Konferencja 9
Przyjąć i żyć prawdą, że miłość sama wystarczy
Nieustannie mówimy o miłości. Jest ona najważniejszą. Jest jedyną, która może wprowadzić dusze w zjednoczenie z Bogiem, która prowadzi cały Kościół, przygotowuje w Kościele dusze do przeżywania kolejnych wydarzeń w roku liturgicznym. Cały czas mimo mówienia o miłości, jednak dusze nie dowierzają, nie przyjmują w pełni faktu, że najważniejsza jest miłość i w związku z tym, że miłość wystarczy. To ona daje siły świętym do czynienia wielkich wyrzeczeń, do dokonywania bohaterskich, heroicznych czynów, do przyjmowania męczeństwa za wiarę. Ona też otwiera serca na Boga, na Jego świat i wprowadza dusze w duchowy świat Boży. Otwiera przed duszą tajniki duchowego świata – Bożego Serca. Miłość pomaga człowiekowi stawać się bardziej duchowym niż cielesnym. Miłość uzdalnia duszę najsłabszą, najmniejszą do rzeczy wielkich i niepojętych. Nic innego nie ma takiej mocy, takich możliwości, nic innego w taki sposób nie oddziałuje na duszę. Dlatego tak ważnym jest, by przyjąć i zacząć żyć miłością prawdziwie; przyjąć prawdę, że miłość sama wystarczy. Kto umiłował Boga już posiadł Niebo. Jest prowadzony bezpieczną drogą i przejdzie przez życie chroniony przez Niego. Będzie umiał przyjąć różne doświadczenia. Będzie potrafił przyjąć cierpienie, które każdemu człowiekowi towarzyszy. Kto umiłował Boga posiada wszystko. Niczego nie potrzebuje.
Starajmy się przyjąć dar Bożej miłości. Teraz tym darem jest zaproszenie do wspólnego przygotowania się do Bożych Narodzin. Maryja przychodzi do nas i pragnie zamieszkać w każdym z nas. Poprzez to zamieszkanie każdego z nas bierze do swojego Serca i uczy, w jaki sposób przygotowywać się na Narodziny. Uczy dusze właściwej postawy – pokory, milczenia, otwarcia na Boga, oczekiwania, z wielkim pragnieniem spotkania z Nim. Uczy wyciszenia wszystkiego, co w człowieku jest hałasem i rozproszeniem, by całkowicie już skupić się na Jezusie.
Doświadczamy tak wielu Bożych łask, tak niezwykłych, a jednak my ich nie widzimy. Wydaje nam się, że to w życiu innych wydarzały się tak niezwykłe rzeczy, że to inni doświadczali Bożego błogosławieństwa i Bożych łask, tak widocznych, tak oczywistych. Odkąd wspólnota powstała doświadczamy niezwykłości prowadzenia Bożego, a jednak nasze oczy i uszy są zamknięte. Może wydaje się, że słyszymy, jednak nie przyjmujemy do końca i w pełni. Na słowo Jezusa staje się rzeczywistość. Otrzymujemy tak piękne słowa, ale zamykamy oczy na rzeczywistość, która staje się pod wpływem tych słów. Gdybyśmy zastanowili się nad każdym słowem otrzymanym przez wspólnotę, gdybyśmy każde słowo przyjęli z wiarą, gdyby w naszych sercach była ufność w to słowo, wtedy i oczy nasze zobaczyłyby duchową rzeczywistość, która staje się na to słowo.
Kiedy Bóg mówi, że zstępuje do naszych serc, to tak się dzieje. Kiedy Matka Boża zaprasza nas do swojego Serca, by wspólnie oczekiwać na Narodziny Jezusa, to prawdziwie bierze nas do swojego Serca. Gdy mówi, że przychodzi do nas, że jest pośród nas razem z Jezusem pod Sercem, to jest to rzeczywistość prawdziwa. To nie jest symbol, porównanie, czy przenośnia, byśmy mogli sobie coś wyobrazić. To jest prawda.
Podziękujmy Bogu za tak wielkie i niezwykłe łaski, które otrzymujemy i prośmy, by Duch Święty pomógł nam otwierać się bardziej na to, co Bóg nam daje.
