, bowiem często
duszy wydaje się, że skoro usłyszała o czymś, to już tym żyje. Ona to wie, ale
jeszcze tego nie realizuje, a jednak ma poczucie, że jest mądrzejsza. I kiedy
widzi błędy w myśleniu innych, którzy jeszcze nie wiedzą tego, co ona, ona
czuje się mądrzejsza, lepsza. Często dochodzi do tego jeszcze chęć pouczenia,
poprawienia kogoś. Wszystko zależy też od tego, w jaki sposób to się uczyni.
Czy dusza pouczenie uczyni z miłością, czy uczyni jako ta, nieco wyżej
postawiona, bardziej wtajemniczona, trochę bardziej święta, nieco mądrzejsza.
Jakże często do tych pouczeń wkradają się też różne własne uczucia i emocje,
doświadczenia z życia, które czynią intencje duszy pouczającej niezbyt
czystymi. Niech ta dusza nie potępia Salomona, niech nie mówi, jak on mógł
mając tak wielkie dary od Boga sprzeciwić się Jemu i uczynić takie rzeczy,
bowiem robi dokładnie to samo. Czy przywłaszczysz złotówkę, czy milion złotych
tak samo jesteś złodziejem. Owszem, ludzki wymiar kary będzie inny. Złotówki
nikt nie zauważy, za milion pójdziesz do więzienia, ale nas interesuje to, co
Boże i sumienie. Kradzież jest kradzieżą.
A więc, czy otrzymałeś od Boga przysłowiową
złotówkę, czy otrzymałeś milion złotych, jeśli sobie przywłaszczasz zamiast
tym służyć, jesteś złodziejem i sprzeciwiasz się Bogu, ranisz Jego miłość,
postępujesz jak Salomon. W KAŻDEJ SPRAWIE TRZEBA UŚWIADAMIAĆ SOBIE WŁASNĄ
SŁABOŚĆ, zawsze i wszędzie chylić głowę przed Bogiem wyznając, że jest się
zdolnym tylko do złego, a Bóg uzdalnia duszę do dobrego. Cokolwiek powiesz,
cokolwiek uczynisz ZAWSZE NAJPIERW POMYŚL, JAKA JEST TWOJA INTENCJA I CZY
SŁUŻYSZ W TEN SPOSÓB BOGU darami, które w tobie złożył, czy chcesz przysłużyć
się sobie i swojej chwale, swojej pysze. Człowiek nigdy nie może być pewien, że
nie zgrzeszy, że teraz już jest na właściwej drodze i będzie tylko szedł do
Nieba. W momencie, kiedy o tym pomyślisz już upadłeś. Masz mieć w sercu
świadomość, że zdolny jesteś tylko do upadków, a twoją mocą, zdolnością, siłą i
twoim zapewnieniem jest jedynie Bóg. To On może uczynić w tobie przemianę, to
On może ciebie poprowadzić, obdarzyć świętością, sprawić, że będziesz szedł
jeden krok, drugi, trzeci… Za każdy dziękuj, za każdy Boga uwielbiaj. Nie
przypisuj sobie, żeś uczynił ten krok o własnych siłach, bo już upadłeś. Niczego
nie uczynisz dobrego,
– jeśli
będziesz szedł o własnych siłach,
– jeśli sobie
zaufasz,
– jeśli swoją
chwałę będziesz głosić.
Połóż swoje
serce na Ołtarzu prosząc Boga, aby dał ci świadomość, kim jesteś tak naprawdę,
i abyś zawsze potrafił stawać przed Bogiem w każdej sytuacji, by dobrze
rozważyć, jak postąpić, co uczynić, co powiedzieć, aby za każdym razem służyć Bogu
i Jemu oddawać chwałę. I czy to złotówka, czy milion złotych, aby procentowało
w tobie.
Modlitwa
Jezu! Moja
Miłości! Nie chcę ranić Ciebie moimi słabościami i upadkami. Pragnę Jezu kochać
Ciebie, pragnę żyć miłością. Ale zauważam, Jezu, na mojej drodze jedną wielką
przeszkodę. Jest nią obraz samej siebie, jaki posiadam. Ten obraz, jakże często
przysłania mi prawdę o tym, kim jestem, iż jestem najmniejszą i najsłabszą
duszą. Ten obraz sprawia, że we własnych oczach rosnę. Pragnę Ciebie prosić
Jezu, abyś sprawił, że będę miała prawdziwe spojrzenie na siebie, że będę
widzieć siebie w prawdzie.
