Konferencja 7
Razem z Maryją starajmy się przede wszystkim o miłość
Bóg jest Miłością. Zakochał się w tobie, dlatego stworzył ciebie, dlatego wcześniej stworzył dla ciebie cały świat. Każdego dnia obdarza ciebie swoją miłością poprzez wszystkie okoliczności, zdarzenia, poprzez twoją codzienność. Wszystko jest miłością, darem Boga, który kocha ciebie. To tylko twoje oczy są ślepe i nie potrafią dostrzec darów Bożej miłości. Twoje uszy są głuche i choć słyszą, nie rozumieją, iż przemawia miłość.
Naród wybrany czekał na Mesjasza przez wieki. Niby znał Boga, wydawać by się mogło, że w jakimś stopniu słuchał – raz więcej, raz mniej, ale przyjmował przykazania Boże i słuchał – a jednak musiało minąć wiele wieków zanim przyszedł Jezus. Czekając na Mesjasza, naród wybrany traktował Boga jako kogoś odległego, kogoś, kto jest Władcą, Sędzią, ale w sercach ludzkich zabrakło przyjęcia Boga, który jest Miłością. Można to bardzo dobrze zobaczyć, kiedy Jezus już przyszedł na ziemię. Trudno było faryzeuszom, uczonym w Piśmie przyjąć miłość, naukę Jezusa, która była nauką o miłości Boga do człowieka, ponieważ ich relacja do Boga była zupełnie inna. Oni czuli się w obowiązku, aby wywiązywać się ze wszelkich nakazów. Nie mieli bliskiego stosunku do Boga. Bóg nie był ich Przyjacielem, bliską Osobą. Był kimś, kto stawia wymagania, a człowiek te wymagania musi spełnić, aby zasłużyć na coś. Choć formacja serc w narodzie wybranym trwała wiele lat, wiele wieków, okazało się, że i tak było mało serc otwartych na miłość.
Bóg udzielił Najświętszej Maryi Pannie łaski, dając Jej od początku swoiste zrozumienie, kim jest. Ona od dziecka przyjmowała Boga jako Miłość. Bóg z każdym dniem był bliższy Jej duszy, bliższy Jej Sercu. Relacją między duszą Maryi a Bogiem kierowała miłość. Jej Serce z miłości do Boga pragnęło należeć do Niego całkowicie. Ta miłość sprawiła, że Jej Serce tak szybko dojrzało, Jej dusza bardzo szybko rozwijała się. Rozwój duchowy potoczył się o wiele szybciej niż w wielu innych duszach, stąd zrozumienie, dzięki miłości, tak wielu Bożych tajemnic, Bożych spraw. A najważniejsze w tej relacji było to, że Serce Maryi przyjmowało Boga jako Tego, który kocha, i którego Jej Serce również kocha. Bóg był bliską Osobą, był obecny w Jej życiu. Do Niego kierowała wszystkie swoje myśli. A to, co czyniła, będąc wychowywaną w świątyni, czyniła dla Niego. Otoczona ludźmi żyjącymi dla Boga mogła wzrastać w duchowej atmosferze, przepełnionej modlitwą, w atmosferze życia całkowicie poświęconego Bogu. Znała Pisma i wiedziała, że ich naród czeka na Mesjasza. I Ona również czekała na Mesjasza. Jej życie całkowicie było Bogu poświęcone i oddane. Jej myśli skupione były na Bogu. Czynności wykonywała również w wewnętrznym skupieniu. Radością dla Niej było czynić wszystko w świadomości Bożej obecności, obecności Boga przy Niej. Miłość, która w Jej Sercu rozwijała się – dzięki Bożej łasce – zrodziła Jezusa. Bóg w Jej Sercu został przyjęty jako Miłość i na płaszczyźnie miłości mogło dojść do spotkania pomiędzy duszą a Bogiem. A ponieważ Serce było oddane całkowicie Bogu, żyła poświęcając Jemu wszystko, każdą chwilę, pragnęła całe swoje życie oddać, tylko dla Niego żyć. Bóg przyjął to Jej oddanie, ofiarowanie. Niejako wyszedł naprzeciw Niej. W narodzie wybranym znalazł duszę, która odpowiedziała na Jego miłość, która nie patrzyła jedynie na obowiązki Prawa i poprzez ten pryzmat na Boga, jako Tego, który rozlicza, ale która nade wszystko zobaczyła w Bogu miłość i która z miłości do Niego chciała żyć dla Niego. Tylko miłość kierowała Sercem Maryi. Miłość niejako przyciągnęła Miłość i Bóg z radością zstąpił do Jej Serca. Rozmiłowawszy się w Sercu, które całe odpowiadało na Jego miłość, tak umiłował i tak zjednoczył się z Sercem Maryi, z Jej duszą, że począł Syna. Jezus jest Owocem miłości, jest Darem miłości. Ten, kto chce spotkać Jezusa, niech stara się o miłość.
