Rozważania

Nr. 57  Wprowadzenie do Wielkiego Tygodnia. Dni skupienia

Wprowadzenie. 
 
Zanurzymy się dzisiaj w Męce Jezusa, by
razem z Nim uczestniczyć w Jego Zbawczej misji, by poznawać Bożą miłość, by
zbliżyć się do Boga. Jezus pragnie dusz, które wezmą cząstkę Jego Krzyża,
cząstkę Jego cierpienia, które otworzą serce na miłość wyrażającą się w
Ofierze. Te dusze są szczególnie umiłowane, szczególnie wybrane i te dusze Bóg
szczególnie obdarza swoją łaską. 
Uczestnictwo w Zbawczym Dziele Jezusa jest
OTWARCIEM SERCA NA WOLĘ BOGA, przyjęciem wszystkiego, co pochodzi od Boga, a CAŁKOWITĄ
REZYGNACJĄ Z SAMEGO SIEBIE. Jednak dusze nie zawsze dobrze rozumieją, czym jest
ta ofiara. Zawsze jest pokusa, że trzeba czynić wielkie rzeczy, że trzeba
podejmować wielkie wyrzeczenia, czy trzeba bardzo cierpieć. A jednak w
codzienności dusza może: 
- żyć w zjednoczeniu z Jezusem
Ukrzyżowanym, 
- żyć rozpięta na krzyżu. 
Miłość otwiera duszę na niezwykłe
spotkanie z Jezusem
, w którym dusza – wsparta łaską -pragnie nieustannie trwać
z Jezusem we wszystkim, co jest jej codziennością. 
Teraz szczególnie, gdy zostało tak niewiele
czasu, Bóg zaprasza dusze DO OTWIERANIA SERC NA MĘKĘ JEZUSA: 
- by już starały się oczami duszy
widzieć Jego cierpienie; 
- ze względu na miłość, która
wyraża się w tym cierpieniu, by czyniły wszystko tylko i wyłącznie ze względu
na Boga;
- by Jemu ofiarowywały każdą
sekundę swego dnia;
- a podejmując jakiekolwiek
obowiązki, czynności, by dokonywały wyboru, bowiem teraz nie jest istotne to,
co zewnętrzne; teraz istotą jest UCZESTNICTWO W MĘCE JEZUSA. 
To, co nie jest obowiązkiem,
koniecznością NALEŻY POZOSTAWIĆ, ponieważ najważniejsze jest w tym momencie DZIEŁO,
KTÓRE DOKONUJE JEZUS – NAJWIĘKSZE DZIEŁO MIŁOŚCI.
Dzisiaj zapraszam was, byśmy razem uczestniczyli
w Jego Męce, w Jego miłości, która zbawia świat. Zapraszam was do zbliżenia
się do Jezusa: 
- by w ten sposób lepiej poznać
Boga; 
- by Bóg, który objawia się wam
mógł być przez was lepiej zrozumiany, poznany; 
- by nasze serca obejmowały Go z
wielką miłością, czułością; 
- by stał się nam bliski, choć
Potężny, choć Nieskończony, to jednak bardzo bliski.
Zapraszam was, by uklęknąć przy
Jezusie Ukrzyżowanym
i objąć Krzyż, objąć Jezusa, wtulić się w Niego i przyjąć
spływające łaski; by poczuć Jego cierpienie i przyjąć tę niezwykłą miłość do
swojego serca.
Błogosławię
was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen. 
 
Kazanie
 
To już ten czas, w którym najpełniej
objawia się miłość Boga.
To już ten czas, gdy Jezus oddaje całego Siebie
każdemu z nas. To już ten czas! Nie patrzmy, że to za kilka dni. To już czas! 
Bóg pragnie zaprosić każdego z nas do
niezwykłego uczestnictwa w Jego Dziele Zbawczym.
Pragnie, aby nasze serca
otworzyły się na miłość, która nie jest znana światu, która nie jest
przyjmowana, nie jest kochana. Podczas Drogi Krzyżowej mieliśmy możliwość zobaczenia
odrobiny Męki Jezusa. Na tyle, na ile otworzyły się nasze serca mogliśmy wczuć
się w tę Mękę, doświadczyć jej, zobaczyć. To jeszcze nie wszystko. Bóg nie tylko
oczekuje, że będziemy przyglądać się – ON ZAPRASZA NAS DO UCZESTNICTWA. Nasze
serca są już na tyle uformowane, iż rozumiemy, że to uczestnictwo nie oznacza,
iż naraz spadną na nas jakieś cierpienia. To uczestnictwo oznacza: 
- wielki wysiłek serca z naszej
strony, by jak najbardziej otworzyć się na obecność Jezusa przeżywającego swoją
Mękę, 
- wysiłek naszych serc, by w
sposób duchowy uczestniczyć w tej Męce. 
BÓG ZAPRASZA! Jest to niezwykłe
wyróżnienie dla duszy, gdy Bóg zaprasza do takiego uczestnictwa. 
Zazwyczaj ludzie, przygotowując się do
Świąt, czynią wiele rzeczy zewnętrznie. Mają to już tak wpisane w swój
umysł, że muszą przygotować różne rzeczy, iż na myśl, że mogliby tego
wszystkiego nie robić, a jedynie sercem trwać przy Jezusie – sprzeciwiają się.
Uważają, że to nie jest dobre. Ale przecież to, co wydarza się podczas Triduum
Paschalnego JEST NAJWAŻNIEJSZYM WYDARZENIEM W DZIEJACH LUDZKOŚCI. Jest to
JEDYNE TAKIE WYDARZENIE – NAJWAŻNIEJSZE, które: 
- zmieniło całkowicie wszystko we
wszechświecie, 
- zmieniło całkowicie ludzkie
życie. 
A ty mówisz, że jeszcze musisz
przygotować takie rzeczy, zająć się takimi sprawami, bo rodzina, bo goście, bo
przecież Święta…
BÓG ZAPRASZA KAŻDEGO Z NAS DO
UCZESTNICTWA W NAJWAŻNIEJSZYM WYDARZENIU W DZIEJACH LUDZKOŚCI, W NAJWAŻNIEJSZYM
WYDARZENIU TWOJEGO ŻYCIA. Bóg zaprasza, a to zaproszenie jest zaproszeniem
miłości. Możesz otworzyć serce, w ten sposób otwierając się na świat duchowy i
rzeczywiście przeżywać wraz z Jezusem Jego Mękę. Możesz być przy Nim podczas
tej Męki. 
Przygotowanie duszy – to już
UCZESTNICZENIE WRAZ Z JEZUSEM W JEGO KRZYŻU, 
- to wpatrywanie się w Niego z
miłością, 
- i ofiarowywanie Mu wszystkiego,
cokolwiek czynisz od samego momentu przebudzenia się rano. Każdą czynność,
każde słowo, każdy swój obowiązek możesz Jemu ofiarować z miłości. Możesz
podczas tych czynności wpatrywać się w Niego. 
Zostało kilka dni – tydzień. Ten czas
jest bardzo cenny. NIE STRAĆ GO! W tym czasie ty możesz przygotować jeszcze
lepiej swoją duszę na spotkanie z Jezusem, ale musisz dokonać wyboru:
- albo zewnętrzne przygotowania
do Świąt i różne twoje sprawy
,

– ALBO JEZUS.

