105. Trzecia zapowiedź męki i zmartwychwstania (Mt 20,17-19)
Mając udać się do Jerozolimy, Jezus wziął osobno Dwunastu i w drodze rzekł do nich: «Oto idziemy do Jerozolimy: tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą Go poganom na wyszydzenie, ubiczowanie i ukrzyżowanie; a trzeciego dnia zmartwychwstanie».
Komentarz: Jezus po raz trzeci mówi swoim wybranym o męce i zmartwychwstaniu. Oni jednak nadal nie rozumieją.
Apostołowie byli powołani spośród uczniów do spełnienia bardzo ważnej misji – tworzenia Chrystusowego Kościoła poprzez głoszenie Ewangelii, wszczepianie wiary w Jezusa Zmartwychwstałego, działalność misyjną oraz świadectwo swego życia, a nawet męczeńskiej śmierci. Życie ich miało upodobnić się do życia Jezusa.
Zanim jednak to nastąpiło, żyli z Nim niemalże nieświadomi, co ich czeka. Jezus stopniowo, powoli, przygotowywał ich do tego zadania. Wszystko, co czynił, prowadziło do przyjęcia przez nich powołania. Nic nie było bez znaczenia. W zamyśle Bożym istnieli od założenia świata jako ci, z pomocą których On rozprzestrzeni wiarę w Jezusa, oddającego życie z miłości do ludzi; w Boga – Zbawiciela, w Boga Zmartwychwstałego. Każdy dzień z Nim, nauka, uzdrowienia, znaki – wszystko służyło przygotowaniu uczniów do ich apostolstwa. Jezus nauczał nie tylko wtedy, gdy przemawiał do tłumów. Często mówił specjalnie do nich. Wyjaśniał im przypowieści, różne zdarzenia, które miały miejsce, uzdrowienia, ale i przyczyny chorób, które często tkwiły w grzechu danej duszy. Trzy lata działalności Jezusa – to czas nieustannej nauki w Jego szkole.
Uczniowie nie zdawali sobie z tego sprawy. Przecież nie znali przyszłości. Zapatrzeni byli w Niego jako swojego Nauczyciela, Uzdrowiciela, Proroka, pełnego Bożej mocy. Zauroczeni Jego miłością, starali się na nią odpowiadać. Nie byli świadomi, że właśnie ta wzajemna miłość kształtuje pierwszych apostołów, misjonarzy, męczenników. I chociaż Jezus zapowiadał im swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie, nie rozumieli.
Apostołowie nie pojmowali wielu spraw, które On czynił i mówił. Ich umysły i serca były jakby przyćmione. Bóg nie dał im jasno pojąć tej najważniejszej części przyszłości Jezusa i ich samych. Nie byli gotowi. Nie przeszli jeszcze próby ognia. To, co miało się dokonać, było przecież do tej pory nieznane w dziejach ludzkości. Było niepojętą rzeczywistością duchową, wydarzeniem jedynym i z niczym nieporównywalnym. Miała stoczyć się ostateczna walka świata ciemności ze światłością, w której szatan zostanie pokonany na zawsze. I to na miarę już nie tylko jednego kraju, danego wieku. To miało objąć cały świat – od chwili jego stworzenia do momentu powtórnego przyjścia Jezusa; świat nie tylko materialny, ale i duchowy. Uwewnętrznienie się Ducha w materii miało ją odrodzić i jednocześnie dokonać przełomu w historii ludzkości.
Patrząc z perspektywy dwudziestu wieków, możemy zaobserwować, jak przemożny wpływ miały wydarzenia z życia Jezusa na całą ludzkość i pojedynczego człowieka. To, co dokonywało się przez trzydzieści trzy lata Jego życia, a zakończone zostało męczeńską śmiercią i zmartwychwstaniem, zmieniło cały świat. Gdyby nie te wydarzenia, nie mielibyśmy teraz tylu świętych patronów, nie doświadczalibyśmy tak Bożej miłości, nie odczuwalibyśmy błogosławieństwa Jego miłosierdzia. Nie moglibyśmy pokrzepiać się Ciałem i Krwią Chrystusa. Świat wyglądałby inaczej, a my czekalibyśmy nadal na Mesjasza. Wokół byłoby wiele pogańskich narodów, szerzyłby się kult przeróżnych bożków, a my nie mielibyśmy z nikąd pomocy w walce z rozszerzającymi się obrzędami, sprowadzającymi często opętania.
To wielkie Boże miłosierdzie, przejaw Jego niepojętej dobroci i miłości, że właśnie wtedy zszedł na ziemię, by dokonać tej rewolucji w świecie ducha i materii. Jezus mówił apostołom o tym. Ale czy można było, nawet w długim wywodzie naukowym, ująć całość zbawienia, przedstawić przyczyny i skutki, objaśnić znaczenie zarówno czynów Jezusa, jak i późniejszej działalności apostołów? Przecież to miało dokonać się po raz pierwszy. Było czymś nieznanym, niepojętym, nie do ogarnięcia ludzkim umysłem. Poza tym jak objaśnić, opisać słowami, całość męki, jaką miał przejść Jezus? Nawet dwa tysiące lat po tym wydarzeniu ludzkość nadal nie wie o niej wszystkiego, nie rozumie jej znaczenia, nie potrafi przyjąć sercem i do końca uwierzyć. Czy można wymagać od apostołów pełnego zrozumienia tego, co miało się dopiero dokonać na ich oczach, skoro my nie rozumiemy, brak nam wiary i ufności, mimo minionych dwóch tysięcy lat, nieskończonej ilości pism i wywodów teologicznych na ten temat, pomocy ciągle powoływanych kolejnych świętych, którzy przybliżają nam Dzieło Zbawcze Jezusa?
Dlatego nie dziwmy się postawie apostołów, którzy nie uświadamiali sobie, co ich czeka. Jednocześnie zastanówmy się nad niezwykłością przemiany ich wnętrz po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. Jak wielkie musieli przejść przeobrażenie, jak ogromne musiało być działanie Ducha Świętego, skoro z tych niewiele rozumiejących uczniów, stali się świadkami pełnymi mocy Bożej. Dali podwaliny Kościołowi, który rozrósł się na cały świat, stworzyli podstawy nauki Kościoła w pisanych do gmin chrześcijańskich listach. Weszły one do kanonu ksiąg natchnionych, tworząc, wraz ze Starym Testamentem oraz spisanymi Ewangeliami, Pismo Święte. Ci, którzy byli prostymi, często niewykształconymi ludźmi, mocą Ducha Świętego w nich działającego, niejako stworzyli nową religię, wyrastającą na bazie ich starej wiary.
Dokonało się to dzięki cierpieniu – cierpieniu Jezusa, ale i ich własnemu. To ono przemieniło ich tak bardzo, że mogli iść i wypełniać swoje powołanie. Ból jakiego doświadczyli w dniach męki i śmierci Jezusa, tak bardzo zmienił ich, że mieli odwagę dać swoje życie za głoszone imię Jezusa. Cierpienie kształtuje ludzką duszę. Czyni ją mężną. Uczy miłości Boga. Człowiek w bólu poznaje lepiej mękę swego Zbawiciela. Przybliża się do Boga, a to dokonuje przeróżnych zmian w duszy.
Jezus mówił uczniom o swojej męce. Przygotowywał ich na nią. Czynił to przez całe trzy lata. Jednak zdawał sobie sprawę, że zrozumieją sens Jego słów, dopiero gdy przejdą razem z Nim to cierpienie. Ono da im poznanie. Wtedy dopiero człowiek poznaje prawdziwie, kiedy doświadczy cierpienia i nie daje się porwać rozpaczy, a mimo bólu ufa i wierzy. Przyjęte, zaakceptowane, przeżyte bez buntu cierpienie przemienia człowieka, czyniąc go świadomym bólu Boga. Zbliża do Niego, daje poznanie, a poprzez nie – doprowadza do głębszej miłości.
Dzisiejszy fragment nie należy do łatwych. Choć przypomina poprzednie dwie zapowiedzi męki, postarajmy się zauważyć w nim jeszcze więcej. Zwróćmy uwagę na niepojęte zmiany dokonujące się w świecie w wyniku śmierci i zmartwychwstania Jezusa, na przemianę wewnętrzną apostołów i przeobrażającą moc cierpienia, które zbliża człowieka do Boga. Niech Duch Święty poprowadzi nasze rozważania. Niech Bóg błogosławi nas na ten czas.