120. Obrotny rządca (Łk 16,1-8)
Powiedział też do uczniów: „Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: „Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą”. Na to rządca rzekł sam do siebie: Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu. Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: „Ile jesteś winien mojemu panu?” Ten odpowiedział: „Sto beczek oliwy”. On mu rzekł: „Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt”. Następnie pytał drugiego: „A ty ile jesteś winien?” Ten odrzekł: „Sto korcy pszenicy”. Mówi mu: „Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt”. Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości.
Komentarz: Ten fragment Ewangelii niektórym z nas wydaje się pewnie dziwny. Zatrzymajmy się na chwilę nad zdaniem,: „Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości.” Jakkolwiek Pan Jezus nie pochwala nieuczciwości rządcy, to pokazuje nam, iż człowiek ten wybrał pewną drogę, by zaradzić trudnej sytuacji, która już niedługo miała go czekać. W obliczu utraty pracy i środków utrzymania postanowił zyskać przyjaciół, którzy pomogą mu, gdy będzie ciężko.
To wskazówka dla nas – dusz najmniejszych. Tak, jak synowie tego świata szukają wsparcia u siebie nawzajem, tak synowie światłości też mają być roztropnymi i otwierać się na świat ducha, by w nim mieć swoje oparcie i pomoc. Człowiek jest bardzo zapobiegliwy. Przewidując różne sytuacje, zabezpiecza się. Stara się tak wszystko sobie zorganizować, by nic go nie zaskoczyło. Na każdą ewentualność chce być przygotowany. Czyni to w świecie materialnym. Do pewnego stopnia jest to dobre i należy być roztropnym. Jednak mówimy tutaj: do pewnego stopnia. Nie można przekroczyć pewnej granicy, poza którą człowiek wierzy tylko we własne siły, zamiast wszystko powierzać Bogu i w Nim pokładać nadzieję.
Dusze najmniejsze stale zapominają, iż żyją otoczone światem duchowym. Mają danych aniołów stróżów, by ich strzegli. Posiadają swoich patronów, by wspierali i wypraszali łaski. Mają do dyspozycji zastępy anielskie, by chroniły i broniły przed złem. Mają w końcu Matkę, która nieustannie czuwa przy swoich najmniejszych dzieciach, która się nimi opiekuje i nieustannie za nimi oręduje. Dusze najmniejsze to nie sieroty pozbawione rodziców. Dusze najmniejsze żyją w ogromnej rodzinie Bożej. Bóg jest ich Ojcem. Mają najpotężniejszego Ojca na świecie! Maryja jest ich Matką. Najcudowniejsza, najukochańsza i najtroskliwsza Matka na świecie. Ich Bratem jest Jezus!
Możesz, duszo najmniejsza, poszczycić się takim Bratem! Posiadasz liczne rodzeństwo świętych i dusz czyśćcowych, a wszyscy modlą się za ciebie, proszą za tobą. Co za potęga! Jaka moc, siła! Nie jesteś sama. Dysponujesz największym „arsenałem” na świecie! Masz do dyspozycji moc, której nie wykorzystujesz! Żyjesz tak, jakbyś nie wiedział o tym albo nie wierzył w to. Człowiek na ziemi czyni tyle zabiegów, by zyskać poparcie chociaż jednego człowieka, by zyskać akceptację otoczenia, a ty, duszo najmniejsza, mając przy sobie samego Stwórcę, żyjesz w lęku i poddajesz się niepokojom. Zacznij zachowywać się roztropnie. Otwórz serce. Przestań szukać wsparcia na ziemi. Spojrzyj w niebo. Odrzuć wszelkie zamartwianie się i raz uwierz w moc Boga! Uwierz w Jego obecność przy tobie. Uwierz w daną ci rodzinę Bożą. Zwróć się do niej. Tak zwyczajnie, prosto i szczerze. Chociaż raz z ufnością poproś o wstawiennictwo braci i sióstr w niebie i czyśćcu. Oni naprawdę chcą ci pomagać. Zacznij żyć wiarą w świętych obcowanie! Spróbuj, niech towarzyszą ci na co dzień. Wejdź w głąb siebie, zamknij oczy na materię, otwórz na ducha! Przecież w każdej, nawet drobnej sprawie, mogą błogosławić ci święci i aniołowie. Przecież wystarczy, że zwrócisz się do nich, a oni będą za tobą się wstawiać i będą ciebie chronić. To Bóg ci ich daje! On ich posyła do ciebie! Bóg chce, abyś korzystał z ich pomocy! Potrzeba tylko wiary i ufności. Żyj modlitwą. Żyj aktem miłości. Miłość się tobie odwdzięczy. Ona wleje tę ufność w serce. Ona da wiarę. Ona przypomni o obecności ducha. Miłość tobą pokieruje tak, że nie będziesz wiedział kiedy, a zaczniesz prawdziwie ze świętymi obcować. Miłość jest formą bytu, istnienia, życia w niebie. Jeśli ty zaczniesz nią żyć już teraz, jednoczyć się będziesz z Niebem! Wejdziesz w świat ducha, bo to świat przepojony miłością. To świat żyjący miłością i z miłości.
Dusze najmniejsze nie wiedzą, czym dysponują! One nie wierzą w realność życia w zjednoczeniu ze światem ducha! Wypowiadają słowa modlitwy Credo ustami, a serce pozostaje nieporuszone. Zacznijmy realizować swoją wiarę w życiu. Powróćmy do przykazań, do nauki Kościoła, do katechizmu. Odświeżmy swoją wiarę. Przyjrzyjmy się temu, jaka ona jest! Zobaczmy, w kogo i w co wierzymy! Przyjmijmy od nowa, bardzo prosto, z dziecięcą prostotą podstawowe prawdy wiary. Nawróćmy się! Nie potrzeba wiele, by żyć prawdziwie. Świętość to nie wiedza czy inteligencja, ale to miłość w sercu, prostota, ufność i wiara.
Niech Bóg błogosławi nas. Módlmy się, abyśmy potrafili całym sercem i z pełnym zrozumieniem wypowiadać słowa modlitwy „Wierzę w Boga Ojca…”. Módlmy się, byśmy powrócili prawdziwie do dziecięctwa duchowego, byśmy stali się dziećmi przed Bogiem. Módlmy się, by Duch Święty oświecał nasze dusze, by dojrzały wokół siebie braci i siostry, którzy wspierają, pomagają i wypraszają potrzebne łaski. Módlmy się o Ducha miłości, Ducha ufności, Ducha wiary, Ducha dziecięctwa Bożego, Ducha prostoty. Módlmy się, by Duch Święty poprowadził nas przez to rozważanie.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?