Rozdział VI
Nieustanny akt miłości w życiu duchowym siostry Konsolaty
Akt miłości a modlitwy ustne
Siostra Konsolata była człowiekiem modlitwy. Sama w swych pismach ciągle wypowiadała wielką potrzebę zanurzenia swojej duszy, albo lepiej pozostawania zanurzoną w modlitwie. Jej życie jest praktycznym przykładem tego, jak dusza może realizować pouczenie Ewangelii o konieczności modlenia się zawsze i nieustawania (por. Łk 18,1). Jej świętość jest konkretnym dowodem na wszechmoc modlitwy pokornej, ufnej, wytrwałej. Pierwsze piątki miesiąca (na przykład), podczas których można było spędzić nawet osiem godzin na adoracji uroczyście wystawionego Najświętszego Sakramentu, były dla niej dniami wielkiego święta. Zresztą, sam Jezus powiedział jej (31 marca 1934 r.): Modlitwa będzie twoją mocą.
Dlatego była bardzo przywiązana do praktyk pobożności odprawianych wspólnie, a to także ze względu na umiłowanie porządku, obserwancji i dobrego przykładu. Dobrze zrozumiała i zapisała sobie w sercu upomnienie, jakie jej pewnego dnia dał Jezus:
Wszystko, co odciąga cię od praktyk pobożności Mszy świętej, Komunii, Boskiego Oficjum, medytacji – nie jest dobre i nie pochodzi ode Mnie.
Jednakże poza modlitwami odprawianymi wspólnie oraz Drogą Krzyżową (którą odprawiała każdego ranka, przychodząc jako jedna z pierwszych do chóru, a czasem także wieczorem w celi), innych prawie nie odprawiała. Modlitwa ustna dla jej duszy była prawie że udręczeniem. Miała jedną potrzebę: kochać. W nieustannym akcie miłości znajdowała wszystko, co zawiera się w innych formułach modlitewnych. Również Jezus upomina w Ewangelii: „Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani” (Mt 6,7). Siostra Konsolata pisała do swego ojca duchownego:
„Zdanie z Ewangelii: <<Kto spożywa moje Ciało (…) trwa we Mnie ( … ) będzie żył przeze Mnie>> (J 6,56-57) daje mi bezgraniczną radość w słodkiej rzeczywistości, że ja przez mój akt miłości żyję i moje serce bije w Boskim Sercu, J że będę żyła na wieki. Czuję, że żyję w Nim i że ten akt miłości umieszcza mnie na wieki w Nim, pomijając wszystko inne, mnie samą i wszystko, co mnie otacza. Radość pochodząca z tej intymności jest często zakłócana przez modlitwy ustne. Wtedy moją małą duszę opanowują roztargnienia. (…) Jak Ojciec widzi, miłość uprościła wszystkie rzeczy; a dusza, choć bardzo aktywna w nieustannym akcie miłości, cieszy się pokojem absolutnym”04.
Osobiste doświadczenie siostry Konsolaty jest doświadczeniem wszystkich, którzy osiągnęli wysoki stopień miłości zjednoczenia. Nic więc dziwnego, że stwierdziła: „Nie, nie muszę przerywać aktu miłości, aby wypowiadać modlitwy. Jezus zna już wszystkie moje intencje”. Myliła się czy miała rację? Boskie pouczenia potwierdzają, że była to właściwa droga.
6 października 1935 roku, bojąc się może, że wspomniana niemoc odmawiania modlitw jest spowodowana lenistwem lub innymi przyczynami, pożaliła się Jezusowi: „Jezu, nie umiem się modlić!”. Jezus zaś uspokoił ją:
Powiedz mi, jaką piękniejszą modlitwę możesz skierować do Mnie ponad tę: „Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze!”: dusze i miłość! Cóż chcesz piękniejszego?
Innym razem Matka Opatka, zorientowawszy się, że siostra Konsolata poświęca się zbyt wielu zajęciom ze szkodą dla jej zdrowia, uważała za słuszne zwolnić ją z niektórych obowiązków, mówiąc, że będzie mogła więcej się modlić. Dobra zakonnica, która chciała być posłuszna, a równocześnie czuła, że nie potrafi modlić się jeszcze więcej w sensie odmawiania większej liczby modlitw ustnych, udała się do stóp Boskiego Mistrza i poprosiła: „Jezu, naucz mnie modlić się!”. Oto odpowiedź Jezusa (17 listopada 1935 r.):
Nie umiesz się modlić? (..) Jaka jest piękniejsza i milsza Mi modlitwa niż akt miłości?