Postanowienie adwentowe
Pozwólmy otoczyć się matczynymi ramionami. Pozwólmy umieścić siebie w Sercu Maryi. Z ufnością razem oczekujmy Jezusa. Nasze serca niech będą całe nastawione na oczekiwanie, niech cały czas będą skupione. Niech nasze serca będą otwarte na miłość. Ten czas spędzajmy razem z Maryją, spędzajmy z Bogiem. Niech w naszym życiu teraz szczególnie króluje miłość. Bądźmy otwarci na miłość! Tak bardzo ważne jest, by serca żyły miłością, by były pokorne, by nasłuchiwały, by oczekiwały, by nie rozpraszały się na tym, co niepotrzebne, co zbędne. Tak dużo człowiek zabiera do swojego serca, na swoje barki, do swojego umysłu. Większość tego jest niepotrzebna. Tylko przeszkadza duszy w przygotowaniu do spotkania z Jezusem. Potrzeba powrotu do prostego, spokojnego życia; życia, w którym Bóg wyznacza drogę, tor, każdy dzień.
Postarajmy się w czasie Adwentu tak szczególnie zwrócić na to uwagę, wyeliminować to, co nie jest konieczne, co jest zbędne, aby żyć Bogiem, żyć miłością; aby żyć w wewnętrznym skupieniu, w zjednoczeniu z Bogiem, który mieszka w duszy; aby otwierać się na miłość, rozważać ją, starać się nią żyć.
Niech Bóg na ten czas realizacji naszych postanowień nam błogosławi, +W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Boże Narodzenie ma przede wszystkim dotyczyć naszych serc
Podejmowane rozważania poprowadzą nas w głąb miłości, by serce lepiej rozumiało, czym jest adwentowe oczekiwanie. Te dni wyjaśniać nam będą, w jaki sposób dusza ma oczekiwać przyjścia Boga, w jaki sposób może jednocząc się z Matką Najświętszą i z Tym, którego Ona nosi pod swym Sercem, oczekiwać Jego Narodzin, Jego objawienia się w całym świecie. Te dni pomogą nam też dobrze zrozumieć, że Boże Narodzenie ma przede wszystkim dotyczyć naszych serc. Postaramy się więc nasze serca przygotować na przyjęcie Boga, na odkrycie Go w sobie, na przyjęcie Jezusa, który narodzi się w sercu. Chodzi:
- o całkowite otwarcie się, by przyjąć Bożą obecność, która w sposób szczególny objawiać się będzie;
- o zjednoczenie z Bogiem, by poprzez otwarcie się na rzeczywistość duchową, poprzez przyjęcie Boga, tak bliskie spotkanie z Nim – jak jeszcze nigdy dotąd, – dusza mogła zajaśnieć Bogiem i w ten sposób przynieść Boga innym.
Niech zatem ten czas będzie dla całej naszej wspólnoty staraniem się oto, by odkryć Jezusa, który żyje w duszy, by się zbliżać do Niego, żyć z Nim w coraz większej przyjaźni, w coraz większej bliskości. By przebywać w Jego obecności, by życie duszy stało się rzeczywiście ciągłym uobecnianiem się Boga w niej. A Boże Narodzenie było przełomem, gdy dusza rozpocznie nowe – bliższe życie z Bogiem. Dzięki temu w całym Kościele Jezus stanie się Bogiem bliskim i przyjdzie również do innych serc.
Życie w zjednoczeniu z Bogiem będzie najlepszym przygotowaniem do Świąt Bożego Narodzenia
Przyzwyczailiśmy się do słów. Pod każde słowo mamy jakieś gotowe wyobrażenie, swoje własne rozumienie słowa. A słowo Boga ma być przyjmowane bardzo prosto. Ma przynieść nam rzeczywistość, o której mówi. Często człowiek wierzący przyjmuje słowo jako tylko pewne symboliczne wyobrażenie, jako porównanie. Bardzo wiele traci na tym, ponieważ powinien przyjmować słowo wprost do serca, aby rzeczywistość, którą niesie stawała się w nim prawdą. Postarajmy się dzisiaj otwartym sercem przyjąć każde słowo, nie bagatelizować żadnego, nie myśleć, że jest to coś, co już znamy, coś, co jest wielokrotnie powtarzane. Przyjmijmy słowo jako prawdę, która przychodzi do nas, jako konkretną rzeczywistość. Tak było w życiu wielu świętych, którzy potrafili otworzyć serce i czytając chociażby Ewangelię, słowo Jezusa przyjmowali wprost, za tym słowem szli i postępowali w zgodzie z nim. A to słowo zaprowadziło ich na wyżyny świętości, dokonywało cudów w ich życiu.