Gdybyś przeanalizował to, co
czynisz w ciągu dnia
, swoje plany związane z przygotowaniami do Świąt,
zobaczyłbyś, że jest sporo takich rzeczy, z których można zrezygnować, a w to
miejsce można po prostu trwać u stóp Krzyża. Można otwierać serce, by spotkać
się z Jezusem. Gdy teraz podejmiesz wysiłek, gdy teraz zrezygnujesz z części
zaplanowanych spraw, pozostawiając tylko to, co konieczne i to, co jest twoim obowiązkiem,
twoje serce będzie zbliżać się do Boga, twoje serce spotka się z Bogiem. Bóg
udzieli ci łaski, że będziesz mógł przeżyć Święte Triduum wraz z Jezusem:
- poznając miłość, 
- poznając Boga, 
- jednocząc się z Nim jak nigdy
dotąd, 
- uczestnicząc w Jego miłości, w
triumfie tej miłości, w Jego chwale. 
Jeśli teraz będziesz starać się, by
nieustannie trwać u stóp Krzyża
, otrzymasz łaskę GŁĘBOKIEGO PRZEŻYCIA
Wielkiego Czwartku, Piątku i Soboty. Twoje serce będzie towarzyszyć Jezusowi
wszędzie i doświadczać będziesz Jego cierpienia, rozumiejąc o wiele więcej niż
dotychczas. Razem z Nim będziesz w Grobie, by potem doświadczyć
Zmartwychwstania – niezwykłej mocy, wielkiej radości. Zmartwychwstanie twoja
dusza, zmartwychwstanie twoje serce, ty zmartwychwstaniesz. Przemieni się twoje
życie, będziesz już innym człowiekiem. Ale najważniejsze, że ZBLIŻYSZ SIĘ DO
BOGA, Jego obraz w twoim sercu zbliży się do prawdy. 
Pomyśl! Możesz zająć się, tak jak co
roku, przygotowaniami do Świąt, aby i w kuchni wszystko dobrze przygotować, aby
i stół pięknie wyglądał, aby goście byli zadowoleni, aby mieszkanie lśniło
czystością. Tylko, że wtedy, gdy będziesz mieć tak dużo do zrobienia, te
wszystkie czynności pochłoną ciebie. Zmęczony będziesz szedł do kościoła
wieczorem w Czwartek, w Piątek czy w Sobotę i niewiele będziesz korzystać, bo
twoje serce zajęte będzie nadal zewnętrznymi przygotowaniami. W tobie będzie
jeszcze to wszystko, czym żyło serce przez cały dzień. 
Do każdej Eucharystii należałoby się
przygotowywać.
I to nie pięć minut przed, ale o wiele dłużej, o wiele
wcześniej, aby serce, dusza, umysł zajęte już były tylko Bogiem, otwarte na
Jego rzeczywistość. Tak samo do Liturgii, która mieć będzie miejsce w Wielki
Czwartek. Nie możesz oderwać się od swoich obowiązków na pięć minut przed
pójściem do kościoła, bo te wszystkie czynności, obowiązki będą nadal trwały w
tobie, w twoim umyśle. A siedząc w kościele nie będziesz mógł poradzić sobie z
natłokiem myśli: co zrobiono, a co jeszcze trzeba wykonać. 
Jeśli o połowę zmniejszysz narzucone sobie
obowiązki, natomiast cały ciężar przerzucisz NA TRWANIE SERCEM PRZY JEZUSIE, 
- jeżeli od dzisiaj będziesz
starać się nieustannie patrzeć na Niego, gdy jest w więzieniu lub wcześniej,
gdy jest w Ogrodzie Getsemani, gdy jest przesłuchiwany, gdy jest biczowany, gdy
idzie drogą krzyżową, gdy jest krzyżowany, gdy umiera; 
- jeśli będziesz towarzyszyć
Jezusowi i jeśli będziesz to, co czynisz – czynić z miłości do Niego, najlepiej
jak potrafisz, ale z intencją: Z MIŁOŚCI DO JEZUSA, ofiarowując Mu siebie, swój
wysiłek, swoje zmęczenie; 
- jeśli będziesz z miłości do
Niego z uśmiechem witał tych, do których niekoniecznie musisz czuć wielką
przyjaźń; 
- jeśli z miłości do Niego
pominiesz milczeniem jakąś złośliwą uwagę; 
- jeśli z miłości do Niego, z
chęcią będziesz podejmować każdą rzecz 
– TWOJE SERCE BĘDZIE PRZYGOTOWANE. 
I gdy przyjdą
te Wielkie Dni będziesz już na tyle mocny
w trwaniu z Jezusem, że ostatnie
czynności, które będziesz musiał wykonać w Wielki Czwartek, w Wielki Piątek czy
w Wielką Sobotę już nie będą absorbowały twojego umysłu, twojego serca.
Będziesz je wykonywać, owszem, ale trwając sercem przy Jezusie. Bo NAJWAŻNIEJSZE
– to:
  • OTWORZYĆ SIĘ NA MIŁOŚĆ, 
  • TRWAĆ PRZY BOGU, 
  • BYĆ, gdy wydarzają się najważniejsze chwile,
    które zmieniają oblicze świata;
  • SPOTKAĆ SIĘ Z JEZUSEM: 
        – spotkać Go na Drodze Krzyżowej; 
        – podejść do Niego, gdy modli się w
Ogrójcu; 
        – przytulić Go, gdy umiera na Krzyżu.
  • OTWORZYĆ SERCE, by sercem zobaczyć Jego Mękę. 
Nie potrzeba do tego wyobraźni,
nie potrzeba wykształcenia czy wiedzy. Bardzo zwyczajnie, prosto, po prostu BYĆ
PRZY NIM.
Kiedy człowiek pragnie, kiedy stara się,
Bóg nie pozostaje obojętny.
On pomaga człowiekowi, udziela łaski. Czasem
ludzie podziwiają Świętych, którzy przeżywają Mękę Jezusa, widzą ją. Nie jest
to zasługą Świętych. Udzielona im została łaska. Człowiek sam nie jest w stanie
zobaczyć w swoim wnętrzu i przeżyć, ale może ze swej strony podjąć wysiłek, by
być przy Jezusie, wyrazić taką wolę, że: 
- teraz, Jezu, jestem z Tobą,
kiedy modlisz się Ogrójcu;
- jestem przy Tobie, gdy bierzesz
Krzyż na swoje ramiona. 
I Bóg udziela łaski. Udziela łaski
według swego uznania; według tego, co przygotował dla danej duszy; według tego,
jaka jest jej droga i jakie jest jej powołanie. Możesz być pewien – Bóg nie
chce czynić tajemnicy ze swego Krzyża, ON CHCE, ABYŚ UCZESTNICZYŁ W JEGO DRODZE
KRZYŻOWEJ. Jego Męka dokonała się na oczach wielu i nadal dokonuje się. A ty
możesz w tym uczestniczyć. Wielką łaską jest uczestniczyć w Męce Jezusa, bowiem
objawia się wtedy miłość Boga. Wtedy Bóg rozlewa swoje miłosierdzie na cały
świat, pokonuje szatana, zwycięża. Zwycięża:
- abyś ty miał życie, 
- abyś ty poznał Boga, 
- abyś ty był szczęśliwy. 
Więc możesz mieć pewność, że to,
co Bóg czyni dla ciebie
, nie czyni w ukryciu, ale chce, abyś ty w tym
uczestniczył, czerpiąc pełnię łaski. 
Złóżmy swoje serca dzisiaj na Ołtarzu,
prosząc Boga: 
- o udzielenie łaski jak największego
otwarcia serca na Mękę Jezusa, 
- o łaskę uczestnictwa w Jego
Krzyżu, 
- o łaskę rozeznania, co jest
istotne w przygotowaniu do Triduum, co można pominąć, z czego zrezygnować, w jaki
sposób najpełniej przygotować się. 
 
