Rozważania

Nr. 30  „…Czemu to plemię domaga się znaku?” (Mk 8,11-13)

Czy zwróciliśmy uwagę w dzisiejszym
fragmencie Ewangelii na reakcję Jezusa
na słowa faryzeuszy:
Westchnął głęboko w
duszy i nie rozmawiał więcej z nimi (por. Mk 8,11-13). Niczego już im nie tłumaczył i nie
pokazywał. Jaki ciężar musiał mieć w swoim sercu Jezus? – Ten, który jest
cierpliwy cierpliwością największą, Ten, który jest łagodny łagodnością
największą, Ten, który za wszelką cenę zdobywa dusze. W tym przypadku, gdy po
raz kolejny wystawiany jest na próbę, gdy spotyka się z ogromnym fałszem, ze
złością ludzką, po prostu więcej już nie uczyni znaku, chociaż czynił bardzo
dużo znaków, chociaż uzdrawiał, nauczał, a Jego mądrość przyciągała tłumy. Był
niezwykłą Osobą. Aby Go posłuchać przychodzili nie tylko biedni, nie tylko
chorzy, ale i wykształceni. Można powiedzieć, że Jezus nie dawał spokoju ich
sercom. To, co słyszeli poruszało ich, powodowało pewien niepokój w nich. 
Każdy człowiek spotykając się z Jezusem
doświadcza poruszenia serca
, doświadcza dotyku serca, z tym, że można
zrobić różne rzeczy po takim doświadczeniu. Można: 
- otworzyć się
całkowicie na obecność Boga i na Jego łaskę, 
- a można
zrobić coś odwrotnego – zamknąć się jeszcze bardziej i doszukiwać się różnych
rzeczy, tylko nie miłości, nie prawdy, nie Boga. 
Jakże smutny jest ten fragment, bowiem
daje nam świadomość, że Bóg dając człowiekowi wolność wyboru daje mu niezwykłą
władzę, z której człowiek nie zawsze potrafi korzystać w sposób prawidłowy, właściwy.
Bardzo często korzysta w taki sposób, że czyni coś, co go od Boga odsuwa; czyni
to, co sprawia, że wręcz zamyka się na Boga, zamyka przed sobą drogę do
wiecznego zbawienia. 
Słuchając dzisiejszego fragmentu, skoro
jest nam dane dzisiaj, warto zastanowić się: 
- Czy
przypadkiem i my nie postępujemy podobnie zamykając się na Bożą łaskę?
- Czy i my nie
sprawiamy tak wielkiej przykrości Jezusowi, że w końcu głęboko odetchnie i
odejdzie?
- W czym
człowiek może być podobny do zachowania dzisiejszych bohaterów z Ewangelii?
Sięgnijmy do jeszcze wcześniejszych słów dzisiejszych czytań (Jk 1,1-11; Ps 119,67-68.71-72.75-76). Bóg doświadcza
człowieka. Gdy człowiek nie idzie właściwą drogą, Bóg w różny sposób stara się
człowieka na tę drogę naprowadzić. Niestety często tym sposobem są jakieś
trudności, jakieś przeciwności. Gdy człowiek doświadcza cierpienia, jakiegoś
niepowodzenia wtedy skłonny jest zwrócić swoje oczy ku Bogu. Tyle, że jeden
zwraca je po to, by prosić Boga o pomoc, a drugi, by nawet złorzeczyć. Jeden po
to, by prosić, a potem dziękować za tę pomoc, za dany znak, a drugi po to, by
zaślepiony powiedzieć: skoro mi nie pomagasz, skoro nie czynisz nic dla mnie,
to odchodzę. W różnych trudnych doświadczeniach życiowych, człowiekowi niekiedy
trudno jest dostrzec Boże działanie, trudno jest zrozumieć sens wydarzeń,
trudno jest przyjąć to, w czym musi uczestniczyć, a z czego nie może się
wyrwać, nie może zrezygnować. Jeśli sprzeciwia się, jeżeli się buntuje, jeżeli
wychodzi przed Boga pełen pychy i niejako wytyka Bogu to, co nie podoba się mu
w jego życiu, czego nie chciałby doświadczać, wtedy cierpi jeszcze więcej.
Wtedy też nie widzi i nie doświadcza w swoim życiu znaków Bożych, znaków Jego