Zatem otwórzmy swoje serca, by Bóg mógł przyjść do naszych serc. On pragnie zagościć w naszych sercach w sposób szczególny. Stworzył nasze serca, by w nich przebywać, by jednoczyć się z nami, by każdego z nas uświęcać, każdego z nas przemieniać w siebie, by każdy był po prostu szczęśliwy. Bóg pragnie tego. Pragnie, abyśmy pomimo skażenia grzechem potrafili otworzyć się na niezwykłą rzeczywistość duchową i abyśmy przyjęli Boga tak, jak przyjmuje się osobę szczególnie bliską, kochaną; osobę, na którą się czeka, za którą się tęskni. On pragnie przyjść do każdego serca, by w nim dokonać przepięknych, cudownych rzeczy. Pragnie z każdym z nas obcować, rozmawiać. Chce wypełniać nasze życie, każdą chwilę każdego dnia.
Teraz, w tym czasie, wspólnie czekamy na Narodziny Jezusa. A jednak to ludzkie oczekiwanie jakże różni się od tego, co mogłoby być w każdym sercu i co przyniosłoby przepiękne owoce. Skoro Bóg zapragnął przyjść poprzez człowieczą Matkę, to i my dobrze by było, abyśmy oczekiwali na Narodziny Jezusa razem z Matką Najświętszą. Przyjmijmy więc zaproszenie Maryi do takiego oczekiwania, które kierowane jest do każdego z nas.
Pod Sercem Maryi rozwija się życie – życie Boże. To coś niezwykłego. Każdego dnia Ona zagląda do swojej duszy i cieszy się obecnością Boga. Każdego dnia dotyka swego Serca i mówi swemu małemu Synkowi, że Go kocha i że pragnie Go zobaczyć. Każdego dnia klęka przed Bogiem, aby Go uwielbić, aby Mu podziękować, aby oddać Mu całą siebie. Jak cudowna jest relacja duszy oddanej Bogu, która poprzez miłość nosi w sobie Boże życie! Każdy z nas to Boże życie może w sobie nosić. Dzieje się to dzięki miłości, dzięki pokornemu oddaniu się Bogu, dzięki przyjęciu Bożej miłości. Maryja nie dokonuje niezwykłych rzeczy, zajęta jest codziennością, zwykłymi domowymi obowiązkami, ale co rusz dotyka swego Syna ukrytego pod sercem i mówi, że Go bardzo kocha. Żyje we wnętrzu własnej duszy i tam nieustannie jednoczy się z Bogiem, który nieustannie obejmuje Ich – Jezusa i Maryję. Jest cały czas pod czułym wejrzeniem Bożym, otoczona Jego ramionami.
Każdy z nas może zbliżyć się do Maryi, aby Ona mogła nas objąć i w ten sposób każdy znajdzie się pod czułym spojrzeniem Boga. Każdy znajdzie się w Jego objęciach tak, jak w objęciach Bożych jest Maryja wraz z Synem. Oddanie się Bogu przynosi sercu niezwykły pokój, szczęście. Tak wielkie szczęście, że nie da się go opisać. Nie jest to szczęście, jakiego człowiek zaznaje tu na ziemi. To inny rodzaj szczęścia. I my także możemy doświadczać pokoju, radości oczekiwania, objęcia czułą, delikatną miłością. Niech każdy z nas wraz z Maryją oczekuje na Narodziny Jezusa. Niech oczekuje z miłością, z miłością myśli o Jezusie – nadchodzącym Bogu. Miłość jest najlepszym przygotowaniem serca. Miłość czyni wszystko, co potrzebne jest, by serce mogło prawdziwie spotkać się z Bogiem. Miłość – ona prowadzi duszę i pomaga podejmować kolejne kroki, dokładnie takie, jakie chce Bóg, jakie są najlepsze dla duszy. Mamy:
- oczekiwać z miłością,
- oczekiwać wraz z Maryją,
- oczekiwać pod czułym wejrzeniem Ojca,
- oczekiwać nieustannie otwierając swoje serce na Boga, który obecny jest w nas.
Myli się ten, kto uważa, że nieważne są dotychczasowe dni, że wystarczy przed samym Bożym Narodzeniem trochę się pomodlić. Każdy dzień w roku liturgicznym Kościoła jest przygotowywaniem się na przyjęcie Boga. Każdy dzień ma być zbliżaniem się do Niego, przebywaniem, obcowaniem z Bogiem. Jeśli dusza każdego dnia pragnie spotykać się z Bogiem, jeśli każdego dnia miłuje Go, zwraca się do Niego z miłością, przyjmuje Go w Eucharystii – jej przygotowanie na Boże Narodzenie trwa cały czas. Ona wchodzi w Adwent nie jako w coś, co jest zupełnie inne od pozostałych dni roku. Wchodzi w sposób łagodny jako w coś oczywistego, ponieważ dusza ta nieustannie oczekuje Boga, nieustannie Go zaprasza, nieustannie Go wypatruje; kocha Go.