Dziękczynienie
 
Jezu mój! Umiłowany
mój! Miłości moja! Jak to dobrze, że przyszedłeś do mojego serca. Pragnę, Jezu,
w wielkim uniżeniu oddać Ci pokłon. Jesteś Królem mego serca! Jesteś jego
Panem! Pragnę, Jezu, służyć Ci w największej pokorze. Pragnę, Jezu, wszystko
czynić dla Ciebie, wszystko Tobie oddawać. Czynisz mnie najszczęśliwszą duszą,
bo przyszedłeś i gościsz we mnie. Twoja obecność sprawia, że cały czas rośnie
we mnie miłość. 
Pragnę kochać Ciebie coraz
więcej! 
Pragnę należeć do Ciebie we
wszystkim! 
Chciałabym,
Jezu, nieustannie wyznawać Ci miłość. Dajesz mi tak wielkie szczęście swoją
obecnością, że brakuje mi słów. Nie wiem, w jaki sposób mogłabym wyrazić i
radość, i pragnienie miłości, i szczęście. Przyjmij, proszę, moje uniżenie
przed Tobą, moje oddanie. Przyjmij mnie Jezu! 
Chcę ofiarować się Tobie cała –
tak jak Ty to uczyniłeś dla mnie. 
Chcę dać Ci siebie całą – tak jak
Ty dajesz mi Siebie. 
Pozwalam, Jezu, abyś czynił, co
zechcesz ze mną – tak jak Ty oddajesz się mnie, pozwalając na wszystko. 
Kocham Ciebie, Jezu! I dziękuję
Ci! Cała należę do Ciebie.
 
Adoracja Najświętszego Sakramentu (1)
 
O mój Jezu!
Pragnę dzisiaj być przy Tobie, gdy przygotowujesz się do Męki. Pragnę
towarzyszyć Twoim krokom, gdy idziesz do Ogrodu Oliwnego, by się modlić. Idę
tam wraz z Tobą, Jezu. 
Jest noc,
chłodna noc. A Ty, Jezu, stajesz przed swoim Ojcem i modlisz się. Nie czujesz
tego chłodu. Ty całym Sobą już widzisz Mękę, całym sobą widzisz to, co Ciebie
czeka. Widzisz grzechy, które musisz wziąć na Siebie, obarczyć się wszelkim
złem, choć Ty Sam jesteś czysty, Święty. Pragnę, Jezu, być przy Tobie, choć
niewiele rozumiem. Choć właściwie nic uczynić nie mogę, to jednak chcę być przy
Tobie. 
  • Chcę, Jezu, podtrzymywać Ciebie, gdy zmagać się
    będziesz z tym wszystkim, co chce odciągnąć Ciebie od podjęcia Krzyża, gdy
    wręcz drżeć będziesz na widok Męki, na widok narzędzi męki, tortur. 
  • Chcę być przy Tobie, gdy cierpieć będziesz
    zdając sobie sprawę, ile dusz nie przyjmie Twojej Ofiary.
  • Chcę być przy Tobie, gdy Twoje Serce rozdzierać
    będzie ból na widok wszelkich rozłamów w Kościele, na widok odejść Twoich sług.
  • Chcę być, Jezu, gdy Ty w Ogrodzie będziesz miał
    przed Sobą przedstawianą całą historię Kościoła, który Ty zrodzisz, który Ty
    potem będziesz prowadził, ale, w którym potem nie wszystkie dusze będą Tobie
    wierne, posłuszne.
  • Chcę, Jezu, być przy Tobie, gdy Twoje Serce
    opanowywać będzie lęk przed Męką, gdy cała Twoja Istota będzie wzbraniać się
    przed Męką, a jednak Ty siłą swojej woli nakłonisz Siebie samego do podjęcia
    Krzyża.
 Mój Jezu! Biorę w dłonie Twoje Serce, aby je
przytulić. Chcę Ci powiedzieć, że jestem, Jezu, mała dusza, która nic nie
potrafi, ale która kocha. Moją miłością, Jezu, umacniam Ciebie, wspieram,
pocieszam. Moją obecnością, pragnieniem mego serca wspieram Twoją decyzję,
Twoją wolę, Twoje posłuszeństwo wobec Ojca. Słabniesz, Jezu, drżysz na całym
ciele. Krople Potu pomieszane z Krwią spadają na ziemię. Będę, Jezu, zbierać
każdą kroplę. Są tak ważne. Powstały, gdy Ty nakłoniłeś swoją ludzką naturę, by
przyjęła niesamowity ciężar Krzyża. Są wyrazem Twojej miłości do mnie, do
wszystkich dusz. Pozwól, Jezu, obetrę Twoją twarz, podtrzymam Ciebie, bo cały
słabniesz, słaniasz się na nogach. Oprzyj się na mnie, Jezu! Ja wiem, że moje
serce jest słabe, zimne, niewiele pojmuję, ale pragnę, Jezu, być z Tobą. Chcę
Ci towarzyszyć.
 
***
Jezus
przychodził kilka razy do Apostołów, którzy mieli też czuwać. Jednak za każdym
razem Apostołowie spali. W tym tak ważnym momencie ludzka słabość brała górę
nad miłością. Jezus czuł wielką samotność. Jego życie naznaczone było
samotnością. Teraz szczególnie potrzebował obecności bliskich serc. Zabrakło
ich. Był wyczerpany duchową walką. Szatan zbierał całe swoje siły, aby ukazać
Jezusowi beznadziejność Jego Ofiary, bezsensowność. Jezus wiedział bardzo
dobrze, co Go czeka. Widok Męki, tak przerażający, osłabiał Jego siły. Jednak
jeszcze większym ciężarem, bólem była świadomość, iż wiele będzie dusz, które
odrzucą Jego miłość. On widział konkretne dusze, On widział całe tłumy dusz,
które nie przyjmą Jego miłości. On widział również te dusze, które początkowo
pójdą za Nim, ale potem odwrócą się, nakłaniając jeszcze inne. Cierpiał,
ponieważ Jego miłość będzie niezrozumiana, ponieważ Jego miłości świat nie
będzie chciał poznawać. To, czego dokona nie będzie przyjęte, nie będzie
rozumiane. Potrzebował wsparcia bliskich osób, zwykłej obecności. Kiedy osłabiony
wewnętrzną walką, przerażony szedł do Apostołów potrzebując ich, oni spali.
Wiedział, co ma czynić, jaką podjąć decyzję, ale potrzebował pomocy drugiego
człowieka, który samą swoją obecnością doda Mu sił. 
Jezus wiedział
dokładnie, co Go czeka. Wiedział, na co ma się zgodzić. Wiedział, że zgodzi
się. Miłował Ojca ponad wszystko. Jego wola była dla Niego świętą. Żył w
zjednoczeniu z Ojcem do tego stopnia, że wola Ojca była Jego wolą. Ale mimo, że
był tak zjednoczony, że była w Nim również Boska natura, to potrzebował duszy,
która będzie Mu towarzyszyć. 
Do nas Bóg kieruje zaproszenie, byśmy byli
z Jezusem, ale nie tak, jak Apostołowie, którzy zasnęli. Poszli do Ogrodu
Oliwnego, ale zasnęli. BÓG ZAPRASZA NAS DO UCZESTNICZENIA WE WSZYSTKIM! Chodzi
o to: 
- abyśmy byli cały czas czujni, 
- byśmy cały czas czuwali, 
- abyśmy patrzyli na Jezusa i
starali się wyczytać z Jego twarzy, z Jego oczu to, co ma w Sercu. 
- a doświadczając tego, co jest w
Sercu Jezusa, byśmy odpowiadali miłością. 
Ta miłość jest
Mu bardzo potrzebna. POSTARAJMY SIĘ GO KOCHAĆ! NIE ZASYPIAJMY, tak jak
Apostołowie, ale CZUWAJMY!
 
