112. Nowe uzdrowienie w szabat (Łk 14,1-6)
Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. A oto zjawił się przed Nim pewien człowiek chory na wodną puchlinę. Wtedy Jezus zapytał uczonych w Prawie i faryzeuszów: „Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie?” Lecz oni milczeli. On zaś dotknął go, uzdrowił i odprawił. A do nich rzekł: „Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu?” I nie mogli mu na to odpowiedzieć.
Komentarz: Bóg jest Panem świata, Panem prawa moralnego, które ustanawia, Panem zjawisk przyrody, praw fizyki, Panem życia na ziemi, Panem życia wszechświata, ruchu planet, gwiazd i wszystkiego, co istnieje, co stworzył, czemu dał swoje tchnienie, co wprawił w ruch, co wprowadził w związki chemiczne, zależności fizyczne, co uczynił uczestnikiem, małym trybem wielkiej maszyny wszechświata. Bóg jest Panem. On jest Stwórcą. On tylko zna wszystko, całą prawdę, On rozumie, obejmuje swoją myślą, kieruje nią. Bóg wszechmocny, Bóg wielki, Bóg, Pan, Król. Człowiek wobec Boga jest niczym mrówka wobec kosmosu. Jaki ma wpływ na wydarzenia zachodzące w kosmosie? Bóg w sobie stworzył cały świat. W swoim wnętrzu począł go i nieustannie go prowadzi. Nie pozostawia ani na chwilę. Nie oznacza to zupełnego zniewolenia. Bóg stworzył kosmos i prawa fizyki, które żądzą nim. Bóg stworzył przyrodę i zależności pomiędzy różnymi jej elementami. Bóg stworzył człowieka i dał mu dziesięcioro przykazań.
Bóg jednak człowieka wyróżnił, dając wolną wolę, czyli prawo wyboru dobra lub zła, pójścia za Bogiem lub szatanem. Niektórych drażnią takie stwierdzenia. Uważają, że są za ostre, mocne, że tchną średniowieczem. Tutaj się mylą. One tchną głęboko starożytnością. Zaś dziesięć przykazań Bożych sięga odległych czasów, a ich siłą jest niezmienność, stałość. Inaczej nie miałyby sensu i nie świadczyłyby o prawdzie, jaką jest sam Bóg. Są ponadczasowe. Są dobrem całej ludzkości i chronią ludzi przed złem. Dają poczucie bezpieczeństwa, bo nie zależą od niczego ani od nikogo. Ich przestrzeganie wprowadza porządek, ład, pokój, dobrobyt, stabilność. Ich nagminne naruszanie przynosi śmierć, niewolę, cierpienie. Bóg dał ludziom swoje prawo, bo wypływa ono z miłości. Uczynił to kierowany niepojętą miłością do człowieka. Widział jego chaos, widział jego bezradność, widział cierpienie, jakie człowiek zadawał sam sobie. Dlatego chciał mu ulżyć, pokierować nim, wskazać ratunek dla serca, ratunek dla życia.
Człowiek jednak uczynił z tego prawa ciężkie jarzmo. Dla zaspokojenia własnych żądz chce je zmieniać, odrzuca częściowo lub w całości, wymyśla własne, inne prawa. Stale wnosi jakieś, „ale”, zamiast przyjąć i zacząć nim żyć. Tkwi w grzechu, kombinuje, knuje, aby postawić na swoim. A Bóg cierpliwie tłumaczy, wskazuje, prowadzi, poucza, wyjaśnia. Posyła świętych, posyła aniołów, posyła w końcu Matkę swoją, by przekazała nam orędzie Bożej miłości i miłosierdzia. Czymże są wszystkie objawienia maryjne? Dowodem miłości Boga do człowieka. Dowodem, iż Bóg obdarza ludzkość wielkim miłosierdziem płynącym z Jego Serca. Żadne z tych objawień nie mówi o zmianie przykazań Boskich, ale o wierności Bogu i przykazaniom. Podaje sposoby realizacji tej wierności, sposoby życia Bogiem.
A ludzkość teraz, tak jak Żydzi wtedy, kombinuje po swojemu, zamyka się na łaskę, dyskutuje z Bogiem, zachowuje się tak, jakby była Bogu równa. Za grosz pokory, uniżenia, za grosz zwykłej przyzwoitości, szacunku i czci. Bóg przemawia przez świętych, daje znaki na całej ziemi, ostrzega, mówi o konsekwencjach. Człowiek udaje, że nie słyszy; lekceważy i odrzuca Boga.
Zauważmy tę analogię zachowań żydowskich do dzisiejszych zachowań człowieka. Niczym się nie różnimy. Czynimy dokładnie to samo. Oczywiście na swoją miarę, w swojej kulturze, obyczajach, swoim światopoglądzie. Jednak to jest to samo zachowanie pełne pychy, ignorancji, bezczelności i tupetu. To nieustanne odrzucanie jawnych znaków Jezusa. To uparte pozostawanie przy swoim. To wielkie przywiązanie do swego „ja”, do swoich pragnień, swoich ambicji, swoich pożądliwości.
Bądźmy czujni! Nasłuchujmy! Odczytujmy dawane nam znaki! Starajmy się wypełniać Boże Słowo! Aby nie stało się nam tak jak bogaczowi, który trafił do Otchłani po śmierci. Chcąc ustrzec swoich braci przed męką wieczną prosił, aby chociaż kogoś z umarłych do nich posłać. Na co usłyszał, że jeśli nie słuchają Mojżesza i Proroków, nie posłuchają i umarłych. My mamy „Mojżesza i Proroków”. Mamy dane przykazania. Mamy Słowo – żywego Boga. Mamy Eucharystię – zbawienie. Bóg daje nam znaki i sposobność ku ich zrozumieniu. Jeśli na to wszystko nie zwracamy uwagi, jeśli to nas nie zastanawia, jeśli nasze serca pozostają nieporuszone, choćby i kto z umarłych przyszedł do nas – nie przyjmiemy, zlekceważymy, odrzucimy.
Tak się już dzieje. Oto czasy odrzucenia. Czasy panowania grzechu. Czasy, gdy zło walczy jawnie i skrycie z dobrem. Jednocześnie są to czasy wielkiej łaski, wielkiego miłosierdzia, wielkiej Odnowy. Zważmy, po której stronie stoimy i za kim optujemy. Kto naszym Panem i Bogiem, a kto wrogiem? Kogo słuchamy, za kim idziemy? Uczyńmy ten rachunek sumienia w izdebce swojego serca. Niech nikt o tym nie wie. My zaś prośmy o prawdę w naszych duszach, o jej poznanie, o jej przyjęcie. A potem poprośmy o siły do realizacji Bożych planów, posłuszeństwa Bożym przykazaniom, otwarcie całkowite na Boże słowo pouczenia. Módlmy się do Ducha Świętego o wskazania, pomoc w rozważaniach, natchnienie i prowadzenie w codziennym wysiłku, w podejmowaniu obowiązków. Módlmy się, ufnie wzywając pomocy Matki Bożej i zawierzając Jej dosłownie wszystko. Oddając w Jej matczyne dłonie całe swoje życie. Prośmy o wstawiennictwo aniołów i świętych. Niech i oni służą nam pomocą. Bowiem czasy to trudne, szatan nie daje za wygraną, a my słabi jesteśmy, mali i zupełnie bezradni.
Niech błogosławi nas Trójca Święta. Niech prowadzi nas Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?