Potrzeba jedynie otworzyć serce. Zanurzeni jesteśmy w miłości. Przebywamy w Bogu. Jedynie z naszej strony jest zamknięcie, mur, który uniemożliwia nam bliskie spotkanie z Bogiem. A Bóg jest w nas, Bóg w nas żyje, Bóg jest naszym życiem, a my jesteśmy w Bogu. Jak wielką i niepojętą miłością Bóg obdarza swoje stworzenie skoro całe stworzenie jest w Bogu, a Bóg je wypełnia, skoro wszystko przeniknięte jest Bogiem? W jak cudowny sposób Bóg wywyższa człowieka skoro tchnął w niego swoje życie? Skoro uczynił go swoim mieszkaniem? Skoro zdecydował się umrzeć, aby człowiek mógł żyć? Skoro nieustannie w każdym momencie, w każdej tysięcznej sekundzie Jego życie przenika nas, dając nam nieustannie nowe życie? Wszystko, cokolwiek wydarza się w naszym życiu jest Jego troską o nas, opieką, Jego mocą i siłą, Jego wsparciem, Jego prowadzeniem, Jego miłością i miłosierdziem. Dziękujmy więc Bogu za Jego miłość, która czyni to wszystko i z pomocą Matki Najświętszej starajmy się otworzyć na nią. Po prostu starajmy się stanąć przed Bogiem.
Trzeba przebić swoją skorupkę, aby zrozumieć, że my żyjemy w obecności Boga, że On jest pośród nas, tylko nasza ślepota nie pozwala nam Go dostrzec, a serca zamknięte nie potrafią Go doświadczyć, poczuć. Bóg staje między nami, ukazuje swoje rany i mówi: Włóż palec, włóż rękę swoją w bok Mój. To wszystko dzieje się. Trzeba mocno zapragnąć, trzeba oczekiwać z niecierpliwością, trzeba wpatrywać się w swego Boga, trzeba wołać do Niego, rozmawiać z Nim. Trzeba Go w końcu zacząć traktować jak kogoś bliskiego, z którym żyje się codziennie, w każdym momencie, a nie tylko w kaplicy, w kościele, na wspólnej modlitwie, ale zawsze i wszędzie. Wtedy serce będzie w stanie przyjąć tę łaskę doświadczenia Bożej obecności. Wtedy w sercu głęboko będzie pewność, że oto Bóg jest. W sercu będzie miłość, która wszędzie rozpozna Boga i we wszystkim zobaczy Jego miłość do człowieka.