***
Jezu mój!
Widzę, że jeszcze bardziej drżysz. Stajesz i patrzysz w jednym kierunku. Po
chwili z ciemności wyłaniają się jakieś światła i ludzie. Do uszu dobiega gwar,
jakieś krzyki. I widzę, Jezu, Twoje Serce; Serce, które drży, a jednak mężnie
otwiera się na to, co za chwilę nastąpi. Przychodzi Judasz. Mój Jezu! Ileż w
Tobie jest cierpienia! Ten, który trzy lata żył przy Tobie, którego kochasz i
któremu, tak jak każdemu z Apostołów dawałeś wszystko – całą swoją miłość,
którego traktowałeś jak przyjaciela, z którym dzieliłeś każdy dzień – ten
przychodzi i Cię zdradza. Ty wiesz dobrze o tym. Stąd wzmaga się Twoje
cierpienie. Czuję, Jezu, Twoją samotność, ogromną samotność, bo choć początkowo
wydawać by się mogło Apostołowie chcą Ciebie bronić, to za moment uciekają.
Boją się. Judasz Ciebie zdradza, a żołnierze, którzy początkowo powaleni mocą
Twego Słowa upadają, teraz wiążą Ciebie jak zwierzę, jak niewolnika. Zaczyna
się, Jezu, Twoja Męka, zaczyna się ból fizyczny, bo nie traktują Ciebie
łagodnie. Biją, szarpią, kopią, przepasują Twoją szyję i Twój pas specjalnymi
obręczami z nabijanymi kolcami. Do żelaznej obręczy w pasie przywiązują sznury,
powrozy i ciągną Ciebie w różnych kierunkach, szarpią, zadając ból. A Ty
potykasz się o kamienie, kaleczysz stopy, upadając kaleczysz kolana. 
Już się
zaczęło, Jezu! Zaczęła się Twoja Męka. Prowadzą Ciebie tak, że zadają Ci wielki
ból. Zrzucają z mostu do rzeki. Dzięki Aniołom nie roztrzaskałeś Sobie kolan i
twarzy. I dalej prowadzą Ciebie, traktując straszliwie. Nie ma przy Tobie
nikogo bliskiego. W tym tłumie okrutnych żołnierzy i innych dołączających się
osób jesteś samotny, pełen bólu, w ciemnościach nocy, która potęguje lęk i
samotność. 
Chcę, Jezu,
być przy Tobie. Nie patrz, proszę, na słabość mego serca. Nie patrz też na to,
że nie rozumiem Twojej Męki. Nie patrz na to, że nie widzę zbyt dobrze. Ja
chcę, Jezu, być przy Tobie, abyś nie był samotny. Co mogę uczynić, Jezu, aby
choć trochę Ci ulżyć? Oprzyj się na mnie, Jezu! 
Będę usuwać kamienie spod Twoich
stóp, abyś ich nie kaleczył. 
Będę, Jezu, osłaniać Ciebie przed
kolejnymi ciosami żołnierzy. 
Będę przy Tobie, Jezu,
nieustannie wpatrując się w Ciebie. 
Będę się modlić, by moje serce
ukochało Ciebie największą miłością, by moja miłość osłoniła Ciebie, wsparła
Ciebie, pocieszyła. 
Cóż może
zrobić taka mała dusza? KOCHAĆ! Będę kochać, Jezu! W każdym momencie dnia,
kiedy tylko się obudzę, będę kochać. Będę o Tobie myśleć, patrzeć w głąb mojej
duszy i cokolwiek będę czynić, czynić to będę z miłości, ofiarowując Tobie,
chociażby najmniejsze wyrzeczenia, wysiłki, najmniejsze ofiarki – dla Ciebie. 
 
***
Jezus przeżywa
straszliwą samotność. Prowadzony na przesłuchania, do więzienia, otoczony
ludźmi, którzy zadają Mu ból jest cały czas samotny. Podczas nocy, w
oczekiwaniu na kolejne przesłuchania jest torturowany. Traktowany bestialsko,
straszliwie. Ta część Męki jest ukryta, choć ujawniona niektórym Świętym.
Podczas kilku godzin w więzieniu Jezus ogromnie cierpi, słabnie. A ci, którzy
zadają Mu ból są bezwzględni, jakby byli całkowicie wyzuci z ludzkich uczuć,
jakby byli wręcz zwierzętami. W nich przejawia się zezwierzęcenie. Wydaje się,
że sam szatan wstąpił w te ludzkie ciała. Gdyby człowiek poznał całość Męki
Jezusa nie przeżyłby, bo jego serce by pękło. Nie wytrzymałoby. 
Jezus był
parzony, oblewany gorącą żywicą. Wyrywano włosy z Jego brody, przekłuwano
język. Sadzano Go specjalnie na potłuczonych naczyniach. Ciągnięto Go w taki
sposób, że Jego głowa uderzała o kamienie. Nakłuwano Jego Ciało. Jezus był już
osłabiony, umęczony. Gdy Jego kaci zmęczyli się i odpoczywali, wtedy i On mógł
odpocząć. Sercem była przy Nim Jego Matka. Sercem czuła Jego cierpienie. Jej
dusza jednoczyła się z Jego Duszą. Wysyłała swoją miłość, aby Go wsparła. 
To dopiero
początek Męki, początek tych straszliwych wydarzeń. Maryja przeczuwała, że Męka
będzie dalej coraz straszliwsza i lękała się o Jezusa. Modliła się do Ojca, aby
pozwolił Jej uczestniczyć w tym. Jako Matka chciała wraz ze swoim Dzieckiem
nieść ten Krzyż. Przecież to jest prawo matki, aby towarzyszyć swemu dziecku.
To zadanie matki, aby swemu dziecku pomóc, aby na siebie brać to, co za ciężkie
dla dziecka. Więc Maryja prosiła Ojca w Niebie, aby nie odbierał Jej tego
prawa, aby pozwolił Jej, choć trochę cierpienia swojego Syna, wziąć na siebie.
Prosiła, aby nie był samotny, aby Ojciec w Niebie sprawił, że Jezus czuć będzie
Jej miłość, Jej obecność przy Nim. Przemawiała do Niego czule, a Jej słowa szły
w ciemność nocy: Mój Synku, jestem z
Tobą. Całym Sercem błagam Ojca o to, by pozwolił Mi wraz z Tobą być; o to, by
udzielił Tobie wsparcia; o to, by Mnie dał część Twego cierpienia; o to, byś
nie czuł się samotny. 
 
***
Każdy z nas zaproszony jest w każde
miejsce, w którym cierpiał Jezus. Każdy z nas może być z Nim: czy to w
Ogrodzie Getsemani, czy to na drodze podczas prowadzenia do przesłuchania, czy
w więzieniu. Dusza może uczestniczyć w cierpieniu Boga, może być obecna. Nie
jest w stanie wziąć Krzyż, który niósł Jezus, ale może być przy Nim. Maryja też
nie niosła Krzyża w sposób fizyczny. Nie mogła zasłonić Jego Ciała własnym
przed uderzeniami. I nie mogła dać własnych rąk i nóg, by przybito do Krzyża,
ale kochała i całą duszą była przy Nim.
 Wielkim
wyróżnieniem dla duszy jest takie zaproszenie Boga, by towarzyszyć Mu w
Jego Męce. Miłość dyktuje duszy, w jaki sposób uczestniczyć, jak być obecną
przy Jezusie. To Jezus dokonuje Zbawienia. Zatem, to On bierze na Siebie cały
ciężar. Ale dusza zaproszona doznaje niezwykłego wywyższenia, wyróżnienia,
wybrania, kiedy może po prostu być z Jezusem. JEST TO WIELKĄ ŁASKĄ, NIEPOJĘTYM
DAREM BOGA, DAREM MIŁOŚCI; darem, którego człowiek nie jest w stanie zrozumieć.
Nawet święte dusze tu na ziemi nie do końca rozumiały, jak bardzo zostały
obdarowane. 
 