Czy wiesz, co czyni Jezus w tabernakulum? Kocha. To wszystko. Nie zgiełk słów. Nic. Milczenie i miłość.
Ty czyń tak samo. Nie, umiłowana, nie dodawaj modlitw, nie, nie, nie! Patrz na tabernakulum i tak kochaj.
Odnośnie do większej liczby modlitw ustnych ponad to, co zawiera się w Regule, Jezus powiedział jej (12 grudnia 1935 r.): Wolę jedno: „Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze”, niż wszystkie twoje modlitwy!
Poza tym wyjaśnił jej, że wezwanie, zawierające się w formule nieustannego aktu miłości rozciąga się na wszystkie dusze (20 czerwca 1940 r.):
„Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze!” zawiera wszystko: tak dusze w czyśćcu, jak i te w Kościele wojującym; dusze niewinne, jak i grzeszne; umierających, ateistów itd.
Akt miłości a medytacja
Siostra Konsolata zawsze była bardzo wierna medytacji, czyli modlitwie myślnej, jako ćwiczeniu wspólnotowemu. Nie była jednak w stanie medytować według ściśle określonej metody, jak zresztą nie udaje się to wielu innym, którzy są ukierunkowani ku modlitwie prostoty „Młode pszczół – pisze św. Franciszek Salezy – nazywane są poczwarkami lub larwami, dopóki nie zaczynają robić miodu; od tego momentu nazywają się pszczołami. Tak samo modlitwa nazywa się medytacją, dopóki nie zacznie produkować miodu pobożności; od tego momentu zamienia się w kontemplację. ( … ) Pragnienie otrzymania miłości Bożej każe nam medytować, ale miłość otrzymana każe nam kontemplować”05.
Otóż, siostra Konsolata doszła właśnie do tego afektywnego i nieustannego zjednoczenia z Bogiem. Zrozumiałe jest więc, że to wszystko, co mogą powiedzieć książki, pozostawiało ją na ogół obojętną, a nawet było dla niej czasem bardziej przeszkodą niż pomocą. Sama zaświadcza:
„Gałązka sama z siebie nie przynosi owocu; jeśli jednak jest złączona zwinnym krzewem, przynosi owoc. W zjednoczeniu z winnym krzewem (Jezusem) pomaga mi nieustanny akt miłości. Jezus nie domaga się teraz ode mnie długich medytacji, czytań itd.; byłaby to dla mojej duszy strata czasu. Ważne dla mnie jest to, bym przynosiła owoc obity, a więc, abym kochała bardzo, abym kochała nieustannie”.
Jezus nie uczył jej inaczej. Pewnego dnia zapytała Go, dlaczego nie udało się jej przeprowadzić medytacji, czyli znaleźć światła, pokarmu, ciepła w książkach, których czytania słuchała. Jezus jej wyjaśnił, że nie dla wszystkich osób przygotował ten sam pokarm, że żołądek delikatny nie może strawić pokarmów zwyczajnych, które łatwo przyswajają sobie organizmy silne; dla niej przeznaczył Ewangelię. Rzeczywiście, inny jest pokarm duchowy, którego potrzebują dusze początkujące, inny dla dusz, które poczyniły już pewien postęp, jeszcze inny zaś dla dusz, które już doszły do życia w zjednoczeniu z Bogiem116.
Pewnego dnia podczas medytacji wysilała się, by skoncentrować umysł na usłyszanej treści, co się jej jednak nie udało. Wtedy Jezus wyjaśnił jej: Nie potrzebuję, byś myślała, ale byś kochała.
To samo powiedziała jej Najświętsza Dziewica podczas medytacji Nowenny przed uroczystością Niepokalanego Poczęcia (1935 r.):
Nie masz potrzeby, aby nade Mną medytować, już Mnie znasz; kochaj Mnie tylko.
Po rozmyślaniu na temat celu człowieka siostra Konsolata dręczyła się wewnętrznie, pytając siebie, jaki gdzie ma ukierunkować intencje swego życia. Jezus zaś powiedział jej (wrzesień 1935 r.): Jesteś zbyt mała, by określać intencje; Ja nadam intencje twemu życiu, ty zaś kochaj Mnie nieustannie, nie przerywaj twego aktu miłości.
