11. Uzdrowienie trędowatego (Mk 1,40-45)
Wtedy przyszedł do Niego trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: «Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić». Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: «Chcę, bądź oczyszczony!» Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: «Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich». Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.
Komentarz: To kolejny fragment o uzdrowieniu. Jezus chodził, nauczał i uzdrawiał. Zauważmy, za słowem pouczenia następowało uzdrowienie dusz i ciał. Jezus jest ciągle ten sam – wtedy i obecnie – to ten sam Chrystus, Zbawiciel, Ten sam Bóg. Nie zmienił się Jego stosunek do ludzi. Nadal kocha, wciąż chodzi po ziemi, naucza i uzdrawia. Pamiętajmy, wszystkie ewangeliczne wydarzenia dzieją się w czasie teraźniejszym. Bóg to wszystko czyni teraz. Teraz przychodzi do ciebie, gdyż ty potrzebujesz Jego miłości.
Bóg jest Miłością. Jego działanie jest jej wyrazem. On poprzez swoje nauczanie i uzdrawianie, pragnie przywrócić ci pierwotne szczęście. Utraciłeś je z powodu grzechu. I chociaż odzyskałeś możliwość bycia szczęśliwym, często zapominasz o tym, a twoje upadki, stale odsuwają to szczęście od ciebie. Jezus przychodzi, aby przywrócić twemu sercu czystość, miłość, pokój; by podnieść je do rangi serca należącego do Boga, zjednoczonego z Nim. Tak często z powodu kolejnych słabości, objawiających się w tobie, czujesz się jak ten trędowaty. Pamiętaj wtedy, że Jezus stale jest pośród swego ludu. Czeka aż ty przyjdziesz do Niego, by mógł cię uzdrowić.
Jesteśmy wspólnotą. Wspólnota oznacza posiadanie czegoś wspólnego, przeżywanie i doświadczanie czegoś razem, wspólne kroczenie objętą drogą, modlitwę za siebie nawzajem. Prawdziwa wspólnota to jedność serc i dusz; zjednoczenie do tego stopnia, iż wszyscy są jednego ducha. Na razie jest to naszym celem. Do tego dążymy. Nie wystarczy powiedzieć sobie, że jesteśmy wspólnotą, bo wszyscy kroczymy drogą najmniejszych. Codziennie mijamy ludzi, którzy chodzą tymi samymi drogami do pracy, do domu. Niektórych nawet rozpoznajemy. Ale nie stanowimy wspólnoty. Żeby tworzyć prawdziwą wspólnotę, trzeba się o to modlić.
Wspólnota zakłada rezygnację z siebie na rzecz innych, zaangażowanie się dla dobra wspólnego, dawanie siebie i życie wspólnymi sprawami. Jednocześnie przynależność do wspólnoty, oznacza podporządkowanie się temu, kto ją prowadzi. To uważne słuchanie i przyjmowanie sercem pouczeń, ufne kroczenie za wskazaniami kierownika duchowego. Bycie wspólnotą oznacza dzielenie się tym co dobre i radosne, ale również tym, co smutne i bolesne. To wspólne dźwiganie swoich krzyży. Nasze krzyże łączą się w jeden, który wspólnie niosą wszyscy. Wyobraźmy sobie ogromny krzyż, który dźwiga wielka liczba ludzi. Nie ma nikogo, kto szedłby z boku i niósł oddzielnie swój. To właśnie obraz prawdziwej wspólnoty – wzajemna pomoc, ofiara, wspieranie się we wszystkim. Razem łatwiej jest dźwigać ciężary. W samotności człowiek szybciej poddaje się i upada, rezygnuje, załamuje się. We wspólnocie, jeden drugiego wspiera, czasem nawet niesie za drugiego krzyż. Stanowimy mały Kościół. Doświadczenia jednych członków stają się udziałem pozostałych. Łaski otrzymywane przez jednych, spływają na innych. Dary służą wszystkim. Wszelkie dobro jednej duszy jest nim również dla pozostałych. Wspólnota jest więc wielką łaską Boga, przejawem Jego mądrości i miłości. W niej, dusze szybciej się doskonalą i kroczą do nieba, wspierając się nawzajem.