***
Po krótkim
odpoczynku wczesnym rankiem Jezus był ciągany na przesłuchania, a podczas tych
przesłuchań był fałszywie oskarżany, obrażany. Cały czas traktowany
straszliwie, bity, poniżany. Żydzi byli bezczelni. Zachowywali się tak, jakby
nie mieli Boga w sercu, jakby się Boga nie bali. Trudno znaleźć słowa, które
odpowiadałyby ich zachowaniu wobec Jezusa. Jak bardzo mały jest człowiek, jak
bardzo upadł, skoro w ten sposób traktuje Boga? Ile pychy jest w człowieku, zarozumialstwa
i bezczelności? To niepojęte, jak daleko posunął się człowiek? 
Jezus w tym
wszystkim zachowywał ogromny spokój, godność. Jezus był łagodny. W Jego Sercu
nie było ani odrobiny chęci odwetu. W Jego Sercu była miłość. Był sam wobec
tych wszystkich, którzy Go oskarżali, wobec tych, którzy Go bili i torturowali,
którzy Go prowadzili od jednego do drugiego. Był sam wobec wszystkich tortur,
wobec straszliwych zachowań żołnierzy, ich bezczelności, samowoli. Był sam, gdy
tłum krzyczał, aby uwolnić Barabasza. Był sam. Całą ludzką złość i nienawiść
przyjmował na Siebie. Uderzała ona w Niego osłabiając Jego serce, które i tak
już było osłabione od modlitwy w Ogrójcu, gdy nakłaniał swoją ludzką naturę na
przyjęcie woli Ojca. Przyjmował nienawiść, przyjmował strach, który kierował
wieloma ludzkimi sercami. Straszny jest lęk człowieka o samego siebie, który
pcha człowieka nawet do zabójstwa.
Piłat kazał Go
ubiczować. Biczowanie było straszną torturą, niewyobrażalną męką, która
uczyniła Ciało Jezusa niczym żywe mięso, ociekające krwią. To już nie był
Człowiek. To była jedna Rana. Jego Ciało było zdeformowane poprzez te wszystkie
uderzenia, poprzez rozszarpywanie, podpalanie, kopanie, bicie. To Ciało nie
przypominało Ciała Jezusa. A żołnierze pijani torturowali Go bez pamięci.
Śmieli się, okrutnie żartowali, byli wulgarni. Szatan posługiwał się ich
sercami. Nawet wtedy, kiedy Jezus osunął się w kałużę własnej Krwi, nie dawali
Mu spokoju. A kiedy chciał założyć przepaskę na biodra, kopali ją, a On czołgał
się, by móc ją dosięgnąć. Wyglądał nie jak człowiek, ale jak robak. We własnej
Krwi ledwo się ruszał. Nie było przy Nim nikogo, kto by Mu pomógł. Jego własny
uczeń zaparł się Go, inni uciekli. Tylko Jan stał z dala. On wspierał Maryję,
gdy nie mogąc znieść cierpienia Syna osuwała się, słabła. 
A Maryja duszę
swoją wysyłała do Jezusa, aby nie był samotny. Modliła się do Ojca, by nie
zabierał Jej prawa bycia przy dziecku, by pozwolił Jej być razem z Nim i wziąć
część Jego cierpień na siebie. Och, jak bardzo chciała błagać Boga, by zmienił
swoją wolę wobec Jezusa. Ale wiedziała, że Jezus nie chciałby, aby tak się
modliła. On wcześniej wyjaśnił Jej swoją misję, więc Maryja prosiła o siły dla
Niego; o to, żeby Ojciec Go nie opuścił. 
 
***
Możesz wraz z Maryją podchodzić do miejsca
biczowania, by zbierać krople Krwi z wielką czcią, uszanowaniem, z
miłością. Gdy zabrano Jezusa Maryja nie mogła nic innego zrobić, nie mogła
pójść z Nim, nie mogła Go przed niczym obronić, ale mogła zebrać to, co było
Jego cząstką. Przecież to Krew Boga! Krew Jej Syna! Zbierała Jego Krew,
całowała i cierpiała wraz z Nim. Nie mogła zrozumieć – skąd tyle nienawiści,
tyle zła? Przecież Jezus czynił samo dobro! Pomagał ludziom, uzdrawiał. Nie
uczynił nic złego. 
Gdy Maryja
zbierała Krew, Jezus przeżywał kolejne tortury. Nałożono na Niego cierniową
koronę, narzucono płaszcz – brudną szmatę. Śmiano się z Niego. Dano Mu trzcinę
do ręki. Wyśmiewano Go, że jest Królem, bito Go. Kolejne tortury, kolejne
poniżenia. On już ledwo żył, a jeszcze się nad Nim znęcano. W końcu postawiono
Go przed tłumem. Cały drżał, ledwo mógł stać. Był cały zakrwawiony. Nie można
było zobaczyć rysów twarzy, tak była zmieniona, opuchnięta, pełna w ranach i we
krwi. Trudno było nazwać Jego ręce – rękami a nogi – nogami. Gdzieniegdzie
zwisały kawałki skóry, odsłonięte żywe ciało, tkanki. A tłum krzyczał: Ukrzyżuj!
Piłat ze strachu umył ręce. Jezus był sam. Widział w tym tłumie poszczególne
osoby. Znał je, uzdrawiał ich, leczył, pocieszał. To były osoby, którym
pomagał. Byli też ci, którzy zawsze sprzeciwiali się Jemu. Wszystkich znał. Był
sam, bardzo samotny.
- Ty możesz Mu towarzyszyć! 
- Ty możesz wysłać swoją miłość
do Niego, swoje serce położyć przy Nim! 
- Ty możesz siedzieć u Jego stóp,
wpatrując się w Jego oczy! 
- Ty możesz mówić Mu, że Go
kochasz, że jesteś przy Nim, że dla ciebie jest prawdziwym Królem! 
- Ty możesz Mu mówić o twojej
miłości do Niego, że ta korona cierniowa jest dla ciebie cenniejsza niż zrobiona
ze złota, z brylantów! Bo choć stanowiła straszną torturę dla Niego, to tak jak
inne narzędzia tortur, tak jak Krzyż stały się drogą do zbawienia dla ludzi. 
Jakże niepojęte jest wszystko to,
co wiąże się ze Zbawieniem! Jakże wielkie! 
 
ODPOWIEDZ BOGU
NA ZAPROSZENIE DO BYCIA Z JEZUSEM, bo chociaż teraz nie rozumiesz wielkości
obdarowania, w przyszłości będzie ci dane zrozumieć. 
·      
TERAZ NIE LEKCEWAŻ i NIE ZMARNUJ TEGO DARU! 
·      
ODPOWIEDZ Z MIŁOŚCIĄ! 
·      
OTWÓRZ SERCE! 
Czy może być coś ważniejszego niż Męka Jezusa?
Czy może być ktoś ważniejszy niż Bóg? On poświęcił wszystko. Oddał swoje życie.
Od ciebie jedynie oczekuje:
- że będziesz Mu towarzyszyć, 
- że będziesz obecny przy Nim,
gdy On cierpi, 
- że będziesz obecny na Drodze
Krzyżowej, 
- że będziesz przy Nim, gdy
będzie podnosił Krzyż, gdy będzie szedł, przewracał się; 
- że będziesz przy Nim, gdy będą
zdzierać z Niego szaty, gdy będą Go przybijać do Krzyża, gdy zawiśnie na
Krzyżu. 
ON OCZEKUJE
TYLKO TWOJEJ OBECNOŚCI, niczego więcej – MIŁUJĄCEJ OBECNOŚCI. 
 