Innym jeszcze razem, by uspokoić ją odnośnie do tego, że nie umie medytować, mówił jej Jezus (3 kwietnia 1936 r.):
Teraz nie jest godzina medytowania lub czytania, ale godzina kochania Mnie, dostrzegania Mnie i traktowania we wszystkich oraz cierpienia z radością i dziękczynieniem.
Niezależnie od tego, jaki był temat medytacji, zawsze wewnętrzny Głos i światło wzywały jej ducha do modlitwy nieustannym aktem: „Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze”. 10 października 1935 roku, mając przeszkodę w wysłuchaniu odczytywanego punktu medytacji, starała się uzupełnić to Ewangelią. Otworzyła ją i przeczytała: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego! Każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech się staną prostymi, a wyboiste drogami gładkimi” (Łk 3,4-5). Dzięki temu mogła odprawić medytację. Jezus jej to zaraz wyjaśnił: Akt miłości dokonuje w duszy tego wszystkiego: wypełnia każdą pustkę i poniża wszelką pychę.
To samo miało miejsce 25 lipca 1936 roku, gdy medytacja dotyczyła słów Ewangelii: „Czuwajcie i módlcie się” (Mt 26,41). Jezus powiedział jej:
Nie lękaj się, Ja czuwam w tobie, Ja modlę się w tobie, ty jedynie Mnie kochaj.
Jak widać, wszystko miało ją prowadzić i wszystko rzeczywiście prowadziło do nieustannego aktu miłości. Po medytacji nad przypowieścią o synu marnotrawnym zapisała w dzienniku: „Tak, Jezus obdarował mnie najpiękniejszą szatą: miłością; włożył na mój palec pierścień wierności, a na moje stopy sandały zawierzenia. W zamian Dobry Bóg żąda ode mnie jedynie nieustannej miłości”. Po medytacji słów Jezusa, skierowanych do Piotra: „Jednej godziny nie mogłeś czuwać?” (Mk 14,37), Jezus powiedział jej: przypominaj sobie w ciągu dnia to pytanie, aby ofiarować Jezusowi całe godziny miłości.
Siostra Konsolata zapisała 20 sierpnia 1936 roku: „W czasie medytacji zrozumiałam, że mój akt miłości podobny jest do skarbu ukrytego w roli, do perły przedstawionej w ewangelicznej przypowieści; aby posiąść ten skarb, muszę sprzedać wszystko. Co pozostało mi jeszcze do sprzedania? Niektóre zdania, wymykające mi się podczas rekreacji. Postanowiłam sobie być wierną; postanowiłam i wytrwałam w postanowieniu, a po odniesieniu zwycięstwa z większą mocą ćwiczyłam się w cnocie”
Tak więc siostra Konsolata nie zaniedbywała medytacji, była ona jednak dla niej (bardziej niż dyskursywnym ćwiczeniem umysłu) spokojnym odpoczynkiem serca w miłości: kochać, kochać nieustannie, usuwając wszystkie przeszkody dla doskonałej ciągłości i dziewictwa miłości.
Może to być pożyteczne dla tych, którzy w życiu duchowym doświadczają modlitwy zjednoczenia, albo dla przechodzących okresy oschłości wewnętrznej: dusza zawsze może kochać i każdy akt miłości, nawet wzbudzany wysiłkiem woIi, ma zawsze wielką wartość zasługującą i uświęcającą.
Akt miłości a czytania duchowne
Podobnie jak z medytacją, tak było i z czytaniem duchownym w ogólności, które zresztą przynosi wielki pożytek tym, którzy je praktykują.
Poza czytaniami przypisanymi przez Regułę, których nigdy nie opuszczała, siostra Konsolata nie czytała innych lektur. Nie czuła potrzeby poszukiwania światła w książkach. Odnosząc się do pierwszych lat życia kapucyńskiego, pisze: „Nigdy nie czytałam książek ascetycznych i nie czytam książek. Jedyne książki, jakie mam do mojej dyspozycji poza Regułą, Konstytucjami i Dyrektorium – to Naśladowanie Chrystusa i Ewangelia święta. Na czytaniu duchownym posługuję się Dziejami duszy i będzie mi ta książka służyć (…) przez całe życie”. Nie służyła jej przez całe życie, ponieważ Jezus potem kazał jej odłożyć również i tę książkę.
