Rozważania

Nr. 35  „Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie” (Jk 4,1-10; Mk 9,30-37)

Dzisiejsze słowa, w pierwszym czytaniu, w
pewnym momencie są bardzo mocne 
(Jk 4,1-10). Ale i Ewangelia zwraca uwagę na coś bardzo
istotnego (Mk 9,30-37). Jedno z drugim wydaje się nie mieć powiązania, a jednak spróbujemy
dzisiaj powiązać ze sobą pierwsze czytanie i Ewangelię.
Gdy Jezus opowiadał uczniom, że będzie
cierpiał, że umrze, ale potem zmartwychwstanie,
uczniowie nie rozumieli
tego. W dodatku słowa te budziły w nich jakiś lęk, dlatego nie zadawali pytań.
Obawiając się czegoś, co przeczuwali, woleli o tym nie myśleć. To, o czym mówił
Jezus nie do końca było zgodne z ich oczekiwaniami i wyobrażeniami o misji
Jezusa. W związku z tym słowa Jezusa odpychali od siebie. A Jezus mówił im o
najistotniejszej rzeczy; mówił o tym, co wiązało się z bezpośrednim
wypełnieniem Jego misji na ziemi – mówił o Dziele Zbawczym. Uczniowie woleli o
tym nie myśleć. A czym się zajmowali? Kto z nich jest największy? A więc zajmowali
się tym, co jest ważne dla ludzi żyjących w świecie. Zachowywali się jak dzieci,
bo zazwyczaj dzieci w swoich zabawach zawsze chcą czuć się najważniejsze,
najmądrzejsze i kłócą się o przewodzenie w grupie. 
I tutaj można by zacytować słowa z pierwszego
czytania:
„cudzołożnicy” (por. Jk 4,1-10). W jakim kontekście zostało użyte to słowo? Ano w takim, że
człowiek należy do Boga, należy całkowicie we wszystkim. Jednak, gdy zajmuje
się światem, gdy interesuje się światem, a więc gdy swoje myśli, serce oddaje
światu, zachowuje się jak cudzołożna żona. Skoro Bóg obrał sobie duszę ludzką
jako swoją umiłowaną, jako swoją oblubienicę, skoro ją stworzył, by obdarzać
pełnią miłości i by ona żyła w tej pełni w zjednoczeniu z Nim – bo tylko w Nim
ona żyje w pełni – to, jeśli dusza czemu innemu poświęca swój czas, swoją uwagę
– cudzołoży. Tak był nazywany naród wybrany w Starym Testamencie, który jako
oblubienica Boga zamiast być wierna swemu Bogu, oddaje się innym narodom, innym
bożkom, innym tradycjom, innym prawom. 
Cóż robią Apostołowie w dzisiejszym
fragmencie?
(Mk 9,30-37). Zajmują się
światem, zajmują się tym, co jest ze świata. Oddają się czemuś, co pochodzi ze
świata. A więc i do nich mogą odnosić się dzisiejsze słowa z pierwszego
czytania. Tym bardziej jest to smutne i przykre, że zajmują się tym, kto jest
najważniejszy, a więc karmią swoją pychę i próżność w czasie, gdy Jezus pragnie
przybliżyć im swoją misję, gdy mówi im o Dziele Zbawczym, gdy stara się
nakreślić dzieło miłości, bowiem Dzieło Zbawcze płynie z pełnego miłości Serca
Boga. Nie z umysłu, z mądrości, nie z jakiejś kalkulacji, wyliczenia,
kombinacji lecz płynie z miłości, podyktowane jest miłością i całe przepojone
jest miłością. Jezus mówi swoim uczniom o miłości; o tym, że z miłości zgodzi się
na cierpienie, zgodzi się na zabicie, ale zmartwychwstanie. Mówi im również o
nadziei, aby nie martwili się. Ale czy oni, zajęci sobą, w ogóle zauważyli
słowa Jezusa? 
