118. Zgubiona drachma (Łk 15,8-10)
Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie? A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam”. Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca.
Komentarz: Cenni jesteśmy w oczach Bożych. Jesteśmy Jego skarbem. Bóg umiłował nas miłością odwieczną. Zanim stworzył świat, już nas pokochał. Z myślą o nas powołał do życia i wprawił w ruch planety i gwiazdy. Dla nas dał życie zwierzętom i roślinom. Stworzył ich całe bogactwo, by cieszyły nasze serca i oczy. Stworzył piękne zjawiska przyrody, zadziwiające związki chemiczne, prawa fizyki, których nawet w części jeszcze nie odkryliśmy. Dał naszym umysłom możliwość zgłębiania wiedzy o świecie dla nas stworzonym. Dał naszym duszom możliwość poznania Ducha, który tchnie w nas życie. Wszystko utworzył dla nas, byśmy mogli żyć, cieszyć się, poznawać, zaznawać radości osiągania rzeczy niemożliwych, poznawania i odkrywania nowych dziedzin nauki, tajników życia we wszechświecie.
Bóg wszystko stworzył ze względu na człowieka. Dla ciebie. Jesteś Jego dzieckiem. I chociaż grzech pierwszych rodziców oddzielił nas od Boga, to Bóg uczynił pomost – Krzyż, na którym zawisł Jego Pierworodny, byś ty, Jego umiłowane dziecko, mógł znowu kosztować szczęścia przebywania w niebie. Nie dziw się zatem, że Bóg czyni tyle zabiegów, by ciebie przywrócić niebu, bo kocha. Nie dziw się, że robi tyle rzeczy, byś ty zwrócił na Niego swój wzrok, bo kocha ciebie. Nie dziw się, że wysyła do ciebie swoich posłańców – aniołów, świętych, bo kocha ciebie. Nie dziw się, że prosi Matkę swoją, by Ona mówiła ci o Jego miłości, bo kocha ciebie. Zależy Mu na tobie. Toteż gdy odchodzisz od Boga, cierpi. Gdy widzi, że czynisz sobie krzywdę, cierpi. Gdy porzucasz drogę zbawienia, cierpi. Gdy wybierasz piekło, cierpi. Bo jesteś cząstką Boga, cząstką Jego Serca. Bo stworzył ciebie z miłości, uformował w swoim wnętrzu.
Nie masz nic, co wcześniej nie byłoby Boga. Z Niego wyszedłeś. Czuje twój ból i twoją radość. Jesteście zespoleni, chociaż ty tego nie czujesz i nie widzisz. Tak jak matka jest zespolona z dzieckiem, nawet po jego urodzeniu czuje sercem wszelkie przeżycia dziecka, tak Bóg czuje wszystko, towarzyszy tobie i współczuje z tobą we wszystkim. Gdy odchodzisz, zabiega o twój powrót. Ucieka się do różnych sposobów, byś powrócił, abyś zrozumiał swój błąd. Cieszy się, gdy wracasz. Serce Jego raduje się tak, że całe Niebo jest poruszone. Bo gdy Bóg się cieszy, to wszystko, co w Jego wnętrzu mieszka, żyje tą właśnie radością. Gdy się smuci, Niebo doświadcza smutku i płacze.
Poddaj się zatem Bogu. Pozwól się odnaleźć. Uwierz Bożej miłości. Otwórz swoje serce i pozwól sobie na to, by być kochanym przez Boga. Pozwól w swoim sercu na tę miłość, której nie znasz, ale której pragniesz podświadomie, której pragnie twoja dusza, bowiem wyszła z Boga, bo Bóg stworzył ją z miłości. Jej istota substancjalnie jest miłością. Ona usycha, umiera bez Miłości, swego źródła. W tobie życie zamiera, gdy nie karmisz się Miłością. Chodzisz, pracujesz, mówisz, jesz, ale życie w tobie gaśnie. Tylko dzięki Jezusowi, dzięki Miłości, możesz żyć od nowa, żyć prawdziwie. ŻYĆ! To, co ty nazywasz swoim życiem, jest wegetacją. Życiem jest Chrystus. Życiem jest Duch. To Bóg tchnie swoje życie w twoje ciało. To, co On ci daje, jest czymś więcej niż chodzeniem, spaniem, oddychaniem, jedzeniem. To, co daje ci Bóg, jest Jego bytem, formą jego istnienia, jest wieczne. To po prostu jest miłość! A w tym słowie „miłość” zawiera się tak wiele, że nie starczyłoby nam życia, aby wszystko zgłębić, poznać i zrozumieć. To, co daje nam Bóg, stwarzając nas, powołując do życia, jest wielkim, niepojętym darem, który przemienia nas, nasze dusze, dociera do jestestwa, przenika je, przebóstwia i czyni świętym. To jednoczy się z naszą duszą będącą cząstką Boską w nas i jednocześnie całych nas jednoczy z Bogiem. Następuje niejako powrót tej cudownej cząstki, jaką Bóg dał z siebie człowiekowi, do źródła, z którego wyszła.
Ale gdy człowiek nie chce żyć miłością, odrzuca ją, wtedy następuje oderwanie od Boga. Takie odejście dusz jest wielkim bólem Boga, ponieważ Jego cząstka jest w człowieku. On odczuwa wielkie cierpienie. On cierpi w duszy człowieka. Dusza doświadcza tego cierpienia. Oczywiście nazywa to różnie. Często, gdy oderwanie od Boga jest definitywne, doznaje takiego wstrząsu, że wpływa to na stan nie tylko duszy, ducha, ale także psychiki ludzkiej, powodując wręcz choroby somatyczne i psychiczne. To tak, jakby wyrwać z korzeniami delikatną kwitnącą roślinę z ziemi, rzucić gdzieś na pole i kazać jej żyć, kwitnąć, owocować, wydać nasiona. To absurd!
Toteż Bóg czyni wszelkie starania, byś duszo powróciła do źródła swego istnienia, swego bytu, jestestwa. Abyś powróciła do swego pnia, z którego wyrosłaś, do podłoża, bez którego nie przeżyjesz. Dlatego czyni wszystko, byś nie umarła, ale żyła wiecznie, w Nim i z Nim. Dlatego poświęcił Syna, dlatego posyła Matkę, dlatego stwarza kolejne dusze święte, ofiarne, które swym poświęceniem, swą ofiarą wyjednują dla ciebie łaskę powrotu. A wszystko to po to, byś ty – Jego umiłowana dusza – żył!
Niech Bóg błogosławi nam na czas tych rozważań. Niech poprowadzi nas Duch Święty.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?