obecności, Jego pomocy. Nie doświadcza, bo ich nie chce, bo zamyka oczy na Bożą
opiekę. 
Dzisiejszy psalmista w piękny sposób
pokazuje
, jak powinno się przyjmować trudne doświadczenia )Ps 119,67-68.71-72.75-76). Przyznaje, iż
złe było jego życie, zanim Bóg doświadczył go cierpieniem. Ale, gdy go Bóg
doświadczył cierpieniem: 
- uznaje, że Bóg
wie, co robi i że dzięki temu on zwraca się teraz do Boga; 
- wie, że Bóg
poprowadzi go właściwą ścieżką, kształtując jego serce, jego duszę;
- uznaje, że we
wszystkim przejawia się Boża mądrość, Bóg wie, co czyni;
- doświadczenia,
które wydają się mu trudne, bolesne, jednak są potrzebne, aby on się
doskonalił, więc wielbi we wszystkim Boga i dziękuje Mu za każde doświadczenie. 
Kiedy dusza przyjmuje taką postawę, otwiera
się na działanie łaski,
OTWIERA SIĘ NA OBECNOŚĆ BOGA. Jej spojrzenie na
otaczającą rzeczywistość jest spojrzeniem w prawdzie i może otrzymać i tę
łaskę, by WE WSZYSTKIM DOSTRZEC BOŻĄ MĄDROŚĆ, JEGO DOBROĆ; może zrozumieć, iż
obdarzona zostaje łaską właśnie w tych trudnych doświadczeniach. Dostrzega
znaki Bożej opieki, Bożej obecności, Bożej miłości. 
Przypomnijmy sobie, co było mówione wczoraj.
Otóż dusza, która kroczy już jakiś czas drogą miłości i która ofiarowała się
Bogu, która Jemu swe życie całkowicie oddała, przeżywa na swej drodze różne
etapy – przeżywa zachwyt, euforię, ale też przeżywa chwile przemęczenia,
zniechęcenia; chwile, gdy wydaje jej się, że nie ma w niej żadnego uczucia
miłości do Boga, że jest zupełnie jałowa, że serce jest obojętne i żadne słowo
modlitwy nie może wyjść z tego zimnego serca. Różnie dusze się zachowują.
Niektóre pozostają w tym zniechęceniu powoli cofając się, rezygnując z objętej
drogi. A taki stan, o którym mówimy jest przez Boga również zaplanowany, jest w
Jego planach, bowiem zawsze wejście duszy na jakiś wyższy etap rozwoju
duchowego, otrzymanie jakichś łask, jeszcze większe zbliżenie duszy do Boga
zazwyczaj poprzedzone jest trudnymi doświadczeniami. Jeśli dusza wytrwa w tych
doświadczeniach, nadal wierzy, ufa Bogu, w pewnym momencie otrzymuje łaskę,
którą przygotował dla niej Bóg. Nie jest w stanie tej łaski przyjąć, jeśli nie
przejdzie tego etapu, bo nie zostanie odpowiednio uformowana. Każda łaska
dawana przez Boga jest łaską dla konkretnej duszy, o konkretnej jak gdyby
formie. 
Można tu posłużyć się pewnym porównaniem.
Dziecko trzyletnie nie jest w stanie zachwycić się przepięknymi obrazami, czy
wspaniałą muzyką klasyczną, ponieważ nie jest jeszcze ukształtowane. Ono musi
przejść cały etap kształcenia, aby docenić piękno dzieł sztuki malarskiej czy
muzyki, musi nabyć pewną wiedzę i pewne umiejętności. Musi mieć ukształtowane
odpowiednio emocje, poczucie estetyki. Jest to cały proces, który trwa kilka,
kilkanaście lat, a i tak zauważmy, że nie każdy potrafi kontemplować dzieła
sztuki i nie każdy docenia piękno muzyki klasycznej. Potrzeba naprawdę wiele,
żeby móc zrozumieć i docenić. Małemu dziecku da się do oglądania inne obrazki.
Małe dziecko słucha innej muzyki i uczy się innych piosenek, gdzie są proste
nuty, gdzie nie ma skomplikowanych fraz, gdzie jest prosta linia melodyczna,
aby dziecko powtarzając kilkakrotnie mogło nauczyć się, osłuchać się z tym. A
obrazki zbliżone do jego poziomu umysłowego, do jego spostrzegania świata, na