Wspólnota ma wielką moc modlitewną. To zniewalająca siła jedności sprawia, że Bóg widząc wzajemną miłość, niejako nie może się oprzeć i udziela łask, o które w modlitwie wszyscy proszą. Zwróćmy uwagę na fakt, iż Bóg w nasze dusze złożył ogromne możliwości. Udzielił nam – jako wspólnocie modlących się dusz – łaski modlitwy wstawienniczej. Sam Jezus powiedział i obiecał: „Gdzie dwaj albo trzej zebrani są w imię moje, tam Ja jestem”. Zgromadzenie w imię Jezusa nie musi koniecznie oznaczać zejścia się w jednym miejscu. Gromadzić się na modlitwie można, będąc w łączności duchowej. I my to czynimy o stałych porach. Możemy i powinniśmy modlić się za siebie nawzajem, o czym mówi nam ks. Józef Gregorkiewicz w swoim testamencie duchowym.
Wracając do przytoczonego fragmentu Ewangelii, w którym czytamy o uzdrowieniu trędowatego, pamiętajmy, że i pośród nas są ludzie chorzy. Są oni darem dla wspólnoty i jej skarbem. Ich powinniśmy otoczyć szczególną troską i nieustannie modlić się za nich. Łaski, które spływają na całą wspólnotę za ich przyczyną są nieocenione. Nie rozumiemy jeszcze rangi modlitwy wstawienniczej o uzdrowienie. Jezus uzdrawia. To nie jest sprawa przeszłości. To teraźniejszość. Bóg jest pełen mocy. Naszym zadaniem, jako wspólnoty, jest modlić się za siebie nawzajem w różnych sprawach, również o uzdrowienie.
Mamy modlić się z ufnością i wiarą. Wielu z nas brak jest żaru w modlitwie. Nasza modlitwa brzmi: Jeśli możesz, to go uzdrów. To modlitwa pełna powątpiewania. My mamy modlić się jak ten trędowaty z Ewangelii: Panie, jeśli chcesz, możesz go uzdrowić. Wierzę, że jesteś w mocy to uczynić. Proszę Ciebie o to w imieniu mego brata, mojej siostry. To nie wszystko. Nasza modlitwa wstawiennicza ma sięgać dalej. Mamy nieść swoje ciężary. Ofiarowujmy się za siebie nawzajem. Prośmy tak, jak czyniła to Maryja: Ojcze, pozwól mi chociaż część Jego męki odczuć, abym mogła razem z Nim nieść ten krzyż, abym mogła współcierpieć z Nim prawdziwie.
Taka modlitwa – pełna miłości bliźniego – szybko skruszy Serce Boga i sprawi, że wysłucha i spełni prośby. Połóżmy nacisk na modlitwę wstawienniczą, odmawianą z myślą o drugiej duszy. Nakłońmy swoje serca do wiary w jej moc, a doświadczać będziemy cudów. Jezus żyje. Przychodzi dzisiaj do nas. Naucza i uzdrawia. Tylko brak wiary w naszych sercach sprawia, że tego uzdrowienia nie dostrzegamy, nie przyjmujemy, a wręcz odrzucamy, powątpiewając we wszechmoc Boga.
Przyjmijmy nauczającego Jezusa do naszej wspólnoty. Uwierzmy w Jego uzdrawiającą moc również dzisiaj. Módlmy się za siebie nawzajem z wielką żarliwością w sercach. A Jezus udzieli nam ze swych łask tyle, że zadziwieni wielbić będziemy Boga za Jego hojność, dobroć i moc.
Niech Bóg błogosławi nas. Niech nasze serca otworzą się bardziej na życie wspólnoty.