Dzisiejszy świat nie zmienił się w pojmowaniu Boga. Bardzo wiele dusz traktuje Boga jako Tego, który rozlicza, który jest Sędzią, który stawia warunki i jeśli człowiek ich nie spełni, nie jest przez Boga przyjęty. Ten sposób pojmowania Boga jest wręcz obraźliwy dla Niego. Jest zadawaniem ran Bogu nieustannie. Jest bólem Jego Serca, ponieważ Bóg jest Miłością. Nie musiał stwarzać świata i ludzi, nie musiał stwarzać ciebie, bo nie potrzebuje niczego, ani nikogo. Sam sobie wystarcza, a jednak jest tak wielką, niepojętą Miłością, doświadcza w tej miłości ogromnego szczęścia, że zapragnął dzielić się nią, obdarzać szczęściem inne stworzenia. Po to stworzył człowieka, aby obdarzać go miłością i czynić go szczęśliwym. To jest jedyny powód, dla którego stworzył człowieka, a wcześniej ziemię, na której człowiek może żyć. Więc, jeśli ktoś inaczej patrzy na Boga, zadaje Mu ból, tak jak ból zadaje się temu, kto nas kocha, a my go nie kochamy.
Podczas Adwentu świat teoretycznie przygotowuje się na Boże Narodzenie, bo to, co dzieje się w rodzinach, w narodach, nie jest przygotowaniem do Bożego Narodzenia. Potrzebne są serca takie, jakim było Serce Maryi – serca, które zobaczą w Bogu miłość, że Bóg kocha, a ponieważ kocha, to otacza człowieka zewsząd samą miłością. Potrzeba serc, które w drobiazgach codziennego życia zobaczą dary Bożej miłości, które odpowiedzą również miłością. Pokochają Boga czystą miłością dla Niego samego i zapragną żyć miłością – dla Niego. W swojej codzienności, w swoich rodzinach w swoich środowiskach zapragną żyć prawdziwie miłością. Do takich serc, w których będzie miłość Bóg przyjdzie z darem swojej miłości niezwykłej, z darem zjednoczenia. Gdy połączy się Miłość z miłością, miłość Boża z miłością duszy – słabą, małą, nędzną, ale miłością tej duszy – wtedy poczęty zostanie Jezus; wtedy narodzi się Jezus. Potrzeba tych Narodzin.
Narodziny Jezusa, które miały miejsce dwa tysiące lat temu nadal rozlewają na cały świat łaski, rozlewają miłość. Z Bożego Narodzenia nieustannie na świat płyną łaski. To tak, jakby to wydarzenie było w centrum historii ludzkości i z tego centrum płynie cały czas Boża miłość na ludzkość, na wszystkie pokolenia – i na te, które żyły w tamtych czasach, i na te, które rodzą się potem, i na te, które jeszcze przyjdą. Nieustannie z tego punktu historii płyną łaski, płynie miłość. W sposób duchowy każdy z nas, gdy łączy się z Miłością, z Bogiem, gdy oczekuje Jego Narodzin, doświadcza Poczęcia i Narodzin w swojej duszy, łączy się z Bożym Narodzeniem w tym jednym punkcie historii. I z serca zaczyna płynąć dokładnie to samo – te same łaski, ta sama miłość, bo to jest ten sam Jezus, który rodzi się w sercu ludzkim.