Nasze życie ma być oczekiwaniem, a jednocześnie ciągłym jednoczeniem się z Bogiem, ponieważ On jest w nas, zamieszkuje naszą duszę. Jest tak blisko, że nawet trudno to sobie wyobrazić. Żyje w naszym wnętrzu spragniony miłości, nieustannie wysyłający tę miłość, abyśmy poczuli, usłyszeli i doświadczyli. Bóg nieustannie spragniony jest naszego spojrzenia, naszej uwagi, ciągle czekający, ciągle miłujący, cały czas obdarzający miłosierdziem. Nie czekajmy na Boże Narodzenie w taki sposób, że dopiero wtedy spotkamy się z Bogiem, bo to jest tak, jak byśmy stali przed Nim, odwracali się do Niego plecami i mówili Mu, że na spotkanie czas będzie dopiero w liturgicznym czasie Bożego Narodzenia, a nie teraz. A to nieprawda. On teraz jest pośród nas. On teraz jest w twoim sercu! On teraz czeka, aż spojrzysz na Niego! On teraz spragniony jest twojej miłości! On teraz pragnie przygotować twoje serce na ten czas, który przyjdzie! Nie dziw się, że już teraz. Aby lepiej zrozumieć Boże tajemnice, wydarzenia z życia Jezusa tutaj na ziemi, trzeba nieustannie jednoczyć się z Bogiem. Gdy teraz będziesz otwierać serce na spotkanie z Nim, który żyje w tobie, który jest, to przemieniony będziesz mógł spotkać się z rodzącym się Jezusem, z przychodzącym Zbawicielem. Bóg da ci zrozumieć jakąś tajemnicę swoją, objawi ci siebie, poznasz prawdę.
A więc nie żyj tak, jakby możliwym było spotkanie Boga tylko w czasie Bożego Narodzenia czy w czasie Wielkanocy. Nie żyj w taki sposób. Bóg żyje w twoim sercu. Uczynił sobie mieszkanie w twojej duszy i ty każdego dnia możesz z Nim żyć, rozmawiać, powierzać Mu swoje troski i radości, słuchać Jego słów o miłości. Każdego dnia możesz razem z Nim podejmować decyzje. Każdego dnia możesz w swoim sercu przenosić się do Ziemi Świętej, by tam uczestniczyć w różnych wydarzeniach z życia Jezusa. Jak wielkie możliwości dał tobie Bóg poprzez duszę! Wszystko stoi przed Tobą otworem. Wszystko w Nim jest możliwe. Dlaczego więc człowiek tak ogranicza sam siebie? Sam wyznacza granice spotkania z Bogiem, sam czyni odległość pomiędzy Bogiem a sobą. Wyznacza Mu spotkanie – przyjdziesz do mnie w nocy z 24 na 25 grudnia. Koniec. Nie żyj w ten sposób! Bo to nie jest życie; to jest śmierć! Jeśli zechcesz możesz już teraz zanurzyć się w Boże Narodzenie, wejść do Groty w Betlejem i wziąć w objęcia Jezusa. Jeśli zechcesz już teraz możesz zobaczyć rozjaśnione Niebo wieloma Aniołami, które śpiewają: Chwała Bogu na wysokości. Już teraz możesz razem z pastuszkami oddać pokłon Królowi świata. W każdym momencie możesz pójść do Jerozolimy, możesz pójść z Jezusem aż na Krzyż, bo Bóg żyje, bo jest obecny przy tobie, w tobie. Nie musisz czekać aż minie pół roku czy rok, ale każdego dnia możesz z Nim żyć w tak cudownej bliskości, w miłości, w przytuleniu. To życie w zjednoczeniu z Bogiem będzie najlepszym przygotowaniem do Świąt Bożego Narodzenia, bo wtedy ty przyniesiesz Jezusa wszystkim swoim bliskim, przyniesiesz Jezusa Kościołowi.