***
Bóg zaprasza, Bóg proponuje. To nie
jest nakaz, to nie jest obowiązek. Jeśli przyjmiesz to zaproszenie, to tylko
wtedy, gdy kochasz, gdy możesz czynić to z miłości, nigdy z obowiązku, bo
obowiązkiem będziesz Go tylko ranić. Miłość natomiast daje pocieszenie,
wsparcie, miłość umacnia, pomaga nieść Krzyż; nie fizycznie, ale duchowo. Jeśli
będziesz starać się trwać przy Jezusie, jeśli ten czas spędzisz przy Nim, twoje
serce będzie zupełnie już inne, dozna przemiany, a TRIDUUM PASCHALNE BĘDZIE
NAJWIĘKSZYM PRZEŻYCIEM DLA CIEBIE. Jeszcze nigdy nie przeżywałeś tak tego
Świętego Czasu, bo twoje serce będzie przygotowane przez samego Boga. 
W swoim sercu poproś teraz, by Jezus
dotknął cię swoją miłością, by ta miłość tak poruszyła twoje serce, abyś
zapragnął odpowiedzieć na to zaproszenie, abyś w tej odpowiedzi był wytrwały,
abyś odpowiadał z wielką miłością. Niech Jezus przygotuje twoje serce na Święte
Triduum. Proś Jezusa, aby ci błogosławił.
 
Wprowadzenie w drugi dzień
 
Nadal trwamy przy Jezusie, nadal
zbliżamy się do Jego Męki, nadal staramy się otworzyć serca, by z miłością
towarzyszyć Mu w Jego cierpieniu. Ten czas jest czasem najważniejszym dla
duszy, dla Kościoła, dla całego świata. Nie ma ważniejszego czasu. Człowiekowi
trudno jest zrozumieć, zgłębić tajemnice. Jest ograniczony swoim człowieczeństwem.
Jednak postarajmy się wyjść poza tę ograniczoność i starajmy się duchem
wchodzić w świat duchowy.
Wielkie rzeczy czyni Bóg, wielkich dokonuje,
a zaproszenie do uczestnictwa w tych wielkich sprawach jest niezwykłym
wyróżnieniem, niezwykłą łaską. W Niebie człowiek zacznie rozumieć, jak
wspaniale był obdarowywany na ziemi. W Niebie też będzie rozumiał, jak maleńkim
był wobec tych wielkich spraw. Jak niepojęta jest miłość Boża, która choć
niezrozumiana przez człowieka, jednak pochyla się nad nim i obdarowuje go sobą. 
Człowiek nie zasługuje na taką miłość.
Nie jest w stanie na nią zasłużyć, ale właśnie na tym polega wielkość miłości
Boga. Gdyby człowiek potrafił zasłużyć, gdyby potrafił zrozumieć, dociec
umysłem, wtedy miłość nie byłaby doskonała. Mogłaby oczekiwać zrozumienia,
odwzajemnienia. To trochę przypomina miłość matki do maleńkiego dziecka. Matka
pochylając się nad dzieckiem, kochając je zdaje sobie sprawę, że ono nie
rozumie tej miłości. Ono nie widzi całej opieki, którą jest otoczony. Ono
przyjmuje, choć nie docenia, nie zna wielkości miłości swojej matki. Dopiero,
gdy jest osobą dorosłą, dojrzałą, nieraz dopiero w starszym wieku zaczyna
rozumieć to obdarowanie, bo sam obdarowuje swoich bliskich.
Gdy dusza otwiera się na miłość Boga,
gdy zaczyna ją poznawać i pragnie sama odwzajemniać tę miłość, gdy czyni
starania, by również kochać, wtedy w niewielkim stopniu zaczyna poprzez sam
fakt miłowania rozumieć miłość Bożą. Poznaje ją właśnie poprzez to, iż sama
zaczyna kochać miłością ofiarną. Ale potrzebuje do tego łaski. Człowiek sam nie
potrafi zrozumieć. Miłość musi być objawiona człowiekowi, ponieważ jest ona
większa od wszelkich ludzkich wyobrażeń, przekracza wszelkie ludzkie granice,
łamie wszystkie schematy, nie da się ująć w żadne ramy. Ludzki rozum jest
ograniczony. Ta ograniczoność uniemożliwia mu zrozumienie miłości, dlatego Bóg
udziela łaski, dlatego objawia człowiekowi swoją miłość. A ten, ponieważ jest
tylko człowiekiem, w niewielkim stopniu rozumie ją i poznaje. Jednak został
obdarzony sercem, duszą, dzięki temu może w pewnym stopniu poznawać Tego, który
jest Niepoznawalny, obejmować Tego, który jest Nieograniczony. Sercem może
otwierać się na nieskończoność, przeczuwać tę nieskończoność. Dzięki sercu człowiek,
który otwiera się na miłość, na nieskończoność, na Boga, staje się świętym. 
Postarajmy się otworzyć serca, by
chociaż odrobinę zanurzyć się w niezwykłej miłości ofiarnej, by jej choć
odrobinę zakosztować, chociaż odrobinę zrozumieć i być z nią zjednoczonym. 
Błogosławię
was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen. 
 
Adoracja Najświętszego Sakramentu (2)
 
