9. Rozważanie dziewiąte: „Św. Józef, opiekun rodzin”
Wspominaliśmy już obraz św. Józefa w Sanktuarium w Kaliszu oraz to, że tak naprawdę nie jest to obraz św. Józefa, a obraz Świętej Rodziny. Oprócz św. Józefa znajduje się tam Maryja i Dzieciątko Jezus. Wspominaliśmy o tym, że św. Józef jest szczególnym patronem dla kapłanów, że wspiera mocno siostry zakonne w różnych sprawach, w różnych trudnościach. Wspominaliśmy o ludziach pracy. Ale, co bardzo ważne i co też podpowiada nam Ewangelia, nie sposób nie powiedzieć o św. Józefie w aspekcie życia rodzinnego. Święty Józef wspiera rodziny. Sam tworzył i opiekował się Świętą Rodziną.
Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza (Mt 19, 3-12)
Faryzeusze przystąpili do Jezusa, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pytanie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?»
On odpowiedział: «Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem”. A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela».
Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz przykazał dać jej list rozwodowy i odprawić ją?»
Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było. A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę – chyba że w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo».
Rzekli Mu uczniowie: «Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić».
On zaś im odpowiedział: «Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są także bezżenni, którzy ze względu na królestwo niebieskie sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!»
Przytoczony fragment Ewangelii, jak słyszymy, mówi o małżeństwie, o nierozerwalności małżeństwa. O tym, że Pan Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, aby byli jedno, aby byli złączeni tak mocno, by stanowić jedno ciało. Mowa jest o rozwodach, o oddaleniu żony, o tym, że Mojżesz dał takie prawo ze względu na zatwardziałość serc. Mowa jest także o bezżeństwie. Aż się uśmiechnąłem, słysząc, jak te wszystkie nauki o małżeństwie skwitowali apostołowie – jeśli jest tak ciężko, to może lepiej w ogóle się nie żenić. Apostołowie zachowali się tu jak typowi księża. Ile razy słyszę kapłanów, którzy podobnie komentują różne sprawy z tym związane. Sam zresztą pozwalam sobie czasem (w formie żartu), kiedy rozmawiam z kimś o problemach małżeńskich, powiedzieć: „Boże, błogosław celibat”. Takie jest spojrzenie niektórych – zwłaszcza tych, którzy nie znają innej strony. I Pan Jezus o tym dzisiaj mówi: „nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym jest to dane.” Bo każdy z nas ma inne powołanie. Są tacy, którzy powołani są do małżeństwa i są tacy, którzy powołani są do bezżenności. Jedno i drugie jest wyjątkowym powołaniem i jednemu, i drugiemu powołaniu patronuje św. Józef. Opiekuje się rodzinami i opiekuje się tymi, którzy z założenia rodziny rezygnują.
Dwa dni temu zasłyszałem anegdotkę o pewnym księdzu. Do owego księdza zwrócił się pewien wierny: „Jestem starym kawalerem. I poznałem sympatyczną wdowę. I mam do księdza pytanie, bo nie wiem, czy żenić się, czy się nie żenić, czy będzie mi dobrze, czy nie będzie mi dobrze, czy to nie będzie błąd”. Na co ksiądz odparł, że błąd to już jest w samym tym pytaniu. Bo w przypadku małżeństwa nie powinno być pytania, czy mi będzie dobrze z tą żoną, tylko: czy jej będzie dobrze ze mną.