jego miarę są piękne, ale nie są to dzieła światowe, nie jest to szczyt. Tak
samo dusza, jeśli nie przejdzie formacji – jak małe dziecko etapu kształcenia
przez kilka lat, by podziwiać prawdziwe dzieła sztuki – nie będzie w stanie
przyjąć łaski, jaką Bóg przygotował, chociażby łaski zjednoczenia.
Zatem, jeśli w życiu pojawiają się
doświadczenia,
spróbujmy czynić tak, jak czyni dzisiaj psalmista –
PRZYJMIJMY JE. 
  • W swoim sercu zaakceptujmy stan rzeczy, który
    jest, w którym musimy być po to, by poprzez te doświadczenia Bóg mógł uformować
    naszą duszę. 
  • Przed sobą miejmy perspektywę, że jest w tym
    jakiś sens i że Bóg obdarza nas łaską – teraz łaską trudnych doświadczeń, a
    później jakąś piękną łaską, do której nas poprzez te doświadczenia
    przygotowuje. 
Wtedy nie będziemy ślepi jak faryzeusze,
którzy domagają się znaku tylko po to, by pochwycić Jezusa na jakimś słowie.
Będziemy mieć oczy otwarte, uszy odetkane, nasze dusze będą przygotowane do
tego, by doświadczyć i zobaczyć znak. Tym znakiem mogą być doświadczenia duszy,
uczucie bliskości Boga, doświadczenie miłości, pokoju, radości, Bóg może
przyjść do nas z łaską poprzez drugą osobę, poprzez jakieś kolejne wydarzenia.
W każdym razie to, co nas będzie potem spotykało, dotykało, będzie budziło w
nas jeszcze większą otwartość na łaskę, z którą przychodzi Bóg. Będzie
pobudzało serce jednym dotykiem do otwartości na Bożą obecność. 
I nie potrzeba już wtedy będzie chociażby
długich modlitw
, ale wystarczy, że DUSZA UKLĘKNIE I CAŁA ZATONIE W BOGU. To
będzie cel, do którego wcześniej dążymy poprzez różne doświadczenia, które na
pozór wydają się nie mieć żadnego związku z tym celem. To nie szkodzi. Nie my będziemy
oceniać sposób formowania dusz. Duch Święty jest najlepszym Przewodnikiem w tej
sprawie. Bóg wie najlepiej, w jaki sposób uformować duszę. On wie, jaki jest
cel. Natomiast dusza nie ma całościowego spojrzenia i nie widzi dobrze celu, bo
chociaż powiemy sobie, że ostatecznym celem jest zjednoczenie duszy z Bogiem,
to tak naprawdę żadna dusza na ziemi nie wie, czym jest to zjednoczenie; żadna
przecież na ziemi nie ogląda Boga twarzą w twarz i w pełni nie otwiera się na
całkowite poznanie Bożej miłości, bo nie jest to możliwe tu na ziemi. DUSZA
MUSI PRZEJŚĆ PEWNE ETAPY, z których ostatnim i dla wszystkich dusz jednakowym
jest śmierć, aby móc oglądać Boga twarzą w twarz i poznawać pełnię miłości,
doświadczając jej, żyjąc nią i odpowiadając Bogu na miłość taką samą miłością. 
Jeszcze raz spójrzmy na dzisiejszy fragment
Ewangelii.
Niech westchnienie Jezusa, takie ciężkie, z ogromnym smutkiem i
Jego odejście od tych, którzy całkowicie są ślepi i głusi i świadomie odrzucają
Boga, niech nas poruszy, niech nas dotknie. Przeżyjmy to razem z Jezusem i
postanówmy sobie, 
- ABY NIGDY NIE
BYĆ POWODEM DO TAKIEGO SMUTKU JEZUSA; 
- ABY NIGDY NIE
BYĆ POWODEM DO TEGO, IŻ JEZUS POWIE W KOŃCU: ŻADNEGO ZNAKU NIE OTRZYMASZ.
Połóżmy nasze serca na Ołtarzu. Niech
Duch Święty czyni to, co On zamierza, 
- aby
całkowicie wypełniała się wola Boża w każdym z nas, 
- aby każdy z nas
przyjmował wolę Bożą bez wątpliwości, bez buntu i bez szemrania;
- aby Bóg z
radością mógł uczynić kolejne znaki w naszym życiu, 
- a my, abyśmy
mogli te znaki widzieć i Boga za nie uwielbić.
 