Jezus nauczał ją bezpośrednio. Należy poza tym powtórzyć, iż celem tego rodzaju książek jest doprowadzać duszę do miłości Boga i bliźniego. Otóż, życie duchowe siostry Konsolaty było już praktycznie nieustannym aktem miłości, było „tak” dla wszystkich i dla wszystkiego. Czegóż więcej mogły jej nauczyć książki? „Książka – pisała Konsolata – niezależnie od tego, jak byłaby piękna i święta, przerywa mój akt miłości. Jezus pragnie mojej całej i nieprzerwanej miłości”.
Także wtedy, gdy głos Boży zamilkł w jej duszy nie zmieniła zdania. Jedna ze współsióstr pożyczyła jej książkę Sama z Jezusem! (Sola con Gesu!). Siostra Konsolata zatrzymała ją u siebie przez kilka miesięcy, potem odniosła ukradkiem, by nie musiała wyznać, że jej nie przeczytała. Oto, jakie dała temu uzasadnienie:
I…„Pewnego dnia, w godzinach ciemności, szukałam światła w książce Sola con Gesu! i bardzo szybko ogarnęły mnie wątpliwości i nie rozumiałam już niczego więcej. Dobrze dla mnie, że ojciec duchowny słowem i pismem ukierunkował moją łódkę. Lekcja posłużyła mi; rezygnuję z jedynej książki, która mi pozostawała, i teraz święta Ewangelia będzie jedynym umocnieniem dla Konsolaty w życiu, które jej pozostało11117.
Nie porzuciła nigdy świętej Ewangelii. Uciekała się do niej w godzinach duchowych ciemności i zawsze znajdowała światło, którego potrzebowała. „Ewangelię – pisała – Jezus pozwala mi bardzo dobrze zrozumieć. Otwierając ją gdziekolwiek, zdarza mi się często zatrzymać wzrok na słowach św. Elżbiety: <<Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła!>>. Och, także Konsolata chce wierzyć, i to tak bardzo, Dobremu Bogu!”
Tak, pięknie jest wierzyć dobremu Bogu poprzez nieustanny akt miłości dziewiczej. Jezus dał jej tak rozumieć Ewangelię. ‚„Znalazłam w Ewangelii tak wiele światła: <<Kto trwa we Mnie, a Ja w Nim, ten przynosi owoc obfity>> (J 15,5). Moje wielkie pragnienie przynoszenia owoców zostało więc zaspokojone. Nie tylko, ale jeśli pozostaję w Jezusie przez nieustanny akt miłości, to także moje modlitwy zostają wysłuchane. Ewangelia bowiem mówi: <<Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni>> (J 15,7). Mój Boże, przewyższyłeś moje oczekiwania! Nie pozostaje mi nic innego, jak ty]ko zachowywać wiernie Twoje przykazania, a będę pewna, że wytrwam w Twojej miłości, iw ten sposób otrzymam, o co proszę: Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze!”.
„W mym duchu brzmią słowa: <<Uczyńcie, cokolwiek wam powie>>, wypowiedziane przez Najświętszą Maryję Pannę na godach w Kanie (por. J 2,5). Ponieważ zaś ojciec duchowny powiedział mi, bym nie kradła Jezusowi nawet jednego aktu miłości, staram się to czynić. W tym zawiera się całe moje życie, które stało się przez realizację tego polecenia cudownie proste. Już nic i nikt więcej, a więc pełen wolności wzlot dziewictwa miłości”08.
Mówiliśmy dotąd o Ewangelii, ale siostra Konsolata kochała całe Pismo Święte i znajdowała w nim upodobanie. „Jestem niewykształcona – pisała – a jednak podczas odmawiania Oficjum Boskiego często otrzymuję tak wiele światła na temat słów, które wypowiadam, że je rozumiem i smakuję w nich bardziej niż gdyby były napisane po włosku”
„Jeśli obecnie Jezus milczy, to Ojciec, który jest w Niebie, nie przestaje troszczyć się o pokarm dla swego biednego ptaszka i karmi mnie obficie ziarnem wybornym, dając mi je znaleźć, więcej, nawet sam dostarcza mi go w Piśmie Świętym. Tej nocy, podczas Matutinum [odpowiednik dzisiejszej Godziny czytań – przyp. tłum.}, z pierwszych czytań zapamiętałam myśl: Qui ergo nos separabit a caritate Christi?1°9. Nie, z Apostołem powtarzam szczęśliwa, że żadne stworzenie nie może mnie odłączyć od mego nieustannego aktu miłości!” 110.
