Ewangelia według św. Łukasza

109. Odrzucenie Żydów (Łk 13,22-30)

Tak nauczając, szedł przez miasta i wsie i odbywał swą podróż do Jerozolimy. Raz ktoś Go zapytał: „Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?” On rzekł do nich: „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: „Panie, otwórz nam!”; lecz On wam odpowie: „Nie wiem, skąd jesteście”. Wtedy zaczniecie mówić: „Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś”. Lecz On rzecze: „Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości!” Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych. Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym. Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi”.

Komentarz: „Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi”. Słowa te Jezus dzisiaj kieruje do dusz najmniejszych. Dzisiaj zaznacza bardzo wyraźnie i dobitnie, iż nie ci, co teraz chlubią się pierwszeństwem, znaczeniem, szacunkiem, muszą koniecznie siąść w przyszłości za stołem w królestwie niebieskim, bowiem miarka Boga jest inna niż człowieka. Nie wszystko, co w oczach ludzkich jest cenne, wartościowe, jest również takie w oczach Boga. I odwrotnie. Nie wszystko, co Bóg ceni sobie najbardziej, jest przez człowieka dostrzegane.

Jezus daje nam dzisiaj swego rodzaju ostrzeżenie. Zwraca naszą uwagę na rzecz niezmiernie ważną. Otóż zawsze, gdy człowiek wchodzi na jakąś drogę duchową, gdy rozwija się, gdy wspólnie ze wspólnotą osiąga kolejne etapy jej rozwoju, istnieje niebezpieczeństwo, że popadnie w pychę. Zacznie myśleć o sobie w kategoriach już przeżytych przez wspólnotę form duchowości jako osiągniętych stopni doskonałości. To, co było jego udziałem, może uznać za swoją własność, a nawet za swoją zasługę, cnotę, osiągnięcie. Słuchając kazań i katechez, przyjmuje postawę, jakby to wszystko, do czego ma dążyć we wspólnocie, już zdobył. Dzieje się to często nieświadomie. Posiadając pewną wiedzę, ale nie żyjąc jeszcze tym, człowiek uznaje to za swoje wewnętrzne bogactwo i przez taki pryzmat patrzy na innych krytycznie, bowiem oni tego wszystkiego jeszcze nie wiedzą i nie rozumieją.

Dusze mylą wiedzę, posiadanie pewnych informacji, z wewnętrznym ich przeżywaniem, utożsamianiem się z nimi do tego stopnia, że stają się rzeczywiście ich życiem. To częsty błąd osób tworzących jakąś wspólnotę, biorących w niej nawet żywy, aktywny udział. Co innego jest wiedzieć, jak należy żyć, a co innego życie wskazaniami, które się zna. Wiedza wcale nie musi oznaczać życia nią. Niestety dusze często popadają w zarozumiałość pod tym względem, uważając siebie za bardziej wtajemniczone, lepsze, dojrzalsze, bardziej święte. Patrzą nieraz krytycznie na postawy i zachowania innych, widząc w nich błędy. Natomiast w sobie nie widzą tej podstawowej wady, podstawowego grzechu – braku miłości. Nie widzą też tej pychy, która rozpiera ich serca i tak dokładnie wypełnia, że nie starcza już miejsca na co innego.

Bądźmy czujni. Dusze maleńkie często stają się wielkie złudną wielkością swej pychy. Początki mają dobre. Niestety potem ulegają swoim licznym słabościom. I chociaż twierdzą, że są najmniejsze, to ich postawa mówi co innego. Zapominają, że mały to ten, który uznaje siebie we wszystkim za małego. Godzi się być traktowanym jak ktoś nieważny, niezauważany, o kim się zapomina, kogo nie traktuje się zbyt poważnie i kogo można lekceważyć. Dusza maleńka nie dopomina się o swoje, nie dochodzi swoich racji. Jest mała, słaba i uznaje niejako wyższość innych nad sobą. Choć widzi często również małość tych, co się wywyższają, to nie czuje się upoważniona, by im to wytykać lub zwracać uwagę. Stara się o to, by całą sobą należeć do Boga, zdając się zupełnie na Niego i ufając, że On najlepiej ją poprowadzi. A ponieważ małość jej jest tak wielka, że nie potrafi sama rozpoznawać drogi Bożej, więc poddaje się kierownictwu duchowemu kapłana, którego Bóg stawia na jej drodze. Jego pouczenia, zalecenia i wskazówki przyjmuje jako pochodzące od samego Boga, choćby wydawały jej się nie zawsze odpowiednie dla niej lub niezupełnie zgodne z jej pragnieniami. Ona jednak usuwa się w cień, by dać pierwszeństwo Bogu w osobie kapłana.

Toteż Bóg prosi nas, dusze maleńkie, byśmy byli czujni, by pycha nas nie pochłonęła. Bowiem okazać się może, że ci, za których się nawet modlimy o nawrócenie, są zaproszeni do stołu Pańskiego, przy którym dla nas nie starczy już miejsca. Bo my okazywaliśmy pogardę tym duszom, bo w nas zabrakło miłości do nich, bo czuliśmy się lepsi przez sam fakt, iż naszym zdaniem już weszliśmy na tę drogę. Jednak człowiek bardzo szybko może z maleńkiej drogi zejść i nawet tego nie zauważy – gdy staje się wielkim w swoich myślach, gdy siebie stawia na pierwszym miejscu, gdy nie słucha Boga w sercu, tylko siebie i tylko swoje pragnienia realizuje.

Zważmy na słowa Jezusa: „Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi.”, byśmy teraz nie poczuli się pierwszymi, jako wybrani przez Boga do prowadzenia dzieła Jego na ziemi. Zawsze miejmy na uwadze te słowa, by znać swoje miejsce. Nie zasiadać z ważnymi, by nas na tył nie przesunięto. Stać z boku i milczeć, dopóki nas nie zapytają. Nie wyrywać się naprzód ze słowem, gdy nas o radę nie proszą.

Módlmy się, abyśmy dobrze pojęli, czym jest maleńkość duszy. Módlmy się, abyśmy prawdziwie przyjęli duchowość dusz najmniejszych. Módlmy się, abyśmy zawsze żyli tą duchowością, a nie o niej rozprawiali. Módlmy się, abyśmy nigdy nie stawiali siebie wyżej od innych i nie dawali siebie za wzór. Módlmy się, aby gdy przyjdzie czas, Bóg zaprosił nas do stołu w swoim królestwie, abyśmy nigdy nie usłyszeli słów: „Nie znam was”. Módlmy się, bowiem powołanych jest wielu, ale niewielu prawdziwie odpowiada na swoje powołanie. Módlmy się, abyśmy we wspólnocie stawali się dla siebie nawzajem drogą do nieba, uznając swoją małość, widząc świętość drugich, ciesząc się z ich doskonałości i prosząc Boga, abyśmy chociaż po części mogli być tak maleńkimi jak oni.

Niech błogosławi nam Duch Święty na tej drodze doskonałej miłości, prawdziwej małości, wielkiej świętości. Niech Bóg błogosławi nas.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>