Wiele dusz słucha z niedowierzaniem, kiedy mówi się, iż wystarczy jedna święta dusza, żyjąca w Bogu, Bogiem, aby odrodził się Kościół. Jeśli Bóg mówi do nas, iż pragnie, abyśmy to my byli miłością w sercu Kościoła i by poprzez nasze serca przyszło odrodzenie, jakże dużo w nas wątpliwości. Bóg pragnie przyjść. My Go na ziemię nie ściągniemy. To On pragnie otoczyć swoją miłością każde serce na ziemi, a nie my. My mamy tylko pozwolić Mu na to, dać swoje serca, uwierzyć, że w nich mieszka Chrystus. Tak mało potrzeba – tylko uwierzyć, tylko przyjąć, tylko pokochać całym sobą, ze wszystkich sił, aby Bóg mógł z wielką radością przebywać w nas i roztaczać promienie miłości na cały świat. Tak niewiele potrzeba.
Matka Najświętsza jest pośród nas, brzemienna, z Jezusem pod Sercem – Jej największą Miłością, Jej Radością. I chce, aby każdy z nas przytulił się do Niej, aby każdy z nas podszedł do Niej, by mogła każdego objąć ramionami. W tym przytuleniu abyśmy oczekiwali. Ona kocha każdego z nas. Jej ogromnym pragnieniem jest, aby każda dusza przyjęła Jezusa, poznała Jego miłość, przyjęła zbawienie. Maryja nie zachowuje Go dla siebie. Oddała Go Bogu, ofiarowała w świątyni, więc nie może Go zatrzymać dla siebie. On jest nasz! Twój!
Tak mało w naszych sercach jeszcze jest wiary i ufności, tak mało otwartości. Och, gdyby odrobinę więcej, tylko odrobinę więcej było w nas wiary, ufności, miłości, oczami duszy oglądalibyśmy rzeczywistość duchową i cieszylibyśmy się cudowną obecnością Boga i Jego świata. Wtedy nasze serca czułyby miłość, która cały czas przenika nas, obejmuje, tuli. Potrzeba naprawdę niewiele, tylko troszkę uwierzyć, zaufać, pokochać, zapragnąć, zatęsknić, klęknąć przed Bogiem i przyjąć dar Jego obecności w każdym sercu – świętej, czystej cudownej miłości, zbawiającej, odradzającej.
Przecież spragnieni jesteśmy miłości. Potrzebujemy jej, aby móc żyć. I sami czujemy, że bez niej niczego nie potrafimy uczynić, że bez niej umieramy. Dzisiaj więc:
- Przyjmijmy Miłość – obecność Boga w naszych sercach!
- Przyjmijmy Maryję – Matkę, która nas obejmuje ramionami, aby razem z nami czekać na Narodziny Jezusa!
- Przyjmijmy duchową rzeczywistość, aby Słowo stało się Ciałem w nas!
Podczas Eucharystii swoje serca połóżmy na Ołtarzu, prosząc Boga o potrzebne łaski do otwarcia się na Jego obecność.
Modlitwa dziękczynna
Jezu mój! Jakie to wielkie szczęście spotyka moją duszę! Przyszedłeś! Jesteś! Wypełniasz mnie całego. Cały jesteś mój, cały należysz do mnie, ale i ja należę cały do Ciebie. Cały jestem Twój. Dziękuję Ci, Jezu!
Jesteś moją Miłością, moim Życiem, Szczęściem moim, Pokojem. Jesteś wszystkim. Wszystko moje jest w Tobie, Ty cały jesteś mój. Dziękuję Ci, Jezu!
Czynisz moją duszę najszczęśliwszą ze wszystkich dusz. Sprawiasz, że moje serce odrywa się od codzienności, od spraw ziemskich, a zaznaje chwile szczęścia – Nieba. Sprawiasz, że zaczynam patrzeć na wszystko inaczej. Zaczynam dostrzegać prawdę, właściwe proporcje. Ty ustawiasz moją hierarchię wartości.
O, Panie mój! Jakże poprzez Twoją miłość, Twoją obecność wszystko inaczej wygląda. Chcę cały czas uwielbiać Ciebie, kochać Ciebie, żyć z Tobą. Każdy dzień, każda godzina chcę, aby była spędzona z Tobą. Wszystko chcę czynić z Tobą. Chcę o Tobie tylko myśleć, mówić.
Panie mój! Ty jesteś Królem moim, Panem moim. Jesteś moją Miłością, Oblubieńcem mej duszy. A ja …? Sługą Twoim, niewolnikiem, własnością, a jednocześnie oblubienicą.
Och, Panie! W Tobie wszystko jest możliwe. W Tobie wszystko jest pięknem, doskonałością, światłem. Pragnę zanurzać się w tym świetle, zanurzać się w Tobie, w Twojej miłości i uwielbiać Ciebie.