Każdy z nas o miłości Bożej słyszał już wielokrotnie i każdy z nas przeszedł już jakąś formację. Każdy też doświadczył w swoim życiu spowszednienia wiary, miłości, życia z Bogiem. Potrzeba od nowa spojrzeć na Bożą miłość. Potrzeba na nowo otworzyć oczy duszy, by zobaczyć, że Bóg jest obecny pośród nas, że otacza nas Jego miłość we wszystkim – w przyrodzie, w ludziach, w wydarzeniach. Bóg obecny jest w każdym momencie, w każdej sekundzie naszego życia On jest, Jego miłość trwa. Potrzeba zakochać się na nowo w Bogu tak jak człowiek potrafi, na swoją miarę. A że jest mały, to ta miłość też będzie małą; skoro jest nieporadny w miłości, to i jego miłość jest nieporadna, ale jest to miłość tego człowieka do Boga; miłość dana w wolności. To raczej pragnienie kochania Boga niż prawdziwa miłość, ale Bóg i to pragnienie przyjmuje z radością. Dusza, która stara się kochać, która stara się dostrzec dary miłości w swoim życiu, choć doświadcza różnych momentów, jednak nawet w tych trudnych stara się przyjąć Bożą miłość. Do takiej duszy Bóg z radością przychodzi, bo przyciąga Go miłość. Bóg cierpi odrzucenie Jego miłości. Więc tam, gdzie widzi przyjęcie miłości, tam cały siebie daje i z radością rodzi swego Syna jako największy Dar miłości, ponieważ Bóg kochając daje to, co najlepsze. Bóg nie daje miernych prezentów, to tylko my dając komuś prezenty oszczędzamy w różny sposób. Jesteśmy bardzo oszczędni w obdarowywaniu innych, a Bóg jest hojny ponad miarę. Jeśli coś daje, to jest to dar najwyższej klasy. Gdy widzi duszę, która pragnie kochać, obdarza ją największym darem miłości, a więc daje to, co ma najcenniejszego – swojego Syna.
Ty również możesz spotkać się z Jezusem, który narodzi się w twoim sercu. To będzie dar Boga dla ciebie. On nie stawia warunków. On nie rozlicza ciebie z niczego. Nie musisz dokonać pewnych zadań, nie musisz pozaliczać jakichś innych rzeczy. Wystarczy, że:
- otworzysz serce na Jego miłość;
- otworzysz oczy serca, by tę miłość zobaczyć, uszy duszy, aby ją usłyszeć;
- swoją wolą wyrazisz pragnienie, iż chcesz odpowiedzieć na miłość, chcesz kochać, choć nie potrafisz.
To wystarczy. Bóg zna ciebie bardzo dobrze i wie, na co ciebie stać. Nie oczekuje od ciebie, że naraz staniesz się wielkim świętym, który będzie cały płonął miłością. On zna twoje ograniczenia, zna twoje życie, doświadczenia, twój ból i cierpienie. Wie doskonale, kim jesteś i wie, na ile potrafisz kochać. Tak naprawdę wie, że nie potrafisz kochać, ale wystarczy, że zapragniesz kochać Boga, odpowiedzieć miłością na Jego miłość. To wystarczy. To Go do ciebie przyciągnie.
Podczas Eucharystii połóżmy swoje serca na Ołtarzu, prosząc, by Duch Święty pomógł nam otworzyć się na miłość i by pomógł odpowiedzieć na tę miłość.