Akt miłości a szczegółowy rachunek sumienia
Dla podtrzymania i rozwijania gorliwości ducha nieodzowny jest szczegółowy rachunek sumienia. Siostra Konsolata pisała o nim:
„Trzeba, abym przekonała się raz na zawsze, że robienie szczegółowego rachunku sumienia, dotyczącego czegoś innego niż nieustanny akt miłości dziewiczej, j est dla mojej duszy prawdziwą stratą czasu i energii, jest zbaczaniem z drogi, którą Bóg chce, bym szła. Tak więc mój szczegółowy rachunek sumienia będzie zawsze dotyczył tylko nieustannego aktu miłości w dziewictwie umysłu. (…) Zrozumiałam, że lepiej jest skoncentrować wszystkie swoje energie tylko na tym, niż rozpraszać je na wiele postanowień. Jezus przyrzekł mi, że jeśli w sercu będę wierna nieustannemu: „Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze” zachowam także wszystkie inne moje postanowienia”.
Jak widać, także pod tym względem siostra Konsolata uprościła swoje życie duchowe. Nie oznacza to, że nie doceniała odpowiednio wartości szczegółowego rachunku sumienia; przeciwnie, zajmował on w jej duchowym życiu pierwsze miejsce. Nie ograniczała go do tych kilku minut przewidzianych w codziennym rozkładzie dnia, ale w pewnym sensie rozciągała go na cały dzień. Tak jak Jezus nauczył ją odnawiać w każdej godzinie dnia postanowienie nieustannego aktu miłości dziewiczej, tak ona dołączała do niego krótki rachunek sumienia, dotyczący przeżytej godziny.
W tym celu, w specjalnym notesie, który miała zawsze przy sobie, zaznaczała ewentualne niewierności: czy to jeśli chodzi o ciągłość [aktu miłości – przyp. tłum.], czy o dziewictwo miłości. W ten sposób wieczorem, podczas rachunku sumienia, obejmującego cały dzień, miała przed. sobą jasny i dokładny stan swojej duszy.
Prosiła o przebaczenie, całowała krzyż, apotem ze spokojem i ufnością podejmowała swoją pieśń miłości.
Dla siostry Konsolaty, pragnącej odpowiedzieć na głos łaski, taka metoda była koniecznością. Spełnianie nieustannego aktu miłości dziewiczej wymaga bowiem od duszy największej czujności w stosunku do siebie samej. Nie jest to możliwe bez kontroli, bez jak najczęstszego odnawiania się w gorliwości.
Z drugiej strony, szczegółowy rachunek sumienia, przeprowadzany i kontynuowany w odniesieniu do jednego punktu, ułatwiał tę praktykę. Boskie obietnice, dotyczące nieustannego aktu miłości, czyniły ją pewną osiągnięcia na tej drodze wszystkich innych postanowień, a więc doskonałości wszystkich cnót.
Akt miłości a dzień skupienia
Miesięczne dni skupienia były zawsze dla siostry Konsolaty dniami umocnienia duchowego. Odprawiała je więc ze skrupulatną wiernością i największą pilnością. Ponieważ Kapucynki miały możliwość wybrania sobie każda osobiście odpowiedniego dnia na przeprowadzenie skupienia, ona wybrała pierwszy piątek każdego miesiąca.
Przygotowanie rozpoczynała w przeddzień wieczorem, podczas Godziny świętej, którą odprawiała od godz. 23.00 do północy. Słowa zapisane przez nią w dzienniku: „W dniach skupienia miesięcznego Jezus karmił i pouczał moją duszę nauką, którą wypisywał w moim sercu” należy właśnie odnieść do tej godziny spędzanej przez nią u stóp Boskiego Mistrza. Przytacza także niektóre z tych myśli; np.: „Nie przyszedłem, aby Mi służono, lecz żeby służyć” (por. Mt 20,28), lub: „Jezus ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi” (Flp 2,7). „Ile światła i treści w tych zdaniach!” – komentuje.