Bardzo łatwo,
Jezu, jest ulegać pysze. I to w najzwyklejszych sprawach człowiek ulega własnej
pysze. A ja chciałabym, Jezu, w każdej najmniejszej sprawie, rzeczy oddawać
Tobie chwałę, uznając Ciebie za Tego, który czyni dobro, który daje moc, siłę,
mądrość, umiejętności. Chciałabym nieustannie uznawać, Jezu, że w tych drobnych
czynnościach i obowiązkach, które wykonuję, moja jest tylko nędza, a Twoje
wszelkie dobro, które uczyniłam. Każda sprawa, która się powiedzie, każde
słowo, które wypowiedziane będzie z miłością, wszystko pragnę Jezu nieustannie
ofiarowywać Tobie i dziękować za to, że objawiła się Twoja miłość w życiu,
Twoja moc, Twoja dobroć. Chcę stale pamiętać o tym, że sama z siebie jestem
niczym, że zdolna jestem tylko do upadku. Widzę teraz Jezu, jak wiele czyha na
mnie niebezpieczeństw. Widzę, jak właściwie w każdej sekundzie jest okazja, aby
upaść ulegając pysze, próżności, egoizmowi, miłości własnej, jakimś ambicjom,
własnym pragnieniom i żądzom. Mój Jezu, dajesz mi jasne zrozumienie, jak bardzo
jestem słaba i na każdym kroku potrzebuję Ciebie, by przeżyć kolejną sekundę
bez upadku, ale z Tobą, z miłością, idąc ku zbawieniu, a nie ku potępieniu.
Nigdy dotąd, Jezu, nie widziałam tego tak jasno.
Panie mój!
Niemalże przeraża mnie to, jak bardzo jestem słaba i skłonna do upadku.
Przeraża mnie wielka słabość moja. Proszę Ciebie, wspomóż moją duszę, abym
umiała Jezu spożytkować ku dobremu to, co teraz widzę, abym nie zaprzepaściła
tej łaski, którą otrzymałam, ale by ona uświęciła mnie. Proszę Ciebie Jezu!
Jezu! W Tobie
cała moja ufność, cała nadzieja. W Tobie Jezu! W Tobie moje życie, w Tobie
wszystko moje. Ty jesteś moją mocą i siłą! Ty jesteś dobrem! Ty jesteś
mądrością i łaską! Ty jesteś Miłością! Panie mój! Wszystko od Ciebie pochodzi i
cokolwiek dobrego pojawia się we mnie, w moim życiu to Twój dar, Twoje
działanie.
Proszę Ciebie,
abym zawsze miała tego świadomość, zawsze Ci oddawała chwałę, dziękując za
wszystko w moim życiu, dziękując za każdą chwilę. Proszę Cię, pomóż mi, abym
sobie niczego nie przypisywała, ale zawsze wielbiła Twoją miłość i jej hojność.
Proszę Ciebie Jezu, Ty wszystko możesz sprawić, możesz uczynić, bym od tej pory,
Jezu, pamiętała, Kim jesteś Ty i kim jestem ja, że w swoim sercu będę
przyjmować tę prawdę i starać się ją realizować.
Proszę,
pobłogosław mnie na kolejny dzień, do następnej Komunii św. Tylko o tyle Cię
proszę. Wszystko, każdy czas wydaje się długi, nawet godzina, nawet minuta dla
duszy tak słabej zdaje się ciągnąć w nieskończoność i w tym czasie tyleż razy
jestem zdolna upaść. Więc, proszę, uchroń mnie. Pobłogosław, abym wytrwała nie
raniąc Ciebie, abym wytrwała w miłości, abym wytrwała nieustannie z pokornym
uniżeniem przed Tobą, abym stale pozostawała na miejscu, które mi
przeznaczyłeś, nie szukając, nie wybierając sobie innego. Pobłogosław mnie,
Jezu!
Refleksja
Maleńka Droga Miłości – to droga totalnego
zaufania Bogu, oddania się Mu całkowicie ze wszystkim, w każdej sprawie
najtrudniejszej, najmniejszej; oddania Mu wszystkiego, co należy do człowieka.
Całe życie człowiek może ofiarowywać się Bogu, a nie ofiarować wszystkiego,
bowiem za każdym razem, gdy będzie to czynił będzie znajdował kolejne sfery,
pokłady swego życia, których wcześniej nie widział i których nie oddał Bogu,
zatrzymał dla siebie. A to, co człowiek zatrzymuje dla siebie uniemożliwia
człowiekowi realizację właściwego powołania, realizację w pełni. To
przeszkadza, by prawdziwie kochać, by prawdziwie służyć Bogu, by Go uwielbiać w
każdej sekundzie swego życia wszystkim: i myślą, i słowem, i czynem.
Warto więc, nieustannie zastanawiać się nad
sobą, zastanawiać się o różnych porach dnia nad tym, co jeszcze nie zostało
Bogu oddane, ofiarowane:
– Co jeszcze
przywłaszczam sobie?
– Co jeszcze
jest moją chwałą, moją pychą, moją własnością?
– Czego nie
chcę oddać?
– Czego się
boję oddać?
– Na co jestem
zachłanny?
Gdy człowiek
zobaczy kolejne sprawy, należy to Bogu oddać i starać się pilnować, nieustannie
czuwać, by znowu nie zawładnąć czymś, przywłaszczając sobie. Nie jest to łatwa
droga, a jednak, kiedy człowiek podejmuje wysiłek, stara się, przynosi efekty i
przynosi radość, bo człowiek uwalnia się, staje wolny przed Bogiem, ponieważ
pycha, próżność, miłość własna czyni człowieka niewolnikiem. On tego nie czuje,
nie rozumie dopóki się nie uwolni.
Błogosławię was na drodze dążenia do wolności – W Imię Ojca i Syna i
Ducha Świętego. Amen.