Dzisiaj
również zapraszam was na całą drogę Męki Jezusa. Zapraszam was! Otwórzmy swoje
serca, by sercem zbliżyć się do Jezusa niosącego Krzyż. Umysłem człowiek nie
jest w stanie zrozumieć, pojąć. Umysł jest za mały, by obejmować Boże sprawy.
Ale Bóg dał człowiekowi duszę, obdarzył sercem. Właśnie sercem człowiek może
obejmować Boże sprawy, które są nieograniczone, nieskończone, wielkie. Duchem może
uczestniczyć w sprawach duchowych, zagłębiać się w nie. Więc i teraz wyraźmy
przed Bogiem takie pragnienie w swoim sercu, że chcemy stanąć przy Nim. Chcemy
być przy Jezusie, który idzie na szczyt, który dźwiga swój Krzyż. Prośmy, aby
Duch Święty dopomógł nam zobaczyć Mękę Jezusa. 
A Męka ta jest
niewyobrażalnie wielka. Wszelki opis jest niczym wobec tego, co dzieje się w
Sercu Jezusa. Wszelki opis jest niczym wobec cierpienia fizycznego, wobec
cierpienia duchowego. Został tak straszliwie skatowany, że nie przypomina już
człowieka. Został tak umęczony, że nie ma już sił. Idzie siłą woli, siłą
miłości. Tylko dzięki temu dźwiga Krzyż, podnosi się i idzie dalej. Tortury,
jakich zaznawał i zaznaje zwykłego człowieka już dawno by zabiły. Osłabienie z
powodu upływu krwi, żar słońca już dawno spowodowałyby wielkie osłabienie i
omdlenia. 
W Jezusie jest
miłość do ciebie. Ta miłość sprawia, że Jezus idzie nadal, dźwiga Krzyż. Miłość
sprawia, że w cierpieniu, w zaznawanym bólu, zaznawanej nienawiści jest cichy,
łagodny, pokorny. To zadziwiające – jest pełen miłości. Na swoich oprawców
patrzy z miłością. Na każde uderzenie odpowiada miłością. 
Jakże trudno
jest opisać, przedstawić cierpienie Jezusa! Wszelkie opisy są zewnętrzną formą.
Trzeba by poczuć, aby zrozumieć. Dlatego tak często mówi wam o sercu, bo tylko
sercem można, choć trochę zrozumieć, czym jest Męka, czym jest Krzyż. 
Jezus doszedł
już na szczyt. Nie ma siły. Straszliwie Go traktują. Nie zważają na to, że Jego
całe Ciało jest obolałe, że jest osłabiony. Nie zważają na nic. Popychają Go.
Na czas przygotowania do ukrzyżowania rzucają Go do dołu. Upada na kamienie.
Znowu obecność Aniołów sprawia, że żyje. A gdy wszystko jest gotowe wyciągają
Go i zdzierają z Niego szaty. Cały pokazuje się światu. Spójrz na Jego Ciało!
Jedna żywa rana! Zwisają strzępy skóry. Opuchnięte całe Ciało, zdeformowane.
Nie przypomina ciała człowieka. A jednak w tym obnażeniu objawia się świętość
Jezusa, Jego czystość. Jest tak czysty, tak Święty, że ludzkie oczy, oczy tych,
których serca są pełne grzechu, nie mogą patrzeć na Niego i odwracają wzrok.
Chcieli Go pohańbić, ośmieszyć, chcieli odebrać Mu resztkę człowieczeństwa, a
oto objawia się doskonały Człowiek – Święty. Oto objawia się Czystość
nieziemska. 
Jezus cierpi z
powodu obnażenia. Jest tak czysty w swoim Sercu, że cierpi ogromnie. Otrzymuje
przepaskę na biodra. Cały drżący opasuje się nią. A potem, po chwili ciszy,
która zapadła, znowu Go szarpią, popychają do Krzyża. Kładą na łożu boleści,
które staje się łożem miłości. Jakże Maryja pragnęłaby podać swoje dłonie.
Ludzie patrzą, jakby byli żądni krwi i cierpienia. 
Mój Synku!
Modli się Maryja do Ojca. Jakże straszna to chwila, kiedy rozciągają Ciało Jej
Syna, rozrywają je. W sobie czuje straszliwy ból, którego doświadcza Jezus. Gdyby
Bóg nie podtrzymywał Maryi, Jej umysł oszalałby z bólu. Człowiek nie jest w
stanie znieść takiego bólu. Maryja prosiła Boga o cząstkę Jego cierpienia. Ufa,
że dał, dlatego Jej Serce tak bardzo boli. 
A Jezus cicho
jęczy. Z Jego oczu płyną łzy. Nic nie zostaje Mu oszczędzone. Jest przybity, a
Krzyż z wielką siłą wsunięty w przygotowane zagłębienie uderza o skałę.
Wszystkie kości Jezusa uderzają o siebie. Wszystkie kręgi w kręgosłupie
uderzają o siebie. Jezus niewymownie cierpi. Na nowo zaczyna sączyć się Krew z
Jego Ran. Powoli Jego Ciało blednie, tej Krwi pozostało już tak niewiele. Wokół
szaleje szatan w ludzkich sercach, a jednak Jezus znajduje się jakby w ciszy.
Choć wokół słychać okrzyki, bluźnierstwa, wulgarne słowa, Jezus cały zagłębiony
jest w cierpieniu. Jest tylko On. Dla Serca Maryi nic już nie istnieje. Jest
tylko miłość, tylko miłość w Nim. Nie ma nic prócz miłości. Cała miłość
obnażona, ukazująca swoją potęgę i wielkość. 
Każda kropla Jego Krwi – jest
miłością!
Każdy strzęp skóry – jest miłością!
Obnażone tkanki – są miłością! 
Powykrzywiane dłonie, skurczone
palce – są miłością! 
Biedne Jego stopy z utkwionym
gwoździem ogromnej wielkości – są miłością!
Przemienił się
w Miłość i niczego innego teraz nie robi, tylko kocha. Czy pojmujesz? Wobec
całego zła, które Go otacza i atakuje ON POZOSTAJE MIŁOŚCIĄ. Nie dość na tym,
On jeszcze urasta, On jeszcze bardziej objawia miłość. 
Każda kropla potu – jest
miłością!
Każda łza – jest miłością!
Każdy Jego siniec – jest
miłością! 
Każda opuchlizna – jest miłością!
Każda deformacja ciała – jest
miłością!
Każdy Jego jęk, charczenie,
duszenie się – jest miłością!
Dusi się, chce
się podciągnąć na rękach, podtrzymać na nogach, by zaczerpnąć powietrza – z
miłości do ciebie, aby chwilę dłużej żyć cierpiąc, pokonując wszelki grzech.
Objawia miłość wobec wszystkich. Objawia miłość wobec drugiego człowieka, który
podobną mękę przeżywa, też wisząc na krzyżu. Zapewnia go o Niebie. Sam cierpiąc
straszliwie, pociesza.
I przychodzi
najstraszliwszy moment. Przychodzi moment najgorszego cierpienia; moment, gdy
ból zdaje się być szczytem wszystkiego, a szatan atakuje duszę. Wydaje się, że
Bóg Ojciec ukrył przed Nim swoją twarz, odwrócił wzrok. Jezus jest sam. Jego Serce
doznaje totalnego opuszczenia. To moment agonii. Jesteś zaproszony, aby być
przy Jezusie właśnie wtedy. Nie możesz nic uczynić, tak jak i Maryja nie mogła
uczynić nic. Mogła tylko być przy Nim. A On z osłabienia już nic nie widział.
Nie widział również swojej Matki. On tylko wiedział, że Ona jest. Ty też możesz
być, twoja miłość może być blisko Niego. Można powiedzieć, że tylko tyle, ale
to jest najwięcej, co możesz zrobić – BYĆ I KOCHAĆ! 
Właśnie w tym
momencie największego opuszczenia, największego cierpienia, gdy Jezus oddaje
ostatnie tchnienie, na świat rozlewa się największa miłość – miłosierdzie.
Twoja obecność przy Jezusie, która zdaje się być twoim wyjściem do Niego i
twoją pomocą, okazuje się, że JEST PRZYJMOWANIEM JEGO MIŁOŚCI, wielką łaską dla
ciebie – NAJWIĘKSZĄ ŁASKĄ, JAKĄ MOŻESZ OTRZYMAĆ. Bóg oddaje ci nieskończenie
więcej niż otrzymał od ciebie.
Jezus umiera.
Ciało osuwa się w dół, głowa opada. Nie ma już naprężenia, napięcia mięśni.
Jest tylko wiotkie, bezwładnie zwisające Ciało. Chociaż dookoła rozszalało się
wszystko, zdaje się, że cała przyroda odpowiada na to wydarzenie, to w Sercu
Matki Jezusa  zapadła głucha cisza, ból
niewysłowiony. Nie potrafiła wypowiedzieć słowa. W Jej Sercu był Jezus. Jezus,
który odszedł. Wiedziała, że teraz przestał cierpieć i powinna cieszyć się, że
skończyła się Jego Męka, ale we Niej był ból. Tylko dzięki pomocy Ojca mogła
pokonać straszliwe wątpliwości, uderzenia szatana w Jej Serce po śmierci Jezusa.
Jest tylko słabą istotą – człowiekiem i bez wsparcia Boga nie uniosłaby tego
krzyża. Prosiła o krzyż i otrzymała. Ale jakże dziękuje Bogu, że pomógł Jej go
nieść. On dał światło duszy Maryi, aby Jej Serce mogło zgłębić tajemnice
Zbawienia. Pomimo bólu, który rozrywał wnętrze Maryi, przeszywał Jej Serce, Ona
widziała Dzieło Zbawcze, które dokonuje się właśnie w Jej Synu, poprzez Niego.
Chociaż cierpienie jest ogromne, to Maryja: 
- Wielbi Boga w Jego miłości;
miłości ofiarnej! 
- Wielbi Go w Krzyżu, w śmierci
swojego Syna! 
- Wielbi Go we wszystkim, co
stało się Jej życiem i udziałem w Jego Zbawczym Dziele! 
- Wielbi Go za każdą sekundę swego
życia! 
Maryja nie
chciałaby przeżyć innego życia. Poprzez swoje życie, dzięki łasce Boga,
otworzyła się na miłość, poznała ją i pragnie, abyśmy i my mogli tę miłość
poznać i się z nią zjednoczyć.
 