Moi drodzy, to jest chyba jedna z najważniejszych i najbardziej kluczowych rzeczy. I choć o tym rozmawiamy w żartach i anegdotkach, to dotyka to samej istoty miłości. Istotą miłości jest bycie dla innych. Nie jest to, żeby mi było dobrze, ale żeby innym było dobrze ze mną; żebym zrobił wszystko, co mogę, aby to innym było dobrze. Zobaczcie, co Jezus mówi odnośnie tego pytania o małżeństwo. Wypowiada takie słowa: „Opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną i będą oboje jednym ciałem”. By być mężem, by być żoną, trzeba poświęcenia. Żeby stworzyć rodzinę, dobrą i świętą rodzinę, trzeba też opuścić ojca i matkę. Opuścić – a więc umieć zrezygnować z tego, co mnie do tej pory absorbowało, co mnie tworzyło. Nie da się jedną nogą być kawalerem, a drugą nogą, tak na trochę, w małżeństwie. Ja to też bardzo dobrze rozumiem, bo tak też jest w kapłaństwie. Tak samo. Trzeba opuścić ojca i matkę, opuścić świat, aby być kapłanem. Jeśli kapłan stara się być światowy i próbuje cały czas być w świecie, to w jakiś sposób cierpi. Cierpi na tym także jego powołanie i cierpią wierni, wśród których pracuje. Podobnie jest z siostrami zakonnymi. Dobrze to rozumiem. Kiedy wyjechałem na Litwę sam tego doświadczałem. Bo cały czas jedną nogą chciałem być jeszcze w Polsce. Bo cały czas dzieci z poprzedniej parafii wydzwaniały, bo jeszcze to, bo jeszcze tamto. I ja byłem na tym nowym miejscu i dawałem, co mogłem. Ale byłem jedną nogą i połową serca. Drugą nogą jednak jeszcze chciałem być tam, gdzie wcześniej. I w takich sytuacjach robi się często taki wielki „rozkrok”, który mieć może nawet 400 – 500 km. A to tylko Litwa. A są przecież misjonarze, którzy wyjeżdżają do Afryki, do Ameryki Południowej. I wtedy „rozkrok” już jest przez cały ocean. I człowiek żyje w takim „rozkroku”. Trzeba umieć opuścić, zrezygnować. Jeśli wchodzę w małżeństwo, trzeba umieć być przede wszystkim i teraz dla żony, dla dzieci, które się pojawiają, umieć żyć dla nich. Nie znaczy to – zapomnieć, wyrzec się ojca, matki, wszystkiego, co mnie kształtowało. Nie. Ale ja teraz mam żyć dla swojej rodziny. To jest wielkie zadanie i wielkie poświęcenie.
Warto na to zwrócić uwagę. Warto też w kontekście tej Ewangelii spojrzeć na Zwiastowanie i późniejsze dylematy św. Józefa. Zobaczcie, tu mowa jest o liście rozwodowym i oddaleniu żony. Pan Jezus nawet to wspomina, że popełnia cudzołóstwo ten, kto oddala żonę, chyba, że w przypadku nierządu. Jest ten wyjątek, który tutaj się pojawia. Wyjątek, trudny w interpretacji. Św. Józef ma ten dylemat, kiedy dowiaduje się, że Maryja jest brzemienna. Wie, że nie jest ojcem. Jesteśmy o tym przekonani – i myślę, że mówię o przekonaniu wielu kapłanów, wielu teologów, wielu wiernych – że Józef nie wątpił w wierność Maryi; że tym, czego on się obawiał, było przede wszystkim to, czy Maryi nie lepiej będzie bez niego, jeśli on się odsunie. Bo może będzie przeszkadzał, bo może, skoro Ona mówi, że Pan Bóg Ją wybrał i skoro Pan Bóg dał Jej takie wielkie zadanie – bycia Matką Syna Bożego – skoro Pan Bóg tak Ją ukochał, a Józef rozumie Pana Boga, bo też bardzo Maryję kocha, bo on też się Nią zachwycił – to może on musi się usunąć na bok. Może on będzie przeszkadzał. Może rzeczywiście lepiej będzie, kiedy on stanie z boku. I w nocy, we śnie przychodzi Pan Bóg i mówi: „Nie, tak nie będzie lepiej. Ty jesteś mi także potrzebny. Ty jesteś w tym wszystkim jeszcze bardziej potrzebny, by być obok, by wspierać i aby Mnie zastępować. Aby być przy Maryi w tym wielkim Jej powołaniu”.
Zobaczcie, jak wielka jest rola małżeństwa. Potrzeba, aby jedno drugie wspierało, aby jedno na drugie mogło liczyć, aby mieli w sobie wzajemną pomoc, wzajemne wsparcie. Czasem mogą być takie szatańskie pokusy, że może komuś łatwiej będzie, jeśli ja odejdę, jeśli będę daleko, jeśli dam wolność. Nie. Ja mam być dla drugiej osoby. Jeśli przysięgam, jeśli się zobowiązuję, to mam być dla tej osoby, mam być darem dla niej.