Jednakże i tutaj światła oraz postanowienia pozostawały zawsze w relacji do jej szczególnego powołania miłości, to znaczy do nieustannego aktu miłości. Na zakończenie skupienia miesięcznego lub w następną niedzielę – zgodnie z tym, co jej nakazał ojciec duchowny, a Jezus potwierdził – wysłała mu szczegółową relację o stanie swojej duszy.
Tekst, który przytaczamy, z pierwszego piątku września 1942 roku, na cztery lata przed śmiercią siostry Konsolaty kiedy już jej zdrowie było bardzo osłabione, daje pewne wyobrażenie:
„Oto tego wieczoru składam moją biedną duszę u Ojca stóp, prosząc w duchu o rozgrzeszenie i ojcowskie błogosławieństwo, bym nabrała mocy i kontynuowała usque ad finem! [aż do końca – przyp. tłum.]”.
„Ostatni list Ojca był dla mnie codziennym pokarmem przez cały miesiąc. Serdeczne dziękuję. Sierpień, wydaje mi się, był bardziej intensywny w miłości, chociaż muszę jeszcze wyznać dwie godziny straty”. Nieustanny wysiłek, by żyć chwilą obecną, pomagając mi skoncentrować się na nieustannym akcie miłości, utrzymuje mojego ducha w pokoju, uwalniając go od wszelkich trosk o jutro czy kolejne zajęcie. Dwa razy zatrzymałam się na nieużytecznych myślach [w ciągu miesiąca! —uwaga autora]; pięć razy wypowiedziałam niepotrzebne zdania; dwa razy nie cierpiałam z radością. Wydaje mi się, że z miłością jest dobrze. Jeśli wymknie mi się jakiś wyrzut, jakieś nieco nerwowe zdanie itd., od razu proszę o wybaczenie, nie patrząc na nic, aby tylko pokój panował zawsze w sercach tych, którzy mnie otaczają przy wypełnianiu tego samego obowiązku”.
„Będąc w kuchni, nadal toczę walkę celem unicestwienia się, ale teraz wszystko dokonuje się pomiędzy Jezusem a Konsolatą: (<aby Ci powiedzieć, że Cię kocham>>. Jeśli chodzi o wspólnotę, to uważać siebie za zmarłą; w ten sposób wszystko staje się dla mnie obojętne i pozostaję w pokoju. Jezus jednak mi pomaga”.
„W tych dniach tak bardzo potrzebuję modlitwy, by utrzymać się na wyżynach; czuję się zmęczona. (…) Niech Ojciec wyprosi dla mnie nieco wspaniałomyślności, która by mi pomogła przezwyciężyć egoistyczną naturę i wspaniałomyślnie podrywać się na drodze codziennej ofiary ( … )„.
Akt miłości w różnych stanach ducha
Nieustanny akt miłości był rzeczywiście całym życiem siostry Konsolaty, podobnie jak całe jej życie było nieustannym aktem miłości. A to dlatego, że ona, idąc za Bożymi wskazaniami, wierzyła W akt miłości i w jego wartość, która jest przede wszystkim wewnętrzna: „Nie jest rzeczą możliwą, abym przyjmowała Komunię nieustannie, tak jak czuję tego potrzebę, ale zrozumiałam praktycznie, że jeden akt miłości wprowadza Jezusa do duszy, czyli powiększa łaskę, a to jest jak Komunia”.
Następnie należy rozważyć jego wartość dla własnego powołania i misji: „Wolą Boga, moim powołaniem, urzeczywistnianiem świętości jest ustawiczny: fezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze! (…) Wszystko, cały wysiłek, energia i działania duszy, zmierzają do tego, by nieprzerwanie trwać w akcie miłości; nic innego, tylko to: ponieważ to jest moja droga, droga wyznaczona mi przez Jezusa”.
Poza tym [nieustanny akt miłości – przyp. tłum.] był skuteczny, by wyeliminować z życia duchowego tyle godnych politowania Mart, zatroskania o „wiele rzeczy” (por. Łk 10,41): „Jezus duchowo żąda ode mnie absolutnego milczenia w dziedzinie myśli i słów, i żebym sercem mówiła: fezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze Im bardziej jestem wierna tej małej drodze miłości, tym bardziej moja dusza napełniona jest radością, prawdziwym pokojem, którego nic nie jest w stanie zakłócić, nawet ciągłe upadki. Przedstawiam je Jezusowi, a On każe mi naprawiać je przez akty pokory, co z kolei powiększa pokój i radość serca”.