Modlitwa dziękczynna
Mój Jezu! Przyszedłeś do mojej duszy z niezwykłym darem – Darem miłości. Dar tak wielki, tak ogromny, tak potężny. Czy moje serce pomieści tak wielki Dar? Pragnę, Boże, odpowiedzieć na ten Dar, na obdarowanie, ale jestem tak małą duszą, duszą tak słabą. Chciałbym prosić Ciebie, aby cała obfitość Twojej łaski, która teraz staje się moim udziałem, objęła wszystkich, których noszę w sercu. Wierzę, że jest to możliwe. Wierzę, że przychodząc do mojego serca, przyjdziesz również do serc moich bliskich i że łaski, którymi obdarzasz moją duszę obejmą również dusze moich bliskich. Wierzę w to głęboko, że Twoja miłość płynąca z Ołtarza sięga o wiele dalej niż ściany tej świątyni. Twoja miłość nie zna granic.
A więc, Panie mój, Twoją miłością obejmuję całą kulę ziemską i wszystkie dusze. Ty wiesz, jak wszystkie spragnione są miłości. Ty wiesz, jak wiele jest cierpiących dusz, jak wiele jest samotnych. Ty wiesz, jak wiele jest zagubionych. Mój Boże, Twoja miłość jest nieskończona. Ty Sam jesteś Wszechmocny, a ja wierzę, że modląc się za wszystkie dusze, modlę się o to, co Ty pragniesz dać. Wierzę, że pragniesz objąć miłością wszystkich ludzi i że pragniesz wlać w ich serca swoją miłość; że chcesz, aby każdy doświadczył Twojej miłości. Pragniesz uzdrowić, obdarzyć szczęściem, wlać pokój. Ja w to wierzę.
Dziękuję Ci, Boże, za to, że Twoja miłość spływająca teraz ze świętej Hostii, z Twego Serca, które znalazło zamieszkanie w moim sercu, obejmuje cały świat i zanurza w sobie każde ludzkie nieszczęście, każdą ludzką tragedię, każdy ludzki smutek. Zatapia w sobie wszystko. Sprawia, że na nowo rodzą się serca, że odradzają się, nabierają sił, są uzdrawiane. Wierzę, że Twoja miłość zstępuje do serc tam, gdzie trwają konflikty i czyni pokój. Wierzę, że Twoja miłość zstępuje do serc, gdzie ludzie są prześladowani. Daje im męstwo, siłę, wiarę. Dziękuję Ci, Jezu!
Dziękuję Ci, że jesteś w naszych sercach, które dzięki Tobie napełniają się nie tylko miłością, ale ta miłość daje nam pokój, szczęście. Ta miłość odradza naszą wiarę. Wierzę. Dziękuję ci, Jezu! I uwielbiam Ciebie!
Adoracja Najświętszego Sakramentu
Jezu, moja Miłości! Słyszę tak cudowne zapewnienia o Twojej miłości. Słyszę tak wiele pięknych słów o tym, jak może żyć dusza razem z Tobą. W moim sercu rodzą się te pragnienia. Jednak odczuwam bardzo przywiązanie do szarej codzienności, do trudności, do problemów. Czuję, jakbym był przywiązany czymś do tego, co ziemskie i przez to nie mogę otworzyć się na to, co duchowe. Czuję w sobie słabość, jakąś niemoc, ograniczenie. Potrzebuję, Jezu, Twojej pomocy, abyś Ty wziął moje serce, dotknął swoją miłością i sprawił, że otworzy się. Potrzebuję, Jezu, abyś otworzył oczy mojej duszy, bo do tej pory jest ślepa. Potrzebuję, Jezu, abyś pokonał moją niemoc. Panie mój, potrzebuję Ciebie! Potrzebuję, abyś to Ty przemienił moje życie, przemienił w nim wszystko, abym mógł – tak jak wiele innych dusz, które uzdrowiłeś – wielbić Ciebie, dziękować Ci, radować się i głosić Twoją chwałę. Potrzebuję Ciebie, Jezu!
