Bóg zaprasza duszę do pięknej relacji miłości oblubieńczej. Kształtuje taką duszę przeprowadzając ją przez kolejne etapy tej miłości, pokazując i ucząc ją tej miłości. To miłość rzeźbi tę duszę. Początkowo dusza ta zauroczona miłością, czując się wezwana przez Boga, podąża za Nim. I szuka Go, i tęskni. Przeżywa piękne chwile spotkań, chwile zjednoczenia, coraz bardziej wchodzi w ścisłą zażyłość z Bogiem. Bóg daje jej rozumieć pewne rzeczy, a ona uczy się, czym jest prawdziwa miłość. Bóg jednocześnie podprowadza tę duszę pod Krzyż. Uwrażliwiając ją na swoje natchnienia uczy ją, czym jest Krzyż. Początkowo dusza widzi przede wszystkim mękę, widzi cierpienie Jezusa. Dzięki łasce, jaką otrzymuje może w pewnym stopniu współcierpieć z Jezusem. Jednocześnie jest cały czas przez Boga formowana. Cały czas jest niejako uczona, czym jest miłość. I dochodzi do takiego momentu, kiedy ona widzi nie tylko cierpienie w Krzyżu, nie tylko to, co takie zewnętrzne i widoczne od razu na pierwszy rzut oka, ale ona zaczyna widzieć wielkie znaczenie Krzyża – znaczenie cierpienia, męki Jezusa, Jego śmierci. A będąc jednocześnie w coraz ściślejszej relacji oblubieńczej z Bogiem, zaczyna widzieć niezwykły związek pomiędzy Krzyżem a miłością oblubieńczą. Gdyby Bóg wcześniej, zanim dał jej posmakować miłości, pokazał jej miłość oblubieńczą na Krzyżu, nie potrafiłaby tego zrozumieć. Byłoby to dla niej dziwne, niezrozumiałe, a nawet mogłaby się przestraszyć. Ale ponieważ jest formowana w szkole miłości, ponieważ Sam Oblubieniec kształtuje ją, rzeźbiąc na swoje podobieństwo, ona zaczyna widzieć w Jezusie Ukrzyżowanym swego Oblubieńca. Zaczyna widzieć, że właśnie to dzięki Krzyżowi może stać się oblubienicą Boga, że właśnie na Krzyżu Jezus – Oblubieniec wyznaje jej pełnię swojej miłości. Przygotowywana przez samego Boga zaczyna dojrzewać do tego, aby umiłować Krzyż, jako Ołtarz miłości; Ołtarz, na którym zostanie połączona ze swoim Oblubieńcem. W pewnym momencie miłość tak tę duszę wypełnia i tak ją przemienia, że ona bez lęku, ale z wielkim pragnieniem jeszcze większego umiłowania i zjednoczenia z Bogiem, zaczyna wręcz prosić Boga o krzyż, prosić o zjednoczenie na krzyżu. Ona widzi, że krzyż łączy ją z Bogiem, jednoczy z Nim; że jest to najcudowniejsze, choć niepojęte łoże miłości.
Każdy z nas pragnie doświadczyć miłości Boga, pragnie zjednoczenia z Bogiem. I każdy z nas jest na innym etapie tej drogi. Każdego z nas Bóg formuje, przygotowując do tego, do czego wcześniej nas stworzył. Każda dusza ma nieco inną drogę i w innej formie, inaczej może wyglądać jej zjednoczenie z Bogiem. Niemniej jednak zawsze miłość w pewnym momencie przyprowadzi nas pod Krzyż. I pod Krzyżem będzie nas uczyć głębi znaczenia Krzyża.
Jeśli dusza nie będzie uciekać, ale z ufnością podda się tej szkole miłości, przeżywać będzie najpiękniejsze chwile swojego życia. Jej myślenie o cierpieniu, nastawienie do cierpienia zmieni się. Jeśli pozwoli Bogu działać, jeśli pójdzie za głosem powołania, za głosem Bożym, będzie inaczej już przeżywać kolejne dni, a jej relacja z Bogiem będzie przemieniona. Dopóki jednak dusza tego nie posmakuje, dopóki temu się nie podda, zawsze będzie miała tylko ludzkie spojrzenie na Krzyż. Trzeba poddać się Bogu, zaufać, trzeba niejako zaryzykować, by doświadczyć czegoś niepojętego, czegoś niezrozumiałego na ludzki rozum, czegoś, co przekracza wszystkie ludzkie mądrości, możliwości rozumowania.
Nie rezygnujmy z poszukiwania swego Oblubieńca. Dajmy się prowadzić jako dusze, które są oblubienicami, a więc dusze umiłowane przez Boga. Uwierzmy miłości oblubieńczej, jaką Bóg ma wobec każdego z nas i z ufnością poddajmy się formacji tej miłości.