Dlatego też Jezus pokazuje im dziecko. Tutaj
powinniśmy się cieszyć, ponieważ jest to bardzo czytelne wskazanie na dusze
najmniejsze. Otóż Jezus pokazuje uczniom dziecko, ale nie w kontekście, że oni
zachowali się jak dzieci kłócąc się o to, kto jest największy. Nie! Jezusowi chodzi
tutaj o to, w jaki sposób dziecko potrafi przyjąć miłość, przyjąć osobę, która
kocha, która dzieckiem się opiekuje, wychowuje, która dziecku daje wszystko.
Dziecko przyjmuje taką osobę z wielką otwartością, szczerością, odpowiada
miłością na miłość. Miłość dziecka nie jest dojrzałą, wspaniałą miłością, ale w
postawie dziecka jest zawsze szczerość, prostota i otwartość. Nie ma
kalkulacji, kombinacji, nie ma wyliczeń; jest prostota, szczerość, ufność,
niektórzy mówią naiwność, aż do bólu. Jezus pokazuje Apostołom dziecko. Tak,
jak czynią dzieci mają przyjmować słowa Jezusa, mają przyjmować najwspanialszą
nowinę o Zbawieniu, a więc otwartymi sercami, w prostocie i ze szczerością, gdyż
wieść o Zbawieniu da im prawdziwą radość. 
Uczniowie żyli w zupełnie innym świecie,
myśleli zupełnie w innych kategoriach niż Jezus, który mówił im o Królestwie
swego Ojca. Powiedzenie, że ktoś mówi o Niebie, a ktoś inny o chlebie
rzeczywiście pasuje tutaj, bo Jezus opowiadał im o Niebie, o Bogu Ojcu, o
miłości i o tym, że właśnie Bóg posłał Go na ziemię po to, aby objawić miłość.
Ale tę miłość objawi poprzez Krzyż, bo jest to największy dowód miłości, jest
to miłość doskonała, szczyt miłości. W tym czasie uczniowie nie słuchają, tylko
zajmują się zupełnie czymś innym – sprawami doczesnymi, kto z nich jest
największy. Z drugiej strony – postawa Apostołów świadczy o ich słabościach, o
ich małości, o ich nędzy, a więc świadczy o tym, że oni są duszami
najmniejszymi, które niewiele rozumieją z tego, co im mówi sam Pan Jezus. 
W jaki sposób wybrnąć z całej tej sytuacji,
kiedy każdy z nas jest taką duszą maleńką, która, choć słyszy o Niebie, myśli o
chlebie; która słysząc pouczenia Jezusa o Królestwie Niebieskim, o miłości Boga
do człowieka, słysząc po raz kolejny tak przepiękne przesłania, zapewnienia o
wybraniu, o umiłowaniu, zastanawia się, jak Apostołowie, nad sprawami tego
świata? JEZUS STAWIA PRZED NAMI DZIECKO. Nasze słabości świadczą o naszej
małości – to prawda. Jesteśmy duszami najmniejszymi, jednak w swoim sposobie
myślenia, patrzenia na siebie, oceniania siebie jesteśmy wielcy, chcemy być
wielcy. Zatem: 
  • MAMY STAĆ SIĘ JAK DZIECI W NASZYM SPOSOBIE
    MYŚLENIA O SOBIE, patrzenia na siebie. 
  • MAMY BYĆ JAK DZIECI, a więc PRZYJĄĆ POUCZENIE Z
    PROSTOTĄ, ZE SZCZEROŚCIĄ, Z RADOŚCIĄ, Z UFNOŚCIĄ, że jest to objawiająca się nam
    miłość, słowa miłości; miłość, która jest zdolna przemienić każdego z nas –
    przemienić serce, przemienić życie, przemienić otoczenie. 
  • MAMY STARAĆ SIĘ, TAK JAK DZIECKO, ZACZĄĆ SŁUCHAĆ
    JEZUSA. Dzieci, kiedy słuchają otaczają osobę, która im coś mówi, opowiada,
    siadają wokół, na kolanach, patrzą zasłuchane. Mamy, tak jak dzieci, starać się
    słuchać.