Adoracja Najświętszego Sakramentu
Mój Jezu! Pragnę wraz z Matką Najświętszą oczekiwać Twoich Narodzin. Ty wiesz, jak Ciebie pragnę, jak Ciebie kocham. Ty wiesz, Jezu, co jest w moim sercu. Widzisz tęsknotę, która stale wylewa się z mego serca. Ty wszystko wiesz.
Pomimo tak wielkich pragnień, pomimo miłości, jaka jest w moim sercu do Ciebie, czuję Jezu, ogromną swoją słabość, jakąś niemożność przekroczenia pewnej granicy, aby zjednoczyć się z Tobą. Jest we mnie pragnienie, aby otworzyć się całkowicie na Twoją obecność w moim życiu, w mojej duszy. A jednak nie potrafię tego sam uczynić. Jest też pragnienie, aby spotkać się z Tobą w jakiś szczególny sposób w czasie Bożego Narodzenia. Jest pragnienie, aby przygotować się na to spotkanie. O, Panie mój! Posiadam tylko pragnienia, nie posiadam nic innego.
Patrzę na świętych, podziwiam ich wiarę, ich ufność, prostotę w przyjmowaniu Twego Słowa. Podziwiam ich życie pełne wspaniałych zdarzeń, związanych z Tobą. We mnie też rodzi się pragnienie, by tak jak i oni doświadczać Twojej obecności na co dzień, doświadczać Twoich Narodzin we mnie. Rodzi się pragnienie, by przeżywać cały rok liturgiczny w Kościele właśnie w takiej otwartości na Ducha Świętego, na Twoje prowadzenie. Ale czuję tylko słabość, ogromną słabość. Nic uczynić nie potrafię. O, Jezu mój! Moje serce przeczuwa, że nastał przepiękny czas. Moje serce wręcz wyrywa się do Ciebie, aby przyjąć, a z drugiej strony czuję, że nie potrafię otworzyć się, że nie potrafię właściwie czekać, że brakuje mi ufności, wiary, brakuje miłości. Proszę, pomóż mi, Jezu! Daj mi teraz swojego Ducha, aby On poprowadził moje serce otwierając je na Ciebie, otwierając na łaskę, którą pragniesz dać – łaskę właściwego oczekiwania na Twoje przyjście.
***
Dziękuję Ci, Jezu! Rzeczywiście przychodzisz do mnie w tak delikatny sposób. Moje serce czuje Twoją obecność, Twoje przyjście i raduje się. Dziękuję Ci! Kocham Ciebie, Jezu! Będę na Ciebie czekał razem z Twoją Mamą. Ja również jestem Jej dzieckiem tak, jak i Ty. W tym momencie zdaję się być starszym rodzeństwem od Ciebie. Będę się więc do Niej przytulać, by czekać na Ciebie. We mnie już jest wielka miłość do Ciebie, już jest pragnienie, aby zobaczyć Ciebie. We mnie już jest wielkie pragnienie, aby nawiedzić Betlejem. Jezu, pragnę zobaczyć Ciebie i wziąć w objęcia. Pragnę cieszyć się Tobą – Maleństwem, które się narodzi. Ty dajesz mi możliwość, aby już widzieć, co nadejdzie. Dziękuję Ci, Jezu! Tym obrazem rozpalasz moje serce, które jeszcze bardziej pragnie, jeszcze bardziej tęskni.
O, Matko Najświętsza! Moja umiłowana Mamo! Proszę, abyś prowadziła mnie za rękę, abyś prowadziła do Betlejem, abyś prowadziła do Jezusa. Twoja miłość tak cudowna, łagodna, delikatna jest dla mego serca balsamem, ukojeniem, radością i pokojem. Chcę razem z Tobą czekać na Jezusa, a potem razem z Tobą kołysać Go w ramionach. Przygotowuj moje serce. Niech będzie przygotowane tak, jak Ty uważasz, że powinno być przygotowane, bo wiesz, że ja mam swoje wyobrażenia, które zapewne różnią się od Bożych. Więc moje serce daję teraz Tobie, abyś Ty je przygotowała na spotkanie z Jezusem. Abyś Ty je wypełniła miłością prawdziwą, usposobiła do otwarcia się na całe Boże Narodzenie, na wszystko, co się z tym wiąże. Abyś Ty przygotowała moje serce na przyjście Boga na ziemię. Niech ono doświadczy głębi, prawdy, czym jest Narodzenie Jezusa na ziemi. Niech zrozumie, iż w momencie przyjścia Jezusa dokonuje się coś wielkiego we wszechświecie, że wszystko staje się nowe i wszystko szykuje się na Zbawienie.
