10. Powrót do Galilei (J 4,43-45)
„Po dwóch dniach wyszedł stamtąd do Galilei. Jezus wprawdzie sam stwierdził, że prorok nie doznaje czci we własnej ojczyźnie. Kiedy jednak przybył do Galilei, Galilejczycy przyjęli Go, ponieważ widzieli wszystko, co uczynił w Jerozolimie w czasie świąt. I oni bowiem przybyli na święto.”
Komentarz: Znamy już dobrze słowa Jezusa o lekceważeniu proroków w ich ojczyźnie. Jezus sam na sobie zaznawał tego lekceważenia. Gdybyśmy prześledzili losy proroków ze Starego Testamentu, potwierdziłoby to jedynie zdanie Jezusa. Jednak nie tyle o prorokach pragniemy dzisiaj mówić, ale o nas – duszach najmniejszych. Poprzez analogię chcemy pokazać nam pewne podobieństwo nasze do losów proroków, do losów samego Jezusa.
Otóż dusza najmniejsza jest duszą należącą do Boga. Jest duszą, która swoje życie powierza Mu i w każdym dniu, w każdej sytuacji zdaje się na Niego. Dusza najmniejsza to taka, która swoją moc i siłę czerpie z bliskości Boga. Dusza ta w Bogu pokłada całą swoją nadzieję. Jemu całkowicie ufa. A wszystkie zdarzenia przyjmuje jako wolę Boga. Swoje obowiązki, czynności wykonuje z myślą o Stwórcy. Przed każdą kolejną oddaje się Bogu prosząc, by wszystko On czynił za nią. Dusza najmniejsza uznając swoją małość, swoją słabość, polega na Bogu. On staje się dla niej wszystkim. Dusza przestaje opierać się na sobie, na swoich zdolnościach, swoich umiejętnościach, zdobytej wiedzy, na inteligencji, a całe oparcie swoje składa w Bogu. Faktycznie Bóg staje się życiem tej duszy.
Oczywiście dusza odczuwa konsekwencje tego. Jedną z nich jest zupełnie inne jej podejście do różnych spraw, niż było to dotychczas. Dusza przestaje sama wykazywać aktywność, a wsłuchuje się w głos Boga. Chce bowiem realizować Jego wolę. Przestaje sama stanowić o sobie. Nie ulega zbytnio swoim emocjom, tylko stara się słuchać Miłości i jej podpowiedzi realizować. Nie jest to łatwe skoro do niedawna jeszcze człowiek realizował swoje pragnienia, miał na uwadze głównie swoje cele, służył swojemu egoizmowi i swojej pysze. Jednak dusza stale próbuje. Zaczyna być bardziej milcząca, w otoczeniu bardziej zgodliwa, pokorna, mniej zauważalna. Dotychczas tak żywa, aktywna, niekiedy wręcz dominująca, staje się teraz szarą, niepozorną, wmieszaną w tłum.
Jednak jej czytelna postawa wobec wartości, prawd, wiary, wobec Boga jest przyczyną krytyki otoczenia, jego lekceważenia. Staje się punktem spornym, zaczepnym nawet dla dotychczasowych przyjaciół. Dusza taka, idąc za słowami Ewangelii, staje się znakiem sprzeciwu dla wielu ze swojego środowiska. Naraz bowiem nie idzie z prądem, a pod prąd. Nie czyni tego, co wszyscy dla wygodnictwa, tzw. świętego spokoju, ale wsłuchana w głos Boga w sercu, realizuje Jego oczekiwania wobec niej. Z jednej strony przestaje realizować swoje cele, usuwa się w cień, z drugiej zaś coraz bardziej stanowczo idzie wytyczoną przez Boga drogą ponosząc dla Niego trudy, cierpienia, godząc się na krytykę, czy ośmieszenie. Wcale nie musi to być coś wielkiego. Zwykłe codzienne życie, w którym drobne docinki, uszczypliwości dotykają serca, raniąc nieraz boleśnie. Dusza jednak przyjmuje je dzielnie, obejmując w swym sercu miłością stopy samego Boga, godząc się na to cierpienie dla Niego, prosząc, by dodał sił i wytrwałości w posłuszeństwie wobec Niego.
Ta cichość duszy, łagodność niekiedy staje się powodem kolejnych zaczepek. Bowiem dusze żyjące bez miłości, naznaczone mocno słabościami, nie mogą znieść tej uległości. Ona je denerwuje. Dobro wzrusza Boże serce, ale wścieka szatana. Toteż będzie się on starał zrobić wszystko, by przerwać tę nić posłuszeństwa, te więzy łączące duszę z Bogiem. Posłuży się nieraz nawet osobami najbliższymi wykorzystując ich i nasze słabości. Zna je bardzo dobrze, jest doskonałym psychologiem i góruje nad nami inteligencją. Nie dziw więc, że znajduje ścieżkę, by dotrzeć do serca i nim się posłużyć. Jeśli mamy wygórowane ambicje, będzie je podkreślał, jeśli pycha w nas dominuje, nią się podeprze, jeśli zaś wygodnictwo jest naszą słabością, zrobi wszystko, byśmy jemu ulegli. Dusza mała upada. Rzecz jednak w tym, by czym prędzej się podniosła i szła dalej realizując Miłość, czerpiąc z Bożego Miłosierdzia, ufając Bogu nieograniczenie. Krytyka, złośliwości często dotyczą wiary, życia w tej sferze. I chociaż dusza się zmienia ku dobremu, to nieraz bardzo dużo musi upłynąć czasu, by bliscy zaakceptowali zmiany, a przede wszystkim wartości, jakimi żyje dusza. Fakt, że znali ją wcześniej od tej innej strony, utrudnia akceptację, przyjęcie jej na nowo. Innym wydaje się ta zmiana dziwną, nienormalną, nieprawdziwą, chwilową.
Módlmy się o siły i wytrwałość. Prośmy Ducha Świętego, by nieustannie utwierdzał nas na tej drodze. Niech udziela nam swego światła i rozjaśniając drogę niech ukazuje Prawdę. Niech obraca w niwecz wszelkie zakusy szatańskie, byśmy im nie ulegali. Nie dopuszczajmy do siebie myśli pełnych wątpliwości. Te wywołuje szatan. Sprytnie i inteligentnie potrafi wmówić duszy, że białe to czarne, a czarne to białe. I dusza mimo, że widzi co innego, wierzy podsuniętym myślom. Pamiętajmy o prorokach. Ich życie nie było łatwym, a jednak wytrwałe kroczenie Bożymi ścieżkami zostało nagrodzone. Nam wprawdzie daleko do tej wielkości, ale wzorować możemy się na ich postawie prosząc jednocześnie o ich wsparcie i pomoc. Módlmy się prosząc o wstawiennictwo Maryję. Ona pierwsza szła drogą maleńką, drogą ukrycia. Ona potrafi najlepiej poprowadzić, bo doskonale rozumie tę drogę. Módlmy się też za wstawiennictwem świętych. Wielu z nich idąc właśnie wzorem, śladem Matki Najświętszej, doświadczyło mnogości łask i błogosławieństw. Niech miłość i pokój obejmą nasze serca i będą przewodnikami na drodze ku Niebu.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.