***
Widzę, Jezu, że właściwie nie różnię się niczym od narodu wybranego. Mój sposób patrzenia na Ciebie, pojmowania Ciebie jest taki sam. Dzisiaj zdałem sobie sprawę, że Ciebie tym ranię, źle traktuję, obrażam. Patrzyłem na Ciebie jako na Boga, który rozlicza mnie z tego, co zrobiłem dobrze i z tego, co zrobiłem źle. A przecież Ty jesteś Miłością. Miłość nie rozlicza. Miłość patrzy z ogromną życzliwością. Miłość jest wyrozumiała, cierpliwa. Miłość przebacza. Miłość tłumaczy. Miłość nie pamięta tego, co było złe. Miłość nie gniewa się. Miłość przyjmuje. Jest łagodna i delikatna Twoja miłość, Boże.
Dzisiaj dałeś mi do zrozumienia, że kochasz mnie ogromną miłością i że czekasz, aż moje serce obudzi się i również zacznie kochać. Zrozumiałem, że wystarczy tylko kochać. Nie muszę być doskonałym, nie muszę też zasługiwać na Twoją miłość. Otrzymałem ją wcześniej niż mnie stworzyłeś. Cudowna jest Twoja miłość. Takiej miłości, Boże, nie ma wśród ludzi, dlatego jej nie znamy.
Moje serce budzi się. Zapragnęło pokochać Ciebie taką miłością. Zapragnęło odpowiedzieć Tobie na Twoją miłość. Ale, w jaki sposób mam to czynić, skoro ludzkie serce nie potrafi tak kochać? Skoro w moim doświadczeniu nie ma takiej miłości? Wcześniej takiej miłości nie zaznałem od człowieka. Dopiero w Tobie zobaczyłem tę miłość. Sam jestem człowiekiem, moje słabości wcale mi nie pomagają kochać. Co mam czynić, aby pokochać taką miłością?
***
Dziękuję Ci, Panie! Dajesz memu sercu zapewnienie, iż wystarczy tylko moja chęć, moje pragnienie, moja wola kochania Ciebie. Jeżeli będzie to szczere, jeżeli w prostocie serca poproszę Ciebie, abym mógł kochać, to Ty przyjdziesz do mego serca i we mnie będziesz kochał. Ty wiesz, Boże, iż w jakimś stopniu świadomy jestem swojej niemocy, swoich słabości. Potrzebuję, abyś prawdziwie przyszedł do mojego serca i moje serce przekonał, iż Ty będziesz kochał, iż Twoja miłość będzie w moim sercu i że wystarczy, abym zapragnął. Ponieważ mówisz, Panie, iż spragniony jesteś miłości, mówisz, że tej miłości nie znajdujesz u swego stworzenia, to pragnę, Boże, odpowiedzieć. Pragnę kochać. Chcę wyrazić ufność, wiarę w to, że skoro Ty jesteś Miłością i przyjdziesz do mojego serca, to Twoja miłość będzie we mnie i będę kochać Twoją miłością.
Mój Jezu! Choć to moje stwierdzenie jest samą słabością, to pragnę wyrazić wiarę i ufność. Tak, Jezu, wierzę, że Twoja miłość jest we mnie i że od tej pory będę kochać Twoją miłością, bo przyszedłeś do mojego serca, bo jesteś we mnie. Tobie nie przeszkadza moja słabość. Dla Ciebie nie jest przeszkodą żadne moje ograniczenie. Ufam, że poradzisz sobie z taką nędzną duszą, jak moja. I chociaż jest we mnie wiele oporów i wiele wątpliwości, ale skoro zapraszam Ciebie i ufam, to wiem, że Ty będziesz rozlewać swoją miłość na stworzenie poprzez moje serce. Pragnę, Boże, umiłować Ciebie największą miłością. Pragnę kochając Ciebie patrzeć na wszystko Twoimi oczami. Chcę, by Twoja miłość była dla mnie najważniejsza i abym każdy dzień i każdą sekundę podejmował z miłości do Ciebie. Abym patrzył na swoich bliskich Twoimi oczami pełnymi miłości. Abym też przyjmował trudności i przeciwności przez pryzmat miłości Twojej. Chcę, Boże, abyś to Ty był najważniejszy w moim życiu. Chciałbym przechodzić ponad wszystkim, aby żyć Tobą. Chciałbym, aby nic innego nie poruszało mego serca, tylko Twoja miłość. Chciałbym tak wierzyć, ufać, aby już tylko zajmować się Tobą.