  • Z PROSTOTĄ I SZCZEROŚCIĄ PROSIĆ, BY BÓG DAŁ NAM
    DUCHA ŚWIĘTEGO, który w naszych sercach objaśniać nam będzie każde słowo,
    będzie pokazywać znaczenie dla nas konkretnie, dla naszych rodzin, dla naszego
    życia tak, byśmy mogli przyjąć te słowa jako skierowane do nas. Abyśmy mogli
    otworzyć się na najcudowniejszą, najpiękniejszą, najwspanialszą Dobrą Nowinę o
    Zbawieniu, o Królestwie Niebieskim, które jest otwarte, do którego mamy zaproszenie.
    A jest otwarte i mamy zaproszenie dzięki Jezusowi, który już poszedł na Krzyż i
    już wszystkie grzechy zgładził, wyjednał nam prawdziwe życie Boże. 
  • Jednocześnie STARAJMY SIĘ PAMIĘTAĆ O PIERWSZYM
    CZYTANIU I BARDZO MOCNYCH SŁOWACH SKIEROWANYCH DO DUSZ, które zamiast
    odpowiadać Bogu na miłość, na zaproszenie do miłości, zamiast poświęcić Bogu
    swoje życie, samych siebie, zajmują się światem. ŻEBY DO NAS PRZYPADKIEM BÓG
    TYCH SŁÓW NIE SKIEROWAŁ, ponieważ mogą stać się niczym grom w naszym sercu. Mogą
    stać się wielkim uderzeniem, które przyprawi nas o drżenie. Będziemy w szoku,
    kiedy Bóg powie: Cudzołożniku! Należysz
    do Mnie, a zajmujesz się czymś innym; w dodatku czymś, co jest śmieciem, co
    jest nic nie warte. Ja – Świętość daję ci bogactwo największe, prawdziwe, a ty
    zajmujesz się bagnem, widząc w nim wielką wartość. Kimże jesteś? –  Cudzołożnikiem. 
Jezus, kiedy opowiadał uczniom o miłości
Boga Ojca do człowieka
, który z tej miłości zdecydował się na tak niezwykły
krok – poświecił swego pierworodnego Syna, aby dać życie wszystkim duszom –
jest niezrozumiany, jest niesłychany. Kiedy mówi o cierpieniu, o Męce, o
ukrzyżowaniu, o śmierci, uczniowie wolą tego nie słyszeć, a ich serca kierują
się zupełnie w inną stronę. Pomyślcie, co było w Sercu Jezusa? Przecież On
dobrze wiedział, o czym myślą Apostołowie, dobrze wiedział, jakie są w nich
uczucia, emocje, obawy, lęki. On mówi tak wielkie rzeczy, tak ważne, tak
piękne, a oni zajmują się śmieciem. Pomyślmy:
- Czy również w
nas nie ma takiej postawy Apostołów? 
- Czy nie ma w
nas zajmowania się sobą, swoimi sprawami, sprawami tego świata, kiedy Jezus
stara się nam objawić miłość, kiedy On ukazuje nam miłość, kiedy chce
przygotować nas do swojej misji, do misji naszej, a my odwracamy głowę?
Pomyślmy, czy tak przypadkiem nie jest. Może tak było, może nie teraz, może
wcześniej.
- Na ile nasza
zamknięta postawa, postawa zajmowania się swoimi sprawami, sprawiała przykrość
Jezusowi, na ile Go zasmucała? Na ile było to wręcz odrzuceniem miłości,
zlekceważeniem?
Połóżmy swoje serca na Ołtarzu prosząc,
by Bóg uczynił je sercami dziecięcymi, by stały się na nowo szczere, proste,
otwarte, by i w taki sposób przyjmowały Bożą miłość, tym bardziej, że już
zbliżamy się wielkimi krokami do Wielkiego Postu. A więc temat Męki, śmierci i
Zmartwychwstania jest już coraz bliżej i temat miłości Boga do człowieka też
będzie jeszcze bliższy. Prośmy: 
- by Duch Święty
otworzył nas na miłość, 
- byśmy niejako
podjęli temat poruszony przez Jezusa, a odrzucili to, co nas do tej pory
interesowało, zajmowało, 
- by już sama nasza
postawa, otwartość była dla Jezusa radością, że oto my chcemy, interesujemy się
tym, co On chce nam przekazać; że my chcemy przyjąć dar miłości, jaki On złoży
w nas podczas Triduum. 