Modlitwa
 
Mój Jezu!
Dziękuję Ci, że w tak niepojęty dla mnie sposób przychodzisz do mojego serca –
cały Bóg. Dziękuję Ci, że we mnie jest cały Twój Majestat, cała Twoja Potęga,
cała moc, miłość. Dziękuję Ci za to, że mogę być przed Tobą, klęczeć, że mogę
cała się Tobie oddawać. Dziękuję Ci, że cała znikam w Twoich ramionach, że cała
mogę zanurzać się w Twojej miłości, rozpływać się w niej. Dziękuję Ci za to,
czego nie potrafię pojąć, co jest wielką tajemnicą. A gdy myślę, Jezu, o Hostii
świętej, gdy myślę o Twoim wcieleniu, gdy myślę o Twoim przyjściu do mnie, do
mojego serca, do mojej duszy, o zjednoczeniu mojej duszy z Tobą, nie potrafię
pojąć. Czuję jedynie jakąś nieskończoność, niepojętą wielkość. Moją duszę
ogarnia wzruszenie. Dajesz mi poznać Jezu moją nicość wobec Twojej wielkości.
Dajesz mi poznać niepojętą miłość Twoją, tak cudowną, tak piękną, w której
zanurzam się, którą się cała wypełniam. Wielkie szczęście obejmuje moje serce,
cała przemieniam się w wielki Twój pokój. Pragnę, Boże, tak trwać nieustannie
przed Tobą: 
- nieustannie
na kolanach, 
- nieustannie w
uwielbieniu i zachwycie, 
- nieustannie w
poznawaniu od nowa i zadziwieniu ciągle od nowa nad Twoją miłością, nad
pięknem, nad cudem przyjścia Boga do duszy. 
Uwielbiam
Ciebie Boże!
 
***
Moja Miłości!
Tęsknoto mojej duszy! Wielkie pragnienie mego serca! Szczęście moje największe!
Miłości moja! Umiłowany mój! Pragnę wyznawać Ci miłość. Moje serce wypełniłeś
miłością i pragnę tą miłością teraz obdarzać Ciebie. Pragnę Ci stale mówić, że
Cię kocham. Ja wiem, moja modlitwa nie przypomina śpiewu Aniołów, to raczej
gaworzenie dziecka, ale przecież tak miłe dla ucha jest gaworzenie dzieci, a i
wzbudza wielką czułość i miłość. Więc i ja ufam, że gdy będę mówić Ci po raz
kolejny, że Cię kocham i że Ciebie bardzo pragnę, to Ty wzruszony napełniony
wielką czułością do swojej maleńkiej duszy zniżysz się do mnie i będziesz
patrzył z miłością, tak jak każdy pochyla się nad kołyską maleńkiego dziecka i
uśmiecha się do niego. 
Panie mój!
Jakże pragnę Cię kochać. W moim sercu jest tak wielkie pragnienie kochania, miłowania
Ciebie miłością równą Twojej. Wiem, że nie potrafię, że to może być zuchwałość
– wiem Jezu. Ale wiem również, że to Ty wzbudzasz we mnie takie pragnienia. Bez
Twojej łaski nie jestem w stanie pomyśleć o Tobie, nie jestem w stanie uczynić
znaku Krzyża, nie jestem w stanie mówić do Ciebie, spojrzeć. Ale, kiedy
przychodzisz do mnie ze swoją łaską i porywasz moje serce, ono zaczyna płonąć
wielką miłością, tak wielki żar jest w moich piersiach. Och Panie! Jakże
chciałabym objąć Ciebie całego moją miłością! Wiem, jesteś nieskończony, ja to
wiem. A jednak płonę i pragnę cała spalać się dla Ciebie z miłości i pragnę
cała w Tobie zniknąć, aby złączyć się z Tobą na wieki, aby doszło do połączenia
serc –  Twojego i mojego – w miłości.
Wiem, Panie, to, co z mojej strony wydaje się wielkie i tak jest prochem. To
tylko na moją miarę jest wielkie. A że ja jestem maleńka to i ta wielkość
miłości mojej mizerna. Ale dziękuję Ci. Jestem maleńkim naczyniem i te maleńkie
naczynie napełniłeś całe. To jest miara mojego szczęścia. Wiem też, że gdybym
była wielkim naczyniem, to wypełniłbyś je też całe i też byłaby pełnia
szczęścia. 
Dziękuję Ci
Jezu! Jesteś w moim sercu. Jesteś tak blisko, nie da się bliżej. Jesteś we
mnie, a ja jestem w Tobie. Nie potrzeba już niczego. Nie mam żadnych innych
pragnień, żadnego dążenia i celu, Ty jesteś wszystkim! Uwielbiam Ciebie Boże!
 