O, Panie! Być może zda się to komuś, iż jest ucieczką od codzienności, od spraw, od obowiązków, od trudności. Ale chciałbym, Jezu, wykonując swoje obowiązki, zwykłe czynności, rozmawiając z drugim człowiekiem wyrażać miłość do Ciebie. Chciałbym po prostu stać się miłością. Tak chciałbym kochać wszystkich, a szczególnie moich bliskich, aby ta miłość uzdrawiała relacje między nami, nawracała serca i kierowała wszystkich ku Tobie. Chciałbym tak kochać, aby wszyscy poznali Twoją miłość i też Ciebie pokochali. Mój Boże, mam w sobie tak wielkie pragnienie, aby być miłością, aby kochać tak jak Ty. Proszę, dla Ciebie wszystko jest możliwe. Wiem, że moje pragnienia są wręcz zuchwałe. Gdzie, taka mała, taka słaba dusza, która nic nie potrafi może myśleć o tak wielkiej miłości? Ale, skoro Ty sam z miłości do mnie zrezygnowałeś z tronu Nieba, skoro Ty sam dla mnie przyszedłeś na ziemię, skoro dla mnie przyjąłeś postać człowieka rezygnując ze wszystkich Boskich objawów uwielbienia, które miałeś w Niebie, z całej chwały; skoro dla mnie oddałeś się w ludzkie ręce i pozwoliłeś, aby czyniono z Tobą wszystko; skoro dla mnie zgodziłeś się na mękę, krzyż, na tak straszną śmierć – to w Twoich oczach jestem największą wartością, największą miłością. Dałeś mi siebie i dajesz mi siebie codziennie w Komunii świętej. Skoro sam Bóg oddaje mi siebie, nabieram odwagi, aby wierzyć, że napełnisz mnie miłością swoją – wielką, nieskończoną, potężną, abym mógł kochać Ciebie i dusze. Aby Twoja miłość wyrywała się z mego serca, uzdrawiając, świadcząc o Twojej miłości, prowadząc inne dusze ku Tobie, czyniąc je szczęśliwymi. Jezu mój, pragnę! Pragnę kochać! Pragnę ratować dusze! Pragnę Ciebie! Pragnę, by moja dusza wypełniona Twoją miłością całkowicie zlała się, stopiła się z Twoim Duchem. Pragnę całkowicie w Tobie zniknąć, aby kochać, by być tylko miłością. Pragnę! Jezu, pragnę!
***
Panie mój! Doświadczam Twojej miłości. Jest tak wielką, tak niepojętą, tak cudowną. Nie potrafię tej miłości objąć swoim rozumem. Czasem zdaje mi się, że moje serce nie jest w stanie jej pomieścić. A jednak pragnę tej miłości. Pragnę, Boże, spotkania z Tobą. Chciałbym kochać Ciebie tak, jak kochała Ciebie Maryja. Chciałbym, tak jak Ona, nosić Ciebie w sercu. Chciałbym, tak jak Ona, żyć z Tobą w zjednoczeniu, gdzie serce czuje dokładnie to, co dzieje się w sercu drugiego. Chciałbym towarzyszyć Ci we wszystkim, po prostu być z Tobą cały czas. Chciałbym, tak jak Ona, żyć przyjmując Twoją wolę sercem pełnym pokoju, oddania, miłości. Ja wiem, że Ją stworzyłeś do tego, by była Matką Boga i obdarowałeś szczególnymi łaskami. Ale wiem też, że była w pełni człowiekiem i poprzez całe swoje życie pokazała, w jaki sposób dusza może jednoczyć się z Bogiem. Zachwyca mnie to, w jaki sposób kochała Ciebie. Zachwyca mnie Jej postawa, relacja do Ciebie. Zachwyca mnie! Pragnę prosić, Ciebie Duchu Święty, abyś poprowadził mnie drogą, jaką szła Maryja. Była to droga miłości, droga ukrycia, droga pokory, życia gdzieś na uboczu, jednak było to pełne życie. Tak pełne, że przez wieki całe i przez wieczność będziemy doświadczać jego owoców.