W końcu zawiera w sobie bogactwo na wieczność: „Jak bardzo czyni mnie radosną, aktywną i czuwającą ta pewność, że każdy mój akt miłości trwa na wieki!”.
Stąd właśnie płynie ta jedyna, ustawiczna i ufna modlitwa: „Jezu, obym żyła całkowicie ukryta w Tobie, w całkowitym wyniszczeniu, abyś Ty mógł zawsze czynić ze mną to, co Ci się podoba. Tylko Ty pozostań i nieustanne: fezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze!. Obym w czasie siedemnastu godzin dnia nie utraciła ani jednego. Jezu Wszechmogący, ufam Tobie!”.
Należy dodać, że akt miłości był jedyną bronią siostry Konsolaty przeciw nieprzyjacielowi. Nie można oczywiście sądzić, że Zły pozostawił w spokoju tę dzielną bohaterkę świętości i nie zemścił się za jej akt miłości.
Była to walka bez wytchnienia, czasem otwarta, ale z każdego tego spotkania Konsolata wychodziła zwycięsko dzięki aktowi miłości: „Nieprzezwyciężoną i zawsze zwycięską bronią jest nieustający akt miłości ku Bogu ( … ). Przygotowuje on duszę na pokusę, podtrzymuje w pokusie, ponieważ miłość jest wszystkim ( … ). Nie powinnam pozwolić, by nieprzyjaciel zrobił na mnie wrażenie; trzeba, żeby akt miłości zapanował nad walką, a nie walka zapanowała nad aktem miłości”.
Nie należy sądzić, że siostra Konsolata mówiła i działała w ten sposób tytko w dniach, w których Bóg darzył ją szczególnymi łaskami, było tak także wtedy, kiedy musiała iść prostą drogą wiary, w ciemnościach ducha. Pisze: „Wychodziłam z zakrystii; była godzina dziewiąta wieczorem. Znalazłam się na podeście schodów w całkowitej ciemności. Schody, którymi musiałam zejść, były trochę niebezpieczne, zachodziło niebezpieczeństwo, że mogę sobie rozbić głowę. Uchwyciłam się poręczy i trzymając się jej, doszłam spokojnie do ostatniego stopnia. Gdy schodziłam po schodach, pomyślałam, że tak właśnie jest z moją duszą: jest w niej głęboka ciemność, ale jeśli uchwycę się nieustannego: „Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze”, dojdę spokojnie do ostatniego tchnienia. ( … ) Tak, akt miłości jest naprawdę wszystkim: światłem i mocą, by iść dalej. Biada, gdyby moja dusza nie miała tej kotwicy zbawienia, którą mogłaby uchwycić w niektórych godzinach! Nie potrafię zgłębić otchłani rozpaczy, w którą wpadłabym!”.
Tak jak w oschłościach, tak samo było w każdym innym cierpieniu. Siostra Konsolata, dla której szczyt miłości nie był nigdy oddzielony od cierpienia, mogła tego doświadczyć, a jednak zaświadcza: „Nieustanne: <<Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze>>, utrzymuje zawsze duszę w pokoju; sądzę, że ma on wielki wpływ na cierpienie, pomagając duszy cierpieć z radością. ( … ) Ten nieustanny akt jest mocniejszy od jakiegokolwiek cierpienia. ( … ) Czuję, że nieustanny akt miłości utrzymuje i utrzyma łódkę w spokoju pośród wzburzenia, trosk i zmęczenia”.
Ciągłość miłości została więc osiągnięta przez siostrę Konsolatę nie za łatwą cenę ani nie w krótkim czasie. To jednak jest jej zasługa: w owym trwaniu mimo wszystkiego, w rozpoczynaniu każdego dnia, w podnoszeniu się po każdej niewierności; i tak przez lata całe, z heroiczną stałością, nie rezygnując z pokornej modlitwy; nie zaniedbując żadnego środka i nie pozwalając, by się zmarnowała choćby jedna okazja do odnowienia postanowień. „Serce leniwego czeka bez skutku” (Prz 13,4). Siostra Konsolata nie była osobą leniwą, nie zwodziła siebie wygórowanymi ambicjami. Do wszystkiego podchodziła poważnie i zdecydowanie. Energia woli była wybitną cechą jej ducha. Gwałtowność usposobienia, która sprawiała, że nadawano jej przydomek „piorun i burza”, wykorzystywała dla umocnienia swojej woli. Ci, którzy ją bliżej poznali, podziwiali zawsze jej siłę i mocną wolę w czynieniu dobra. Działo się to przede wszystkim dzięki nieustannemu aktowi miłości. „Chcę” znajduje się w każdym jej postanowieniu i jest zawsze głęboko szczere.