***
Mój Jezu!
Twoja bliskość tak cudowna, że wzruszenie obejmuje serce i nie jestem w stanie,
Panie, układać zdań, wynajdywać słowa. Wszystko wobec Twego piękna, wobec
niepojętej obecności Twojej, wszystko, co moje jest niczym, wydaje mi się taką
marnością. Panie, otworzyłeś moje oczy, otworzyłeś uszy moje. Wiem, że to
łaska, ale wiem również, że to nie będzie trwać tak długo. Wiem, że pozostawisz
mnie później moim siłom, a one są tak marne. Gdy jesteś tak blisko, gdy wspiera
mnie Twoja łaska, wydaje mi się, że mogę góry przenosić; wydaje mi się, że
jestem gotowa na wszystko dla Ciebie, moje życie Ci oddaję. W takim momencie
wydaje mi się, że nie ma rzeczy, sprawy, której bym nie poświęciła dla Ciebie.
Ale troszeczkę już siebie znam. Dałeś już mi poznać moją słabość i wiem Jezu,
że zdolna jestem, by wraz z faryzeuszami powiedzieć: daj mi jakiś znak. Wiem,
Jezu, że zdolna jestem do niedowiarstwa i że jest we mnie wiecznie wiele
wątpliwości. Jakże często serce obejmuje brak miłości, brak życzliwości! Jakże
często moje serce obejmuje chłód i z obojętnością patrzę na Ciebie. Teraz, gdy
to mówię sprawia mi to ból. Wiem, Jezu, że to Ty cierpisz, gdy we mnie jest
obojętność, oziębłość, niechęć, nieżyczliwość, brak miłości. Chciałabym kochać
i nieustannie płonąć miłością do Ciebie i do dusz. Teraz, gdy Ty objąłeś moją
duszę, gdy ona obcuje ze Świętym, mam piękne pragnienia i płonę. Ale potem,
Jezu, pójdę do mojej rzeczywistości, codzienności szarej, zwykłej i stykać się
nie będę z Aniołami, ale z ludźmi. A i ja sama jestem tylko człowiekiem. Wiem,
Jezu, że już nie będzie tej żarliwości, nie będzie pewności, jaką teraz
posiadam. 
Pragnę Ciebie
prosić, skoro w Twojej bliskości mam takie pragnienia, aby kochać Ciebie i
dusze i aby wszystko czynić dla Ciebie z miłości, wierzę, że jest to prawdą, bo
w Tobie jest prawda, więc proszę, aby to, co teraz jest we mnie zostało
umocnione i aby trwało; abym miała siły, by kochać; abym miała siły, by
nieustannie wpatrywać się w Ciebie; abym miała siły, by z miłości dla Ciebie
czynić wszystko, poświęcić wszystko, oddać życie. Proszę, Jezu, pobłogosław
nas, na naszą codzienność.
 
Refleksja
 
Jeśli dusza, pomimo trudności, kieruje swój
wzrok ku Bogu i dziękuje Mu za Jego opiekę za Jego łaskę i Go wielbi, BÓG
OTACZA DUSZĘ SZCZEGÓLNĄ SWOJĄ OPIEKĄ i wylewa całe morze łask. Bóg błogosławi
tej duszy, tak jak serce matki wzrusza się, gdy zauważa w dziecku wytrwałość,
starania, gdy widzi podejmowany wysiłek. Ona chce pomóc dziecku, chce mu
wynagrodzić. Nieraz jest tak, że pomaga, aby już nie musiało tyle się trudzić,
zmniejszając w ten sposób jego trudności czy przeciwności, jakie napotykało.
Tak samo czyni Bóg. Przecież On uczynił podobnym serce matki do swojego Serca. 
Tak więc, w obliczu różnych przeciwności
WYKAŻMY ZAUFANIE I DZIĘKUJMY BOGU za doświadczenie, które kształtuje nas
przygotowując do większej obfitości łask, przygotowując do zbliżenia duszy do
Boga. ZAUFAJCIE BOŻEJ MĄDROŚCI I BOŻEJ MIŁOŚCI i jak dzisiejszy psalmista, po
prostu DZIĘKUJMY I UWIELBIAJMY BOGA, zawsze też mając w pamięci zachowanie
faryzeuszy i ból serca Jezusa, który głęboko wzdycha i odchodzi, widząc, jak
zatwardziałe są ich serca; widząc, że one nie chcą Jego miłości. A przecież On
nie będzie czynił gwałtu ich sercom; On uczynił je wolnymi.
Gdy jednak będziemy starali się otwierać
swoje serca na doświadczenie Bożej miłości i mądrości, staniemy się
świadkami znaków i cudów. One będą się wydarzać w naszym życiu. Wydarzają się i
teraz, tylko nie zawsze je widzimy. A przecież: 
- każdy dzień
jest cudem Bożej miłości; 
- każda chwila
w danym dniu jest znakiem Jego miłości; 
- każda kolejna
sekunda to Jego pocałunek miłości złożony na naszym sercu. 
A więc,
UWIELBIAJMY BOGA, KOCHAJĄC I OFIAROWUJĄC MU WSZYSTKO Z MIŁOŚCI.
Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.. Amen.


<-- Powrót