O, Panie mój! Jej miłość przyciągnęła Twoją miłość, choć Twoja miłość Ją uprzedziła. Wiem, na ludzki rozum nielogiczne, a jednak to prawda. Ona cała żyła w Tobie, a Ty cały należałeś do Niej. Wiem, że Matka Boża zapoczątkowała takie życie duszy i każdy z nas może Ją naśladować i również żyć w zjednoczeniu z Tobą; żyć będąc ukrytym w Tobie, a jednocześnie niosąc Ciebie innym. Wiem, że tak jak w Niej z miłości począłeś Jezusa, tak i w moim sercu Jezus może żyć i że mogę jednoczyć się z Jezusem w sposób niezwykły. Dowodem na to są różni święci, którzy uwierzyli miłości. Wiem też, że Ci święci nie od początku byli wielcy. Ich wielkość tkwi w pokorze, w całkowitym zaufaniu do Ciebie, w uwierzeniu miłości i w umiłowaniu. To, co jest w pojęciu ludzkim wielkością, w ogóle w nich nie ma miejsca. Ty nadajesz im wielkość. Twoje działanie w ich życiu nadaje im wielkość. Twoja miłość, Twoja moc, cuda, które czyniłeś poprzez nich – to jest ich wielką świętością.
Skoro tak, daję Ci siebie. Daję Ci serce, duszę, daję Ci moje ciało, mój umysł. Daję Ci wszystko. Ty bądź moim życiem, moją miłością, pokojem, wiarą, ufnością. Ty bądź wszystkim. W Tobie będę odnajdować wszystko. O, Panie mój! Będziesz moim pocieszeniem, będziesz wszystkim. Przyjmować będę każdą sekundę mego życia jako kolejną sekundę życia w zjednoczeniu z Tobą. Czegokolwiek będę doświadczać, będę tego doświadczać razem z Tobą. Wszystko będzie Twoją świętą wolą, za którą będę dziękować i wielbić Ciebie, Panie mój! Twoja miłość uczyniła mnie wręcz zuchwałą w moich pragnieniach, w moich prośbach. Twoja miłość dała mi odwagę, aby zapragnąć wielkiej miłości. Kocham Ciebie, Jezu!
***
O, Panie! Rozradowałeś nasze serca. Napełniłeś swoją miłością Popłynęło morze łask do naszych serc, do innych dusz. O, Panie nasz! Jaki jesteś dobry, łaskawy, pełen miłości! Jaki jesteś wyrozumiały, jaki jesteś delikatny! Kochamy Ciebie! Pragniemy Ciebie! Chcemy, abyś był w naszym życiu obecny. Chcemy, abyś był zawsze, w każdym momencie. Chcemy nasze życie przeżywać z Tobą. Pragniemy kochać, widzieć wszędzie Twoją miłość i przygotować nasze serca do Twoich narodzin. Zapraszamy Ciebie, abyś Ty narodził się w nas, abyś narodził się w duszach, abyś na nowo narodził się na ziemi we wszystkich sercach. Bo wszystkie serca potrzebują Ciebie, wszyscy ludzie potrzebują Ciebie – nasze rodziny potrzebują Ciebie, całe narody potrzebują Ciebie. Wierzymy, że miłość zrodzi Boga w naszych sercach. Będziemy o miłość się starali, będziemy kochać i z ufnością będziemy oczekiwać Bożego Narodzenia. A Ty, Boże, pobłogosław nam w naszych oczekiwaniach wypełnionych miłością.