Połóżmy swoje serca na Ołtarzu ze
świadomością, że przypominamy Apostołów właśnie z tego fragmentu, a
chcielibyśmy być jak dzieci. 
 
Modlitwa
 
Moja Miłości!
Od Ciebie otrzymuję wszystko, troszczysz się o wszystko, a ode mnie oczekujesz
tylko jednego – abym Ciebie kochała. Ty zapewniasz wszystko, Ty dajesz
wszystko, Ty prowadzisz mnie, opiekujesz się mną. W każdej sferze życia
doświadczam Twojej troski. I cały czas, Jezu, powtarzasz słowa miłości,
zapewniasz, że mnie kochasz i prosisz o miłość. To zadziwiające, że tak trudno
duszy uwierzyć Twoim słowom, chociaż ciągle doświadczam cudów Twojej opieki i
Twoje słowa o tym, iż, jeśli ja będę Ciebie kochać, kiedy będę się Tobą
zajmować, Ty zajmiesz się wszystkim, co moje. Słowa te cały czas sprawdzają
się, doświadczam tego na sobie, to jednak nie potrafię, Jezu, tak do końca
uwierzyć i być posłuszną Twoim słowom. Zajmuję się nie tym, co trzeba, robię to
nieudolnie, sprawy tego świata pochłaniają mnie. Moje serce, moja dusza, mój
umysł zajęte są sprawami tego świata do tego stopnia, że gdy mówisz o miłości,
ja przestaję słyszeć i rozumieć Twoje słowa. Zaczynam się lękać i odsuwam od
siebie, tak jak Apostołowie. A przecież mówiąc o Dziele Zbawczym, mówiąc o
Męce, o Krzyżu, śmierci i Zmartwychwstaniu, mówisz mi o miłości Boga do mnie.
Skoro moje serce tak bardzo tkwi w sprawach tego świata, nie rozumie Twoich
słów, lęka się ich i znowu powraca do tego, czym się zajmowało – do świata.
Och, mój Jezu! Zaradź moim słabościom!
Pragnę te
słabości oddać Tobie. Ciążą mi. Chciałabym być posłuszna Tobie. Ileż to by
spraw załatwiło! Żyłabym w pokoju serca, gdybym zajmowała się tylko Tobą i
myślała tylko o Tobie, a wszystko inne oddałabym Tobie, abyś Ty zajmował się
tym. Moje serce byłoby lżejsze, nie czułoby ciężaru tych wszystkich trosk. Idziemy
Jezu razem. Cały czas towarzysz mi w moim życiu i co jakiś czas podejmujesz
temat miłości. A ja stale zajmuję się światem, swoją pychą, próżnością, swoimi
sprawami. 
Mój Jezu!
Bardzo chciałbym być jak dziecko, przyjmować z otwartością, z prostotą Twoje
słowa, aby we mnie stawały się życiem, aby przynosiły mi radość, pokój. Chcę
żyć, Jezu, Twoimi słowami, Twoją miłością. Pragnę, Jezu, uwielbiać Ciebie we
wszystkim, co otrzymuję od Ciebie, chociaż poprzez modlitwę uwielbienia,
poprzez śpiew uwielbienia, chociaż w ten sposób, Jezu, chcę odpowiedzieć na
Twoje słowa miłości, chociaż w ten sposób trochę się zrehabilitować, skoro
wypowiadasz tak wiele słów, zapewnień, że mnie kochasz, a ja stale tego nie
słyszę zajęta swoimi sprawami. Dlatego chcę, Jezu, wyśpiewać Tobie pieśń
uwielbienia, dlatego chcę zaśpiewać Ci o mojej miłości do Ciebie.
 
***
Moja Miłości! Kiedy
obdarzasz mnie swoją łaską, moje serce się ożywia, wypełnia się pokojem i
radością. Wtedy pragnę kochać, pragnę przychodzić do Ciebie, klękać pod Krzyżem
i tulić się do Twoich Ran, wtedy różaniec jest radością mego serca, wtedy Jezu,
modlitwa sama płynie z serca. Ale są też takie chwile, Jezu, kiedy choć
obdarzasz mnie łaską, to ją ukrywasz przede mną, pozostawiając mnie niby
własnym siłom. Wtedy, jakże często gubię się, Jezu, ulegam wątpliwościom i
wydaje mi się, że już nic nie jest prawdą, że żyję w złudzeniu. Jakże ciężkie
jest wtedy moje serce, smutne! Jakże trudno wtedy się modlić! 
