Ewangelia według św. Łukasza

108. Przypowieść o ziarnku gorczycy i o zaczynie (Łk 13,18-21)

Mówił więc: „Do czego podobne jest królestwo Boże i z czym mam je porównać? Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posadził w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki powietrzne gnieździły się na jego gałęziach”.
I mówił dalej: „Z czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło”.

Komentarz: Królestwo Boże wydaje się być niewidocznym. Dzieje się tak, ponieważ jest światem ducha, nie materią. Ze względu na duchowy jego charakter, wielu osobom trudno jest uwierzyć w jego istnienie. Trudno też je sobie wyobrazić. Jezus dużo mówił o królestwie. Słuchacze zadziwieni słuchali, a w ich sercach powstawało pytanie:, Co to jest za królestwo? Jak wygląda? Gdzie je można spotkać? Jak się do niego dostać? Dlatego Jezus wyjaśniając, przytacza przykłady, daje pewne porównania, by łatwiej było ludziom choć odrobinę zrozumieć. Przyrównuje królestwo niebieskie do ziarnka gorczycy – małe, ale gdy urosła z niego roślina, przewyższyła wzrostem inne, wydawać by się mogło, dorodniejsze. Przyrównuje również do zaczynu, który, włożony do mąki, zakwasił wszystko. Te porównania, być może nie do końca zrozumiałe, jednak oddają w pewnym stopniu charakter królestwa Bożego. Odnieśmy je do Wspólnoty Dusz Najmniejszych.

Początek nasz to parę osób. W nich Bóg złożył swoje ziarno. Po kilku latach jest to ogromna wspólnota ludzi zamieszkujących całą Polskę oraz zagranicę. Jak szybko się rozrosła! Jak wielki teren objęła swym zasięgiem. Skąd siła? Skąd moc, by tak szybko się rozprzestrzenić? Na czym polega jej fenomen? Wytłumaczeniem może być jedynie Duch Święty, bowiem to On tchnie, gdzie chce i kiedy chce. Ta mała grupa osób przecież nie podjęła się czynnej pracy apostolskiej. Ta grupa osób podjęła się modlitwy. Ta grupa osób, wierna wskazaniom Ducha Świętego, poszła za Jego głosem i utworzyła zalążek wspólnoty. Potem był pierwszy Wieczernik. W międzyczasie wszystko „konsultowane” było z Matką Bożą w Medjugorje. Pod Jej opieką i matczynym prowadzeniem dusze najmniejsze zaczęły rozpoznawać swój charyzmat, uczyć się go. I czynią to nadal. I chociaż nadal głównym ich zajęciem jest modlitwa, trwanie w nieustającym akcie miłości, to królestwo Boże w nich złożone rozrasta się stale. Ciągle słychać, iż pojawiają się kolejne dusze maleńkie. Kolejne miasta i miasteczka zaznaczane są na mapie królestwa Bożego. Zasięg jest nieograniczony. Słychać głosy z innych stron świata, z innych półkul ziemi. A wszystko to dusze najmniejsze.

I mimo że wcale nie osiągnęliśmy doskonałości, to królestwo w nas jest. My żyjemy w tym królestwie, bowiem nie my je tworzymy, ale Duch, który jest w nas. Nie my je rozwijamy, ale Duch Boży. To Jego siłą, Jego mocą coraz więcej serc otwiera się na Boże działanie. I to Boże działanie obejmuje coraz większe kręgi. Ten zaczyn w nas złożony promieniuje na otoczenie. Szczerze przyjęty, staje się cząstką nas. My żyjemy nim stając się świadkami Bożej miłości. Inni, patrząc na nas, nie mogą pozostawać obojętnymi. Ich reakcja nie zawsze oznacza od razu zgodę. Nieraz jesteśmy znakiem sprzeciwu. Jednak wiele osób po jakimś czasie przyłącza się. Chcą żyć tą miłością jak my. Doświadczają jej we Wspólnocie i zaczynają jej pragnąć. Zaczyn zakwasza kolejne miary mąki. Bierzemy udział w wielkim dziele. Jesteśmy jego maleńką cząstką, trybikiem. Starajmy się uświadomić to sobie, iż przez nasze małe serca, przez naszą nędzę, Bóg przeprowadza w Kościele ogromnie ważne dzieło.

Każdy z nas sam jest maleńki, najmniejszy. Jest nic nieznaczącym pyłkiem. Jednak Bóg wybrał nas i nami się posługuje, a raczej należałoby powiedzieć, iż królestwo Boże w nas znajduje dobrą glebę, by zasiewać swoje ziarno. I to ono – królestwo – rozrasta się w nas i promieniuje na następne dusze. Staje się bujne, dorodne w nas. Samo w sobie królestwo jest potężne i obejmuje cały świat, tylko że my tego nie widzimy, bo to świat ducha. Poprzez otwarcie się na ten świat, na królestwo, przyjmujemy je do siebie i stajemy się jego cząstką. Tak dzieje się z kolejnymi sercami, kolejnymi duszami. Królestwo Boże niejako może się objawiać w kolejnych sercach i ma swój wyraz w nich. Staje się w jakimś sensie widzialnym. To objawienie się królestwa w kolejnej duszy nazywamy rozrastaniem się królestwa. Tak naprawdę to nie królestwo rośnie, ale to dusze włączają się w to nieskończone królestwo coraz liczniej. Przyjmują je i żyją nim i w nim.

Zechciejmy dzisiaj pomodlić się o rozwój w duszach tej świadomości przynależenia do Boga, o rozwój w nich pragnienia, by żyć w królestwie niebieskim. Módlmy się o zrozumienie, iż wokół nas jest królestwo niebieskie, które, jako że jest duchowym, więc niewidocznym, jednak otacza ono wszystko i wszystkich. Wystarczy otworzyć się na nie, a żyje się w nim i staje się ono udziałem duszy. Módlmy się my, dusze maleńkie, by mogło rozrastać się w nas bez przeszkód. Byśmy stali się dobrą glebą na jego ziarno. Byśmy stali się miarką mąki, która szybko przyjmie zaczyn. Byśmy zamieniali się w zaczyn i zakwaszali kolejne miary mąki. Módlmy się, by Władca tego królestwa, poruszony naszą wiernością i posłuszeństwem, oddał nam w posiadanie swoje królestwo na wieki, byśmy mogli doświadczyć życia w pełni w tym królestwie, życia samego Króla. By On uczynił nas swoimi dziedzicami i otworzył przed nami cały skarbiec królestwa. A my, byśmy czerpiąc z tego skarbca, pamiętali o słowach, iż im więcej rozdajesz miłości, tym więcej jej posiadasz. Zatem będąc dziedzicami, zarządzajmy hojnie rozdzielając między spragnionymi miłości, by i oni w przyszłości mogli stać się jako my.

Niech Bóg błogosławi nas. Niech zstąpi na nas Duch Święty i pouczy o znaczeniu Jego królestwa pośród nas. Niech spłynie na nas błogosławieństwo Trójcy Świętej. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>