O, Matko Najświętsza! Ty rozumiesz wszystko. Ty doskonale przyjęłaś Jezusa, umiłowałaś Go i żyłaś na ziemi w zjednoczeniu z Nim. Teraz żyjesz w Sercu Trójcy Świętej. Bóg w Twoim Sercu umieścił wszystkie łaski. Proszę, wystarczy jedna – łaska dobrego przygotowania do Bożego Narodzenia. To nie jest moja zarozumiałość czy spryt. Myślę, że to Duch Święty daje mi takie zrozumienie, że wystarczy ta jedna łaska, bo ona jedna pociągnie za sobą wszystkie. Jeśli bowiem moja dusza, dzięki tej łasce, przygotuje się na przyjście Jezusa, otrzyma wszystko, bo otrzyma Boga.
Och, Maryjo! Ukryj mnie w swoim Sercu. Gdy będę tak blisko Jezusa, gdy będę w Twoim Sercu, na pewno i moje serce będzie przygotowane, aby narodził się Chrystus.
***
Mówisz, Jezu, że uczyniłeś w mojej duszy dla siebie świątynię i że w tej świątyni mieszkasz. Od jakiegoś czasu zapewniasz mnie o tym. Chciałbym, Jezu, zagłębić się w moją duszę, aby dotrzeć do Ciebie. Pragnę Cię prosić, abyś poprowadził mnie w głąb mnie samego, abym spotkał Ciebie. Wyjaśniasz mi pewne rzeczy, zaczynam lepiej rozumieć, ale nadal jestem duszą maleńką, która tak naprawdę pomimo tak wielu tłumaczeń, tak wielu słów, niewiele rozumie. Twoje słowa jedynie rozbudziły we mnie wielkie pragnienia. Ja wiem, Boże, że Ty żyjesz we mnie. Przedziwną łaską Twoją mam tego świadomość, chwilami pewność. Proszę, poprowadź mnie w głąb mojej duszy, abym mógł rozradować się Tobą; abym mógł uwielbić Ciebie, pokłonić się Tobie, oddać Ci cześć. Och, proszę, poprowadź mnie w głąb mojej duszy. Niech Twoje światło rozjaśnia to moje zagłębianie się w duszę. Niech Twoja łaska ułatwia mi tę drogę. Twoja miłość niech będzie przewodniczką. O, mój, Jezu! Przywołuj mnie z głębi mej duszy! Wołaj! Niech usłyszę Ciebie, Twój Głos, abym mógł pójść za Nim. O, mój Jezu, jakże pragnę Ciebie! Jakże Ciebie kocham!
***
Prowadzisz mnie, Jezu, w głąb mojej duszy. Dziękuję Ci! Choć niewiele rozumiem, choć przede mną tak wiele tajemnic, choć czasem wydaje mi się, że robi się o wiele ciemniej niż przedtem, choć wiąże się to z cierpieniem, choć widzę, że muszę rezygnować z samego siebie, to wiem, że Ty prowadzisz mnie do siebie. Niezwykłą jest ta wędrówka. Kiedyś zupełnie inaczej wyobrażałem sobie kroczenie do Ciebie, zbliżanie się i jednoczenie duszy z Tobą. Jakże śmieszne były moje wyobrażenia. Całkowicie pomijały ofiarę, wyrzeczenie. Moje spojrzenie na to było takie, jaki jest świat – płytkie i powierzchowne, całkowicie wypaczone. Teraz widzę, Jezu, piękno ofiary, piękno krzyża, piękno cierpienia, piękno męki. A w moim sercu dzięki Twojej łasce budzi się pragnienie, by zaznawać tego piękna. W miarę, jak prowadzisz mnie w głąb mojej duszy, otwieram się na to piękno. Nie mam w sobie żadnych sił i żadnych zdolności duchowych, ale wiem, że Ty mnie prowadzisz i kiedy potrzeba Ty jesteś moją siłą i mocą, moją pociechą. Dajesz mi dokładnie to, co w danym momencie potrzebuje moja dusza. I chociaż nadal idąc tą drogą nie rozumiem wielu spraw, chociaż nadal tak wiele tajemnic przede mną, które zdaje się, że wręcz zaciemniają widok, to jednak moje serce idąc ciemnością trwa w jasności. Mojemu sercu przyświeca prawda o Twojej obecności, o Twojej miłości do mnie. W moim sercu jest zadziwiająca pewność, wiara, ufność, że to Ty mnie pociągasz w głąb mojej duszy, że to Ty mnie wzywasz, że Ty na mnie czekasz.
