101. Wyszydzenie na krzyżu (Mk 15,29-32)
Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go, potrząsali głowami, mówiąc: «Ej, Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, zejdź z krzyża i wybaw samego siebie!» Podobnie arcykapłani wraz z uczonymi w Piśmie drwili między sobą i mówili: «Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Mesjasz, król Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża, żebyśmy widzieli i uwierzyli». Lżyli Go także ci, którzy byli z Nim ukrzyżowani.
Komentarz: Wyszydzenie na krzyżu było strasznym cierpieniem dla Serca Jezusa. Tym bardziej Jego postawa wobec wszelkich obraźliwych słów i czynów świadczy o tym, jaką Miłością jest Bóg.
„Mesjasz, król Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża, żebyśmy widzieli i uwierzyli” – tak drwiąc, krzyczeli kapłani i uczeni w Piśmie. Co za bezczelność! „Ej, Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, zejdź z krzyża i wybaw samego siebie!” Wyśmiewali się z Jezusa, drwili. Czynili to wobec człowieka, którego już wcześniej straszliwie umęczyli torturami, poniżaniem i obrażaniem. Pozbawili Go wszelkich praw, choć dobrze wiedzieli, że czynił jedynie dobro – pomagał ludziom, leczył ich, nakłaniał do głębszej wiary, do miłości Boga i bliźniego. Wielu z tych starszych miało swoje osobiste powody, by nienawidzić Jezusa. Mówił przecież ludziom prawdę o nich. Gdy chodził i nauczał, nie mieli odwagi stawić Mu czoła. Ośmielali się jedynie zadawać podstępne pytania, choć na dyskusje niewielu się zdobywało. Odczuwali Jego wyższość w mądrości, wiedzy, inteligencji. A i moc, którą przejawiał, napawała ich co najmniej niepokojem. Teraz – kiedy był pojmany, osłabiony torturami, zelżony, ośmieszony, w końcu ukrzyżowany i pohańbiony na wieki – zdawał się im łatwym obiektem drwin. Jak nisko musi upaść człowiek, jak straszne są jego instynkty, skoro wobec umierającego, którego sam doprowadził do śmierci, zachowuje się w ten sposób. Ci ludzie w obliczu Jego śmierci poczuli się silni i nabrali odwagi, by okazać swoją prawdziwą twarz. Dopóki był wolny i mocny, nie stać ich było na to, by całkowicie się obnażyć.
Sposób w jaki Jezus przyjmował to wszystko, świadczy o Jego wielkości i Boskości, o prawdzie, którą głosił, a przede wszystkim o wielkiej miłości. Tamci ludzie nie wierzyli w to, że był Bogiem. Specjalnie podjudzali Go, żądając, by schodząc z krzyża, udowodnił, iż jest Synem Bożym. I poddawali to w wątpliwość, wyśmiewając się z Niego. Nie zdawali sobie sprawy, że byli narzędziem w ręku szatana, który w ten sposób chciał sprowokować Jezusa do czynnej reakcji. Gdyby udało mu się to, nie dokonałoby się zbawienie ludzkości. Do samego końca męki Jezusa diabeł próbował zniweczyć plan zbawienia. Czynił wszystko, działał z różnych stron, uderzał w najczulsze punkty, by tylko Jezus poddał się, zwątpił i zmienił plany Boże.
Wielkość Boga i Jego miłości najpełniej wyraża się właśnie w cierpieniu. Ta miłość jest nieskończona i doskonała. Bóg nie zniża się do poziomu człowieka zadającego mu ból, by odpowiedzieć tym samym. Jezus od początku do końca pozostaje Tym, kim jest – Bogiem. Nie daje się zwieść ludzkim słabościom. I chociaż cierpienie odczuwa jako człowiek, chce przeżyć całość męki, by wybawić ludzkość. To doskonała odpowiedź Boga – zbawienie świata w zamian za zaznawany ból.
Niełatwa do naśladowania jest taka postawa. Człowiek zawsze chce udowodnić swoje racje, nie pozwala z siebie szydzić i stara się w każdej sytuacji znaleźć na pozycji wygranej. Gdy ktoś o nim błędnie myśli, natychmiast chce wytłumaczyć i pokazać mu, że się myli. Tak bardzo ważna jest opinia o sobie samym, że czasem wręcz przestają się liczyć wyższe cele. Ujawnia się pycha i miłość własna. Człowiekowi bardzo trudno jest przekroczyć tę granicę własnego „ego”. Stale skoncentrowany jest na sobie. Jakże wielką musi być miłość Boga, skoro przedkłada dobro drugiego nad własne?! On poświęca wszystko – dobre imię, szacunek, zdrowie, nawet życie, by jego stworzenie mogło być szczęśliwe. Godzi się na tak bolesne dla Serca i duszy wyszydzenie, wyśmianie, zelżenie, aby ten, który to zło czyni, mógł zaznawać miłości. Bóg rezygnuje niejako ze swej wielkości, potęgi, mocy i pozwala poniżyć się całkowicie, by wywyższyć człowieka do godności swego dziecka. Jakże niepojęta to miłość! Niepojęte miłosierdzie! Doskonałość – Boskość! Człowiek nigdy by czegoś takiego nie uczynił. Nie byłby w stanie unicestwić swojego „ja”. Dopiero ofiara Jezusa daje taką moc duszom wybranym. Jego cierpienie wyjednało im u Boga siły do wielkiego poświęcenia siebie dla innych, do przyjmowania krzyża i składania ofiary z własnego życia za ich zbawienie, za wiarę, za miłość.
Krzyż jest niepojętą tajemnicą łask dla człowieka. Z niego popłynęły one w wielkiej obfitości i różnorodności. Do tej pory teolodzy nie są w stanie do końca określić wielkości, roli i znaczenia Krzyża dla całej ludzkości. Na nim Jezus wyjednał nie tylko odkupienie winy człowieka, ale i podniósł go do wymiaru niemalże Boskiego. Bowiem dał mu siły i moc, aby naśladować Zbawiciela w Jego odkupieńczej misji; by iść w ślad za Nim aż na krzyż i oddać siebie całego za dusze; by poświęcić swoje życie z miłości i dla Miłości. Dzięki Jezusowi człowiek jest w stanie wychodzić poza ciasny krąg swego „ja”. Dzieje się to właśnie mocą, łaską, błogosławieństwem Krzyża. Ten dar uświęca człowieka, wywyższa go ponad inne stworzenia, stawia pomiędzy aniołami, wynosi do chwały Boga! Uzdalnia do tego, byśmy nie byli już zajęci tylko swoimi sprawami i nie tkwili w kręgu egoistycznych zachcianek. Możemy i powinniśmy uczestniczyć w zbawianiu dusz! Ta łaska i jej wielkość nie jest jeszcze znana i doceniania przez większość wiernych. Jest wręcz nie rozumiana! Bóg wyniósł człowieka do poziomu Boskiego dziedzica, nadał mu godność swego dziecka, a duszy i sercu zapewnił predyspozycje do współuczestniczenia w dziele odkupienia!
Kontemplujmy Jezusa Ukrzyżowanego i Jego miłość miłosierną, a tajemnice zbawienia będą przed nami odkrywane.
Niech Bóg nam błogosławi na czas tych rozważań.