Takie stwierdzenie rzuca się w oczy na każdej stronicy jej pism: „Z Bożą łaską chcę odpowiedzieć i pozwolić, aby ten akt pochłaniał cały mój dzień, od pierwszego do ostatniego znaku krzyża; chcę w każdej mojej, nawet małej, czynności działać z bardzo wielką miłością! ( … ) Nie przerwę pieśni miłości nawet pośród grzmotów, burzy i piorunów. ( … ) Chcę, najmocniej chcę ustawicznego: fezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze. Chcę widzieć Cię we wszystkich i traktować ich jak Ciebie samego. ( … ) O Jezu, z Twoją pomocą, nie chcę pozbawić Cię ani jednego aktu miłości, nawet jednego! Tak, Jezu, chcę tego! To zaś <<chcę>>, aby było wierne, zanurzam i pozostawiam na zawsze w Twojej Boskiej Krwi!”.
Na szczytach heroizmu w nieustannym akcie miłości
Tak więc wysiłek i dobra woła, wola żelazna, wytrzymała na wszelką próbę, wyrzeczenie i ofiarę. Siostra Konsolata brzydziła się wszelką przeciętnością i kompromisami, chciała osiągać szczyty za cenę heroizmu. Był to heroizm nieustanny. Ukazują to słowa napisane do ojca duchownego (28 sierpnia 1.938 r.), które można by nazwać duchowym testamentem dla wszystkich dusz, pragnących ją naśladować:
„,Ojcze, obecnie tym, co czuję w sobie, jest pragnienie nieskończone, jest pragnienie przeżywania najmniejszej drogi”2 za cenę heroizmu. Czuję, że jeżeli chcę, to mogę. Dlatego tak, chcę tego ze wszystkich sił i zaczynam! Cóż, Ojcze, czuję jako nakaz obowiązek przeżywania w całej pełni mojej najmniejszej drogi. Chciałabym móc w chwili śmierci wołać do najmniejszych całego świata: <<Pójdźcie za mną!>>. Tak, chcę, chcę nieustannego aktu miłości, od przebudzenia się aż do zaśnięcia, ponieważ Jezus mnie o to prosił, a jeśli mnie prosił, to znaczy, że mogę Mu to dać, ufając tylko Jemu”.
„Jednak moja słabość jest nieskończona, a pokus nie brakuje. Trzeba, abym sama powstała przeciw wszystkim i szła naprzód siłą woli. Nie, nie chcę żyć nędznie, chcę żyć heroicznie; chcę tego ze wszystkich sił mego serca i mojej woli, i postępować tak aż do śmierci. Jezus, który z miłości do mnie umarł na krzyżu, zasługuje na to, a ja ze względu na Jego miłość chcę w ten sposób żyć heroicznie!”
„Życie jednak na tym najwyższym szczycie kosztuje naturę, nie podoba się naturze. Potrzebuję, Ojcze, Twoich modlitw, aby wytrwać. Nie znajduję pokoju, jak tytko na tym szczycie, nie znajduję radości i siły, jak tylko cierpiąc na tym szczycie. Jeśli żyję na tym szczycie, gdzie jest tylko Jezus Ukrzyżowany, to mam potrzebę ustawicznej ofiary, jak powietrza, którym oddycham”.
„Wszystko to widzę, czuję, rozumiem. Oto dlaczego nie będę czuć się na miejscu, dopóki uwolniwszy się od wszelkiej nędzy, nawet sama i przeciw wszystkim, nie będę żyć najmniejszą drogą, którą teraz tak bardzo kocham! ( … ) Ojcze, módl się, bym zrealizowała marzenie Boga i moje, inaczej bowiem będę nieskończenie nieszczęśliwa!”.
W tych słowach jest zawarta cała istota siostry Konsolaty, jej dusza i życie.