O, Panie mój! Nie potrafię modlić się pięknie. Nie potrafię rozmawiać z Tobą. Niczego nie potrafię. A jednak zaznaję w moim sercu cudownej słodyczy. Mogę wypowiadać słowa albo nie wypowiedzieć żadnego, a moje serce i tak wyraża pragnienie spotkania i doświadcza odpowiedzi. Zalewa mnie słodycz Twojej obecności, zalewa mnie Twoja obecność. Obejmuje mnie Twoja miłość, wypełnia mnie Twój pokój. Mam w sobie wtedy pewność, że to jest ta droga, którą mam iść; to droga, którą Ty mnie wyznaczasz. O, Panie! Oddaję Ci moje serce. Prowadź mnie! Należę do Ciebie! Wszystko moje należy do Ciebie. Otwieraj przede mną kolejne tajniki mojej duszy i wprowadź mnie do komnaty, którą Ty zajmujesz, w której Ty mieszkasz, abym mógł spotkać się z Tobą tak, jak jeszcze nigdy dotąd. Poprowadź mnie, Jezu!
***
Panie mój! Kiedy prowadzony Twoim Duchem zbliżam się do Ciebie, moje serce otwiera się. Z mego serca płynie ku Tobie modlitwa za wszystkie dusze. Niosę Ci, Jezu, wszystkie intencje. Wszystkie te, które znam, które zostały mi powierzone i te, których nie znam.
- Powierzam Ci wszystkie dusze najmniejsze, wszystkie ich sprawy, ich problemy, kłopoty, ich prośby, ich smutki i radości. Wszystko Ci powierzam.
- Przynoszę Ci, Jezu, inne dusze – przynoszę Ci wszystkie dusze konsekrowane.
- Przynoszę Ci tych, którzy nie poznali Twojej miłości i w związku z tym są bardzo nieszczęśliwi, często nie wiedząc o tym.
- Z mego serca płynie modlitwa za wszystkich grzeszników; za tych, którzy świadomie odrzucają Ciebie.
- U Twych stóp składam dusze czyśćcowe. Kocham ich, są mi drodzy i pragnę szczególnie za nich prosić.
O, Panie mój! Poddaję się Twemu prowadzeniu. Czuję, że to Ty moje serce dotykasz i otwierasz. Sam wyjmujesz wszystko, co w Nim jest. Nawet nie wiedziałem, że moje serce może tyle pomieścić – wszystkie sprawy, bolączki Kościoła.
- Przedstawiam Ci, Jezu – zresztą Ty dobrze znasz, o wiele lepiej ode mnie – tych, którzy cierpią prześladowania za wiarę i tych, którzy cierpią ogromnie żyjąc na terenach wojny.
- Przedstawiam Ci, Panie, wszystkich, którzy nie mają przed sobą przyszłości, nie widzą jej z jakiegoś powodu.
- Przedstawiam Ci każdą duszę. Każdą! Każdą obejmuję miłością i taką objętą miłością daję Tobie, abyś Ty, Boże, zajął się każdą duszą, każdą sprawą.
- Daję Ci też samego siebie prosząc, abyś usposabiał moje serce na przyjście Twoje w czasie Bożego Narodzenia, na zrozumienie Twoich prawd, na Twoje objawienie. Chcę Jezu, chcę, pragnę otwierać się na Ciebie, bo moje serce czuje, że jesteś tak blisko. Tak blisko! Wystarczy zerwać ostatnią zasłonę, a moja dusza uleci do Ciebie.
Bądź uwielbiony, Boże, w Twojej miłości, w Twoim miłosierdziu, w wielkiej Twojej łaskawości, w dobroci Twego Serca, we wszystkich łaskach, które z niego płyną!
***
Kocham Ciebie, Boże! Kocham Ciebie Maryjo! Oddaję się wam pragnąc jednego – zjednoczenia. Proszę Boże, poprowadź mnie taką drogą, aby we mnie wypełniła się doskonale Twoja święta wola. Wiem, że Ty pragniesz zjednoczenia z każdą duszą, dlatego mam śmiałość prosić również o to dla mojej. Proszę, abyś umacniał mnie na tej drodze, wspierał, prowadził, abyś udzielał mi swojego błogosławieństwa. Proszę Cię, Jezu, pobłogosław mnie!