Bardzo ważną rzeczą też jest to, czy ja potrafię przyjąć drugą osobę. „Nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej małżonki, bowiem z Boga jest to, co się w Niej poczęło”. „Nie bój się wziąć Jezusa, Syna Bożego, za swego Syna. Nie bój się Go przyjąć, nie bój się Go wychowywać”. Przyjąć kogoś takiego, jakim jest – z jego powołaniem, z jego sposobem życia, z jego wartościami, z jego niezależnością. A potem to przekuć w taką wzajemną zależność od siebie. Dzisiaj świat bardzo ceni sobie niezależność. Mówi, że niezależność jest cnotą. Wszyscy chcą być niezależni, nie mieć szefów, samemu sobie być sterem, żeglarzem, okrętem. Także w małżeństwie zostawiać sobie jak najwięcej wolności i niezależności. Ale tak rozumują tylko ci, który nie wiedzą, nie pojmują, czym jest małżeństwo. Jezus mówi: „Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. Bo są niezdatni do małżeństwa ci, którzy z łona matki takimi się urodzili”. I nie będą zdatni do małżeństwa nigdy. Ale są też „niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili”. I dzisiaj widzimy, jak bardzo często ludzie ludzi czynią niezdatnymi do małżeństwa – właśnie poprzez lansowanie pewnego stylu życia, poprzez rozpad wartości, poprzez promocję wolnych związków, wolności i niezależności także w tej sferze. Bardzo często jest tak, że to ludzie ludzi czynią niezdolnymi do małżeństwa. Czasem bywa i tak, że rodzice nie przygotowują dzieci do małżeństwa – poprzez takie czy inne wychowanie, wymagania lub ich brak, poprzez zły przykład i rozpad więzów małżeńskich. Jak często widzimy takie sytuacje, że ktoś z rozbitej rodziny nie potrafi wejść w małżeństwo, bo cały czas boi się tego, że i jemu nie wyjdzie. Potrzebne są terapie różnych zranień. Ale nie tylko w tych trudnych rodzinach pojawiają się problemy. Wiemy, że nie raz nawet w dobrej rodzinie, gdzie niby wszystko „grało” dziecko jest nie przygotowane do życia. Czasami poprzez zbyt wielkie oczekiwania rodziców, poprzez stawiane nierealne cele, pojawiają się różne problemy.
Dlatego św. Józef jest dla nas bardzo ważnym i szczególnym patronem. On pokazuje nam, jak bardzo potrzeba wielkiego szacunku, uszanowania powołania i autonomii Matki Bożej i Dzieciątka Jezus. On w tym wszystkim traktuje Maryję nie tylko jako swoją małżonkę, która jest mu poddana (Maryja jest poddana, bardzo ceni i słucha Józefa). Józef nie chce niczego wbrew woli Pana Boga i wbrew Niej. I to jest właśnie klucz do zrozumienia tych wspaniałych relacji w Świętej Rodzinie. Podobnie jest względem Dzieciątka Jezus. Mogliśmy to zauważyć przy okazji konferencji o umieraniu św. Józefa. Jezus błogosławi Józefowi, Józef błogosławi Jezusowi. Kiedy wpatrujemy się w to wszystko, dostrzegamy tę wielką łaskę – jak Józef szanuje Dziecię Jezus i, jednocześnie, jak Jezus też jest poddany św. Józefowi. Kiedy jako dwunastoletni wraca z Nimi do Nazaretu – jak jest zapisane – jest im poddany, jest posłuszny. Ale już wtedy bardzo mocno widać to, że nie jest już tylko dzieckiem, które ma wykonywać wszystko, ale staje się partnerem – partnerem w rozmowie, partnerem w życiu. Jakże często, przy różnych problemach z dziećmi, których jest tak wiele w rodzinach, my nie potrafimy dostrzec, że nasze dzieci dorosły, że mają swój sposób myślenia, swoje ideały, pragnienia. My chcielibyśmy cały czas „wtłaczać” je w swoje wyobrażenia o nich. Nie jesteśmy w stanie zaakceptować tego, że one nie są naszymi wyobrażeniami, że mają swoje życie, swoje pomysły, swoje pragnienia. Nie potrafimy o tym rozmawiać i wtedy dzieci też często nie potrafią rozmawiać z nami. Czy ja potrafię odkryć w dziecku jego pragnienia, jego świat; zacząć dzielić ten świat i zapraszać go do tego, co jest moim światem, ale na zasadzie wolności? Święty Józef jest tutaj pięknym przykładem zaufania i wiary w Syna Bożego i swojego przybranego Syna; wiary w Jego powołanie i dania tej wolności, zamiast podcinania skrzydeł.
Niech to rozważanie skłoni nas do przywoływania św. Józefa i Świętej Rodziny jako patrona w sprawach naszych rodzin, naszych dzieci, naszych wnuków – w rzeczach, które są dla nas trudne, a tak ważne; przywoływania go jako patrona i obierania za wzór.