***
Jezu mój! Wobec
Twojego cierpienia, Twojej miłości czuję się zimna jak lód. Wydaje mi się, że
moje serce jest skałą. Nie potrafię, Jezu, otworzyć mojego serca, aby współczuć
z Tobą. Wybacz mi! Ponieważ Ty kochasz miłością nieskończoną, ponieważ kochasz
największego grzesznika, więc ufam Twojej miłości i wierzę, że kochasz również
mnie. Pragnę Cię prosić o jedną łaskę, abyś w tym czasie dotknął mojego serca i
sprawił, że ono ożyje, że ono w końcu zacznie kochać. Chciałabym, Jezu, chociaż
troszeczkę poznać Twoją miłość, zrozumieć ją i odpowiedzieć na nią również
miłością. Chciałabym, Jezu, kochać Ciebie, aby Ciebie więcej nie ranić, aby nie
być przyczyną Twego smutku, Twoich łez. Nie chcę, Jezu, zadawać Ci więcej bólu.
W każdej Twojej Ranie widzę moje grzechy, w każdym Twoim bólu – moje słabości,
każda Twoja łza – z mojego powodu. Nie chcę już tego więcej. Proszę. Ośmielam
się, Jezu, prosić Ciebie o to, bo widzę Twój Krzyż, bo umarłeś za mnie.
Pobłogosław mi, proszę. Dotknij serca, obudź je. Niech zacznie kochać, niech
zacznie żyć. Pobłogosław nas, Jezu!
 
Konferencja
 
Podstawową sprawą jest dokonanie wyboru.
Jeśli dusza ma świadomość ogromnej wagi czasu, jaki przeżywa Kościół, jeśli ma
świadomość, co takiego dokonuje się podczas Dni 
Triduum, jeśli w jakimś stopniu ma świadomość, czego dokonuje Jezus, to
jej wybór jest jednoznaczny. Trzeba podjąć taką decyzję i postanowić sobie, co
jest najważniejsze dla mnie, co jest najważniejsze dla mojego życia; stanąć
przed Bogiem i z Bogiem tę sprawę jeszcze omówić. Ponieważ każdy człowiek jest
słaby, ponieważ nieustannie narażony jest na świat zewnętrzny, na wszystkie
bodźce, dlatego warto: 
- prosić Ducha Świętego o pomoc
przy dokonywaniu wyborów, 
- poprosić Boga, by pomógł ten
czas przeżyć tak, jak On uzna za najlepsze. 
Człowiek z powodu swoich słabości nie
zawsze jest w stanie właściwie rozsądzić
, ponieważ brak w nim miłości.
Często czyni coś bez miłości. Wydawać by się mogło, że dokonuje właściwego
wyboru, ale sposób, w jaki to czyni jest bez miłości, przez co może ranić
innych. Dlatego cokolwiek czynić będziemy teraz w tym czasie musi być
szczególnie przepełnione miłością. A tę miłość otrzymamy od Boga, bo sami jej
nie posiadamy. Koło się zazębia. Potrzebujemy Boga, aby dokonać właściwego
wyboru. Potrzebujemy Jego miłości, aby dokonując wyboru, czynić to z miłością.
Potrzebujemy miłości, by otwierać serca i być blisko Boga. Cały czas do
wszystkiego potrzebujemy Boga. Bez Niego dokonujemy wyborów w sposób
niewłaściwy, posługując się własnym intelektem, posługując się więc tym, co
jest słabe, co jest ułomne.
A więc
prośmy Boga, by On udzielał nam nieustannie swojego światła i nieustannie
udzielał swojej miłości.
Prośmy: 
- by dotykał serca, 
- byśmy prowadzeni miłością
czynili wszystko sercem, 
- by w tym czasie w nas była
tylko miłość, 
- by ta miłość zjednoczyła nas z
Jezusem, 
- by ten czas był czasem czystej
miłości, która będzie Jezusa wspierać, a nie ranić Go, 
- by ten czas był wypełniony
miłością doskonałą z naszej strony, bo w ten sposób możemy przyjąć o wiele
więcej z łask, którymi Bóg obdarza cały świat. 
Ten czas wymaga otwarcia się na Boga,
otwarcia się serca czystego; serca, które kocha, które z miłością podchodzić
będzie do Jezusa. TYLKO Z MIŁOŚCIĄ! Jemu wystarczy już zadawanych ran. 
Niech nasze podejście, zbliżanie
się do Niego będzie miłością! 
Niech sprawia Mu radość! 
Niech koi Jego ból! 
Niech zmniejsza Jego cierpienie! 
Otwórzmy
serca
, byśmy w tych dniach szczególnie umiłowali Jezusa: 
- by nasza miłość była czuła,
delikatna, 
- by nasza miłość prawdziwie
zbliżyła serca, 
- by ta miłość pomagała nam
lepiej rozumieć Serce Boże, 
- by ta miłość dokonała
zjednoczenia.
Całe życie człowiek będzie zbliżał się do
Boga
i całe życie będzie poznawał miłość, całe życie będzie czynił kolejne
kroki ku zjednoczeniu i nigdy nie będzie dosyć. Tu na ziemi nie będzie
doskonałego zjednoczenia, doskonałego spełnienia, doskonałej miłości z naszej
strony. Ale trzeba dążyć, by jak najbardziej zbliżyć się do Boga, bo On daje
takie możliwości. On tego oczekuje od człowieka, daje łaskę ku temu. Miłość,
która otwierać będzie duszę ludzką na Bożą miłość, Boży świat, na zjednoczenie,
wprowadza później – poprzez próg śmierci – do wieczności, do doskonałego
zjednoczenia. Ta miłość jest miłością, która zbawia. A więc, jeśli żyjemy tą miłością,
włączeni w nią jesteśmy, to choćbyśmy nie mieli takiej świadomości,
uczestniczymy w Dziele Zbawczym, uczestniczymy w zbawianiu dusz. Mamy swój
udział w tym, co jest istotą Bożego istnienia, Serca, bytu. Uczestniczymy w
życiu Boga, jesteśmy podnoszeni do niezwykłej godności. Potem będziemy mieli uczestnictwo
w pełni chwały Bożej. 
Zatem prośmy, by Bóg dotknął naszych serc,
by wszystko nam powoli tłumaczył, do wszystkiego nas przygotowywał, by
rozjaśniał nasze dusze i by nas poprowadził według Jego woli, Jego zamysłu,
mądrości, z Jego mocą.
Błogosławię
was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen. 
 
Zakończenie
 
Jednoczmy się z Jezusem! 


<-- Powrót