Widzisz, Jezu,
jaką jestem słabą duszą. Widzisz, że potrzebuję Ciebie, Twojej łaski. Moje
serce bez Ciebie umiera, bez Ciebie się gubię. Wtedy już nie wiem nic, co jest
prawdą, co fałszem; co śmiercią, co życiem. Proszę więc, Ciebie Jezu, udzielaj
mi swojej łaski. Nieustannie mnie prowadź, stale podpowiadaj memu sercu, gdzie
jest miłość, abym mogła za nią iść. I proszę czyń moje serce sercem dziecka,
otwieraj je na Twoją miłość. Czyń je prostym, szczerym, aby przyjmowało
wszystko, co zechcesz memu sercu przekazać, aby żyło Twoim życiem, aby z wielką
ochotą słuchało o Dziele Zbawczym, o niepojętej miłości Twego Ojca do
człowieka. 
Pragnę, Jezu,
zachwycić się tą miłością. Pragnę zachwycić się Krzyżem. Chcę razem z Tobą być
pod Krzyżem, adorując Ciebie, Twoją Mękę. Chcę Jezu towarzyszyć Ci, gdy konasz,
ale też chcę być przy Twoim Zmartwychwstaniu. Chcę zagłębiać się sercem w całe
Dzieło Zbawcze. Chcę jak najbardziej otwierać się na nie, aby rozumieć, aby je
przyjąć, abyś mógł posługiwać się moim sercem, by zbawiać inne dusze, by je
przyciągać ku Sobie. Wszystkiego tego pragnę Jezu, ale zdaję sobie sprawę, że
sama jestem niczym. Bez Twojej łaski niczego nie uczynię, dlatego pragnę Ciebie
prosić o nieustanną Twoją łaskę, o nieustanną Twoją obecność w moim sercu,
Twoje wspieranie mnie każdego dnia, w każdym momencie, w każdej chwili, w
każdej sekundzie. 
Wiem, Jezu, że
towarzyszysz mi na mojej drodze. Tak jak szedłeś z Apostołami, tak idziesz ze
mną. I tak jak im opowiadałeś o miłości, tak i mi opowiadasz, a ja bardzo
często zachowuję się jak Apostołowie. Proszę Cię, otwórz moje serce na Twoją
miłość. Dotknij je tak bardzo, żeby w końcu przejrzało, aby zobaczyło Ciebie i
aby już nie pragnęło niczego innego, tylko Ciebie. Proszę, pobłogosław mnie,
Jezu!
 
Refleksja
 
  • Spróbujmy jeszcze raz dzisiaj spojrzeć na ten fragment
    z Ewangelii i jeszcze raz potowarzyszyć Jezusowi i Apostołom. 
  • Spróbujmy sercem wczuć się w całą sytuację,
    poczuć to, co dzieje się w Sercu Jezusa, intencje, z jakimi mówi o Męce, o
    śmierci, o Zmartwychwstaniu. 
  • Spróbujmy też zobaczyć, czym zajmują się serca
    Apostołów. Niech nasze serca widząc tę scenę, wczuwając się w nią, dadzą jakąś
    odpowiedź Jezusowi. 
  • Spróbujmy porozmawiać z Jezusem. Mówmy do Niego
    to, co będzie dyktowało nam serce. Niech ta modlitwa będzie modlitwą, którą
    przenikać będzie miłość, w której miłość będzie zwyciężać, królować. Niech
    będzie modlitwą płynącą prawdziwie z serca; modlitwą, podczas której może pierwszy
    raz tak autentycznie, prawdziwie poczujemy to, co było w Sercu Jezusa i
    będziemy się z Nim jednoczyć w Jego uczuciach, które niesie w Sercu. A
    jednocześnie widząc to, co dzieje się w Sercu Jezusa, podejmijmy pewne
    postanowienie. Niech Duch Święty poprowadzi naszą modlitwę. Prośmy Go o to.
Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót