107. Przełożeństwo jest służbą (Mt 20,24-28)
Gdy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: «Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu».
Komentarz: Słowa dzisiejszego fragmentu są bardzo ważną wskazówką dla każdego z nas. Zarówno dla tych, którzy oficjalnie sprawują funkcję przełożonego, jak i tych, którzy z powodu różnych relacji również mają jakąś władzę nad innymi.
Każdy człowiek w danym momencie życia jest czyimś przełożonym, opiekunem, przewodnikiem, instruktorem, i w pewnym stopniu sprawuje nad innym władzę. Poucza, opiekuje się, wychowuje, kształci. Mówimy tu o przeróżnych ludzkich zależnościach – nie tylko w pracy, ale i w rodzinie, wśród grona przyjaciół, we wspólnocie.
Dzisiejszy fragment Ewangelii skierowany jest więc do nas wszystkich, bowiem ukazuje pewną postawę, jakiej Bóg oczekuje od każdego z nas. Jezus mówi: „Kto by chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszy między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”. Można te słowa odnieść do sprawowania różnego rodzaju władzy. Można też potraktować wielkość i pierwszeństwo jako świętość i w ten sposób rozważyć tę wypowiedź.
Dzisiaj zgłębimy same słowa: „na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”. Jezus daje swoim uczniom siebie jako wzór do naśladowania. Wskazuje na pokorę i ofiarę. Mówi wyraźnie, iż mają Go naśladować. I bez względu na to, czy rozumiemy ten fragment jako pouczenie dla przełożonych, czy też dla tych, którzy pragną być pierwszymi w świętości i nią się wyróżniać, mamy postępować tak jak Jezus.
A On nie przyszedł, aby Mu służono. Choć jest Królem świata, Bogiem, choć ma w sobie wszelką moc, On przyjął postawę sługi. Nie przybył na koniu, z całym orszakiem dworzan, sług i niewolników. Nie zamieszkał w pałacu i nie kazał sobie usługiwać. Nie szukał pochlebstw, podziwu, ani zachwytu nad sobą. Nie żądał niczego, co w jakiś sposób wyróżniałoby Go, podkreślało ważność Jego osoby. Jedyne o czym mówił, czego pragnął – to miłość.
Zauważmy, że zazwyczaj sprawowane urzędy, wysokie stanowiska, kojarzone są z władzą nad innymi, rozkazami i uprzywilejowaną pozycją. To głównie korzyści, a nie trud, rezygnacja i ofiara. Jezus na swoim przykładzie pokazał nam, jaką mamy przyjmować postawę, jeżeli chcemy przewodzić innym, w jakiś sposób nimi kierować lub też jeśli chcemy zostać świętymi, wielkimi. Tą postawą ma być służba. Wielkość i świętość otrzymamy w niebie – jako nagrodę za naszą ofiarę.
Całe życie Jezusa naznaczone było pokorą. Najpierw wobec Rodziców, codziennych sytuacji, potem wobec uczniów i ludzi, których nauczał, uzdrawiał. Na koniec w sposób szczególny okazał ją wobec Boga Ojca. Nigdy się nie wywyższał. Zawsze gotowy był odpowiedzieć na prośby, okazać pomoc. Pomimo zmęczenia przyjmował wszystkich z miłością, cierpliwością i współczuciem. Był łagodny jak baranek. Służył nieustannie. Nie miał przerw na odpoczynek. Od chwili przebudzenia do zaśnięcia wieczorem stale otoczony był ludźmi. Nieustannie widział wpatrzone w siebie oczy uczniów. Stale przychodzili do niego chorzy, biedni i oczkujący pomocy. On dawał świadectwo o sobie, swoim królestwie, o Bogu. Cały czas. Jego życie było służbą. Nie mógł zamknąć swego urzędu po piętnastej i odpoczywać z dala od tłumów, żeby zregenerować siły. Jego odpoczynkiem była modlitwa. Czytamy, iż często wychodził na miejsce pustynne, by się modlić. To też przykład dla nas do naśladowania. Jesteśmy słabymi ludźmi i potrzebujemy sił. A te otrzymujemy od Boga podczas modlitwy. Modląc się, jednoczymy się z Nim. To zjednoczenie sprawia, że Boża miłość wypełnia nasze serce, Jego pokój, cierpliwość, łagodność, mądrość, spływają na nas. Na modlitwie Bóg przemienia nasze serca w Jego Serce, nas całych – w siebie. Nie staje się to jednorazowo, natychmiast i do końca, ale stopniowo, delikatnie, nawet niezauważalnie. Ta przemiana dokonuje się powoli. Jednak częsta modlitwa sprawia, że utrwala się ona w naszych sercach i pogłębia, przez co rzeczywiście upodabniamy się do Chrystusa i postępujemy podobnie jak On. Otrzymujemy siły do tego, by służyć, być cierpliwymi, łagodnymi i dobrymi jak sam Jezus.
Można powiedzieć, że Chrystus był sługą do końca. Bóg Ojciec uczynił Go ofiarą przebłagalną za nasze grzechy. Jezus stał się ofiarnym Barankiem. Dał siebie całego i w służbie ludziom wyniszczył sam siebie. To potrafi uczynić tylko miłość doskonała, jaką jest Bóg. Tylko Boże miłosierdzie mogło wybrać taki sposób ocalenia ludzkości. To służba pełna, nie znająca ograniczeń, ofiarna. Służba doskonała. To wzór dla nas. Choć wydawać się może niemożliwym do naśladowania, jednak Jezus daje nam go – przykład dla będących przełożonymi i dla tych, którzy pragną dążyć do świętości. Stać się jak Jezus. Służyć ludziom jak On. Pełnić swoją służbę do końca, z miłością i pokorą. Jezus kochał tych, którym służył. Zauważmy, że przychodzili do niego różni ludzie. To nie były doskonałe, święte, pełne Bożego światła osoby. To byli zwykli, prości grzesznicy, często ludzie, którzy w swym życiu popełniali wiele grzechów ciężkich – tacy, od których my odwracamy głowę. Jakże często odsuwamy się od ludzi z marginesu, od tych, którzy zostali w jakiś sposób naznaczeni przez los. Do tej pory świat odwraca oczy od bezdomnych, chorych na nieuleczalne choroby, słabych i kalekich. Jezus również ich przygarniał i uzdrawiał na ciele i duszy. Miłość wyznaczała charakter Jego służby. Ona niejako sterowała nią. Nie da się prawdziwie służyć, nie kochając. Tylko z miłości człowiek gotowy jest poświęcić siebie dla innych. Tylko ze względu na miłość do Jezusa potrafi wyniszczyć się w służbie do końca – jak On. Prawdziwie kochając, człowiek zjednoczony z Bogiem zostaje przez Niego przemieniany i niczym Jezus poświęca swoje życie dla innych dusz.
Pojęcie służby nie jest sprawą prostą, zwykłą i jednowarstwową. Trzeba żyć tą świadomością służenia innym, miłością bliźniego i Boga. Trzeba być gotowym poświęcić wszystko, siebie samego, by nasza posługa była rzeczywiście na wzór Jezusa. Być może wydaje się nam, że trudno to przełożyć na relacje w pracy czy w jakimś innym środowisku, gdzie panują oficjalne stosunki. Jednak zwróćmy uwagę, że Jezus nie działał tylko w najbliższej rodzinie. On szedł od miasta do miasta, od wsi do wsi i spotykał się z ludźmi o różnym statusie społecznym, miał do czynienia z różnymi środowiskami zawodowymi. I chociaż przychodziły do Niego niekiedy oficjalne delegacje faryzeuszy czy uczonych pewnych szkół, Jezus nie zmieniał swojej postawy miłości wobec nich, a nawet okazywał szczególną cierpliwość względem ich pytań, argumentów. Miłość wyznaczała Jego byt, sposób życia. Ona jest Jego istotą, więc nie da się oddzielić Jezusa od miłości. Prawdziwa miłość jest służbą, oddaniem siebie – aż do ofiary włącznie.
I tego Bóg oczekuje od nas – dusz maleńkich – oddania Mu siebie na służbę, powierzenia Mu swego życia, zgody na to, by On nim kierował. Oczekuje, że ufnie powierzymy się opiece Matki Najświętszej, aby to Ona nas prowadziła do Jezusa i uczyła służyć Jemu. My niejako będziemy jej towarzyszyć. Pozwólmy Bogu wypełnić nasze serca miłością. Pozwólmy Matce Najświętszej, by służyła Jezusowi w nas. Zgódźmy się na to, aby Jezus i Maryja zamieszkali na stałe w naszych duszach. Bowiem to Oni są niedościgłymi wzorami poświęcenia pełnego miłości, aż do ofiary z samego siebie. Oni wszystkiego nas nauczą. Ale nie będzie to nauka jednodniowa, tygodniowa, czy roczna. Trwać będzie, jeśli na to pozwolimy, całe nasze życie, które do końca stanie się służbą Bogu i bliźnim. A służyć będziemy wszędzie – w domu, w pracy, we wspólnocie. I poświęcimy w ten sposób swoje życie dla Boga. Staniemy się dopiero wtedy wielkimi, pierwszymi spośród pozostałych. A to pierwszeństwo będzie naszą świętością. I objawi się ono w życiu przyszłym.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.